farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Historyczne imiona

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Zestawienie tych dwóch imion kojarzy się ze słynną parą francuską z przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Okazało się, że takie zestawienie imion może zaistnieć na innym kontynencie i wśród przedstawicieli zupełnie innej grupy rasowej. A do tego para ta spotkała się w Kanadzie dość nieoczekiwanie dla siebie samych.


Nigeria zasłynęła w ostatnich latach jako kraj do cna skorumpowany. Sfery rządowe tego kraju współdziałają z rodzimymi przestępcami w oszustwach na szkodę obywateli krajów bardziej zamożnych. Masowe też są wyjazdy młodych Nigeryjczyków za chlebem za granicę, ale wielu z nich, zamiast porządnie wziąć się do pracy, żyje w krajach, które ich przygarniają, z przestępczości. Z Kanady czy Stanów Zjednoczonych odprawiane są systematycznie samoloty-więźniarki odwożące tych nielegalnych imigrantów do ich rodzinnego kraju. Dodatkowo, kraj ten uwikłany jest w konflikty religijne, głównie między dominującymi muzułmanami i chrześcijanami stanowiącymi zdecydowaną mniejszość. W Nigerii też, przed laty trysnęła z ziemi obficie ropa naftowa.


Stolicą takiej roponośnej prowincji jest miasto o nazwie Biafra. Już od lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku trwają tam konflikty między władzami centralnymi a grupą plemion, które walczą o niezależność tej prowincji. Walki wybuchają z dużą gwałtownością i przygasają.
W jednym z miasteczek "powiatowych" tej prowincji urodzili się bohaterowie tego opowiadania. Napoleon był jednym z synów robotnika budowlanego. Była to rodzina chrześcijańska. Był to efekt pracy misyjnej jednego z wyznań protestanckich. Napoleon ukończył szkołę średnią i podjął pracę jako sprzedawca pamiątek i zabawek elektronicznych dla dzieci. Żył skromnie, ale bez większych problemów.
Któregoś dnia pojechał do miasta stołecznego swojej prowincji. Spotkał tam kolegę szkolnego, który opowiedział mu o swoim zaangażowaniu w organizacji opozycyjnej do władz centralnych, która za cel miała oderwanie tej prowincji i utworzenie samodzielnego, niezależnego państwa.
Zabrał następnie Napoleona do siedziby władz centralnych nazywanej Pałacem Wolności. Tam Napoleon został przedstawiony jednemu z liderów organizacji. Po dłuższej rozmowie oświadczył, że chciałby przystąpić do tego ruchu. Dano mu do wypełnienia kwestionariusz, zrobiono zdjęcie i po dwóch tygodniach otrzymał pocztą legitymację przynależności do ruchu wolności.


Zaczął działać. Głównie zajmował się rekrutacją nowych członków, agitacją, rozprowadzaniem materiałów propagandowych, czyli sferą polityczną. Ale inni członkowie organizacji, w tym wielu namówionych przez niego młodych ludzi, wstąpiło do milicji tej organizacji. Organizowali oni zamachy na lokale państwowe, na "oficjeli" rządowych i partyjnych. Policja deptała im ciągle po piętach. Gmach władz centralnych organizacji był miejscem ciągłych przeszukań przez policję, która raz podpaliła ten gmach. Został on jednak po kilku miesiącach odbudowany. Zebrania, te najbardziej tajne, odbywały się zresztą nie w tym budynku, który był pod ciągłą obserwacją policji. Napoleon przyjeżdżał kilkakrotnie na takie zebrania, szczególnie kiedy po roku aktywnej działalności został liderem w swoim regionie.
Przez dwa lata udawało mu się uniknąć wpadki bądź zainteresowania jego osobą przez policję. Sytuacja się jednak zmieniła po serii ataków militarnego skrzydła jego organizacji na "oficjeli" rządowych. Policja wzmogła pracę inwigilacyjną. Wykryto, jaką funkcję pełni ten spokojny, w zachowaniu podobny do zakonnika, 25-letni Napoleon. Został kilkakrotnie zatrzymany przez policję, pobity, w jego domu robiono systematycznie rewizje. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza.


W tej atmosferze szukał on schronienia w domach swoich kolegów. Kiedy przebywał u jednego z nich, na zorganizowane przez młodzież przyjęcie przybyła Józefina. Była to około 18-letnia dziewczyna, Murzynka, o średniej urodzie. Od razu przypadli sobie do gustu. Przerodziło się to w romans trwający kilka miesięcy. Pewnego dnia Józefina powiedziała Napoleonowi, że jest z nim w ciąży. Miał to być pierwszy miesiąc. Uzgodnili, że pobiorą się za kilka miesięcy, tuż po urodzeniu się dziecka. Problemem było to, że ojciec Józefiny był szefem kadr miejscowych pól wydobycia ropy naftowej, a więc szychą, a w dodatku radykalnym muzułmaninem.


Tuż po rozmowie z Józefiną Napoleon dostał "cynk", że policja go szuka, aby go aresztować. Zwierzchnicy partyjni doradzili mu, aby zwiewał. Pomogli mu uzyskać "lewy" paszport, kupili bilet lotniczy i Napoleon wylądował w torontońskim porcie lotniczym. Tutaj od razu opowiedział oficerowi imigracyjnemu o swoich przejściach i poprosił o przyznanie mu statusu uciekiniera politycznego. Napoleon jednak nie miał dokumentów potwierdzających jego tożsamość. Nadto w tym czasie kanadyjskie władze imigracyjne miały sporo kłopotów z zalewem młodych Nigeryjczyków podających się za uciekinierów politycznych, gdy tymczasem wielu z nich było zwykłymi przestępcami, umykającymi przed sprawiedliwością w ich rodzinnym kraju. Na wszelki wypadek więc zamknięto Napoleona w areszcie imigracyjnym.
Nie miał nikogo, kto by wystąpił przed sędzią imigracyjnym z propozycją zapłacenia za niego kaucji, tak aby mógł być on zwolniony z aresztu. Z kolei, po kilku miesiącach, odmówiono Napoleonowi przyznania statusu uciekiniera politycznego. Uzyskał wsparcie w postaci pomocy prawnej. Jego pełnomocnik wystąpił o zmianę decyzji do IRB (Immigration Refugee Board). Pierwsze przesłuchanie trwało trzy godziny. Wyglądało na to, że Napoleon jest na dobrej drodze do osiągnięcia swojego celu. Zdołał, za poradą swojego doradcy prawnego, uzyskać swój paszport, metrykę urodzenie, dokument potwierdzający jego przynależność do ruchu narodowo-wyzwoleńczego. I nagle pojawiła się nowa, nieoczekiwana okoliczność.
Okazało się, że w Kanadzie przebywa Nigeryjka z małą córeczką, która stara się o status uciekiniera politycznego, podając, że jej narzeczonym jest Napoleon, który nadto jest ojcem jej dziecka. Kiedy sędzia IRB uzyskała tę wiadomość, zarządziła połączenie tych dwóch spraw. Wówczas doradca Napoleona zrezygnował z reprezentowania go, twierdząc, że wystąpił w tej sprawie konflikt interesów. Okazało się, że sam pochodząc z Nigerii, prowadził również sprawę Józefiny, nie informując wzajemnie obojga o tym, że druga strona przebywa na terytorium Kanady.


W kłopotliwej sytuacji znalazł się też Napoleon. Twierdził bowiem wcześniej przed organami imigracyjnymi, że nie ma potomstwa. Nie wspominał też o swoich związkach z Józefiną. Ona natomiast w swoim wniosku o przyznanie jej (i w konsekwencji dziecku) statusu uciekiniera nic nie wspomniała o zaangażowaniu Napoleona w działalność polityczną. Sama, jako motyw swojej ucieczki i obawy przed powrotem, podała obawę o życie, wobec gróźb jej ojca, że ją i jej córeczkę zabije, bo nie tylko, że dziecko pochodzi z nieprawego łoża, to nadto ojcem tej dziewczynki (też niefart, lepiej aby był to chłopiec) jest jakiś biedak, wywodzący się z innego niż on plemienia, a nadto chrześcijanin.


Napoleon, który znosił z godnością trudy pobytu w areszcie imigracyjnym, zrozumiał, że mogą wystąpić kłopoty z uzyskaniem przez niego statusu uciekiniera. Wprawdzie tak jak przez poprzednie ostatnie miesiące czytał systematycznie Biblię, prasę angielskojęzyczną, oglądał telewizję, rozmawiał ze współtowarzyszami niedoli. Ale czekał z niecierpliwością na spotkanie ze swoją narzeczoną. Zrozumiał, że ona podążyła za nim.
Spotkanie nastąpiło w trybunale imigracyjnym (IRB). On przywieziony z aresztu w kajdankach. Ona przyjechała z Hamilton do Toronto, pozostawiając po raz pierwszy swoją córeczkę pod opieką koleżanki. Mieszkała w mieszkaniu subsydiowanym przez rząd kanadyjski i otrzymywała kilkaset dolarów miesięcznie na swoje i swojej córeczki utrzymanie.


Dla Napoleona to przesłuchanie było trudniejsze niż pierwsze. Wyczuwał, że sędzia jakby z większym krytycyzmem odnosiła się do jego zeznań. Podawała w wątpliwość to, co mówił. Wątpiła w prawdziwość przedłożonych przez niego dokumentów. Sprawdzała ze skrupulatnością wszystkie szczegóły.


Podobnie szczegółowo przesłuchana została Józefina. Szczerze wyznała to, co przeszła na skutek swojego związku z Napoleonem. Powiedziała, że nie mówiła o sprawach politycznych swojego narzeczonego, bo prawdę mówiąc, nie znała szczegółów. W jej kraju, mimo wyraźnego postępu, nadal kobieta, a szczególnie wychowana w kulturze muzułmańskiej, nie wtrąca się do spraw mężczyzn. Wprawdzie jej religijność nie była głęboka, tak że w Kanadzie zupełnie przestała nosić ubiory typowe dla muzułmanek.
Oboje oświadczyli, że chcieliby się pobrać i żyć jak normalna rodzina, z dala od konfliktów plemiennych, religijnych i kulturowych, jakie występują w ich rodzinnym kraju. Twierdzili, że gdyby zostali wysłani z powrotem do Nigerii, to groziłyby im prześladowania, więzienie, a być może śmierć. Prosili o umożliwienie im pozostania w Kanadzie.


Aleksander Łoś
Toronto

Ostatnio zmieniany piątek, 15 luty 2013 20:21
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.