farolwebad1

A+ A A-

Dominikanin

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

W tym opowiadaniu nie chodzi o zakonnika, lecz o obywatela Dominiki. Dla uściślenia należy podkreślić, że nie chodzi o obywatela Republiki Dominikany, która stanowi kraj dzielący jedną, sporą wyspę na Karaibach z Haiti. Dominika jest malutką wysepką położoną na południowy wschód od swojej prawie imienniczki.

Jak to się stało, że obywatel Dominiki znalazł się w Kanadzie? Nie jest to łatwe przedsięwzięcie. Kraj ten jest kontrolowany przez miejscowy reżim, który nie pozwala swoim obywatelom wyfrunąć w świat. Wprawdzie przestępczość jest utrzymywana w tym kraju na dość niskim poziomie, w porównaniu choćby z Jamajką czy Haiti, co pozwala na przyciągnięcie turystów, głównie ze Stanów i Kanady, ale bieda rozpala często umysły, szczególnie młodych ludzi, którzy pragną szukać szczęścia na kontynencie amerykańskim.

Takie wyprawy, głównie małymi łodziami, często kończą się tragicznie. Prawie pięćdziesiątka młodych obywateli tego kraju przedostała się bez zauważenia przez strefę kontroli przybrzeżnej swojego kraju, ale zamiast dotrzeć do Porto Rico, czyli karaibskiego stanu amerykańskiego, zmarła z głodu i pragnienia. Takich niepowodzeń jest sporo, ale młodzi Dominiczanie nie ustają w próbach wydostania się z wielopokoleniowej nędzy. Obecność corocznie tysięcy rozradowanych turystów działa na wyobraźnię, tworząc w umysłach młodych ludzi obraz krajów szczęśliwości.

Howard pochodził z rodziny dawnych niewolników, którzy kiedyś pracowali na plantacji tytoniu swojego pana i bezwzględnego władcy. Po upadku niewolnictwa, a następnie uzyskaniu niepodległości sytuacja pracowników o tyle się zmieniła, że byli trochę bardziej wolni. Już nikt nie mógł ich bezkarnie zabijać za krnąbrność, mogli się swobodnie poruszać, ale stali się z kolei ekonomicznymi niewolnikami. To tak jak w dawnej Polsce przejście z pańszczyzny na czynsz, albo jeszcze gorzej, bo ogromna większość plantacji znalazła się w rękach nowych panów, lub też anonimowych spółek. Zamiast ekonoma, do pracy poganiał pusty żołądek.

Rodzina naszego bohatera żyła w trochę tylko zmodernizowanej chacie z czasów niewolnictwa. Howard liznął trochę szkoły, ale dość szybko musiał dokładać swoje dochody do dochodów rodziny, aby mieć co do garnka włożyć. Pracował głównie przy uprawie tytoniu. Turysta, oglądając pracę tych ludzi, czy to przy tytoniu, czy przy trzcinie cukrowej, może nawet pomyśleć, że jest to takie romantyczne. Ciepły kraj, niedaleko szumiący ocean. Ale niech tylko wyjdzie z klimatyzowanego autokaru w okresie lata i zrobi kilka kroków, to zrozumie, że w tych warunkach w ogóle nie można pracować. A wszak turyści głównie odwiedzają Dominikę w okresie zimy na tej półkuli, a więc jest to okres stosunkowo znośnego klimatu. Stali mieszkańcy muszą w tym klimacie żyć na okrągło i pracować cały rok, aby przeżyć.

Howard był dość przystojnym, choć tylko średniego wzrostu, Murzynem. Nie zwierzał się, w jakich okolicznościach poznał białą mieszkankę Kanady, a konkretnie Toronto. Najprawdopodobniej była ona jedną z turystek. Była wysoka, wyższa od Howarda, i w wieku swoich siedemnastu lat, jeszcze szczupła. Zawiązany między nimi romans spowodował, że po dwóch latach od poznania się Howard szczęśliwie wylądował w Toronto. Przyleciał jako turysta na zaproszenie znajomej. Nie miał problemów ze strony władz imigracyjnych.

Dziewczyna, mieszkająca ze swoimi rodzicami, załatwiła swojemu chłopakowi lokum wśród poznanych wcześniej byłych obywateli Dominiki, a obecnie mających już status stałego rezydenta Kanady. Oni z kolei pomogli mu w uzyskaniu pracy. Wsiąkł w podziemie imigranckie. Po jakimś czasie zgłosił się do agenta imigracyjnego, który wynegocjował dla niego wolność, za podjęcie kontaktów z urzędem imigracyjnym. Howard wypełnił stosowne dokumenty, które stanowiły punkt wyjścia do starań o uzyskanie prawa stałego pobytu w Kanadzie. W tym czasie problem związku z Kanadyjką w ogóle nie był ujawniany. Howard uzyskał prawo do pracy. Trwało to sześć lat.

W końcu, po szeregu wizyt w urzędzie imigracyjnym Howard został ostatecznie poinformowany, że jego starania o uzyskanie stałego pobytu w Kanadzie zostały oddalone i musi opuścić natychmiast Kanadę. Postanowił bronić się do końca. Mimo że stracił zezwolenie na wykonywanie pracy, to jednak jej nie zaniechał. W okresie tych kilku lat pobytu w Kanadzie kilkakrotnie zmieniał pracodawcę, ale ciągle trzymał się ciężkiej pracy na budowach. Co było jednak dla niego niekorzystne, to to, że jako niemający uregulowanej sytuacji w Kanadzie, musiał podejmować prace za niższe wynagrodzenie, a nadto był traktowany jako pracownik sezonowy. W zimie panował zastój. Wtedy musiał żyć z oszczędności. To nie pozwalało mu na zaoszczędzenie większej sumy na trudne czasy.

Howard utrzymywał stałe kontakty ze swoją, przed laty poznaną na Dominice Kanadyjką. To ona, po uzyskaniu od niego złych wieści o konieczności opuszczenia Kanady, zaproponowała mu rozwiązanie tego problemu. Najpierw ślub, a później dziecko. Kalkulacja była prosta: męża Kanadyjki z urodzenia, ojca kanadyjskiego dziecka, bo urodzonego w tym kraju, nikt nie wyrzuci. Pobrali się i zamieszkali razem. Nie kontaktowali się z urzędem imigracyjnym. Postanowili umocnić swoją pozycję. Ona zaszła szybko w ciążę i urodziła się córeczka. Była to typowa Mulatka: dość jasna cera, ale kręcące się włosy. Jak dorośnie, będzie najprawdopodobniej te włosy prostować i wówczas będzie wyglądem bliższa białej niż czarnej dziewczynie.

Kiedy zakończył się okres pobierania przez matkę dziewczynki zasiłku macierzyńskiego, zaistniał problem finansowy. Rodzice Haidi wyklęli ją z domu, kiedy dowiedzieli się o planach małżeńskich z Murzynem. Był to dość rzadki przypadek w stosunkowo tolerancyjnej i liberalnej Kanadzie. Być może na taki stosunek rodziców Haidi do tej sprawy miały wpływ ich niemieckie korzenie. W każdym razie Haidi została odseparowana od swojego dotychczasowego środowiska rodzinnego i towarzyskiego, a wsiąkła w środowisko swojego męża, czyli murzyńską społeczność Toronto.

Mimo że Howard pracował w dotychczasowym systemie: lato praca, zima niepłatne bezrobocie, to obecnie musiał opłacać zamiast łóżka w basemencie jednosypialniowy apartament. Nadto trzeba było utrzymać żonę i córeczkę. Nie było ich stać na opłacenie opiekunki dla dziecka, tak aby Haidi mogła wrócić do swojej dość nisko płatnej pracy. Pozostało tylko jedno wyjście: zapomoga rządowa. Haidi podała w podaniu o zapomogę, że nie mieszka z ojcem dziecka i że ten nie łoży w ogóle na ich utrzymanie. Jakoś zdołała przekonać urzędniczkę i od szeregu miesięcy otrzymywała kilkaset dolarów miesięcznie. To pozwalało wiązać koniec z końcem.

Po kilku miesiącach tej sielanki następuje wpadka. Howard zostaje aresztowany przez oficerów imigracyjnych. Trudno powiedzieć, dlaczego przybyli na budowę, gdzie Howard pracował, czy z przypadku, czy też naprowadzeni przez jakiegoś informatora. W każdym razie Howard znalazł się w areszcie imigracyjnym. Aresztujący go oficerowie imigracyjni nie potraktowali go nawet zbyt źle. Zaproponowali, że wypuszczą go na wolność po zapłaceniu kaucji w wysokość jednego tysiąca dolarów w gotówce i trzech tysięcy w formie gwarancji popartej odpowiednimi dokumentami o dochodach lub majątku gwarantora, którym mógł być jakikolwiek obywatel lub stały rezydent Kanady.

Natychmiast zgłosiła się ze swoją ofertą Haidi. Z oszczędności wysupłała te tysiąc dolarów. Była też z urodzenia Kanadyjką, a więc osobą w pełnie mającą uprawnienia bycia gwarantorem. Problemy zaczęły się, kiedy doszło do zapytania o źródła dochodów Haidi. Wyszło na jaw, po sprawdzeniu danych w komputerze, że żyje ona z "socjalu". Czym w takiej sytuacji miałaby ona gwarantować, że w przypadku niezastosowania się Howarda do poleceń urzędu imigracyjnego będzie istniała możliwość ściągnięcia tej dodatkowej trzytysięcznej kaucji? Odpadła.

Na drugi dzień Haidi sprowadziła do aresztu imigracyjnego murzyńskiego kolegę, który na jej błagania zgodził się być gwarantorem. On został zaakceptowany, mimo że dopiero od roku miał status stałego rezydenta Kanady, ale miał stałe dochody. Howard został wypuszczony. Niewiadomą jest, czy będzie musiał opuścić Kanadę i uzyskać prawo wjazdu dopiero po zaakceptowaniu go przez władze imigracyjne, czy też będzie mógł czekać na tę decyzję w Kanadzie. Być może zawarta zostanie umowa wiązana: Howard pozostanie i uzyska zezwolenie na pracę, ale Haidi będzie musiała zrezygnować z zapomogi rządowej.

Byłoby to najlepsze rozwiązanie w tej sprawie. W każdym razie szczupły, średniego wzrostu Murzyn wrócił do swojej wielkiej jak kolubryna, świecącej swoimi białymi krągłościami żony.

Aleksander Łoś
Toronto

Ostatnio zmieniany sobota, 10 sierpień 2013 21:19
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.