farolwebad1

A+ A A-

Deportacje do Stanów

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

W powszechnym przekonaniu jest, że amerykański system imigracyjny jest bardziej surowy niż kanadyjski. Nadto, wielu uważa, że kanadyjski system pomocy socjalnej jest bardziej przychylny lub "dziurawy", co wykorzystują. Pokonują więc co poniektórzy zasady umowy o prawie do starań o status stałego rezydenta tylko w jednym z tych krajów.

Korzenie rodzinne Isaury sięgały Portugalii, tzn. jednej z wysp wulkanicznych należących do tego kraju. Bieda wypędzała kolejne generacje mieszkańców tej kilkutysięcznej społeczności bądź na kontynent europejski, bądź do kolonii. Na wyspie istniała jedna szkoła, do której uczęszczała Isaura i jej przyszły mąż. Rodzice obojga zdecydowali się wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Wywędrowali wspólnie i osiedlili się w jednym z miast Nowej Anglii. Po kilku latach starań uzyskali wszyscy obywatelstwo amerykańskie.

Młodzieńcza miłość Isaury i jej ukochanego przetrwała trudności pierwszych lat życia emigracyjnego. Nie mieli możliwości kontynuować nauki. Rodzice ciężko harowali, aby przetrwać. Najpierw pracowali tylko ojcowie: na budowach, przy kładzeniu asfaltu itp. Po kilku miesiącach adaptacji do pracy ruszyły też matki, głównie do sprzątania. Dość szybko dzieci włączyły się do prac na rzecz rodzin, najpierw pracując tylko w weekendy, a później również w dni nauki, po lekcjach szkolnych. Atutem dzieci było to, że szybko nauczyły się języka angielskiego. Rodzice w domach mówili po portugalsku. W miejscach pracy trochę "liznęli" angielskiego, ale tylko, aby zrozumieć polecenia szefów. O pójściu do szkoły, na jakieś kursy, mowy nie było. Trzeba było od początku ciężko pracować.

Isaura wyszła za mąż i w kolejnych latach urodziła dwóch dorodnych synów. Oni uzyskali już obywatelstwo amerykańskie automatycznie. Dorastali, podobnie jak ich rówieśnicy z rodzin imigranckich, które nie wyszły z nizin społecznych. Ukończyli szkoły podstawowe i średnie, ale na studia już nie było stać rodziców.

Wówczas mąż Isaury postanowił zmienić ich los. Postanowił wyemigrować wraz z jeszcze nieletnimi synami do Kanady. W jaki sposób uzyskał prawo stałego pobytu w Kanadzie, trudno powiedzieć. Synowie też uzyskali taki status i, przy wsparciu ojca oraz po otrzymaniu pożyczek, zaczęli studia. Mąż Isaury kontynuował w Kanadzie pracę jako kierowca dużych ciężarówek. Wiodło mu się nieźle.

Po roku dołączyła do rodziny Isaura. Przybyła do Kanady z amerykańskim paszportem. Miała prawo tu przebywać legalnie przez pół roku, a przebywała trzy i pół roku. Po kilku miesiącach podjęła pracę jako kucharka w restauracji etnicznej. Jednak z kanadyjskimi władzami imigracyjnymi skontaktowała się dopiero po trzyletnim pobycie w Kanadzie. Po rozpatrzeniu jej wniosku dostała polecenie powrotu do Stanów. Przeciągała ona jeszcze wyjazd, więc decyzja o wydaleniu automatycznie zamieniła się w decyzję o deportacji.

Aż trudno sobie wyobrazić taki bezsens postępowania Isaury i jej męża. Do dnia jej deportacji nie złożył on dokumentów o sponsorowanie jej. Mieliby nawet szansę starania się o przyznanie jej stałego pobytu w Kanadzie, bez konieczności wyjazdu do Stanów, a nawet gdyby to okazało się konieczne, to okres oczekiwania na uzyskanie statusu stałego mieszkańca Kanady trwałby tylko około pół roku. Z decyzją deportacyjną ten okres co najmniej podwoił się. Na szczęście Isaura miała możność zamieszkać u swoich rodziców. Ta rozłąka z mężem i dziećmi nie była konieczna, gdyby Isaura wraz z mężem podjęli właściwą decyzję, a nie liczyli na to, że "jakoś to będzie".

Do deportacji na lotnisko torontońskie stawiła się również Mary. Ta Murzynka urodzona w Gujanie (Brytyjskiej) przybyła do Kanady jako turystka ze Stanów, gdzie miała status stałego rezydenta. Nie wyleciała do swojego rodzinnego kraju lub do Stanów w przepisanym terminie. Z władzami imigracyjnymi miała pierwszy kontakt, kiedy te zostały powiadomione przez policję, że złapano Mary na kradzieży sklepowej. Wychodziła z dużego domu towarowego, mając na sobie włożoną w przebieralni sukienkę i kurtkę skórzaną. Była obserwowana przez ochronę, a kiedy wychodząc, przekroczyła linię kas, została zatrzymana. Wezwana została policja. Wartość skradzionych rzeczy wynosiła kilkaset dolarów.

Mary po przesłuchaniu przez policję została osadzona w areszcie imigracyjnym. Wyciągnął ją stamtąd, za kaucją, jej nowy przyjaciel. Bo był to już trzeci z kolei, w okresie jej dwuletniego pobytu w Kanadzie. Po kilku miesiącach od dokonania kradzieży Mary stawiła się w sądzie, gdzie otrzymała karę grzywny i wykonywania kilkudziesięciu godzin pracy społecznej. Karę wykonała. W tym czasie została wezwana przez urząd imigracyjny do opuszczenia Kanady. Przewlekała tę decyzję. Kiedy jednak zagrożono jej ponownym osadzeniem w areszcie imigracyjnym, zdecydowała się na dobrowolny odlot do Stanów.

Na lotnisku była przesłuchiwana przez amerykańskiego oficera imigracyjnego. Mary zaprzeczyła, aby dokonała kradzieży, oświadczyła, że nie ma przy sobie dokumentów sądowych o skazaniu i wykonaniu wyroku. Wykazywała się arogancją i prostactwem. Ale cóż mógł zrobić oficer imigracyjny, musiał zezwolić jej na wjazd do Stanów. Na szczęście Kanada pozbyła się tej osoby.

Inny typ charakteru reprezentowała Betty. Używała tego imienia, choć jej irańskie imię brzmiało trochę odmiennie. Miała 19 lat. Była piękną dziewczyną. Aż szkoda byłoby, gdyby musiała, co jest regułą w jej rodzinnym kraju, zasłaniać chustą tę urodziwą twarz. Była dobrze wychowaną, inteligentną dziewczyną. Jej zmienne losy związane były z losami jej rodziców. Wyjechali z Iranu wobec niepewności życia. Ojciec Betty był w Teheranie właścicielem średnio prosperującej restauracji. Miał problemy z policją, bowiem sympatyzował z oponentami rządów ajatollahów. W Stanach uzyskali status stałych rezydentów. Betty ukończyła szkołę podstawową i dwie klasy szkoły średniej.

Rodzice Betty nie bardzo adaptowali się w Stanach. Otworzyli restaurację etniczną, ale szło im nie najlepiej. Postanowili szukać lepszego życia dla swojej ukochanej, jedynej córki. Wysłali ją do zamężnej siostry matki Betty, która wraz z mężem i dwojgiem dzieci, po przybyciu przed laty jako uciekinierzy z Iranu, uzyskali najpierw stały pobyt, a następnie obywatelstwo kanadyjskie. Tutaj Betty pomagała ciotce w pracach domowych i uczęszczała na kursy szkoły średniej utworzone dla tych, którzy wypadli z normalnego rytmu kończenia szkoły średniej. Betty liczyła na to, że tą drogą uzyska świadectwo ukończenia szkoły średniej, co otworzy jej możliwość studiowania na uniwersytecie.

Ciotka Betty zwróciła się do władz kanadyjskich o przyznanie jej prawa stałego pobytu w Kanadzie. Jej siostrzenica była wówczas jeszcze nieletnia.

Trwało to dwa lata. W końcu urząd imigracyjny wysłał do Betty (już teraz dorosłej) stanowcze żądanie wyjechania z terytorium Kanady. Betty, po naradzie z rodzicami i ciotką, postanowiła podporządkować się tej decyzji. Szczególnie żal jej było rodziców, którzy wprawdzie odwiedzili ją dwukrotnie w Kanadzie, jednak to nie było to, co codzienny kontakt i wzajemne wspieranie się. Wiedziała, że nie będzie lekko, bo rodzice, wobec recesji i strat finansowych, musieli zamknąć restaurację. Jeszcze mieli trochę oszczędności, ale już wkrótce wyczerpią się. Betty pragnęła ukończyć szkołę średnią i podjąć studia, ale wiedziała też, że nie ma co liczyć na pomoc finansową rodziców, a wręcz, że będzie musiała szybko podjąć jakąkolwiek pracę, aby siebie utrzymać i ich wspomóc. Była to dzielna, już zamerykanizowana (z elementem kanadyjskości) młoda kobieta, która wierzyła, że da sobie radę.

Li, 22-letnia Chinka, jako kilkunastoletnia dziewczyna przybyła wraz z rodzicami do Stanów Zjednoczonych, gdzie uzyskali oni "zieloną kartę", czyli prawo stałego pobytu. Zamieszkiwali w San Francisco, a konkretnie w tamtejszym China Town. Po ukończeniu szkoły średniej Li pragnęła studiować na uniwersytecie, ale rodziców nie było na to stać. Postanowili więc skorzystać ze sposobu "na Kanadę".

Li przybyła do Kanady, podając się za uciekinierkę z Chin. Złożyła odpowiednie dokumenty i czekała na uzyskanie statusu uciekiniera politycznego. Uzyskała dzięki temu m.in. prawo do zasiłku socjalnego, z czego natychmiast skorzystała. Zaczęła też studiować na jednej z torontońskiej uczelni. W weekendy pracowała jako kelnerka w jednej z chińskich restauracji. Ta prawie sielanka trwała dwa lata.

Któryś z kolei oficer imigracyjny, który prowadził sprawę Li, sprawdził jej dane w amerykańskim systemie imigracyjnym i wyszło mu, że ta "uciekinierka" ma już przyznany status stałego rezydenta tego kraju. Wezwał Li do siebie i wygarnął jej kłamstwo i oszustwo. Zagroził aresztowaniem i wysłaniem w kajdankach na lotnisko. Li wyraziła skruchę, wyznała, że chciała realizować swoje pragnienie studiowania, ale rodzice, jako nowi imigranci, nie mieli na to środków. Oficer zastosował prawo łaski, ale zażądał, aby Li stawiła się dobrowolnie do deportacji. Uaktywnił jej powrotny bilet lotniczy w Air Canada. Li wracała do San Francisco drogą, którą przybyła, czyli przez Vancouver.

Aleksander Łoś
Toronto

Ostatnio zmieniany sobota, 03 sierpień 2013 15:06
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.