farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Wykluczony

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Kanada jest krajem imigrantów. W różnych okresach przybywały tu rzesze tych, którym w ich krajach rodzinnych było tak źle, że zdecydowali się wyjechać, popłynąć, polecieć w nieznane. W różnych też okresach los imigrantów tu był raz lepszy, raz gorszy, raz były preferencje dla jednych, a dyskryminacja wobec innych. Ale generalnie Kanada powstała jako kraj dzięki imigrantom i jej polityka imigracyjna jest jedną z najbardziej liberalnych. Dlaczego jednak niektórzy są odrzucani?

Największe preferencje imigracyjne w Kanadzie mieli ( i mają) obywatele Europy Zachodniej. Nie muszą oni mieć wiz wjazdowych, a i w procesie imigracyjnym mają największe szanse. Ale są to kraje, których obywatele, szczególnie w ostatnich kilkudziesięciu latach, niechętnie opuszczają swoje rodzinne strony. Nie ma w tych krajach wojen, dyskryminacji, warunki ekonomiczne są porównywalne do kanadyjskich.

Jest jednak jedna enklawa, która popycha swoich obywateli do szukania szczęścia na kontynencie amerykańskim. Jest to najbiedniejszy kraj "starej" Unii Europejskiej, Portugalia, a szczególnie jej "terytorium zamorskie", czyli Azory. Jak mówią przybysze z tych wysp, jeśli Portugalia jest biedna, to oni są w jej ramach najbiedniejsi. Stąd parcie mieszkańców tych wysp do osiedlania się w Kanadzie.

Napotykają jednak poważne bariery, bo w kanadyjskiej polityce imigracyjnej niedostatek ekonomiczny nie stanowi istotnego, pozytywnego kryterium. Część z tych przybyszy jakoś przeciska się przez "ucho igielne" i dostaje pozwolenie na stałe osiedlenie się w Kanadzie. Inni, nawet po wielu latach pracy na budowach w Kanadzie i starań o pozostanie, są wydalani.

Z nadzieją na lepsze jutro przybyli do Kanady z Azorów rodzice Olivera wraz z nim i jego młodszą siostrą. Mieli tu jakichś dalekich krewnych i trochę znajomych, którzy przybyli do Kanady przed nimi. Wspólnie zadbali o to, aby lądowanie tej rodziny w Kanadzie było w miarę "miękkie".

Oliver miał wówczas siedemnaście lat. Rodzice z miejsca podjęli pracę przy sprzątaniu i wysłali oboje dzieci do szkół. Oliver chodził do szkoły dwa lata i jakimś sposobem udało mu się ukończyć dwunastą klasę, choć z marnymi wynikami. Potem poszedł do pracy. Ale nie za długo pracował u obcych. Rodzice weszli do spółki z dalekimi krewnymi i razem zaczęli prowadzić małą restauracyjkę w "Little Portugal", która to dzielnica styka się na swojej zachodniej granicy ze starą dzielnicą polską w Toronto.

Na początku biznes nie przynosił najlepszych zysków. Trzeba na to było zapracować. Dla młodego, wysokiego jak na Portugalczyka (około 185 cm wzrostu), przystojnego Olivera, drobne kwoty, jakie wydzielali mu rodzice, nie wystarczały. Ciągnęły go dziewczyny. Miał wielkie powodzenie tak u swoich rodaczek, jak i innych. I już wkrótce zaistniał kłopot. Jedna z dziewcząt, też jak Oliver azorskiego pochodzenia, zaszła z nim w ciążę. Kiedy dowiedzieli się o tym rodzice Olivera, jako ludzie głęboko religijni i honorowi, zażądali od syna, by się z tą dziewczyną ożenił. On jednak odmówił. Urodziła się ładna dziewczynka. Rodzice Olivera za niego płacili stale alimenty na utrzymanie swojej wnuczki. Utrzymywali też z tym dzieckiem stałe kontakty. Zabierali je do siebie, kupowali ubranka. Oliver był mniej zaangażowany w utrzymanie i wychowanie córki niż jego rodzice, czyli jej dziadkowie.

Najpierw Oliver usprawiedliwiał siebie, że musi zdobyć dodatkowe fundusze na pomoc w utrzymaniu dziecka, bo łaska rodziców go irytowała. Nawiązał kontakt z handlarzami narkotyków. Z resztą znał ich z widzenia. Jako młody osiłek pełnił też w restauracji rodziców, obok funkcji barmana, funkcję wykidajły. Pilnował zatem, aby handlarze narkotyków i prostytutki za bardzo się nie panoszyli w restauracji i tuż przy jej drzwiach. Jeden z handlarzy wielokrotnie nagabywał Olivera, mamiąc go możliwością uzyskania sporych dochodów, jeśli weźmie od niego towar i będzie go rozprowadzał wśród gości. W końcu Oliver się zgodził. Najpierw bardzo dyskretnie, nie za często, oczywiście bez wiedzy rodziców, sprzedawał paczuszki z proszkiem. Interes szedł coraz lepiej.

Ale i potrzeby Olivera zaczęły rosnąć. Kupił sobie najpierw tańszy, później droższy sportowy samochód. Musiał spłacać raty. Potrzebował coraz więcej pieniędzy. Powiększało się jego grono kumpli. Któregoś dnia jeden z nich zaproponował Oliverowi "obrobienie" bogatego jubilera. Wymienił sumę spodziewanego zysku i Oliver "połknął haczyk". Było ich trzech.

Ubrani w kominiarki, uzbrojeni w noże, weszli do sklepu jubilera. Nie było ani jednego klienta. Jubiler nie zdążył nacisnąć alarmu i już był powalony ciosem w szczękę. Błagał o litość, o niezabijanie. Otworzył im sejf, który opróżnili z kilku tysięcy gotówki i wrzucili do worka trzymane tam co wartościowsze precjoza.

Zerwali kable telefoniczne, przywiązali jubilera do krzesła i zakneblowali mu usta. Ulotnili się. Kiedy jubiler nie wrócił do domu o spodziewanej porze i jego telefon w pracy milczał, przyjechał do sklepu najpierw syn, a później wezwana policja. Sprawcy nie pozostawili po sobie śladów i śledztwo najpierw nie dawało efektów.

Gotówki nie było za dużo. Wydali ją po miesiącu i postanowili upłynnić wyroby jubilerskie. Kolega Olivera poszukał pasera i sprzedał mu kilka kawałków. Okazało się, że paser ten był obserwowany przez policję. Kiedy kolega Olivera wchodził do samochodu, w którym siedział Oliver z drugim kolegą, zostali wszyscy trzej zatrzymani przez policję. W ich samochodzie policjanci znaleźli pozostałe wyroby zrabowane jubilerowi, jak również narkotyki. Aresztowany też został paser.

Policja oskarżyła o popełnienie szeregu przestępstw wyczerpujących znamiona przynajmniej dziesięciu przepisów Kodeksu karnego. Dostał wyrok ośmiu lat więzienia. Wyrok odsiadywał w więzieniach federalnych, wśród największych zbrodniarzy, w tym morderców. Najtrudniej było przystojnemu, młodemu Oliverowi opędzić się od homoseksualistów. Został przez nich dwukrotnie zgwałcony, a z jednym utrzymywał dobrowolnie dłuższe kontakty, aż do wykrycia tego przez strażników i przeniesienia Olivera do innego więzienia.

Tuż przed jego skazaniem rodzice i siostra, po kilku latach starań i po poniesieniu sporych kosztów na adwokata, uzyskali prawo stałego pobytu w Kanadzie.

Oliver też był włączony do tej sprawy i uzyskałby status stałego rezydenta Kanady, gdyby nie powiadomienie przez policję o toczącym się przeciwko niemu postępowaniu karnym. Najpierw urząd imigracyjny zawiesił jego sprawę, a później wydał decyzję negatywną i orzeczenie o deportacji.

Oliver był przeciętnym więźniem. Odmówiono mu wypuszczenia na warunkowe przedterminowe zwolnienie, kiedy nadszedł pierwszy moment dający taką szansę, ale po drugim podejściu decyzja była pozytywna. W sumie przesiedział w wiezieniu sześć i pół roku. Z więzienia, o maksymalnym zabezpieczeniu, oddalonego od Toronto o około 250 kilometrów, Oliver został przewieziony do więzienia torontońskiego. Mimo że pachniało już mu wolnością, jeszcze był więźniem zakutym w kajdany na rękach i nogach w czasie transportu.

Tutaj przesiedział jeszcze miesiąc, zanim ukończono wszelkie formalności związane z wydaleniem go z Kanady. W tym czasie odwiedzali go w maksymalnym zakresie rodzice i siostra. Matka jego córki jednak odmówiła zgody na widzenie się jej z marnotrawnym ojcem kryminalistą. Któregoś dnia, ponownie zakutego w kajdany, dwóch oficerów imigracyjnych zabrało go z więzienia i przewiozło na lotnisko. Jako niebezpiecznego przestępcę, eskortowali go do stolicy Portugalii, Lizbony, i tam wypuścili na wolność.

Paradoksem było, że Oliver, pochodzący z biednej azorskiej rodziny, nigdy wcześniej nie był w Portugalii kontynentalnej. Była to więc dla niego pierwsza okazja poznania tego kraju. W porozumieniu z rodzicami postanowił, że nie będzie wracał na Azory, ale znając dobrze język angielski i portugalski, zatrudni się najpierw w Lizbonie jako barman, a po jakimś czasie przeniesie się do Anglii, gdzie miał mieć zapewnioną pracę u znajomych rodziców w podobnym charakterze.

Oliver, z trzynastu lat pobytu w Kanadzie, połowę przesiedział w więzieniu. Pozostawiał tu jedenastoletnią córkę, z którą się nie widział przez cały okres pobytu w więzieniu. Jego rodzice traktowali ją jak w pełni własną wnuczkę. Ta miłość była tym bardziej silna, że nie mieli innych wnuków, bo ich młodsza córka nie wyszła za mąż i nie miała swoich dzieci.

Oliver miał drogę zamkniętą do odwiedzenia Kanady, nawet jako turysta, aż do wymazania jego wyroku z karty karnej, co mogło nastąpić dopiero po kilkunastu latach.

Aleksander Łoś

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.