farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Pokręcona historia

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Alosza, choć był czystej krwi Uzbekiem, to nosił tak imię, jak i nazwisko rosyjskie. Ewidentny efekt rusyfikowania krajów podległych przez wieki Moskwie. Posługiwał się również językiem rosyjskim i ledwie rozumiał uzbecki. Już w jego rodzinnym domu mówiono po rosyjsku, całe jego wykształcenie też było związane z językiem i kulturą rosyjską. Ukończył dwa „fakultety”, jak sam to określał. Uzyskał cywilne wykształcenie jako inżynier elektrycznych systemów samolotowych. Ukończył też szkołę oficerską. Był komandosem i miał ukończony kurs pilotażu samolotów. Przez pięć lat był w Afganistanie z inwazyjną armią sowiecką. Dosłużył się stopnia kapitana. Po rozpadzie Związku Sowieckiego osiedlił się w Taszkiencie, stolicy Uzbekistanu, i podjął pracę na lotnisku w tym mieście jako inżynier samolotowy.
Był żonaty i miał jedną córkę w wieku 18 lat. Widać z tego, że kultywował raczej kulturze rosyjskiej w zakresie rozrodczości niż swoim ziomkom, którzy praktykowali wielodzietność. To odstępstwo od tradycji przodków było jednym z motywów, że wychowany na rosyjskiej kulturze i będący ateistą, Alosza zdecydował o porzuceniu swojej ojczyzny, kiedy zaczęły się starcia między starym i nowym.
Stare, to rządy dyktatorskie byłego satrapy komunistycznego, który w ramach odnowy mianował się prezydentem Uzbekistanu. Trudno mówić o wyborze, bo każde kolejne wybory były ewidentnie fałszowane, a konstytucja była na co dzień deptana. Prezydent, który powinien oddać władzę komuś innemu po dwóch kadencjach sprawowania tego urzędu, postanowił dzierżyć go dożywotnio.
Nowe, to narastające wpływy fundamentalizmu muzułmańskiego. Siedemdziesięcioletnie rządy komunizmu prawie zupełnie wypleniły religię w Uzbekistanie, ale kiedy republika ta się usamodzielniła, nastąpiło jakby odrodzenie islamu. Propagatorzy tej religii ewidentnie korzystali z finansowego wsparcia z zagranicy. Walka ideologiczna przekształciła się w zbrojną. Co jakiś czas wybuchały mniejsze lub większe starcie zbrojne między rządzącym reżimem a bojownikami islamu. Alosza był daleki od wspierania któregoś z tych nurtów. A wręcz, po doświadczeniach afgańskich (już wtedy, w wieku 25 lat, zaczął siwieć), postanowił uchronić swoją rodzinę i siebie od konieczności angażowania się po którejś z walczących ze sobą stron, lub nawet bycia obserwatorem tych starć.


Alosza wraz z żoną i córką wyjechał najpierw na urlop do Rosji, a stamtąd udali się do Szwecji, prosząc o azyl polityczny. Władze imigracyjne Szwecji zatrzymały ich paszporty, wydając tymczasowe dokumenty szwedzkie. Po wypełnieniu odpowiednich dokumentów zostali zwolnieni i nawet zapewniono im pomoc finansową. Trwało to trzy lata. W końcu Alosza i jego żona zostali poinformowani, że odmówiono im statusu uciekiniera politycznego. Nastąpił trudny moment decyzji. Córka została pozostawiona pod opieką przyjaciół, a Alosza z żoną udali się do Irlandii. Tam przebywali przez dwa miesiące, ale również zorientowali się, że nie mają szans na stałe osiedlenie się w tym kraju. Nastąpił kolejny moment decyzyjny. Żona Aloszy wróciła do Szwecji, a Alosza udał się do Belgii. Tam kupił na czarnym rynku za tysiąc amerykańskich dolarów skradziony komuś paszport belgijski.
Z tym paszportem przybył do Kanady. Gdyby Alosza był trochę lepiej zorientowany, co się dzieje w jego rodzinnym kraju w tym czasie i jak na to reaguje Kanada, to prawdopodobnie już dzisiaj miał stały pobyt w Kanadzie, a nawet ściągniętą tutaj rodzinę. Bo właśnie w tym czasie wybuchły najgwałtowniejsze walki w Uzbekistanie, które przekształciły się w wojnę domową. Wygrała ponownie frakcja prezydencka, kilkaset osób zostało zabitych, jak również kilkaset bojowników zbiegło do sąsiedniego Kirgistanu. Granice między tymi krajami nie były wyraźnie nakreślone, szczególnie w terenach pustynnych. Oddziały reżimu uzbeckiego podchodziły pod obozy internowania, dążąc do zupełnego unicestwienia „bandytów”. Rząd Kirgistanu zwrócił się o pomoc międzynarodową. Zajęła się tym Kanadyjka, wysoki komisarz ds. praw człowieka ONZ, która spowodowała, że kilkuset uciekinierów uzbeckich uzyskało status uciekinierów politycznych w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Australii. Gdyby Alosza o tym wiedział, to na pewno skorzystałby z tego przejściowego okresu szczególnej sympatii dla uciekinierów z jego pogrążonego w bezładzie kraju.
Alosza jednak podał się za Belga, przeszedł bez problemu kontrolę na granicy i już był w Kanadzie. Ale nie do tego kraju zmierzał. W Stanach Zjednoczonych mieszkał od kilku lat legalnie jego brat. To on namówił Aloszę na przybycia do siebie, ale doradzając, aby przybył najpierw do Kanady, bo tam kontrola graniczna jest mniej ścisła niż w Stanach. Alosza poszedł szlakiem nakreślonym mu przez brata. Przeszedł też przez kontrolę kanadyjską, kiedy udawał się do Stanów, ale Amerykanie nie dali się zwieść. Tam wyszło na jaw, że Alosza posługuje się paszportem kogoś innego.
Został aresztowany przez policję amerykańską i skazany na sześć miesięcy więzienia za posłużenie się fałszywym paszportem. Karę odbył w części i został odesłany do kraju, z którego przybył, czyli do Kanady. W międzyczasie Alosza prosił amerykańskie władze imigracyjne o możliwość skorzystania ze statusu uciekiniera politycznego, ale go tylko wyśmiano. Przyznał się bowiem do walki po stronie Sowietów w wojnie afgańskiej, w czasie której Amerykanie byli po drugiej stronie barykady. Z kolei posłużono się argumentem, że już odmówiono mu statusu uciekiniera w jakże tolerancyjnej Szwecji. No i ostatecznie był on już na terenie Kanady, a więc to tam powinien był się ewentualnie starać o status uciekiniera. Jeśli tego nie uczynił, to tym gorzej dla niego.
Alosza został wydany kanadyjskim władzom imigracyjnym i osadzony w areszcie. Ten inteligentny, około 45-letni mężczyzna, o wyraźnych rysach azjatyckich (wystające kości policzkowe, lekko skośne oczy), ale sylwetce sportowca, znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Wprawdzie poprosił władze kanadyjskie o uznanie go za uciekiniera politycznego, kreśląc tragiczne losy swojego narodu i swojej osobistej sytuacji w tym kraju, ale prawie nie dawano mu szans. Podobnie jak Amerykanie, Kanadyjczycy posłużyli się jego dotychczasową „drogą do wolności” jako argumentem przeciwko niemu. Nie działał z dobrymi intencjami, kiedy przybył do Kanady z fałszywym paszportem, i nie w tym kraju szukał azylu, lecz udał się ponownie nielegalnie do Stanów.
Dwie kolejne rozprawy w sprawie ewentualnego zwolnienia go z aresztu zakończyły się dla niego niepowodzeniem. Kolejny termin wyznaczono za miesiąc. Ale to zupełnie nie dawało gwarancji, że zostanie wypuszczony na wolność. Istniało prawdopodobieństwo, że jego pobyt w areszcie będzie długi. Ale problemy miał nie tylko on.
Dla kanadyjskich władz imigracyjnych był to jeden z trudniejszych przypadków. Alosza bowiem przebywał już poza granicami swojego rodzinnego kraju ponad cztery lata. Jego paszport, znajdujący się w aktach szwedzkich służb imigracyjnych, utracił już ważność. Zgodnie z przepisami swojego rodzinnego kraju, traktującego osoby typu Aloszy jako odszczepieńców i wrogów, utracił on obywatelstwo Uzbekistanu. Był faktycznie bezpaństwowcem. Władze kanadyjskie, posługując się wszelkimi odebranymi od Aloszy dokumentami, zwróciły się do najbliższego uzbeckiego konsulatu (w Stanach Zjednoczonych) o wydanie mu paszportu, lub przynajmniej dokumentu podróży, uprawniającego do przekroczenia granic tego kraju. Konsulat uzbecki zbywał wszelkie monity milczeniem lub zwodzeniem. Trwało to kilka miesięcy. Alosza ciągle przebywał w areszcie. W końcu wybrano inną drogę.
Skoro paszport Aloszy był w rękach władz szwedzkich zwrócono się do nich o przyjęcie go z powrotem, tym bardziej że przebywała tam ciągle jego żona i córka. Alosza dowiedział się, że żona jeszcze raz odwołała się od decyzji o wydaleniu i sprawa tym razem nie była beznadziejna. Bowiem i władze szwedzkie uzyskały wiarygodną wiadomość, że nie mają gdzie tej rodziny wysłać, gdyż władze rodzinnego kraju tych ludzi odmawiają ich przyjęcia. W takiej sytuacji niektórzy uzyskują paszport bezpaństwowca wydawany przez organy ONZ. W końcu władze szwedzkie, chyba w ramach daleko rozumianej współpracy krajów demokratycznych, zgodziły się ponownie przyjąć Aloszę i dołączyć jego sprawę do sprawy jego żony i córki. Po ponad roku wracał na łono rodziny z nadzieją, że uzyska prawo stałego pobytu w Szwecji.
Aleksander Łoś

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.