Tuż po studiach nadszedł czas, aby wyszła za mąż. Była piękną dziewczyną, a nadto z jej wykształceniem i dobrą sytuacją finansową rodziców była bardzo dobrą partią. Starających się było wielu i może rodzice by niektórych z nich zaakceptowali, ale nie Selma. Nie zgadzała się na wyjście za mąż z woli rodziców, z rozsądku, szukała miłości. Rodzice do pewnego czasu nie naciskali, ale po roku po studiach uznali, że trzeba sprawy wziąć w swoje ręce.
Tak się złożyło, że ostatni raz odwiedzili swój rodzinny kraj przed pięcioma laty, i to bez Selmy, bo wtedy się uczyła. Wcześniej, jako kilkuletnia dziewczynka, była raz z rodzicami w ich rodzinnych stronach. Pamiętała tę wizytę jak przez mgłę. Miała miłe wspomnienia. Kiedy rodzice zaproponowali jej wyjazd na miesięczne wakacje do rodziny w okolicy Lahore, zgodziła się, nic nie przeczuwając. Rodzice przygotowali się starannie do tej wizyty, dając instrukcje rodzinie, co i jak.
Przywitanie było wspaniałe i kolejne dni był to jeden ciąg atrakcji. Już po kilku dniach Selma zauważyła, że we wszystkich przyjęciach i eskapadach uczestniczy interesujący młody człowiek. Na początku w tłumie rodzinnym nie bardzo go odróżniała od innych, ale po kilku wspólnie odbytych imprezach uznała, że jest to młodzieniec wyróżniający się wśród pozostałych. Wiedziała, że będąc w kraju o tradycjach muzułmańskich, nie wypada jej wyrażać czy okazywać swojego zainteresowania jakimś mężczyzną. Mogła najwyżej na ten temat porozmawiać z matką. Ta jej wyjaśniła, że jest to daleki kuzyn pochodzący z bogatej warstwy kupców, który ukończył miejscowy uniwersytet i zaczyna karierę w bankowości. Bank ten miał powiązania z jednym z banków w Chicago. Odbył nawet kilkumiesięczną praktykę w tym banku.
Natychmiast po tej rozmowie matka Selmy poinformowała swojego męża, że haczyk został połknięty. Córka wykazała zainteresowanie dla ich dla niej wybrańca. Córka nic nie wiedziała o tym zaaranżowaniu małżeństwa. Rodzice pozornie dali jej swobodny wybór. Tylko tak to zostało zorganizowane, że wybór Selmy musiał paść na ich wybranka. Faktycznie, pod koniec miesięcznych wakacji Selma przyjęła zaręczyny młodziana i odbyło się z tej okazji huczne przyjęcie przygotowane przez jego rodziców. Ślub został zaplanowany za kilka miesięcy w Chicago.
Na kilka dni przed tą datą przybył pan młody z już gotowym angażem do banku chicagowskiego. Rodzice Selmy wyprawili jej huczne wesele i wszystko wskazywało, że sprawy są na dobrej drodze. W kolejnych latach urodziła dwóch synów, co było dopełnieniem muzułmańskiego małżeństwa i utwierdziło obie rodziny w przekonaniu, że dokonały słusznego wyboru.
W kolejnych kilku latach prawie cała rodzina męża z Pakistanu odwiedziła go i jego żonę w Chicago. Zwykle przebywali u nich po miesiącu. Niektórzy załatwiali sobie dorywcze prace (zwykle pomagał im w tym mąż Selmy) i przedłużali pobyt. Ale nikt z nich nie przebywał ponad ustalony przez urząd imigracyjny okres. Aż do czasu, kiedy przybył do nich najmłodszy brat męża Selmy, który był ciągle kawalerem.
Uzyskał on zezwolenie na dwumiesięczny pobyt w Stanach. Już po tygodniu pobytu w Chicago mąż Selmy załatwił mu pracę. Kiedy zbliżał się koniec dwumiesięcznego pobytu, mąż Selmy załatwił przedłużenie pobytu brata u nich na dalsze cztery miesiące. Selma nie miała nic przeciwko temu, bo młodzian ten był bardzo dobrze ułożony, mieszkał jakby osobno (z osobnym wejściem) w suterenie ich obszernego domu. Po pracy był u nich codziennie na obiadokolacji. To też nie przeszkadzało Selmie, bo pracowała zawodowo, a do prowadzenia domu mieli gosposię, pochodzącą też z Pakistanu. Dzieci Selmy uwielbiały stryjka, bo organizował im zabawy i zabierał na spacery. Nadto Selma i jej mąż mogli wyrwać się wieczorami do znajomych, pozostawiając dzieci (w wieku 4 i 2 lat) pod jego opieką.
Mijał okres półrocznego jego pobytu w Stanach. Dostał bardzo dobrą pracę i oświadczył bratu, że chce tutaj pozostać nadal. Wiedzieli, że nie dostanie dalszego przedłużenia pobytu. Zdecydowali zatem, że zostanie nielegalnie i później zobaczy się, co da się zrobić. Trwało to dalsze sześć miesięcy.
Mąż Selmy, który objął w banku kierownicze stanowisko, co kilka dni informował przy kolacji, że władze zaostrzyły kontrolę z uwagi na obawy przed terroryzmem, i że szczególnie "na celowniku" są muzułmanie. W końcu postawił sprawę jasno. Powiedział bratu, że nie może dłużej u nich mieszkać, bo stanowi to dla nich niebezpieczeństwo nieprzyjemności, jeśli u nich zostanie przyłapany nielegalny imigrant. Brat jednak błagał o nieodsyłanie go do Pakistanu.
Wówczas mąż Selmy przedstawił jej swój plan. On da bratu swój paszport amerykański i ona, udając jego żonę, przemyci go do Kanady. Tam mąż Selmy już umówił się z jednym z dalekich krewnych, że ukryje jego brata i pomoże mu w starcie życiowym. Planowali też znaleźć mu obywatelkę Kanady, która by za niego wyszła za mąż i w ten sposób brat by został zalegalizowany w tym kraju. Selma protestowała. Ona też miała pozycję w swoim zawodzie, też dużo ryzykowała. Jak jej własny mąż śmiał narażać ją na takie niebezpieczeństwo? Nowoczesność nowoczesnością, ale przemówiło jednak poddaństwo żony mężowi w rodzinie muzułmańskiej. W końcu Selma wyraziła zgodę.
I wówczas popełnili oni kolejny błąd. Bo gdyby, na przykład w tłoczny dzień, gdy wielu podróżnych przekracza granicę w jedną i drugą stronę, starali się przejechać do Kanady samochodem, najprawdopodobniej cały plan by się udał. Ale mąż Selmy wybrał drogę samolotem, bo chciał, aby sprawę załatwić w sobotę, tak aby Selma mogła już następnego dnia wrócić do domu, a następnego dnia do pracy. Kolejny błąd polegał też ba tym, że brat męża zabrał ze sobą całą furę bagażu. Typowe małżeństwo, wybierające się na kilka dni ze Stanów do Kanady, nie zabiera ze sobą całego dorobku życiowego.
Nie wiadomo, co spowodowało, że kontroler na lotnisku skierował Selmę z "jej mężem" do pogłębionej kontroli. Może spowodowała to zwiększona czujność w okresie wyłapywania kolejnych grup terrorystycznych w Kanadzie, Stanach i w Anglii, składających się z członków społeczności muzułmańskiej. Nazwisko "Mohamed" wskazywało wyraźnie, z kim kontroler ma do czynienia. Oficer imigracyjny spokojnie przyjął do wiadomości informację, że oto młode małżeństwo przyleciało na kilka dni do krewnych do Toronto. Poszedł z nimi po ich bagaże. I ich obfitość wzbudziła jego podejrzenie. Zaczął ich "maglować", aż uzyskał od nich informację, że nie są małżeństwem i że szwagier Selmy posłużył się paszportem swojego brata. Obydwoje zostali aresztowani i odesłani do aresztu imigracyjnego. Tam Selma wielokrotnie opowiadała swoją historię, powtarzając w kółko, że popełniła swój największy błąd życiowy.
Po kilku dniach jej szwagier został przewieziony do sądu, gdzie otrzymał karę dwóch miesięcy więzienia za posłużenie się nie swoim paszportem przy próbie dostania się na terytorium Kanady. W czasie pobytu w więzieniu zapadła decyzja o jego deportacji do Pakistanu. Mąż Selmy przesłał pocztą do kanadyjskiego urzędu imigracyjnego legalny paszport brata. Bilet do Pakistanu został zakupiony na koszt kanadyjskiego podatnika.
Selma przebywała w torontońskim areszcie imigracyjnym przez tydzień. Po tym, skutą w kajdanki, odwieziono do granicy w Niagara Falls i oddano ją w ręce amerykańskich urzędników imigracyjnych, wraz z całą dokumentacją jej pomocy w przemycie szwagra do Kanady, który przebywał przez dłuższy czas w jej domu, za jej zgodą, ale bez zgody władz amerykańskich. Znalazła się w areszcie, skąd zaangażowany przez jej męża adwokat (za sporą gażę) wyciągnął ją za niemałą kaucją. Czekało ją kosztowne postępowanie sądowe i niechybne skazanie.
Aleksander Łoś