farolwebad1

A+ A A-

Kontrowersyjna deportacja

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Ten około trzydziestoletni mężczyzna, średniego wzrostu, o przyjemnej powierzchowności i z dobrymi manierami nosił imię po dawnym władcy swojego kraju i idolu swojego ojca. Chodzi oczywiście o byłego szachinszacha, czyli króla królów Iranu Rezę Pahlawiego. Władca ten, sprawujący faktyczną (a nie tylko figurancką, jak wielu innych władców) władzę w swoim kraju, kierował swój kraj ku rozwojowi cywilizacyjnemu. Przy czym główną przeszkodą do tego nie były sprawy materialne, lecz religijne. Władca ten uznawał muzułmanizm za religię państwową, ale trzymał krótko mułłów i ajatollahów, czego oni nie mogli mu wybaczyć. Bo wszak w sąsiednich krajach pozycja ich była dużo silniejsza.

Ojciec Rezy był zawodowym oficerem. W końcu dobrze zapowiadającej się kariery dość szybko awansował do stopnia majora. Był w grupie oficerów lotnictwa wyselekcjonowanych do przeszkolenia w Stanach Zjednoczonych, a którzy mieli latać na nowo zakupionych przez rząd samolotach myśliwskich F-16. Stanowili oni awangardę modernizującej się armii. Lotnictwo przyjmowało standardy amerykańskie. Drugą przodującą grupą były wojska pancerne, wyposażane w niemieckie czołgi Leopard. Szach zapowiedział, że jego ambicją jest, aby jego kraj stanowił w niedalekiej przyszłości szóstą potęgę militarną i gospodarczą świata. Miał ku temu atuty: wpływy z ropy naftowej i stosunkowo dobrze wykształcone społeczeństwo. I nagle nastąpił krach.

Ajatollahowie przejęli władzę. Wkrótce ojciec Rezy, mimo stosunkowo jeszcze młodego wieku, został odesłany na emeryturę wojskową. Bo wszystko, co miało związek z Ameryką, ajatollahów uwierało.

Niedługo trzeba było czekać na rezultaty takiej polityki. Kiedy iracki dyktator Saddam Husajn zaatakował Iran, w początkowym okresie odnosił znaczne sukcesy. A wszak Irak to kraj mniejszy i biedniejszy. Wyposażony też był w bardziej zacofane, bo rosyjskie uzbrojenie.

Mimo tropienia wszystkiego co pachniało wpływami Zachodu, ojciec Rezy zadbał o to, aby ten nauczył się angielskiego. Najpierw sam go uczył, a później Reza jakoś zdołał skorzystać w czasie studiów z kilku kursów angielskiego. Reza po studiach uzyskał pracę w banku. Nawet, dzięki znajomości angielskiego, uzyskał awans. Ale wpojona przez ojca niechęć do ortodoksów muzułmańskich, opowieści jego o dobrych czasach, które minęły, o swoim pobycie w Stanach Zjednoczonych spowodowały, że Reza myślał ciągle, jak by się wyrwać z tego prawie więzienia.

Zdołał, dzięki pośrednictwu ojca, zakupić paszport grecki. Kosztowało to sporo, ale dało możliwości szczęśliwego przejścia przez Rezę przez kordony kontrolne służb granicznych. Znalazł się w Niemczech.

Tam skierowany został do obozu dla imigrantów. Zorientował się, że szanse na zalegalizowanie swojego pobytu w tym kraju ma małe, a jeśli nawet, to procedura będzie trwała latami. Nie znał języka niemieckiego, a więc nawet nie mógł znaleźć jakiejś pracy na czarno, aby jakoś się utrzymać. Postanowił więc zrobić skok przez Atlantyk. Znowu pomoc ojca okazała się skuteczna i dostał paszport z wizą kanadyjską.

Kiedy Reza znalazł się w urzędzie imigracyjnym w torontońskim porcie lotniczym, od razu przyznał się, że paszport, którym się posłużył, aby dostać się do Kanady, jest fałszywy. Trochę podkoloryzował swoją opowieść o prześladowaniu przez mułłów za winy ojca i poprosił o uznanie go za uciekiniera politycznego. Było to przed sześcioma laty, kiedy rząd irański, opanowany całkowicie przez ajatollahów, był w stałej konfrontacji z kulturą Zachodu. Wydawało się, że wszystko potoczy się pomyślnie dla Rezy na ziemi kanadyjskiej.

Błąd jego chyba polegał na tym, że nie "kuł żelaza póki gorące". Uznał, że sprawy same się jakoś potoczą. Uzyskał prawo do pracy, ubezpieczenie społeczne, prawo do uczenia się w szkołach rządowych. Uznał, że w zasadzie to już jest tutaj urządzony. Dość dobra znajomość angielskiego ułatwiła mu znajdowanie kolejnych, coraz lepszych prac. Po roku otrzymał pracę w dużym punkcie sprzedaży samochodów używanych i nowych. Wykazał tam swoje zdolności kupieckie. Pomocne okazało się doświadczenie bankowe i chyba wrodzona zdolność do handlu ludzi pochodzących z krajów, gdzie bazar jest miejscem uświęconym, spełniającym funkcje nie tylko handlowe, ale i towarzyskie, i społeczno-polityczne.

Reza przyciągał do swojego miejsca pracy swoich rodaków, którzy początkowo poszukiwali głównie używanych, jak najtańszych samochodów. Sam zaczął odwiedzać lokale, gdzie gromadzili się jego ziomkowie. W odróżnieniu do osób pochodzących z innych krajów muzułmańskich, które gromadzą się głównie w świątyniach, gdzie wpajana jest im ciągle niechęć do wszystkiego co zachodnie, to środowisko imigrantów irańskich jest nastawione raczej prozachodnio, a ich muzułmanizm jest umiarkowany. W to środowisko ajatollahom z ich rodzinnego kraju trudno wepchnąć własnych emisariuszy, którzy by ich podżegali do działań skierowanych przeciw krajom, które ich przygarnęły. Reza w tym środowisku umacniał swój pozytywny stosunek do Kanady.

Co jakiś czas urząd imigracyjny wzywał Rezę na spotkania z oficerem, który prowadził jego sprawę. Ten, który na początku miał sprawę Rezy w swoim referacie, pozytywnie był nastawiony do tego młodego, dobrze radzącego sobie w Kanadzie człowieka. Ale po dwóch latach sprawa Rezy znalazła się w rękach pani oficer, która chyba miała generalnie negatywny stosunek do wszystkich imigrantów. Kolejne rozmowy z nią kończyły się żądaniem wyjazdu Rezy z Kanady. Posługiwała się jakimiś pismami, z których jakoby miało wynikać, że wracającym uciekinierom nic ze strony władz Iranu nie grozi. Reza miał odmienne wiadomości od swojego ojca. Być może, że materiały pani oficer pochodziły z ambasady Iranu w Kanadzie.

Po kolejnych takich naleganiach Reza uznał, że musi poradzić się adwokata. Ktoś mu wskazał jakoby właściwego specjalistę w sprawach imigracyjnych. Reza kilkakrotnie się z nim spotkał. Adwokat ten jakoby rozmawiał w jego sprawie z kompetentnymi osobami w urzędzie imigracyjnym, miał wysyłać też w jego sprawie jakieś listy (których Reza nigdy nie widział). Wizyty te odciążyły konto Rezy o kilka tysięcy dolarów. W końcu zrezygnował z tego adwokata.

Kiedy otrzymał oficjalną decyzję o negatywnym załatwieniu jego starań o uzyskanie statusu uciekiniera politycznego i stałego rezydenta Kanady, udał się do innego adwokata. Ten złożył odwołanie w jego sprawie, a następnie reprezentował go przed sądem imigracyjnym (administracyjnym). Reza przegrał tę sprawę, a kosztowało go to kolejne kilka tysięcy dolarów. Otrzymał pismo wzywające go do opuszczenia Kanady w ciągu miesiąca. Zignorował to.

Jak miał opuszczać dobrze urządzone życie? Miał dobrą pracę, wynajmował ładne mieszkanie, miał dobry, nowy samochód, miał powodzenie u dziewcząt. A z Iranu otrzymywał ciągle złe wieści. Rodzice żyli skromnie z głodowej emerytury wojskowej ojca. Nie mógł on otrzymać pracy. Czasami udało mu się coś dodatkowo zarobić. Rezę przerażało życie pod dyktaturą duchowieństwa muzułmańskiego. Nie dopuszczał ciągle myśli, że wszystko ma się w jego życiu zmienić.

Aż tu pewnego dnia do jego miejsca pracy przybyło dwóch oficerów imigracyjnych, którzy aresztowali go i osadzili w areszcie imigracyjnym. Reza jeszcze próbował uzyskać zwolnienie za kaucją, ale otrzymał decyzję odmowną, mimo że jego kolega, mający obywatelstwo kanadyjskie, proponował złożenie kaucji pieniężnej. Dla urzędu imigracyjnego Reza była starym przypadkiem i należało tę sprawę jak najszybciej zakończyć.

Po miesiącu pobytu w areszcie imigracyjnym został wsadzony do samolotu, który z międzylądowaniem miał go dostarczyć do Iranu. Co go tam spotkało? Czy wsadzą go do więzienia za ucieczkę, czy będzie w inny sposób prześladowany, czy uzyska pracę? Wszystko to jest niewiadome. Bo kraj rządzony przez nieustabilizowane władze jest nieprzewidywalny. Jedni zdołają przecisnąć się przez sieci kontroli życia publicznego i prywatnego, a innym to się nie udaje. Miejmy nadzieję, że Rezę nie spotka najgorszy los.

Szkoda tego sympatycznego, zaradnego młodego człowieka. Tym bardziej, że mimo swoich muzułmańskich korzeni, nie był nastawiony konfrontacyjnie do kraju, który już uznał jako swoją nową ojczyznę, która jednak okazała się dla niego złą macochą.

Aleksander Łoś
Toronto

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.