Czasami dla zobrazowania tego samego zjawiska warto posłużyć się pewnym kontrastem, ukazaniem istotnych różnic, mimo że cel poszczególnych ludzi jest podobny. Tym celem dla wielu jest możliwość pozostania w Kanadzie na zawsze. Ci, co już osiągnęli ten cel, często tego nie doceniają, uwypuklając tylko sprawy negatywne kraju, który ich przygarnął.
Dwie "nasze" trójki przybyły do Kanady z Izraela, ale to nie ten kraj, lecz Kanada, według ich wyobrażeń, miała być dla nich "ziemią obiecaną", o której słyszeli jako o kraju "mlekiem i miodem płynącym".
W przypadku Gali było to dość naturalne, bo pobyt w Izraelu był dla tej młodej kobiety jednym pasmem udręk. Urodziła się na Krymie, który przed wiekami był tatarski, a po wysiedleniu stamtąd potomków Ordy Krymskiej przez Stalina za to, że rzekomo współpracowali i sympatyzowali z Niemcami w czasie drugiej wojny światowej, zasiedlony został przez przybyszy z różnych stron Związku Sowieckiego, ale głównie Rosjan. Po upadku "tysiącletniej" nazistowskiej Rzeszy kontynuatorem jej przewodniej idei, czyli zdobywania świata dla komunistycznego totalitaryzmu, miał być kraj, w którym "ogniem i żelazem", a także głodem i gułagami wcielano w życie zasady tej mrzonki ideologicznej.
Jak Hitler, tak i Stalin i jego protoplaści przez kilkadziesiąt lat nie wyobrażali sobie, że Związek Sowiecki pod rosyjskim przywództwem miałby upaść czy zmienić swoją ideologię. Dlatego też dążono do stworzenia "człowieka radzieckiego". Namawiano więc Rosjan do wyjazdu do poszczególnych republik, aby poprzez związki małżeńskie z tubylcami cementować jedność nowego narodu.
Tak też uczynili rodzice Gali, którzy osiedli się w Jałcie. Oni już tam przybyli jako małżeństwo, ale ich jedyna córka już miała możliwość wyboru, bo kocioł narodowościowy w tym atrakcyjnym miejscu był pełen. Była ładną dziewczyną. Wybrała również przystojnego młodzieńca na męża. W rok po ślubie urodziła się im dziewczynka, a dwa lata później chłopczyk. Mąż Gali pracował w cywilnym zaopatrzeniu dla floty rosyjskiej. Może małżeństwo to by żyło tam we względnej stabilizacji, gdyby nie zmiany w makrosystemie.
Kiedy nastąpił rozpad Związku Sowieckiego, to okazało się, że Krym przypadnie Ukrainie, bo przed laty przywódcy tego państwa wcielili ten region do wielkiej Republiki Ukraińskiej. Teraz było trudno to odkręcić. Dla Gali i jej męża powstał problem, bo zaczęła się walka dyplomatyczna, która jednak mogła zmienić się w konflikt zbrojny o podział Floty Czarnomorskiej z jej portami i zaopatrzeniem. Mąż Gali znalazł się w centrum tych konfliktów, bo trzeba było się opowiedzieć: czy za Rosją, czy za Ukrainą. Wybrał on trzecie rozwiązanie. Odszukał papiery swojej rodziny, z których wynikało, że jego matka, już nieżyjąca, była Żydówką. Zabrał więc żonę i dwójkę małych dzieci i przylecieli do Izraela. Tam zostali przyjęci względnie życzliwie. Dostali pomoc materialną i po roku obywatelstwo tego kraju. Po roku adaptacji mieli już dawać sobie radę sami. Koszty utrzymania były wysokie, a zarobki męża Gali na najniższym poziomie. Kiedy przybyli do Izraela, żadne z nich nie znało języka hebrajskiego, nie znali kultury ani religii tego kraju. Byli kulturowo obcy. Z uwagi na to, że Gala nie była Żydówką, rodzina ta odczuła pewien ostracyzm, co szczególnie odczuwały ich dzieci. Mąż Gali zaczął na nią zwalać wszelkie winy za swoje niepowodzenia. Zaczął pić i znęcać się nad nią.
Gala, z czasów kiedy korzystali jeszcze z pomocy państwa, miała uzbierane trochę pieniędzy i któregoś dnia spakowała się, kiedy męża nie było w domu, i z dziećmi przyleciała do Toronto. Tutaj na lotnisku opowiedziała całą swoją historię poprzez tłumaczkę oficerowi imigracyjnemu. Raport został sporządzony, a ona trafiła z dziećmi do schroniska dla bezdomnych. Ten okres wspominała najlepiej. Nareszcie mogła oddychać swobodnie. Ona i dzieci miały dach nad głową, dość dobrego jedzenia i pieniądze na drobne zakupy. Otoczona została opieką ze strony pracowników socjalnych i już wkrótce wyszukano jej tanie mieszkanko, dostała zapomogę i starsza córka skierowana została do szkoły.
W tym mniej więcej czasie do Kanady z Izraela przybyło trzech młodych mężczyzn. Pochodzili z już od dwóch pokoleń osiadłych w tym kraju rodzin. Ukończyli szkoły średnie, odbyli trzyletnią, obowiązkową służbę wojskową, w czasie której zawiązała się między nimi prawdziwa męska przyjaźń z obietnicą, że po wojsku razem spróbują się dobrze urządzić. Już po opuszczeniu wojska przez kilka miesięcy nie mogli znaleźć sobie miejsca. Zaczynali jakieś prace i albo sami je porzucali, albo byli wyrzucani. Nie byli to pokorni ludzie, tak jak większość nowych imigrantów, którzy za kawałek chleba są wdzięczni krajowi, który ich przyjął. Oni mieli wymagania. A że nie mogli ich zaspokoić w swoim rodzinnym kraju, postanowili to zrealizować za oceanem.
Wybrali Kanadę. Któregoś pięknego dnia wylądowali w Montrealu jako turyści. Wcześniej nawiązali kontakt z żyjącymi tu już dalekimi krewnymi, którzy osiedlili się w Kanadzie przed wielu laty i byli nieźle urządzeni. Młodzieńcy mieli zdolności i biznesowe, i językowe. Najpierw wprawiali się w firmie importowo-eksportowej, zaczynając od pracy ładowaczy, ale szybko pięli się w karierze, osiągając stanowiska zaopatrzeniowców. Dało im to możliwość nawiązywania szybkich kontaktów z osobami pragnącymi, tak jak oni, szybko i łatwo zarobić.
Wykorzystując szyld firmy mającej dobrą markę, zaczęli prowadzić interesy na własną rękę. Ludzie im wierzyli i oddawali na procent wyższy niż w bankach swoje pieniądze, które ci obiecali korzystnie zainwestować. Przez pierwszy rok rzetelnie płacili wysokie procenty, tym którzy im powierzyli pieniądze. To zwiększało ich wiarygodność i klientów przybywało. Okazało się jednak, że próba inwestowania na tak wysoki procent, aby można było oddać procenty wierzycielom i coś mieć z tego dla siebie, nie wychodziła. Młodzieńcy więc po roku prób zaczęli brać pieniądze od ludzi i przywłaszczać je dla siebie. Byli młodzi, a więc po latach "chudych" weszli w okres lat "tłustych". Kupili sobie dobre samochody, wynajęli piękny apartament, byli bywalcami dobrych nocnych klubów, gdzie bez problemu organizowali sobie coraz to nowe dziewczyny.
Sielanka ta trwała rok. Policja, uzyskawszy od niespłacanych wierzycieli pierwsze sygnały o obrotnej trójce, najpierw ich obserwowała, a po zgromadzeniu wystarczającego materiału dowodowego, aresztowała. Dostali po roku więzienia, z czego odbyli połowę kary. W czasie ich pobytu w więzieniu wszczęto wobec nich postępowanie deportacyjne. Ale nie zostali wysłani bezpośrednio z więzienia do swojego rodzinnego kraju. Znajomi wpłacili kaucje i zostali zwolnieni. Dostali miesiąc na zamknięcie swoich spraw w Kanadzie. Musieli też dostarczyć bilety lotnicze na określony dzień do urzędu imigracyjnego. Wiedzieli, że już nie mają możliwości dalszego buszowania w Kanadzie, i podporządkowali się poleceniom władz.
Przylecieli z Ottawy do Toronto, skąd mieli lecieć dalej do Tel Awiwu. Oficer bezpieczeństwa zatrudniony przez izraelskie linie lotnicze zorientował się, z kim ma do czynienia. Kiedy zaczął się pytać o to, za co zostali skazani, to spotkał się z arogancką odpowiedzią, że co to go obchodzi. Szczególnie jeden z nich wykazał się agresywnością, co mogło spowodować równie agresywną decyzję oficera bezpieczeństwa. Ale dwaj dalsi odsunęli kolegę i załagodzili cały konflikt. Oficerowi nie pozostało nic więcej jak tylko wpuścić wracających "synów marnotrawnych" na drogę do ojczyzny. Wypełnił tylko swój obowiązek, pisząc o tym incydencie w swoich dziennym raporcie, który swoją drogą gdzieś tam powędrował i najprawdopodobniej znajdzie się w formie odpowiedniego zapisu w materiałach dotyczących tych Izraelitów.
Ten sam oficer załatwiał też sprawę wpuszczenia na samolot Gali i jej dzieci. Mówiła ona trochę po hebrajsku, ale czasami pomagała sobie angielskim, tłumacząc, że nie dostała prawa stałego pobytu w Kanadzie, do czego przyczynił się częściowo jej mąż, który odkrył, gdzie mieszka z dziećmi, i słał listy do władz imigracyjnych z zarzutami, że bezprawnie porwała dzieci, pozbawiając go kontaktu z nimi. Oświadczyła oficerowi, że zamierza zamieszkać w kibucu. Ta niewątpliwie dbająca bardzo o dzieci, jeszcze młoda kobieta, była wychudzona, znerwicowana i ewidentnie przemęczona. Bo w ostatnim roku pobytu w Kanadzie znalazła sobie pracę sprzątaczki na nocną zmianę. Kładła dzieci do łóżka i szła pracować, kiedy one spały. Dzieci, a szczególnie starsza córeczka, wyglądała i postępowała, jakby miała o kilka lat więcej. Doroślała, z uwagi na złożoną na nią przez matkę odpowiedzialność za dom i brata, szybciej niż jej rówieśniczki.
Obie trójki, z jakże różnym bagażem doświadczeń, odleciały z Kanady do Izraela tym samym samolotem, bez prawa tutaj powrotu.
Aleksander Łoś
Toronto