Były podobne, choć młodsza Nina, mimo swoich 40 lat, musiała być pięknością we wczesnej młodości, a i dzisiaj była niezwykle atrakcyjna. Jej starsza o trzy lata siostra Mila, w okularach, może niezbyt dobrze dobranych, postarzających ją, żyła w cieniu siostry. Obie pochodziły z Maroka, a konkretnie z Casablanki.
Znały obie klasyk filmowy z Bogartem i Bergman w filmie "Casablanca" i były dumne ze swojego miasta, które faktycznie, szczególnie starsza część, to jakby niekończące się ulice "białych domów", zbudowanych z miejscowego, białego kamienia.
Pochodziły ze średnio zamożnej rodziny. Ojciec był kupcem, a matka gospodynią domową. To po niej Nina "odziedziczyła" ciemnoblond włosy. W dzieciństwie nawet była jasną blondynką, co było ewenementem wśród jej czarnowłosych rówieśnic. Bo w odróżnieniu od czysto arabskiej centralnej i wschodniej Północnej Afryki, one uważały, że Marokańczycy są trochę inni. Zdecydowała o tym duża wymiana krwi z kolonistami francuskimi i hiszpańskimi, a być może również z jasnowłosymi wikingami. Stąd nietypowy kolor włosów Niny. Obie miały piękną, jasnobrązową cerę. To genetycznie akumulowany wpływ promieni słonecznych, bo choć Nina już dłużej żyła w Kanadzie niż w swoim rodzinnym kraju, to jednak karnacja przodków u niej pozostała.
Kiedy Mila dorosła, zaczęły się poszukiwania dla niej męża. Bo choć rodzina była nowoczesna, to jednak część starych zwyczajów zachowała. Ojciec upatrzyła dla niej syna partnera w interesach, który sam też zajmował się kupiectwem. Wesele było tradycyjnie huczne. Wszystko zapowiadało się szczęśliwie.
Tuż po wydaniu córki za mąż zmarła ich matka. Mniej to początkowo odbiło się na Mili, bo miała już własny dom. Natomiast Nina, która kończyła szkołę średnią, przeżyła bardzo śmierć najbliższej jej osoby. Tym bardziej, że dzieliły obie wspólną pasję: tradycyjny taniec. Nina, za namową jeszcze żyjącej matki, uczęszczała do szkoły baletowej. Po śmierci matki postanowiła, że będzie to jej droga do kariery. Ojciec na początku gwałtownie się sprzeciwiał. Chciał, aby poszła na studia lub szybko wyszła za mąż. W obu przypadkach obiecywał pomoc. Nina jednak wybrała karierę tancerki.
Poddała się kilku testom i w końcu została zaakceptowana do nocnego lokalu jako tancerka – praktykantka. Miała podglądać starsze koleżanki i po kilku tygodniach, po opracowaniu w pełni własnego programu, została wpuszczona na scenę. Tańczyła z werwą, a młodość, świeżość wzbudzała zainteresowanie klienteli. Nie miało to nic wspólnego ze striptizem lub paraprostytucją w zachodnio pojmowanym stylu.
Nina wyrobiła sobie markę i występowała prawie co noc. Lokal, w którym występowała, chętnie odwiedzali zamożni cudzoziemcy. Któregoś wieczoru odwiedził ten lokal młody inżynier z Kanady. Po studiach rodzice zafundowali mu miesięczną podróż dookoła świata. Po powrocie miał już zapewnioną pracę w firmie, której właścicielem był jego ojciec. John przejechał już w szybkim tempie pół Europy i postanowił spenetrować Afrykę.
W Casablance planował dwudniowy pobyt. Ale po zobaczeniu Niny w tańcu już się nie ruszył z tego miasta do końca urlopu. Przychodził co noc na jej występy. Po trzech występach ona też go zauważyła, bo był wysokim, przystojnym mężczyzną. Po czwartym wieczorze John postanowił poczekać na wychodzącą z lokalu po występie urodziwą tancerkę. Od kelnera, któremu dał suty napiwek, dowiedział się, jakie ma imię i którymi drzwiami będzie wychodziła. Czekał tam na nią z bukietem kwiatów. Wychodziła z koleżanką. Tak więc kiedy John się do nich zbliżył, nie wywołało to niepokoju Niny. Przedstawił się i zaproponował odprowadzenie obu pań do domu. Zgodziły się. Mieszkały w pobliżu siebie. Po rozstaniu z koleżanką John zapytał, czy może zaprosić Ninę do jakiegoś pobliskiego lokalu. Odmówiła, ale przystała na propozycję, aby spotkali się następnego dnia w godzinach popołudniowych. I tak zaczęła się ta romantyczna przygoda.
John przed odlotem do Kanady został przedstawiony ojcu Niny. Ten wypytał szczegółowo o sprawy rodzinne i majątkowe Johna, a kiedy w ostatnim dniu pobytu w Casablance, za przyzwoleniem Niny, oświadczył się o nią, zostało to przychylnie zaakceptowane. Nina przyleciała po miesiącu wraz z ojcem i siostrą do Toronto i na drugi dzień po ich przylocie odbył się jej ślub i Johna. Potem on ją sponsorował i bez wylotu z Kanady uzyskała po jakimś czasie stały tutaj pobyt.
Mówiła dość dobrze po angielsku, ale John posłał ją na kilkumiesięczny intensywny kurs doskonalący, a następnie do college'u na kurs biznesowy. To ona, po miodowym miesiącu, poprosiła go o pokierowanie jej karierą. Nie chciała być tylko "kurą domową" jak jej siostra. Po tym została zatrudniona w firmie jego ojca w dziale ekonomicznym. Po kilku latach John przejął prowadzenie firmy ojca, a Nina została w niej kierowniczką całego działu ekonomicznego. Po dziesięciu latach trwania związku urodziła im się piękna córeczka.
Problem dziecka stał się przyczyną kryzysu w rodzinie Mili. Ona nie dawała potomka mężowi, a wnuka jego rodzicom. Problem ten stawał się z upływem lat coraz bardziej dręczący. W środowisku męża Mila uznana została za bezpłodną, a więc bezwartościową. Kłótnie zamieniały się w jej pobicia przez męża. Kiedy podniosła argument, że być może to on jest bezpłodny, to oświadczył jej, że ma syna z pewną kobietą, a więc to ona jest wyłącznie winna tego, że nie mają potomka. Skończyło się to kolejnym pobiciem.
Mila następnego dnia uciekła do domu swojego ojca. Nie był on zachwycony tym, co się stało, ale też nie chciał takiego traktowania swojej córki. Skontaktował się z Niną i poprosił o pomoc. Ta wysłała natychmiast zaproszenie do siostry, aby ta przyleciała do niej.
Było to korzystne dla obu stron. Po pięciu latach intensywnej opieki nad córeczką i domem, choć z pomocą gosposi, Nina pragnęła ponownie w pełnym wymiarze włączyć się w życie zawodowe i towarzyskie męża. Mila jej to zapewniła. Stała się oddaną opiekunką dla swojej siostrzenicy, jak również wzorowo prowadziła dom siostry.
Po kilku miesiącach od przybycia do Kanady Nina postanowiła zalegalizować tutaj pobyt siostry. Zwróciła się z tą strawą do agenta, który za sowitą opłatą zajął się całością zagadnienia. Głównym argumentem było znęcanie się nad Milą przez jej męża i fakt złego traktowania bezpłodnej kobiety w jej rodzinnym kraju. Podstawą zatem prośby były sprawy humanitarne.
Cały proces trwał około trzech lat. W końcu, po przegraniu ostatniej batalii, Mila została poproszona o opuszczenie Kanady. Przeciągano to jeszcze kilka miesięcy, co spowodowało wydanie decyzji o deportacji. Kiedy Nina została poinformowana telefonicznie przez oficera imigracyjnego, że jeśli w ciągu tygodnia nie otrzyma on biletu na samolot jej siostry, to zostanie ona aresztowana i umieszczona w areszcie imigracyjnym, postanowiła temu zapobiec.
Następnego dnia, po naradzie z Milą i swoim mężem, Nina kupiła dla Mili i dla siebie bilet na samolot. Bilet siostry kolejnego dnia dostarczyła do urzędu imigracyjnego. Był to bilet łączony: z Toronto do Montrealu i stamtąd do Casablanki. Dla siebie Nina kupiła bilet do Montrealu, aby towarzyszyć siostrze, aby ta się nie pogubiła, bo mimo trzyletniego pobytu w Kanadzie, mając siostrę i siostrzenicę za tłumaczki, nie nauczyła się angielskiego.
Mila wracała do domu ojca. Miała też nadzieję na zakończenie procesu rozwodowego, który przy pomocy finansowej Niny wszczęła w Casablance za pośrednictwem wskazanego przez ojca adwokata. Nina planowała też przyszłość siostry. Wiedziała, że siostra, nie mając wykształcenia i znajomości języka angielskiego, ma marne szanse na uzyskanie stałego pobytu w Kanadzie. Jedyną furtką byłoby uzyskanie dla niej pracy pomocy domowej w jakimś domu, w którym mogłaby opiekować się osobą starszą lub z inwalidztwem, a która mówiłaby w jej rodzinnym języku. Była to wąska furtka, ale Nina postanowiła poświęcić temu najbliższe tygodnie.
Planowała też za rok podróż z mężem i córeczką do Maroka. Od czasu opuszczenia domu rodzinnego była tam tylko raz z dwutygodniową wizytą. Ojciec odwiedzał ją dwukrotnie w Kanadzie. Ona traktowała Kanadę jako swoją drugą ojczyznę. Uważała, że jest to najlepszy kraj dla takich jak ona imigrantów.
Dwie siostry, których losy tak różnie potoczyły się, siedziały przytulone do siebie, oczekując na samolot, po opuszczeniu którego miały się rozstać na rok. Mila zadumana, przeżywająca wewnętrznie koleje swojego losu, którymi w ostatnich latach kierowali inni i Nina, otwarta, spontaniczna, kontaktowa i ciągle piękna.
Aleksander Łoś
Toronto