farolwebad1

A+ A A-

Pani doktor

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Ta około 27-letnia, naturalna blondynka, średniego wzrostu, o pięknych kobiecych kształtach, można powiedzieć, stanowiła ozdobę aresztu imigracyjnego. Nie tylko przypadkowo spotkani zatrzymani, ale również pracownicy aresztu spoglądali z ciekawością na tę ładną Rosjankę. Tylko nieliczni wiedzieli, dlaczego tu się znalazła.

Irina urodziła się i wychowała w jednych z miast centralnej Rosji. Ukończyła instytut medyczny i pracowała w swoim zawodzie. Płaca marna, ale w odróżnieniu od wielu innych, chociaż ją miała. Zawód lekarza, szczególnie na początku kariery, to żadne luksusy.

Znane zatem były związki młodych lekarek z np. kierowcami, bo ci w czasach realnego komunizmu potrafili, poza oficjalnymi dość dobrymi zarobkami, wyciągnąć drugie tyle na fuchach. A i dzisiaj wielu z tej branży potrafi nieźle kombinować, gdy tzw. inteligencja często głoduje. Bo Rosja to nie tylko Moskwa czy St. Petersburg, gdzie często mafijne pieniądze są z tanim fasonem wydawane na pokaz. Często pracownicy naukowi nie otrzymują miesiącami pensji, a więc wakacje spędzają na daczach, gdzie uprawiają ziemniaki, którymi zapychają brzuchy. Znany mi inżynier mieszkający uprzednio w Ufie nie otrzymywał pensji przez dwa lata. Za to szefostwo pozwalało mu używać pomieszczeń i urządzeń instytutu, w którym pracował, do masowej produkcji samogonu. Zaopatrywał i ich, i rynek, z czego się utrzymywał. Kiedy założył własną firmę handlową, to zawsze miał przy sobie pistolet, a w bagażniku karabin maszynowy. Kilkakrotnie lewo uszedł z życiem, uciekając przez mafiosami, którzy chcieli wymusić na nim haracz.

W mniej więcej takiej atmosferze rozpoczęła swoją karierę nasza bohaterka. Tuż po zakończeniu studiów wyszła ona za mąż za biznesmena. Może z miłości, a może w związku z zaimponowaniem jej przez starszego o dziesięć lat mężczyznę. Był on bossem w jej rodzinnym mieście, czyli najważniejszą w obecnej rzeczywistości osobą. Dawniej był nim szef partii, naczelnik, komendant milicji, itp. Dzisiaj jest nim szef mafii. Inni może pełnią jakieś tam ważne tytułowo funkcje, ale to on rozdaje karty. Wszyscy ważni są albo jego kumplami, albo są przez niego opłacani, albo się go boją. Reszta, mniej ważnych, ale mających pieniądze, musi się mu okupywać, aby mogła istnieć.

Mąż Iriny był przystojnym mężczyzną. Był "absolwentem" spec-batalionu, który dobrze się przysłużył swojej ojczyźnie w walkach z "bandytami" czeczeńskimi. Już tam wykazał nie tylko zdolności bojowe, ale i handlowe. Cenili go oficerowie, choć był tylko sierżantem, za to, że potrafił wszystko spieniężyć, zawsze miał sporo pieniędzy, w różnych walutach, które bez zbytniej trudności pożyczał "na wieczne oddanie" swoim przełożonym. Oni dbali o to, by nie stała mu się krzywda. Zakończył służbę nawet z jakimiś medalami i sporą sumką pieniędzy.

Po zdemobilizowaniu i powrocie do domu był, ten niewykształcony człowiek, bez żadnych szans na znalezienie pracy, odpowiadającej jego ambicjom zarobkowym. A harować się nie nauczył i nie miał na to ochoty. Szybko więc skumał się z podobnymi do niego cwaniakami i założyli grupę wzajemnego wsparcia. Zaczęli od wymuszania haraczy, rabunków, włamań itp. Szybko osiągnął pozycję lidera i tak już pozostało, z tym że już obecnie sam głównie rozdzielał zadania i zgarniał swoją dolę od "żołnierzy".

Zamążpójście Iriny za tego wodza było odbierane z mieszanymi opiniami w jej kręgu rodzinnym. Z jednej strony, imponował im forsą, której sami za dużo nie mieli, dobrym samochodem, godziwym domem, ale z drugiej strony, pochodzenie tego majątku aż nadto było wiadome. Wiedziano też o jego apetycie na kobiety. Były to zwykle łatwe kobiety, choć najczęściej nie prostytutki. Irina zbyt długo mu się opierała, więc postanowił ją zdobyć poprzez ożenek z nią. Oświadczył się przykładnie jej rodzicom i został przyjęty do rodziny. Wesele było huczne, wódka i szampan lały się strumieniami.

A później zaczęła się szara rzeczywistość. Tylko na krótko mąż Iriny był tylko z nią. Już po kilku miesiącach, krok po kroku, wracał do swoich dawnych przyzwyczajeń: bibki z kumplami kończące się często orgiami seksualnymi z zaproszonymi dziewczynami. Irina najpierw tego nie dostrzegała. Później już było za późno. Kiedy zaczęła mu czynić zarzuty, to jak przykładny mąż, zbił ją porządnie. Alkohol, poniewieranie, proza życia dużej części rosyjskich kobiet.

Rosja zmniejsza liczbę ludności o około pół miliona rocznie, głównie z dwóch przyczyn: emigracji i braku przyrostu naturalnego. Kobiety uciekają z tego zanarchizowanego, rządzonego przez zapijaczonych mężczyzn kraju. Co mają robić? Zasilają domy publiczne połowy świata. Na przykład, bardzo dużo z nich wylądowało w Japonii. Japończykom bardzo spodobała się ta zmiana gejsz na bardziej obfite w kształtach Rosjanki.

Irina próbowała poświęcić się bardziej pracy i pozostawiać na boku sprawy rodzinne. Starała się nie zajść w ciążę, tak jak robi to większość Rosjanek, nie widząc możliwości na godziwe wychowanie potomstwa w warunkach, w jakich same żyją. W przypadku Iriny nie chodziło o problemy finansowe, lecz głównie o kwestię spójności życia rodzinnego. A i sprawy finansowe zaczęły stanowić problem. Szastający forsą mąż potrafił nie dawać miesiącami grosza na utrzymanie ich własnego domu. Irina musiała pokrywać wydatki z własnych, skromnych zarobków.

Irina wiedziała o tym, że jej mąż ma siostrę, która znalazła się w pierwszej fali uciekinierów z walącego się Sojuza. Najpierw, kupując fałszywe świadectwo urodzenia, wyemigrowała jako Żydówka do Izraela, a stamtąd, po dwóch latach, do Kanady. W tym czasie ta kategoria ludzi była bez większych problemów akceptowana przez kanadyjskie władze imigracyjne. Tak więc kobieta ta uzyskała prawo stałego pobytu w Kanadzie. Później wyszła tutaj za mąż, urodziła dwoje dzieci, znalazła dobrą pracę, podobnie jak jej mąż, i wiedli godziwe życie. Irina znała siostrę swojego męża. Pisały do siebie listy. Irina coraz częściej zaczęła się zwierzać ze swoich problemów. Alina, siostra męża, zaprosiła Irinę do odwiedzenia jej w Kanadzie. Po kilku rozmowach na ten temat, wyraził on zgodę i któregoś pięknego dnia Irina wylądowała na lotnisku torontońskim.

Nie była to jej pierwsza podróż zagraniczna. Mąż, w pierwszym roku ich małżeństwa, zabrał ją na objazd Europy. Był to jeszcze okres ich w miarę szczęśliwego pożycia. Do Kanady przyleciała jakby leczyć rany, po dwóch kolejnych latach poniewierki i powoli traconych nadziei na odbudowę i budowę szczęścia rodzinnego.

Alina to wszystko dobrze rozumiała. Sama uciekła z tego piekiełka. Sama przeszła wiele. Mimo swoich 35 lat, była nadal atrakcyjną kobietą.

Zawdzięczała to ostatnim kilku latom, które w jakże innych warunkach niż w jej rodzinnym kraju, przeżyła w Kanadzie. Postanowiła być bardziej starszą siostrą niż bratową dla poranionej uczuciowo żony swojego brata. Odnowiony, bezpośredni kontakt zbliżył je jeszcze bardziej, tym bardziej że wiele wiedziały o sobie z częstej korespondencji. Pierwsze dni upłynęły na opowieściach, wspomnieniach, odwiedzinach u nich i odwiedzaniu znajomych, zwiedzaniu miasta i okolic, wycieczkach do Niagara Falls itd.

Irina planowała pobyt dwumiesięczny, ale w cichości ducha myślała o przedłużeniu tego okresu w Kanadzie, a może i o pozostaniu na zawsze. Nie mówiła o tym jeszcze ze swoją bratową, ale poprosiła ją, aby ta pomogła jej poszukać pracy. Ta zaczęła przynosić jej gazety rosyjskojęzyczne. W którejś z nich Irina znalazła informację, że poszukiwana jest atrakcyjna, młoda blondynka do gabinetu masażu. Jako studentka medycyny, coś z tej materii liznęła i jako lekarz orientowała się, na czym ma polegać fizjoterapia. Zadzwoniła. Po rosyjsku dogadała się co do spotkania z właścicielką gabinetu. Pojechała tam sama następnego dnia i została przyjęta. Powiedziała o tym bratowej i ta przyjęła tę wiadomość bez komentarza.

Już następnego dnia Irina pojechała autobusem do swojej pierwszej pracy. Nie wchodźmy w szczegóły jej kilkudniowej adaptacji do nowego zawodu.

Po miesiącu była już wykwalifikowaną masażystką ze specjalnością masażu erotycznego. I kiedy dochodziła w tej specjalizacji już do perfekcji, została nakryta na tej nielegalnej pracy przez agenta policyjnego. Dodatkowo wyszło na jaw, że w ogóle nie ma zezwolenia na pracę w Kanadzie, i została aresztowana.

Oficer imigracyjny który ją aresztował, chyba zauroczony jej wdziękami, zaproponował zwolnienie jej za kaucją w wysokości tysiąca dolarów. Z aresztu zadzwoniła do bratowej, prosząc ją o pomoc. Ta następnego dnia przyjechała do aresztu gotowa udzielić tej pomocy. Dyżurny oficer imigracyjny najpierw oburzył się na taką propozycję zwolnienia jej z aresztu. Oświadczył, że faktycznie powinna być osadzona w więzieniu.

Później, po spotkaniu z obiema paniami, "zmiękł". Na niego też podziałało. Zwolnił ją za tak niską kaucję i obie atrakcyjne kobiety opuściły podwoje najlepszego, bo darmowego, hotelu w mieście.

Aleksander Łoś

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.