farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Splątany życiorys

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Losy wielu przybyszy, którzy pragną się zaczepić w Kanadzie, są często poplątane. Przybywają często nie wprost z kraju swojego urodzenia, pozostają nie w tych związkach, w których byli na początku, wykonują nie te prace, do których się przyuczyli, itd.

Aleksander pochodził z Ukrainy, a ściślej z jej dawnego pogranicza: ukraińskiego, polskiego i tatarskiego. Tatarów Stalin kazał z Krymu wywieźć za rzekomą współpracę z Niemcami na Syberię i w kolejnych latach ich odwieczne tereny zamieszkania przejęli Rosjanie i Ukraińcy. Rodzice Aleksandra zamieszkiwali przez jakiś czas w Kazachstanie, ale on już urodził się na Ukrainie. Nosił typowo polskie nazwisko, ale uważał się za Ukraińca. Posługiwał się na co dzień językiem ukraińskim, tak więc on i jego rodzina nie zostali zruszczeni, jak to ma miejsce na większości terytorium Ukrainy.

Aleksander, zwany Saszą, służbę wojskową odbywał na terenie Estonii. Głównie pracował przy nasłuchu radiowym. Jednostka jego koordynowała działania sowieckiej floty bałtyckiej oraz kontrolowała poruszanie się jednostek przeciwników, głównie szwedzkich. Bywało, że sowiecki okręt podwodny tak się zapędził na wody terytorialne Szwecji, że utknął na mieliźnie. Wysyłano wówczas nawodne jednostki, które mocowały liny do leżącego na dnie okrętu i tak był on wyciągany. Oczywiście Szwedom wyjaśniano, że okręt podwodny wpłynął na ich wody terytorialne przez pomyłkę.

Aleksander miał okazję zwiedzić umocnienia Finów, którzy skutecznie bronili się w 1940 roku przed inwazją sowiecką. Był pełen podziwu dla jakości i skuteczności tych umocnień, które pozwalały maleńkiej armii fińskiej opierać się dziesięciokrotnie silniejszemu przeciwnikowi. Straty też ponieśli dziesięciokrotnie większe niż Finowie.

Pobyt w wojsku (w tym nadterminowy) pozwolił Aleksandrowi zaoszczędzić kilkanaście tysięcy rubli z poborów, co z kolei spowodowało, że po powrocie w strony rodzinne kupił sobie samochód i mieszkanie. Zaczął też pracować w gospodarstwie rodziców. A że był to już początek odwilży, w ciągle jeszcze sowieckiej republice ukraińskiej, tak więc zmyślny ojciec Aleksandra to wykorzystał. Zajął się uprawą warzyw oraz hodowlą owiec na dużą skalę. Powodziło im się bardzo dobrze. Przyjmowali też w swoim świetnie urządzonym gospodarstwie wczasowiczów, głównie z Moskwy.

Aleksander się ożenił i doczekał dwóch synów. Pragnął uzupełnić swoje wykształcenie. Zapisał się do technikum wieczorowego, które ukończył po trzech latach. Prawie codziennie po pracy jechał na 3-4 godziny do szkoły. Został technikiem metalurgiem. Już wkrótce to mu się przydało, tym bardziej że miał smykałkę do obróbki metali. Chciał pójść na studia wieczorowe, aby uzyskać uprawnienia inżynierskie, ale żona mu to wybiła z głowy, twierdząc, że praktycznie przez ostatnie lata nie był go w domu. Podejrzewała go też o romans z kobietami.

Kiedy nastąpiły zmiany ustrojowe, żona Saszy oświadczyła, że chce wyjechać na stałe do Izraela. Wtedy dopiero poinformowała męża, że jest Żydówką. I faktycznie, w oparciu o jej dokumenty cała rodzina wyleciała do Izraela i tam została zaakceptowana. Pierwszy rok minął bez wielkich kłopotów, ale kiedy skończyła się pomoc finansowa państwa, zaczęły się problemy. Aleksander z trudem dostał pracę. Zaczął pracować u rosyjskiego Żyda, który miał fabryczkę wyrobu narzędzi i części do maszyn. To doświadczenie mu się w przyszłości przydało. Ale zaczęły się innego rodzaju kłopoty. Aleksander czuł się wyobcowany, bo nie należał do żadnej z głównych grup ludności tego kraju: żydów ani muzułmanów. Był „gojem”. W pracy już po roku uzyskał wynagrodzenie brygadzisty. Koledzy, Żydzi, mu zazdrościli. Któregoś dnia, niby przez pomyłkę, zamknęli go na okres dwugodzinnej przerwy południowej w gorącym jak sauna pomieszczeniu. Omal nie zadusił się z przegrzania i braku świeżego powietrza. Sprawca tego „dowcipu” został za pół roku skazany na dwadzieścia lat więzienia za wykorzystanie seksualne czteroletniej córeczki swojego krewnego. Żona Saszy też zaczęła się od niego coraz bardziej oddalać. Trwało to trzy lata.

Aleksander odnowił kontakt z kolegą z dawnych lat, który mieszkał na stałe i pracował w Nowej Zelandii. Postanowił odwiedzić kolegę. Żona zgodziła się (jak później Aleksander się dowiedział, miała już wówczas romans ze swoim szefem, żonatym Żydem), a nawet musiała podpisać jakiś dokument w tej sprawie. W Nowej Zelandii, dzięki wstawiennictwu kolegi, Sasza dostał natychmiast pracę w swoim zawodzie, z wynagrodzeniem 28 dolarów na godzinę. Zamierzał tam zapuścić korzenie. Ale po trzech miesiącach dostał list od dawnej sympatii, która jakimiś kanałami uzyskała jego adres.

Pisała, że rozstała się z mężem, z którym przybyła do Kanady, i że chętnie wróciłaby do „starej miłości”. Podała swój numer telefonu. Aleksander zadzwonił. Później było jeszcze kilka rozmów. Już po miesiącu porzucił Nową Zelandię i przyleciał do Kanady. Romans został odnowiony. Aleksander najpierw pracował na budowie, ale dość szybko ponownie znalazł pracę w swoim zawodzie, czyli narzędziowca, z takim samym wynagrodzeniem jak w Nowej Zelandii.

Uzupełnił wiadomości z życiorysu swojej pani. Urodziła się w Ałma Acie, ale rodzice jej byli Ukraińcami. Wyjechali do Kazachstanu po ukończeniu szkół oficerskich. Ojciec był pułkownikiem, a matka podpułkownikiem. Ojciec pracował w kontrwywiadzie, a matka była naczelnikiem wydziału paszportów. Byli więc ściśle związani z reżimem komunistycznym. Kiedy nastąpiły zmiany ustrojowe, przeszli oboje na emerytury, a córka, podając, że była prześladowana, wraz z mężem uzyskała prawo stałego pobytu w Kanadzie. Już po roku od przybycia za ocean małżeństwo zaczęło się psuć. Mąż bił ją, spędzał noce poza domem, aż w końcu się wyprowadził do nowej pani.

Związek ten trwał cztery lata. Aleksander prosił swoją towarzyszkę, aby zalegalizowała ich związek, co pozwoli mu na uzyskanie prawa stałego pobytu w Kanadzie. Ona jednak uważała, że lepiej, aby żyli w konkubinacie. Trzymała go na uwięzi. W końcu Aleksander miał tego dość. Tym bardziej że nawiązał nowy romans.

Był przystojnym mężczyzną, mimo najwyżej średniego wzrostu, ale o proporcjonalnej budowie ciała. Wykazywał sporo wiedzy i inteligencji. Nowa jego pani miała stały pobyt w Kanadzie i też była „po przejściach”. Kiedy się poznali, jeszcze mieszkała z mężem, ale twierdziła, że go nie kocha, że wie, że ją zdradza, i musi z tym skończyć.

Tak też się stało po pół roku. Faktycznie to jej mąż się od niej wyprowadził, a ona została z dwiema córeczkami. Po dalszych dwóch miesiącach Aleksander wprowadził się do jej wynajmowanego mieszkania. Córeczki go zaakceptowały. Stał się też dla nich oparciem finansowym, bo ojciec naturalny nie płacił na córki ani grosza.

Sasza przez cały czas swojego pobytu za granicą, w sumie pięć lat, wysłał do swojej byłej żony (uzyskała z nim rozwód) w Izraelu około 25 000 dolarów na utrzymanie synów. Od czasu do czasu dostawał od niej i synów listy, raczej informujące niż serdeczne. Aleksander nie zachował dokumentów potwierdzających wysyłkę pieniędzy. Aż tu w ostatnim liście jego była żona zażądała od niego sporych alimentów na synów i wyrównania za ostatnie pięć lat. Tak jakby w ogóle nic nie wysyłał.

Aleksander zrozumiał, że jeśli wróciłby do Izraela, to czekałby go proces alimentacyjny, a może i karny za uchylanie się od płacenia alimentów. Była jego żona pobierała jakieś zapomogi z puli państwa, motywując to tym, że ojciec dzieci nie płaci w ogóle alimentów. Czekał go za to proces karny i skazanie.

Aleksander powiedział o tym wszystkim swojej konkubinie. Ta wyraziła zgodę na wyjście za mąż za Aleksandra. Ale sprawa nie była tak prosta, bo ona nie rozwiązała swojego małżeństwa. Udała się do adwokata, który założył sprawę rozwodową, ale termin rozprawy był dość odległy.

Któregoś dnia jechał po pracy samochodem. Chyba się zagapił i nie zwolnił mimo znaku, który to nakazywał. Został zatrzymany przez policję. Po sprawdzeniu jego danych został aresztowany i odesłany do aresztu imigracyjnego. Natychmiast powiadomił o tym konkubinę. Ta przyjechała od razu i czekała dwie godziny, aż nadszedł czas wizyt.

Po trzech dniach odbyła się rozprawa, na której miało być rozstrzygnięte, czy Aleksander zostanie wypuszczony z aresztu. Konkubina przyjechała do aresztu po nocnej zmianie. Pracowała jako sprzątaczka. Na rozprawę czekała siedem godzin. Część tego czasu przedrzemała na niewygodnym siedzeniu w poczekalni aresztu. Ale była zdesperowana pomóc mężczyźnie, którego pokochała i który miał być jej ostoją. Prosił ją wcześniej, aby porzuciła tę męczącą pracę i że jego zarobki wystarczą na utrzymanie całej rodziny. Ona jednak chciała poczekać z tą decyzją do zakończenia sprawy rozwodowej z mężem. Szokiem dla obojga była decyzja odmowna co do wyjścia Saszy z aresztu. Aleksander musiał pozostać tam aż do czasu deportacji, która nastąpiła po dalszych dwóch tygodniach.

Wracał do Izraela, skąd praktycznie przez lata nie będzie mógł wyjechać wobec problemów alimentacyjnych.

Aleksander Łoś

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.