Zimą warto wybrać się na sanki, a jeszcze lepiej i na sanki, i na szlak. Górkę do zjeżdżania można znaleźć już w Toronto, my za rogiem mamy Lituania Park (przy skrzyżowaniu ulic Glenlake i Keele), który daje kilka możliwości zjazdowych – w zależności od odwagi i stopnia zaawansowania. Nieco dalej jest Rennie Park (Runnymede Rd. i Morningside Ave.) czy znany miłośnikom sanek z całego Toronto Riverdale Park East. Jeśli jednak spod śniegu zaczyna wyglądać trawa, a powierzchnia do zjeżdżania zmienia kolor z białego na brązowy, trzeba rozglądać się za jakąś pozamiejską lokalizacją.
W ten sposób w ostatnią niedzielę trafiliśmy do parku miejskiego w Mono. Jadąc drogą numer 10 na północ zaraz za Orangeville, w miejscowości Camilla, należy skręcić w prawo na Mono Centre. Przy drodze są też znaki na Mono Cliffs Provincial Park. Potem jedziemy, jak droga prowadzi, z jednym zakrętem o 90 stopni w lewo, i zaczynamy wypatrywać Mono Community Centre, na samym początku miejscowości. Patrząc od parkingu, to górka wcale nie wydaje się imponująca. Jeśli jednak podejść bliżej, widać, że teren zaczyna opadać i można się naprawdę nieźle rozpędzić. U podnóża górki przebiega boczny szlak należący do Bruce Trail. Dodatkowym atutem jest bliskość Parku Prowincyjnego Mono Cliffs. Kilkanaście kilometrów dalej na północ mamy jeszcze drugi park prowincyjny – Boyne Valley – ze wspaniałym widokiem roztaczającym się ze wzniesienia Murphy’s Pinnacle. Na 2,5-kilometrową trasę po Boyne Valley wzięliśmy ze sobą jedną parę rakiet śnieżnych, nie wiedząc, czy nie trzeba będzie wydeptywać ścieżki. Nie było to konieczne, ale dzieci miały atrakcję w postaci obserwacji, jak tata chodzi w rakietach. Niech się zapoznają z tego rodzaju sprzętem, powoli dorastają do najmniejszego rozmiaru.
Będąc w tej okolicy, aż żal byłoby nie wstąpić do Champ Burgera przy skrzyżowaniu dróg numer 10 i 89. Nasze dzieci bezbłędnie rozpoznają ten lokal, gdy tylko zbliżamy się do świateł. Mogę tylko ostrzec, że hamburgery lepiej brać małe, a dwie porcje frytek na dwoje dorosłych + dwoje dzieci absolutnie wystarczą.
W zeszłym roku z kolei, poszukując miejsca na sanki, dojechaliśmy trochę dalej, prawie do Collingwood, do parku zimowego Highlands Nordic oferującego 25 kilometrów tras na biegówki i pięć szlaków na rakiety śnieżne. Jest też wypożyczalnia sprzętu (rakiety i narty), sklepik i kawiarnia. Pełna infrastruktura, za którą jednak trzeba płacić – nawet za zjeżdżanie na sankach pobierana jest opłata wysokości 8 dolarów. Górka za to jest dobrze przygotowana, śnieg ubity ratrakiem, więc prędkości osiąga się znaczące.
Następnym razem, gdy przyjdzie nam ochota na zamiejskie sanki, pojedziemy za Milton, do miejscowości Lowville i tamtejszego parku miejskiego w dolinie Bronte Creek, do którego przypadkiem trafiliśmy latem. Będzie też okazja do pójścia na szlak – Lowville leży między Rattlesnake Point Conservation Area a Mount Nemo Conservation Area. Do tego drugiego jest tylko 2,5 kilometra, a przy dobrej pogodzie na horyzoncie widać wieżowce Mississaugi i Toronto.
Podczas planowania wycieczki mogą się przydać strony http://tobogganhills.com oraz http://highlandsnordic.ca.
Katarzyna Nowosielska-Augustyniak