Przed laty było inaczej. Jeszcze, kiedy dzisiaj około 30-letni Adamus był małym chłopcem, to ojciec zabierał go na wybrzeże Bałtyku w Kłajpedzie po burzach i sztormach, celem zbierania wyrzuconego przez morze bursztynu. Mały szkrab szybko nauczył się rozróżniać szare, surowe bryłki bursztynu, leżące wśród często podobnych do nich zwykłych kamieni. Kiedy podrósł, wybierał się już na te poszukiwania sam, a zebrane i sprzedane hurtownikowi grudki stanowiły jego zaskórniaki.
Kiedy już skończył szkołę średnią i zaczął pracować jako barman w sprywatyzowanym barze, to nadal bursztyn stanowił dodatkowe źródło dochodu Adamusa. Kupował od hurtowników już gotowe wyroby jubilerskie z bursztynu lub ładniejsze pojedyncze kawałki i przemycał je do Polski. Dokładał się do zrzutki podobnych jemu przemytników i celnicy po obu stronach granicy nie byli za bardzo dociekliwi, co ta hałastra wiezie w swoich tobołach. Z góry było wiadomo, co wiozą i ile. Traktowano to jako po cichu tolerowany przygraniczny handel. Adamus na początku sprzedawał swój towar na targowiskach w Polsce w pobliżu granicy. Ale już wkrótce za radą i pomocą poznanej panienki dowoził swój bursztynowy skarbczyk do hurtowniczki w Warszawie. Wypady te robił raz – dwa razy w miesiącu.
Adamus był niezwykle przystojnym młodzieńcem. Wysoki, ciemnoblond, jasna karnacja, szczupły, wysportowany. Dziewczyny za nim szalały. Korzystał z tych zasobów w nie mniejszym stopniu niż z niewyczerpanych (jeszcze) zasobów bursztynu w jego wybijającym się na wolność kraju. W pewnym momencie uznał, że czas ruszyć w świat. Ułatwiła mu to kolejna poznana dziewczyna.
Była z pochodzenia Rosjanką, ale jej rodzina od lat zamieszkiwała na Litwie. Jej rodzice przed laty wyemigrowali do Kanady, kiedy miała ona kilka lat. Kiedy podrosła, zapragnęła odwiedzić rodzinne strony. Przyzwoitką dla tej 19-letniej dziewczyny miała być jej rodzona matka, ale nie upilnowała. Dziewczyna zakochała się po uszy w Adamusie. Ta jedynaczka wymusiła na rodzicach, aby zaprosili go do ich domu do Kanady. Kiedy przyleciał, romans się rozwinął, rodzice dziewczyny to zaakceptowali i odbył się huczny ślub i wesele. 24-letni Adamus został wprowadzony w środowisko rosyjsko-litewskie w Toronto. Skorzystał z tego natychmiast. Już po roku zaczął pracować jako kierowca ciężarówki. Szło mu nieźle. Na brak pieniędzy nie narzekał.
Szybko też jego młoda żona, która już pracowała, wystąpiła do władz imigracyjnych o jego sponsorowanie. W czasie trwania tego procesu Adamus był ciągle kuszony przez koleżanki żony, jak również przez już samodzielnie poznane młode kobiety. Krótko się bronił, a później już ulegał bez ograniczeń. Musiała to zauważyć jego żona. Bo kiedy poleciał do Hawany, aby w konsulacie kanadyjskim poddać się przesłuchaniu imigracyjnemu, to został poinformowany, że jego żona wycofała jego sponsorowanie. Wrócił wściekły. Zrobił karczemną awanturę, która skończyła się wyprowadzeniem się od niego żony. Od tego czasu już jej nie widział. Zniknęła. Rodzice jej nie chcieli mu powiedzieć, gdzie się ukryła przed nim.
Adamus miał jednak swoją pracę i na razie nie przejmował się za bardzo sprawami imigracyjnymi. Na początku był wprawdzie trochę zaniepokojony faktem pozostawania w Kanadzie nielegalnie, ale szybko ten niepokój przeminął. Nikt go nie niepokoił. Na wszelki wypadek zmienił adres zamieszkania. Buszował nadal wśród rodaczek, ale zaczął też poszerzać swój krąg zdobyczy na inne nacje imigranckie. W końcu dłużej zatrzymał się przy pięknej, czarnowłosej Rumunce. Stanowili rzeczywiście bombową parę. Zamieszkali razem. Ona miała stały pobyt w Kanadzie. Planowali, że się pobiorą, kiedy skończą się ich kłopoty.
Na początku musieli się oboje rozwieść. Bo partnerka Adamusa też była po ślubie w swoim rodzinnym kraju. Wyszła za mąż jako 18-latka, ale już po roku uciekła od męża, a po kolejnym roku znalazła się w Kanadzie. Potrzebowała jeszcze dalszego roku, aby zalegalizować swój tutaj pobyt. Była wolna, ale niezupełnie. Ten młodzieńczy błąd ciążył. Chciała poślubić Adamusa, którego gorąco kochała i nie wyobrażała sobie życia bez niego, ale nie bardzo wiedziała, jak zabrać się za sprawę rozwodową w swojej rodzinnej Rumunii. Może gdyby Adamus, jako trochę starszy i bardziej zainteresowany zalegalizowaniem swojego pobytu w Kanadzie, wziął sprawy w swoje ręce, może już ten etap mieliby za sobą. Ale i Adamus musiałby równolegle załatwiać swoją sprawę rozwodową. Ale nie znał miejsca pobytu żony. Ta góra problemów zniechęcała oboje do zajęcia się tymi sprawami, a rzeczywistość była tak romantyczna.
Żyli ze sobą dwa lata. Wiodło im się nieźle. Umeblowali ładnie mieszkanie, kupili dwa samochody, już uzbierało się trochę na koncie. Któregoś dnia Adamus jak zwykłe wyjechał swoją ciężarówką w trasę. Jeździł zwykle w granicach południowego Ontario. Tego dnia nie wyjechał poza rogatki Toronto, kiedy najechał na jego tył jakiś zagapiony kierowca. Nic wielkiego się nie stało, przód samochodu osobowego wprawdzie był zgnieciony, ale wszak to kierowca tego samochodu był sam sobie winien. I już obaj kierowcy zamierzali sprawy załatwić bez wtrącania się do tego kogokolwiek, a tu nagle nadjechał radiowóz policyjny. Może przypadkiem, a może jakiś usłużny kierowca, widząc wypadek, zadzwonił ze swojego telefonu komórkowego.
Policjant dla porządku poprosił o dokumenty obu kierowców. Poszedł do swojego radiowozu i dość długo nie wracał. Po chwili nadjechał drugi radiowóz i trzej policjanci podeszli do Adamusa i oświadczyli mu, że go aresztują, wobec nielegalnego pobytu w Kanadzie. Spadło to na niego jak grom z jasnego nieba. Uświadomił sobie natychmiast, że kończy się jakaś epoka w jego życiu. Zabrany został na komendę policji i tam po wstępnym przesłuchaniu odstawiony przez dwóch oficerów imigracyjnych do aresztu. Tam został poinformowany, że już przed kilku laty wydany został w stosunku do niego nakaz deportacji, ale pracownicy imigracyjni nie mogli go znaleźć.
Natychmiast po odesłaniu do jednego z oddziałów w areszcie zadzwonił do swojej dziewczyny, informując ją, co się stało. Zapewniła go, że zrobi wszystko, aby wydostać go z aresztu. Przyjechała tam niezwłocznie, zapewniając go o swojej miłości do niego i że zacznie dowiadywać się, jak mu pomóc. Faktycznie, już następnego dnia Adamusa odwiedził agent imigracyjny. Po dwóch dniach odbyła się rozprawa przed sędzią imigracyjnym. Zwalniał on w tym dniu innych aresztantów, wyznaczając kaucje między pięć a dziesięć tysięcy dolarów. Ale co do Adamusa nie zgodził się na żadną stawkę. Okres oczekiwania na jego ujawnienie był zbyt długi. Była to „stara” sprawa i należało tę teczkę oczyścić. Sędzia zastosował jednak taktykę wymęczenia Adamusa pobytem w areszcie. Kolejny termin rozprawy wyznaczył za prawie miesiąc. W międzyczasie były święta Bożego Narodzenia. Sędzia spodziewał się, że Adamus zmięknie i do czasu kolejnej sprawy sam poprosi o odstawienie go na lotnisko. Ten jednak się zaparł. Nie oddawał pracownikom imigracyjnym ukrytego przez dziewczynę paszportu. Tak więc nie można go było deportować.
Na kolejną rozprawę dziewczyna Adamusa wynajęła dość drogiego adwokata. Nic nie pomogło. Adamus nie został wypuszczony z aresztu. Pobyt w areszcie, i to w okresie zimowym, kiedy warunki atmosferyczne nie zawsze pozwalały na wyjście na świeże powietrze, i z kolei decyzja odmowna, w końcu złamały Adamusa. Na drugi dzień po rozprawie (następna miała się odbyć za kolejny miesiąc) jego dziewczyna przyniosła paszport Adamusa do aresztu. Przekazany on został do działu deportacyjnego i po dwóch tygodniach Adamus został odwieziony na lotnisko.
Trudno powiedzieć, jak skończy się wędrówka tego młodego przystojniaka, który zaczął karierę od zbieractwa bursztynu i do swojego bursztynowego kraju został odesłany. Dziewczyna deklarowała, że zaraz za nim poleci i że wspólnie zabiorą się ostro za załatwianie spraw rozwodowych. Jedno mógł jej zapewnić w swoim rodzinnym kraju. Największy i najpiękniejszy wybór ozdób bursztynowych.
Aleksander Łoś