farolwebad1

A+ A A-

Odloty i przeloty

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Wśród tysięcy przeciętnych podróżnych odlatujących codziennie z torontońskiego lotniska można wyłowić pewne oryginalne typy.

Na przykład, wśród odlatujących na wakacje na Karaiby, nawet w zimie, można zobaczyć tych, którzy już na lotnisku torontońskim paradują w krótkich spodenkach, a panie nadto z prawie odsłoniętymi biustami. Niektórzy przyjeżdżają na lotnisko w ostatniej chwili, tak jakby mieli wsiadać w dalszą podróż do tramwaju lub autobusu, a tu trzeba przejść jeszcze odprawę bagażową, przejść przez kontrolę osobistą, dojść do odległego miejsca postoju samolotu. Wpadają w ostatniej chwili w momencie, kiedy już podejmowana jest decyzja o wyładowaniu ich bagażu. Niektórzy tego doświadczają, oglądając oddalający się samolot i negocjując z przedstawicielami linii lotniczej zabranie ich, bez stosownej kary, na kolejny odlot.

Zdarza się jednak, że pasażerowie stawiają się jak jeden mąż na lotnisko, gotowi do odlotu, ale to linia lotnicza nie podstawia na czas samolotu.

Główna przyczyna takich sytuacji tkwi w tym, że planowany do odlotu samolot nie przyleciał z poprzedniego rejsu. Bo linie lotnicze zwykle nie mają w zapasie samolotów. Te, które mają, latają wahadłowo od portu do portu z minimalnym postojem, bo to kosztuje. Wymieniają się załogi, uzupełnia się paliwo, trochę posprząta i dalej w drogę. Planowane postoje są związane tylko z większymi lub mniejszymi remontami.

Któregoś dnia stawiła się do odlotu siedmioosobowa rodzina. Jej bagaż i nadbagaż liczni pomocnicy z bliższej i dalszej rodziny wieźli na kilku wózkach.

Kiedy dotarli do stanowiska LOT-u, to się okazało, że samolot nie odleci w planowanym czasie, a nawet nie odleci w tym samym dniu. Nie powiedziano im o przyczynie takiego stanu rzeczy. Zaoferowano jedynie odwiezienie na koszt linii do hotelu, nakarmienie i przywiezienie z powrotem na lotnisko, kiedy będzie zaplanowany odlot. Był to kolejny koszt poniesiony na utrzymanie tej rodziny. Prawdopodobnie linia poniosła jeszcze dalszy w Warszawie, bo ostatecznie przylot samolotu nastąpił w nocy, a więc trzeba było zapewnić tej rodzinie, i wielu innym pasażerom, nocleg i wyżywienie po przylocie.

Te ostatnie koszty poniesione na tę rodzinę to jednak ułamek tego, co zostało wydane na ich utrzymanie przed cztery lata ich pobytu w Kanadzie.

Najpierw ta węgiersko-cygańska rodzina przybyła do Kanady w składzie pięcioosobowym: rodzice i trójka dzieci. Z miejsca otrzymali darmowe zakwaterowanie w schronisku dla bezdomnych. Otrzymali też gotówkę na utrzymanie. Po kilku miesiącach przydzielono im trzypokojowe mieszkanie, za które nie płacili ani grosza aż do końca pobytu w Kanadzie. Otrzymywali natomiast sowite czeki na życie. Kwota ta się systematycznie powiększała, bo urodziło się kolejne dziecko, a potem następne. Oprócz normalnych czeków otrzymywali nadto dodatki na wyprawki dla nowo narodzonych, a starsze dzieci na wyprawki szkolne.

Krewni tych imigrantów doradzali skutecznie swoim ziomkom, jak wydoić od państwa kanadyjskiego wszystko, co się da. Oni już przeszli tę drogę i wiedzieli, co robić. Im się udało. Jakiś naiwny urzędnik uwierzył ich tragicznym historiom i dał im status stałych rezydentów Kanady. Sam proces sprawdzania autentyczności wersji tej nowej rodziny przez władze imigracyjne, przez okres jej czteroletniego pobytu w Kanadzie, kosztował krocie. Na koniec, po ostatecznej odmowie osiedlenia w Kanadzie, należało im jeszcze kupić bilety lotnicze (7). Samolot nie odleciał w przewidywanym terminie, bo na jego pokładzie zmarł jeden z pasażerów tuż po wylocie z Warszawy.

To nie wyjątkowa sytuacja. Codziennie odlatują z torontońskiego lotniska, czy to z terminalu 1, czy 3, podobni osobnicy, którzy, po latach "dojenia" kanadyjskiego podatnika, są ostatecznie wydalani. Starając się o stały pobyt tutaj, zajmują oni miejsca tym, którzy oczekują na akceptację władz kanadyjskich, przebywając często w ciężkich i niebezpiecznych warunkach.

Tego samego dnia samolotem izraelskich linii lotniczych odlatywało dwóch około 25-letnich mężczyzn. Czym odróżniali się oni od pozostałych pasażerów? Otóż większość mężczyzn odlatujących do Tel Awiwu była przyzwoicie ubrana, wielu w tradycyjno-religijne ubrania, z charakterystycznym kapeluszem lub mycką na głowie. Nasi "bohaterowie" natomiast wyglądali jak ostatnie łajzy: poszarpane ubrania, spodnie noszone na styl "jamajski", czyli do połowy pośladków, chodzący jak kaczki, nieogoleni. Zachowywali się natomiast jak międzynarodowi bywalcy. Mówili dobrą angielszczyzną, poruszali się po lotnisku ze swobodą, nie przejmowali się tym, że są wydalani z Kanady po dwóch latach tutaj pobytu. Z ich rozmowy wynikało, że "zaliczyli" kawał świata, bo byli m.in. w prawie wszystkich krajach Europy Zachodniej, w Meksyku, Stanach. Z czego żyli, kto opłacał ich podróże, trudno powiedzieć. Nawet jeśli żyli skromnie, na co wskazywał ich wygląd, to jednak musieli mieć coś na utrzymanie i podróże. Sami kupili sobie bilety lotnicze. Na lotnisku za gotówkę kupowali w sklepach bezcłowych napoje alkoholowe. Była to para homoseksualistów i ta skłonność seksualna stanowiła ich główny argument, mający dać im prawo stałego pobytu w Kanadzie. Wybito im to jednak z głowy i wracali "na rodziny łono". Na jak długo, nie wiadomo. Który kolejny kraj zaszczycą swoją obecnością, też nie wiadomo. Te "czarne owce Narodu Wybranego" na szczęście nie będą już razić swoim wyglądem i obecnością kanadyjskich ulic.

A teraz nie o ludziach, a o "materii". Otóż coraz więcej linii lotniczych wprowadza dodatkowe opłaty za bagaż. Czyli kupujemy bilet, ale bez dodatkowej opłaty mamy prawo do załadowania się do samolotu tylko w tym, co mamy na sobie, plus kilkukilogramowy bagaż podręczny. Jest to jedno wielkie oszustwo. Zrozumiałe, kiedy pobierana jest dodatkowa opłata od kolejnych walizek. Ale wybierając się w dłuższą podróż za granicę, musimy zabrać choćby minimum ubioru. Zrozumiałe jest, że konkurencja nie pozwala liniom lotniczym na nadmierne podwyższanie cen biletów. Ale pobyt na lotnisku przed odlotem, i tak długi, powinien być skracany, a nie wydłużany. Co tylko możliwe powinno być załatwione przed planowaną podróżą. Stawiane są automaty do samodzielnego rezerwowania miejsc. To ma skrócić kolejki. A tu dodatkowa czynność z pobieraniem opłaty na lotnisku. To powinno być załatwione przed przyjazdem na lotnisko, a bilet powinien gwarantować zabranie ze sobą niezbędnych majtek czy skarpetek. Można też wprowadzić obowiązkowe opłaty za korzystanie z toalety, tak na lotnisku, jak i w samolocie, "opłaty lotniskowe" za wdychanie specjalnej mieszanki powietrza ze spalinami z samolotów, itp. W niektórych krajach to już wprowadzono. Lotnisko, daje pierwszy i ostatni obraz standardu kraju do którego przylatują i z którego odlatują właśni obywatele i goście. Stanowi wizytówkę kraju. Jakoś potrafiono sobie poradzić z problemem wózków bagażowych, których korzystanie było najpierw darmowe. Później wprowadzono opłaty: 25 centów (ze zwrotem, a później bez), 1 dolar, 2 dolary. Obecnie znacznie lepsze wózki ponownie są za darmo, bo zostały kupione przez firmę, której reklama jest na nich umieszczona. Można? Można!

Coraz bardziej ścieśniane są odległości między fotelami w samolotach. Podobno zmniejszenie odległości tylko o jeden cal w większym samolocie daje dodatkowo 10 miejsc siedzących, co powiększa zyski linii lotniczej. Jedna z tanich linii lotniczych sondowała pomysł, aby sprzedawać bilety stojące.

Wiem nawet, jak można byłoby "uwiązać" pasażerów w takiej pozycji. To tak jak w parkach rozrywki: z obrożami na szyi. Niedługo dojdziemy do absurdu, a przyjemność lotu samolotem i zwiedzania innych krajów zamieni się w torturę. Chyba że wzorem najbogatszych krajów i ich linii lotniczych wprowadzimy indywidualne kabiny z prysznicem, wydłużymy przedziały "biznes class", pozostawiając dla "maluczkich" kilka miejsc, przy coraz mniejszych toaletach. A jeszcze mniej zasobnym pozostaną furmanki i żaglowce.

Problem kosztów związany jest z zapełnieniem samolotów. Kiedy do Toronto latała jedna meksykańska linia lotnicza, wychodziła na swoje. Kiedy pojawiła się druga, obie splajtowały. Z Afryki do Toronto najpierw uruchomiła loty linia etiopska i samoloty były wypełnione w stu procentach. Kiedy pojawiły się dalsze dwie: egipska i saudyjska, wszystkie trzy mają pustki. Samoloty LOT-u latające z i do Toronto są zapełnione powyżej progu opłacalności. Nie mają konkurencji, bo zbankrutowały lub zlikwidowały loty inne linie krajów ościennych. Coś jest z problemem zarządzania w Warszawie, skoro ta linia ma nieustannie problemy finansowe. I jeszcze jeden problem.

Dawniej linie lotnicze prześcigały się w jakości serwowanych posiłków. Teraz, na krótszych przelotach nie podaje się posiłków lub trzeba z góry je, za dodatkową opłatą, zamówić, a na dłuższych, dania są standardowe. Niech i tak będzie. Można zjeść przed odlotem na lotnisku. Temu służą coraz liczniejsze bary.

I jeszcze coś dla, nie tylko męskich, smakoszy. Dawniej linie lotnicze dbały o dobór personelu obsługującego pasażerów w samolotach. Były to uprzejme, młode, zgrabne, ładne dziewczyny lub przystojni panowie. Teraz to jest wyjątkiem. Na przykład, standard ten utrzymują linie koreańskie.

Nie będę robił antyreklamy, ale lecąc nie tak dawno samolotem i siedząc tuż przy środkowym przejściu, byłem ciągle potrącany przez korpulentne i jakby przemęczone (może z powodu tuszy), niemające siły na uprzejmość i uśmiech dla pasażerów, panie stewardesy.

Aby zakończyć optymistycznie, trzeba przyznać, że rozmiar i jakość nowej generacji samolotów daje większy komfort jeśli chodzi o turbulencje, start i lądowanie. Technika zastąpiła "ułomności" ludzkie w tym zakresie.

Na szczęście, z uwagi na zmiany polityczne, w ogromnej większości krajów, nie ma konieczności deportowania przybyszy do krajów, w których groziłaby im śmierć, więzienia czy silna dyskryminacja. Większość to imigranci ekonomiczni i większość z nich ma zapewnione "miękkie lądowanie" w krajach rodzinnych, do których wracają.

Aleksander Łoś

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.