farolwebad1

A+ A A-

Intratny zawód

Oceń ten artykuł
(1 Głos)

Jest kilka zawodów, które preferują lub które mogą i są w stanie wykonywać nowi polscy imigranci. Jednym z nich jest zawód kafelkarza.

Jeden z moich znajomych, lekarz weterynarii z Polski, najpierw trafił do Chicago. Tam, dzięki pomocy kolegów, pracował przez sześć miesięcy jako kafelkarz. Kiedy przybył legalnie do Kanady, znalazł ogłoszenie w gazecie angielskojęzycznej, że firma poszukuje wykwalifikowanego kafelkarza, z co najmniej trzyletnim doświadczeniem. Kolega najpierw wysłał resume, w którym podał, że trzy lata pracował w tym zawodzie. Oczywiście nic nie wspomniał, że jest z zawodu weterynarzem. Zaproszony został na "interview" i został przyjęty.

Najpierw wykonywał robotę masową, tj. kładł kafelki w nowo wybudowanych domach. Później przyszedł kryzys w gospodarce i budownictwie. Firma zwolniła siedemnastu z dwudziestu kafelkarzy. Mój kolega pozostał, bo po dwóch latach pracy był już uznawany za najlepszego fachowca w tym zawodzie. On już wykonywał prace finezyjne, np. wykonywał kominki, czy też naprawy elementów marmurowych. W tym czasie uzyskał uprawnienia weterynarza w Kanadzie i po pięciu latach pobytu w Kanadzie wrócił do swojego zawodu. Ale wielu traktuje zawód kafelkarza jako docelowy i z nim się nie rozstaje.

Takim kafelkowym profesjonalistą stał się w Kanadzie Józek. Nie. W Polsce wcale tego zawodu się nie uczył i go nie wykonywał. Był z wykształcenia mechanikiem samochodowym. Kiedy jednak przybył do Kanady z wizytą, o pracy mechanika samochodowego nie mógł nawet marzyć. Kolega z tej samej miejscowości w Polsce, który go zaprosił do Kanady, pracował legalnie jako kafelkarz. Zapytał szefa, czy nie zatrudniłby jako pomocnika kolegę z Polski. Kiedy ten zapytał, czy kolega jest z zawodu kafelkarzem, dostał zapewnienie, że niczego więcej w życiu nie robił, tylko kładł kafelki. Ale z uwagi na to, że materiały i standardy kanadyjskie są inne, kolega poprosił szefa, aby przez jakiś czas mógł sam przyuczać kolegę. Szef się zgodził. I tak się zaczęła kanadyjska "odyseja" Józka w Kanadzie.

Praca z kolegą układała mu się dobrze. Był pojętny i już po kilku miesiącach odważył się wykonywać pracę samodzielnie. Ciągle barierą był język angielski, ale w zakresie spraw zawodowych nie miał problemów w porozumiewaniu się tak z właścicielem firmy, jak i ze współpracownikami.

Po dwóch latach nadszedł jednak ten feralny dzień. Kiedy spieszył się do pracy i przekroczył dozwoloną prędkość o dwadzieścia kilometrów, został zatrzymany przez policjanta. Ten sprawdził w komputerze dane Józka i wyszło mu, że jest on poszukiwany przez urząd imigracyjny. Zatrzymał go więc, zawiózł do komendy policji i po godzinie oddał w ręce dwóch oficerów imigracyjnych, którzy go aresztowali i osadzili w areszcie imigracyjnym.

Józek zdecydował wówczas, że czas wracać do domu. Nie podejmował walki o pozostanie. Zgodził się na wydalenie z Kanady. Otrzymał zakaz przyjazdu do Kanady przez jeden rok. Wrócił do Polski. Podjął jedną pracę, później drugą i trzecią, ale ciągle myślał o powrocie do Kanady. Po dwóch latach takiej udręki poprosił kolegę o ponowne zaproszenie go. Ten nie odmówił i Józkowi jakoś udało się przekonać konsula w ambasadzie Kanady w Warszawie, że jego zamiarem jest tylko ponowne odwiedzenie kolegi. Pomógł chyba fakt, że miał pracę, mieszkanie, a więc miał do czego wracać.

Już po dwóch dniach po przylocie do Kanady Józek ponownie zaczął pracować w firmie, którą opuścił dwa lata wcześniej. Miał dobrą opinię, kolega miał dobre układy z właścicielem, a nadto zaczął się boom w budownictwie, a więc pracy dla kafelkarzy było sporo. Józek systematycznie doskonalił się w tym zawodzie. Doskonalił też swój język. Ale nie tylko. Zaczął kalkulować, jak by tu zacząć pracować na siebie. Pytał bowiem dyskretnie klientów, ile płacą jego szefowi za wykonywaną przez niego – Józka, pracę i zorientował się, że ten zgarnia spore pieniądze. Jak mógł jednak otworzyć własną firmę, przebywając nielegalnie w Kanadzie?

Józek, wówczas prawie dwudziestopięcioletni mężczyzna, był przystojnym, rozgarniętym facetem. Praca, pracą, ale natura domagała się swego. Józek nawiązywał więc przygodne znajomości z dziewczętami, głównie polskiego pochodzenia. Miał pieniądze, samochód, wynajmował samodzielne mieszkanie, a więc dość często nowo poznane na sobotnich zabawach dziewczęta budziły się w niedzielę rano w łóżku Józka. Kilka takich znajomości kończyło się dość szybko.

Którejś soboty Józek poznał jednak Magdę. Ta nie była tak łatwa. Dopiero po trzecim spotkaniu zgodziła się odwiedzić go w jego mieszkaniu, ale i wówczas nie zakończyło się to w łóżku. Józek zorientował się, że ma do czynienia z bardziej ambitną dziewczyną, a przy tym ładną. Po pół roku znajomość zakończyła się to ślubem.

Magda miała stały pobyt w Kanadzie. Ukończyła tutaj college ze specjalnością kierowania małymi firmami. Pasowali więc do siebie jak ulał. Magda pracowała jako sekretarko-recepcjonistka w pewnej firmie, nabyła więc praktyki w zakresie spraw papierkowych. Już po pół roku od ślubu Magda zarejestrowała firmę. Przez następne pół roku oboje pracowali jeszcze w dotychczasowych firmach, ale jednocześnie zaczęli rozwijać własną. Józek już nie zostawał po godzinach, lecz zaczął wykonywać zamówienia dla własnych klientów. Magda dyżurowała przy telefonie i wykonywała robotę papierkową. Zaczęli się ogłaszać w prasie. Część zleceń Józek otrzymywał od klientów właściciela firmy, w której pracował. Może nie było to w pełni fair z jego strony, ale jakoś trzeba było zacząć.

W końcu liczba zleceń była tak duża, że oboje się zwolnili i zaczęli w pełni pracować na swoim. Po pół roku Józek zatrudnił pomocnika. Trwało to pięć lat. W międzyczasie urodził się syn. Magda łączyła więc funkcję mamy i biuralistki. Było to dla niej idealne rozwiązanie, bo nie musiała pracować poza domem.

Ale ciągle wracał problem zalegalizowania pobytu Józka w Kanadzie. Bali się ciągle, że może się to skończyć jak przed siedmioma laty, czyli aresztowaniem i wydaleniem. W końcu udali się do agentki imigracyjnej, przy pomocy której Józek się ujawnił władzom imigracyjnym i złożył dokumenty, prosząc o przyznanie mu prawa stałego pobytu w Kanadzie. Co jakiś czas był wzywany na rozmowy do urzędu imigracyjnego. Zaczęto się od niego domagać, aby opuścił Kanadę i spoza jej granic wniósł o prawo legalnego wjazdu. Józek argumentował, że przecież ma rodzinę, firmę, jak może to porzucić? Te przetargi trwały dwa lata.

Któregoś dnia do mieszkania Magdy i Józka przybyło dwóch oficerów imigracyjnych. Aresztowali go i przywieźli do aresztu imigracyjnego. Tutaj próby zwolnienia go za kaucją nie dawały efektu. Domagano się od Józka opuszczenia Kanady. Wiedział, że dłuższy pobyt w areszcie odbije się negatywnie na sprawach jego rodziny i na finansach. Myślał trzeźwo. Miał gdzie wracać, bo pół domu rodzinnego miał do dyspozycji dla swojej rodziny. Zdecydował z żoną, że wyjadą razem wraz z synkiem do Polski. Tam "przebidują" wymagany okres (zwykle półroczny) oczekiwania na załatwienie spraw związanych z otrzymaniem przez Józka prawa stałego pobytu w Kanadzie. Wiedzieli oboje, że i tak wrócą do Kanady i będą kontynuować prowadzenie dobrze prosperującej firmy.

Pobytu w Polsce nie żałowali. Dla Magdy był to powrót do lat dzieciństwa. Odwiedziła po raz pierwszy rodzinę w Polsce, dawne koleżanki, poznała swoich teściów i rodzinę męża. W tym czasie Józek załatwiał sprawy imigracyjne, ale nie tylko. Ciągnęło wilka do lasu. Już po miesiącu po powrocie do Polski zaczął wykonywać prace kafelkarskie w okolicy swojego zamieszkania. Rodzice jego, widząc takie powodzenie syna, i to w okresie i w okolicach, gdzie bezrobocie było w granicach 25 proc., namawiali go, aby pozostał z rodziną w Polsce. Przecież ma tu własne pół domu i zapewnioną pracę.

Józek i Magda mieli jednak inne plany. Dokładnie po pół roku po przylocie do Polski Józek dostał dokumenty uprawniające go do stałego pobytu w Kanadzie. Po dwóch tygodniach już lądowali w Toronto i po dalszych dwóch wznowili w pełni działalność firmy.

Aleksander Łoś

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.