Nie znamy jego danych. Wiemy tylko, że był to Cygan pochodzący z południowej Rosji. Zakończył szkołę bardzo szybko i zaczął żyć "po cygańsku". Już jako nastolatek wyspecjalizował się w sztuczkach z kartami. Na bazarach, na placach, na rogach ulic, gdzie się dało i gdzie nie widział w pobliżu milicjanta, zaczynał swoje pokazy. Zwykle gromadzili się gapowicze. Miał dar przekonywania. Pokazywał, jak łatwo jest u niego wygrać. Pierwsi zaczynali stawiać jakieś drobne kwoty.
On żonglował kartami i pierwsi stawiający wygrywali. Rzetelnie im wypłacał wygrane. Ci sami albo inni włączali się do gry i znowu wygrywali. Później stawka była podwyższana. I od tego momentu to sztukmistrz zaczął wygrywać. Zawsze wychodził na swoje. Żył z tego przez szereg lat. Któregoś razu jakiś mężczyzna, który zapalił się w grze, postawił sporo pieniędzy i przegrał, zdzielił sztukmistrza jakąś sztachetą tak, że rozciął mu szpetnie głowę. Niedbale zszyta w szpitalu rana pozostawiła wyraźną szramę. Ale to, co wydawało się wówczas tragedią, za kilka lat stało się bardzo korzystnym atutem.
W końcówce żywota Związku Sowieckiego ożenił się on z miejscową Żydówką. Kiedy nastąpiły zawirowania ustrojowe i otwarcie granic, oboje wylecieli do Izraela.
Tam, w oparciu o pochodzenie żony, zostali zaakceptowani, a po roku byli już obywatelami Izraela. Pierwszy rok utrzymywali się z zasiłku państwowego, a później jakoś sobie radzili. Ale niezbyt długo. Bo żona – Żydówka, wzięła się uczciwie do pracy, a nasz "bohater" żył z jakichś kombinacji. Po kilku latach przyczepił się do niego urząd podatkowy i już groziło mu aresztowanie, ale zdołał umknąć do Europy. Objechał Włochy, Francję i na dłużej zatrzymał się w Niemczech. Tam najpierw dowiedział się, że żona się z nim rozwiodła. Potem przystał do gangu cygańskiego trudniącego się różnymi kombinacjami i przestępstwami. Po kilku miesiącach sukcesów nastąpiła wpadka i nasz Cygan dostał dwa lata więzienia.
Po zakończeniu odbywania kary wrócił w rodzinne strony. Tam ponownie podjął włóczęgowski tryb życia i wrócił do dawnych sztuczek z kartami. W którymś z miasteczek poznał byłego kombatanta wojny w Czeczenii. Po kilku pijatykach pokazał swoje dokumenty potwierdzające uczestnictwo w walkach i odniesienie ran.
Podczas kolejnej pijatyki, kiedy weteran zasnął głębokim snem, Cygan go doszczętnie okradł z wszystkich dokumentów. Wrócił do rodzinnego miasteczka i tam rozlał herbatę na zdjęcia w paszporcie i książeczce wojskowej weterana. Zgłosił się do władz o wydanie mu nowych dokumentów, przy czym do ankiet dołączył już swoje zdjęcia. Sztuczka się udała. Już po kilku tygodniach miał oryginale dokumenty z danymi weterana, ale ze swoją fotografią.
Będąc w posiadaniu trzech paszportów: dwóch rosyjskich, z tym że jeden był jego własny, a drugi z danymi weterana, oraz własnym izraelskim, przyleciał do Toronto. W porcie lotniczym wylegitymował się paszportem izraelskim. Nie miał jakichkolwiek problemów z uzyskaniem prawa wjazdu jako turysta. Tutaj nawiązał szybko kontakt z licznym środowiskiem imigranckim swoich ziomków. Któremuś z nich zwierzył się, że chciałby tutaj pozostać na stałe, i okazał mu dokumenty weterana. Ten mu poradził udać się do urzędu imigracyjnego celem wszczęcia postępowania o uzyskanie statusu uciekiniera politycznego. Uczynił to, ale z udziałem doradcy imigracyjnego mówiącego tak po angielsku, jak i po rosyjsku.
W uzasadnieniu swojego wniosku podał, że został w Czeczenii ciężko ranny, że był zmuszony do walki z tym dążącym do wolności, uciemiężonym narodem, że nie zgadza się w ogóle z polityką reżimu swojego rodzinnego kraju, że boi się prześladowania wobec prezentowania swoich poglądów, a nawet uwięzienia i tortur.
Widocznie zadziałało to na wyobraźnię rozpatrującej ten wniosek osoby. Oficer ten jeszcze tylko, jakimiś sobie znanymi kanałami sprawdził, czy taka osoba jest kombatantem wojny czeczeńskiej. Uzyskał tego potwierdzenie. Już nic nie stało na przeszkodzie w przyznaniu temu osobnikowi statusu uciekiniera politycznego w Kanadzie. Uzyskał wszelkie dokumenty z danymi osobowymi prawdziwego weterana. Natychmiast też, legitymując się zaświadczeniem o odniesionych ranach, a nadto zaświadczeniem lekarza kanadyjskiego, który opisał jego ranę na głowie, zwrócił się o przyznanie mu zasiłku, z uwagi na niemożność wykonywania pracy w związku ze stałym inwalidztwem. Chwyciło i to. Uzyskał stałe świadczenia osoby niebędącej w stanie w ogóle pracować z uwagi na stan zdrowia.
Mając takie stałe źródło dochodu, ten zupełnie zdrowy, 40-letni mężczyzna nie kwapił się do żadnej pracy. Ale natura goniła go za drobnymi kradzieżami, oszustwami, naciąganiem innych. Tak przez dwa lata uzupełniał swoje dochody. Wtedy to też zetknęli się nasi dwaj bohaterowie, wobec sąsiedztwa przez ścianę sutereny, w której mieszkali. Wszystko układało się bez większych zakłóceń do czasu, kiedy Cygan poprosił Żyda o pożyczkę 150 dolarów. Pieniądze te miał oddać natychmiast po otrzymaniu czeku z zapomogą rządową. Minęło jednak trochę czasu, a pożyczka nie była zwracana. Kiedy Żyd po raz drugi zwrócił się do Cygana z kategorycznym żądaniem oddania pożyczonych mu pieniędzy, to następnego dnia odwiedziło go dwóch oficerów imigracyjnych, którzy go aresztowali i osadzili w areszcie, gdzie oczekiwał około miesiąca na deportację, z powodu nielegalnego pobytu w Kanadzie od dwóch lat. Mógł tu przebywać i spokojnie pracować jeszcze dalsze kilka lat, gdyby nie donos Cygana.
Żyd z Baku pogodził się ze swoim losem, ale postanowił zemścić się na sprawcy swojego nieszczęścia. Uzyskał informację o adresie i numerze telefonu właściwego biura urzędu imigracyjnego i poprosił swojego kolegę, dobrze mówiącego po angielsku, aby ten udał się tam i opowiedział o przekrętach, jakich dopuścił się Cygan. Kolega mający status landed immigrant faktycznie po dwóch dniach udał się do urzędu i złożył stosowny donos. Już po dwóch dniach Cygan został zatrzymany przez dwóch oficerów imigracyjnych i przewieziony do aresztu imigracyjnego.
Tutaj nastąpiła konfrontacja między dawnymi współlokatorami, a nawet można powiedzieć kumplami. Uczestniczył w tym tłumacz języka rosyjskiego ściągnięty przez oficerów imigracyjnych. Żyd opowiedział swoje, czemu Cygan zaprzeczał, twierdząc, że jest tym weteranem, który uzyskał status uciekiniera imigracyjnego w Kanadzie. Ale oficerowie imigracyjni tym razem nie popełnili błędu kolegi, który pierwotnie rozpatrywał sprawę tego osobnika. Dwóch ich kolegów w tym czasie dokonało gruntownego przeszukania pokoju zatrzymanego i najpierw telefonicznie powiadomili kolegów o odniesionym sukcesie, a potem stawili się w areszcie z tym, co znaleźli. A był to obfity połów. Oprócz paszportu izraelskiego i rosyjskiego na to samo nazwisko i ze zdjęciami aresztanta, znaleźli oni jeszcze dwa inne paszporty: włoski i francuski, ale na inne nazwiska. Widocznie Cygan, trzymając te skradzione obywatelom tych krajów paszporty, zabezpieczał się przed jakimiś niekorzystnymi niespodziankami. Nie przewidział, że może to przemawiać dodatkowo przeciwko niemu.
Mając takie dowody, oficerowie imigracyjni spisali jeszcze dokładnie zeznania Żyda, który miał już za tydzień wylecieć z Kanady. Potrzebne to im było dla oskarżenia. Oficerowie z tymi materiałami odwieźli Cygana na komendę policji i przekazali go w ręce oficera dochodzeniowego. Ten wziął w magiel aresztanta i po pewnym czasie miał już gotowy materiał dla prokuratora i sądu. Po dwóch daniach aresztant został skazany na sześć miesięcy więzienia. W czasie jego pobytu w areszcie oficerowie imigracyjni wszczęli postępowanie o pozbawienie Cygana statusu stałego rezydenta Kanady i wydali decyzję o deportacji. Cygan wprawdzie zaangażował jakiegoś adwokata do walki o swoje sprawy, ale widocznie nie bardzo mu płacił, bo ten nie bardzo przykładał się do pracy. Coś tam napisał, ale nawet nie złożył odwołania od decyzji o deportacji.
Cygan odwiedzającego go w więzieniu oficera imigracyjnego błagał o wysłanie go do Rosji, a nie do Izraela. Ale konsulat rosyjski nie zgodził się na wydanie mu nowego paszportu, wobec utraty ważności przez niego posiadanego. Tak więc Cygan został odesłany do Izraela, gdzie najprawdopodobniej spotkał się z dawnymi problemami związanymi z oszustwami podatkowymi. Żyd, któremu wybił jeden przysłowiowy ząb, odpłacił mu się wybiciem co najmniej dwóch.
Aleksander Łoś