WOŁYŃ, PODOLE - maj 2017 r. (2)
Okazuje się, że od czasu majdanu, bardzo mało Polaków tu przyjeżdża i siostra przełożona boleje nad tym, że w szkołach ukraińskich nie ma lekcji religii. Wyjeżdżamy do Lwowa przez BUCZACZ, miasto nad Strypą z wieloma cennymi zabytkami, założone w XIVw. W czasie rządów Kazimierza Wielkiego, Michał Buczacz wzniósł tu zamek w II poł. XIVw. ufundował kościół i parafię katolicka. W 1515r. król Zygmunt Stary nadal Buczaczowi miejskie prawa magdeburskie, potem rządzili tu Potoccy.
Najgłośniejszym wydarzeniem był najazd sułtana Mehmeta IV w 1672 r. Pod nieobecność męża obroną zamku kierowała Teresa Potocka, która wysłała do sułtana posłów z informacją, że zamku broni kobieta i pokonanie jej nie przyniesie mu sławy. Wtedy sułtan odstąpił od ataku, wstąpił na zamek i przyjął dary.
Schodząc z zamku spotykamy chudziutkiego Polaka przewodnika (75 dol. emerytury!), który dalej nas prowadzi i objaśnia.
WOŁYŃ, PODOLE - maj 2017 r. [cz.1]
Tym razem pojechałam na Ukrainę dzięki panu prof. Porowskiemu i pani dr Eli Litwin, a towarzyszyła nam pani Małgorzata Górska, wszyscy z Instytutu Wysokich Ciśnień w warszawie. Koszt niewielki, tylko 400 zł. na 6 dni, bo przejazdy autobusem opłacił Harcerski Zespół Pieśni i Tańca „Dzieci Płocka”. Sympatyczną, utalentowaną i karną 40-osobowa grupą młodzieżowo-dziecięca kierował niezmordowany druh Tadeusz Milke z trzema pomocnikami, a bogatą dokumentację fotograficzną przygotowywał pan Jan Waćkowski. Trzeba również wspomnieć 2 mistrzów kierownicy, niezawodnych i sprytnych…
Mając tak sympatyczne towarzystwo, a przede wszystkim młodych w autobusie, zaproponowałam panu Tadeuszowi, że podzielę się w autobusie, podczas jazdy wiadomościami o miejscach które będziemy zwiedzali, bo takie sobie przygotowałam. Dostałam zgodę i gadałam!
Szlakami bobra: Brązowe jajo w czarne cętki – Marten River Provincial Park
Płynęliśmy sobie któregoś letniego dnia pięknym jeziorem, chłodzeni lekkim wiaterkiem, przez morze żółci i bieli grążeli i nenufarów. Nigdzie się nam nie spieszyło, delikatnie zanurzaliśmy wiosła w wodę, penetrując kolejne zatoki, wpływając w wąskie rzeczki, płytkie bagniska pokryte czerwoną drapieżną rosiczką, przy której wylegiwały się w słońcu zielone żaby, by znów wypłynąć na otwartą wodę.
Choć staraliśmy się nie robić hałasu, nasze pojawienie się anonsowały ostrzegawcze, przeciągłe gulgotania nurów lodowców, najpiękniejszych ptaków na ziemi, przez Polaków zwanych popularnie z angielska loonami. Ich głos nieodłącznie kojarzy się z Północą, szczególnie ten specyficzny, kiedy zwołują się do wspólnego odlotu na zimę na lodowate wody Arktyki. Nury są ostrożne, czasami wypłyną blisko canoe, by zaraz potem zanurzyć się pod wodę i pojawić się daleko, daleko od ludzi.
W cztery oczy z rekinem - Ripley's Aquarium
Wiosłonos amerykański (american paddlefish) to gatunek słodkowodnej ryby jesiotrokształtnej, jedyny przedstawiciel rodzaju Polyodon. Skamieniałości podobnych gatunków datuje się na 300 milionów lat, czyli pojawiły się prawie 50 milionów lat przed dinozaurami. Występuje w dorzeczu Missisipi i w jeziorze Erie. Dziobowaty wyrostek na głowie stanowi niekiedy jedną trzecią długości ciała. Co ciekawe, jest wydłużeniem czaszki, a nie szczęki. Jest bardzo czuły, pokryty elektroreceptorami. Wiosłonos chwyta pokarm, pływając z szeroko otwartym pyskiem w strefie pozbawionej roślinności i odfiltrowuje plankton za pomocą długich i gęstych wyrostków filtracyjnych. Najczęściej osiąga 1,5 metra długości, masa ciała ok. 27 kg. Żyje kilka – kilkanaście lat, choć niektóre osobniki dożywają 60 – 70 lat.
Wiosłonosy to moi zdecydowani faworyci w torontońskim Ripley’s Aquarium. Mogłabym długo stać przed wielkim akwarium, w którym pływają, i zaglądać w ich otwarte paszcze.
Motylowe zoo - urok przepoczwarzania się
Motyle są piękne. Nie ma dwóch zdań – i dają powód do zastanowienia się, co takiego może wyrosnąć z brzydkiego robala.
W ubiegłym roku byliśmy z córką w motylarni koło Cambridge i wówczas ktoś mnie zapytał, czy byłem w tej w Niagarze.
No, nie byłem, więc pojechaliśmy w niedzielę. W dzień wolny od ruchu drogowego nie jest to daleko – bo tylko nieco ponad godzinę drogi – praktycznie cały czas jedziemy autostradą QEW, by na koniec zjechać ostatnim zjazdem w Kanadzie z 405. Nieco denerwuje fakt pobierania 5-dolarowej opłaty za parking, no ale mówi się trudno. Samo wejście kosztuje 14,55 dol. od osoby dorosłej i 9,45 dol. od dziecka – plus podatek.
Niagara Parks Butterfly Conservatory – bo tak oficjalnie nazywa się motylowe zoo – leży przy urokliwej drodze z Niagara-on-the-Lake do Niagara Falls, 10 min drogi od wodospadów.
Jedzie pociąg z daleka…
Częściej jednak jedzie z bliska niż z daleka – z lotniska Pearsona na stację Union lub w przeciwnym kierunku. W dni powszednie dwa razy na godzinę trafi się pociąg GO lub prawdziwa perełka w postaci pociągu Via Rail.
Całkiem niedawno odkryłam nową rozrywkę dla dzieci, jaką jest obserwowanie przejeżdżających pociągów. Ania rośnie i jest już w stanie przejść 5 kilometrów. To rozszerzyło nasze horyzonty o całkiem elegancką kładkę nad torami między Dundas St. W. i Wallace Ave. (przy stacji GO Bloor i niedaleko metra Dundas West). Wdrapujemy się więc po schodach i wlepiamy wzrok w tory pod nami. Przeważnie staramy się wybrać po 10, tak by być na miejscu o 10:40. Ruch jest wtedy spory, właściwie co 5-10 minut przejeżdża pociąg. Warto patrzeć na sygnalizację, bo wtedy wiadomo, z której strony i na którym torze można się czegoś spodziewać.
Za darmo do parków narodowych Kanady
Właśnie poczta dostarczyła nam opatrzoną symbolem bobra kartę dziennego wstępu do wszystkich parków narodowych Kanady na cały 2017 rok. To prezent od rządu federalnego dla obywateli i rezydentów na obchodzone w tym roku 150-lecie kanadyjskiej konfederacji. Przesyłka zawierała także mapkę ze wszystkimi miejscami w Kanadzie, do których darmowego zwiedzenia karta upoważnia. Jest tego sporo, bo oprócz parków narodowych, można bezpłatnie zobaczyć tereny chronione na wodzie oraz narodowe miejsca historyczne. Dla kogoś planującego zwiedzanie Kanady w wakacje, to wielka gratka.
W Ontario w przyzwoitej odległości od Toronto parków narodowych nie mamy za wiele, to: Thousand Islands, Georgian Bay Islands, Point Pelee i Pukaskwa oraz Bruce Peninsula, za to dużo miejsc i obiektów historycznych, jak np. HMCS „Haida”, Beausoleil Island, Fort George, Fort Wellington czy Kingston Fortifications. Pełną listę znajdą Państwo w Internecie na stronie www.parkscanada.gc.ca, tam też można wypełnić podanie o kartę. Wystarczy jeden Free 2017 Parks Canada Discovery Pass dla wszystkich osób w samochodzie do darmowego wstępu do parku narodowego, i jeden dla wszystkich osób, które przyjechały w grupie zwiedzać national marine conservation area lub miejsca historyczne.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/turystyka?start=50#sigProId68f8bd94b7
To nie koniec atrakcji przygotowanych dla nas przez rząd federalny. Na wyżej podanej stronie można wziąć udział w konkursie Discover Canada. Wystarczy się tylko zarejestrować. Do wygrania są warte tej krótkiej czynności fanty.
Główną nagrodą jest 7-dniowy pobyt dla 4 osób w zachodniej Nowej Fundlandii, w słynnym Gros Morne Park, włącznie z przelotem w obie strony do Deer Lake. W tym 5 nocy w namiocie oTENTiK w parku, 1 noc w miejscu historycznym L’Anse aux Meadows albo St. Anthony, przedpłacona karta VISA na 3000 dolarów z CIBC, gift card ze sklepu sportowego MEC na 1000 dol., 1100 dol. w postaci prezentów od Parks Canada, a także 2018 Parks Canada Group Discovery Pass.
Druga nagroda to 3-dniowy pobyt w parku narodowym w namiocie oTENTiK (2 noce), w tym karta do sklepu MEC na 1000 dol. i karta VISA na 500 dol., a także prezenty od Parks Canada.
Jeśli nie poszczęści się nam z główną wygraną, możemy stać się posiadaczami losowanej co dwa tygodnie karty do parków narodowych Kanady na 2018 rok oraz prezentów od Parks Canada.
Wprawdzie „Goniec” już o tym na początku roku informował, ale warto o Free 2017 Parks Canada Discovery Pass przypomnieć, żeby nie zostawiać załatwienia karty na ostatnią chwilę, bo czas oczekiwania jest dosyć długi, my czekaliśmy półtora miesiąca.
Powodzenia w losowaniu i udanych wypraw do kanadyjskich parków życzą
Joanna Wasilewska
Andrzej Jasiński
Turystyczny boom na Kubie
Słoneczna i ciepła pogoda to wspaniałe lekarstwo na tegoroczne przeziębienia grasujące w niedopieszczonym słońcem Ontario. Okazuje się, że więcej osób tak myśli, bo tłok na wyspie jak nigdy wcześniej. Przylatują turyści z Europy, w tym z Polski, dużo częściej i liczniej niż w minionych latach. Całe grupy rodzinne, znajomych i przyjaciół z różnych miejsc na świecie spotykają się, aby odnowić bezpośrednie kontakty i odpocząć w bezpiecznym i pozbawionym zimowych zanieczyszczeń środowisku. Kąpiele w ciepłej wodzie, spacery, wędkowanie lub wygrzewanie się na plażach czy w spa, to miłe zajęcia w tej porze roku na wyspach karaibskich.
Anna Milone, nasza rodaczka mieszkająca w wiosce Cardenas na półwyspie Camarioca graniczącym z Varadero, pomogła nam świetnie zaplanować czas i zorganizowała udaną wycieczkę do Hawany oraz wykwintną kolację z langustami i grillowanym mięsem. Sporym zaskoczeniem było odkrywanie współczesnej Hawany w towarzystwie polskojęzycznej przewodniczki, która z dużą znajomością naszych oczekiwań zaprezentowała kubańską stolicę zapełnioną turystami z całego świata.
Przed kolacją pożegnalną w wiosce rybackiej taksówką konną objechaliśmy okoliczne plaże i uliczki. Po kolacji zabawa przy kapeli kubańskiej i świecącym księżycu na górnym tarasie willi z winem, rumem i cygarami – biesiadowanie w kubańskim stylu. W tle rozgwieżdżonego nieba można było oglądać płonący szyb wiertniczy zainstalowany przez Chińczyków. Wkrótce będzie zaczopowany w oczekiwaniu na eksploatację w nieokreślonej jeszcze przyszłości. Co ciekawe, nie ma w okolicy bezdomnych psów, w nocy cisza. Kubańczycy niewiele mogą zarobić, ale jakoś starają się, aby kapitalizm z „socjalistyczną twarzą” wprowadzać w coraz to dostatniejsze życie. Obecne przepisy pozwalają na wjazd bez zaproszenia i podawania miejsca zamieszkania, tak więc można sobie poszukać stosownego miejsca w zależności od posiadanego budżetu.
U Ani za 30 euro dziennie osoba może mieć nocleg ze śniadaniem i obiadokolacją.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/turystyka?start=50#sigProIdef6aa3ded1
Indie, Bhutan i Andamany. Piękno kontrastów
Na przełomie grudnia i stycznia 2017 roku, wraz z grupą innych podróżników, mieliśmy okazję odwiedzić dla nas nowe trzy kraje. Podróż, trwająca prawie trzy tygodnie, obejmowała Indie, Bhutan oraz Andaman Islands (wyspy w Zatoce Bengalskiej).
Była to relatywnie krótka podróż i oczywiście, nie uzurpuję sobie prawa do dogłębnej oceny odwiedzonych krajów, ale pewne uwagi są zapewne godne podzielenia się nimi.
Najpierw Indie. Ogromny kraj, powierzchniowo 10 razy większy niż Polska, ale 3 razy mniejszy niż Kanada. Populacja 1,25 miliarda, czyli 32 razy więcej niż Polska czy Kanada. I to się odczuwa w każdym miejscu. Kraj nieprawdopodobnych kontrastów. Średnie PKB na osobę to 1500 dol. na rok, z tym że z całą pewnością połowa społeczeństwa jest zdecydowanie poniżej tej sumy i żyje pewnie za dolara (o ile) dziennie. Miałem wrażenie, że przynajmniej 10 proc. (ponad 120 milionów) ludzi żyje na ulicy i nie ma kompletnie nic! Czyli brakuje im nie tylko dachu nad głową, mebli czy samochodu (to co my uznajemy za rzeczy oczywiste). „Nic” w tym wypadku oznacza, że żyją oni w najlepszym razie pod kawałkiem dykty z miską na ryż jako jedynym majątkiem i szmatą na plecach i głowie.
Warto jechać do Gruzji
Milion białych róż
Milion, million białych róż,
Z okna swego rankiem widzisz Ty…
Taki jest refren znanej piosenki o malarzu gruzińskim Niko Pirosmanim, a naprawdę o Nikolozie Pirosmanaszwilim. Żył w latach 1862–1918. Był bardzo ubogim artystą, często bezdomnym, zarabiał na życie, malując obrazy na wystawach sklepowych. Po śmierci, jak to często bywa, został uznany za jednego z najwybitniejszych prymitywistów na świecie. Kolekcję jego dzieł posiada Muzeum Sztuk Pięknych w Tbilisi. W piosence rozsławionej przez Ałłę Pugaczową, a ostatnio przez Ani Lorak, sprzedał swój dom i kupił tysiące białych róż dla pięknej aktorki. Tacy potrafią być gruzińscy artyści i taka urzekająca pięknem i ciekawa jest Gruzja.
Kraj ten stał się ostatnio jednym z najczęściej odwiedzanych przez wycieczki z Polski ze względu na bogactwo zabytków historycznych, przepiękną kaukaską przyrodę i ciepły klimat. Polacy są tam drugą najliczniej przyjeżdżającą grupą turystów. Gruzja jest położona nad Morzem Czarnym, a za sąsiadów ma Rosję, Turcję, Armenię i Azerbejdżan oraz dawne obszary Abchazji i Osetii Południowej. Te wszystkie narodowości mają wpływ na różnorodność kultury i architektury gruzińskiej.