farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Przemawiając podczas dorocznej konferencji 2017 Reviving Islamic Spirit premier Ontario stwierdziła, że był to rok pełen wyzwań dla muzułmańskiej społeczności Ontario i na świecie.
Wskazała, że w tym roku doszło do ataków na meczet w Quebecu, jak również ustanowienia przez legislaturę tej prowincji zakazu zasłaniania twarzy przez kobiety, które korzystają z usług publicznych.
-Przemoc to najgorsza konsekwencja narastającej fali islamofobii w Kanadzie i na świecie - stwierdziła Wynne wzbudzając aplauz zgromadzonych - ale to, co stało się w Quebecu to nie było od odizolowany incydent - dodała - Statystyki policyjne mówią nam że antymuzułmańskie przestępstwa motywowane nienawiścią są coraz częstsze.

Premier Ontario przedstawiono podczas tej trzydniowej konferencji która gromadzi około 20 000 osób z całego kraju, jako pierwszą szefową rządu prowincji, która wezwała władze federalne do otwarcia drzwi dla uchodźców z Syrii. Do Ontario w ciągu minionych 2 lat przyjechało 22,5 tys. syryjskich uchodźców i prowincja przekazała na ich wsparcie 10 mln dol. powiedziała Kathleen Wynne, która podczas konferencji występowała w islamskim nakryciu głowy. Pochwaliła temat tegorocznego spotkania - "Szukanie stabilizacji w świecie pozbawionym równowagi", jako bardzo ważny po roku pełnym turbulencji.
Legislatura Ontario przyjęła rezolucję, która potępia "islamofobię we wszystkich jej formach", a premier podkreśliła że jej rząd utworzy specjalną agencję antyrasistowską i niebawem przedstawi plan działania. - Ontario buduje społeczeństwo, które zasadza się na tolerancji i akceptacji, a także uznaniu, że wszyscy poza Indianami i jest Eskimosami tutaj skądeś przybyliśmy.
Premier uznała że zbudowanie "bardziej sprawiedliwego i otwartego społeczeństwa" tutaj w Ontario wymaga jeszcze "mnóstwo pracy"; musimy zapewnić że każdy, niezależnie od tego czy przybył tutaj sześć pokoleń temu czy 6 miesięcy temu, znajdzie tu możliwość rozpoczęcia godziwego życia o jakim marzył - stwierdziła.

Zapalił dla nas gwiazdy i leży na sianie...

czwartek, 21 grudzień 2017 23:18 Opublikowano w Andrzej Kumor

        Jakże my jesteśmy dzisiaj biedni, jak ograniczeni w naszym myśleniu o sobie! Porównując nas z ludźmi nawet nie wieków średnich, ale jeszcze XIX wieku czy początku XX wieku nasza świadomość egzystencjalna – mimo tej całej cudownej technologii (a może właśnie za jej sprawą) – jest po prostu zerowa. Z poważnymi minami, pełni nadęcia, uganiamy się za jakimiś bzdurami, zastanawiamy się nad karierą, możliwość utraty jakichś wygód  napełnia nas samobójczymi myślami, korporacyjny wyścig szczurów popycha do studiów porównawczych nad sąsiadami.

        Owszem, dawniej też grały w nas żądze, ale było to wszystko posadzone w kontekście tymczasowej doczesności. Dzisiaj wiele energii zdajemy się poświęcać po to, by zapomnieć o nieuchronności przemijania, o naszym losie.

Dawniej mieliśmy wdrukowaną świadomość Dziecka Bożego, które tutaj jest tylko po to, by się zbawić, które ma drogę do przejścia – przedsionek życia wiecznego. To przeświadczenie całym pokoleniom ludzi Zachodu pozwoliło stworzyć instytucje, pozwoliło odkrywcom ruszać w nieznane, bo tak naprawdę i tak wiedzieli, dokąd pójdą, a to nieznane dotyczyło jedynie naszej ziemskiej geografii, niebieską mieli zaś dokładnie rozpoznaną. 

        Dzisiaj o tym wszystkim zapominamy, wtłoczeni w gorset konsumpcyjnej cywilizacji przyjemnego odmóżdżenia. 

        Dopiero w chwilach wstrząsów, choroby czy śmierci kogoś bliskiego prawda o nas samych zaczyna przesiąkać nam do mózgu. A przecież ona stanowi o istocie tego, kim jesteśmy, przecież z nią powinniśmy się budzić i z nią codziennie zasypiać.

        Jednym z naszych budzików są święta Bożego Narodzenia. Oczywiście, o ile wcześniej ich nie zasypiemy morzem prezentów, sztucznego ciepełka chwilowej życzliwości, nie zakopiemy głęboko pod sklepowymi muzakami. Stajenki i żłóbek pomagają zrozumieć, kim jesteśmy i co tutaj robimy, pomagają, patrząc w słońce, zauważyć, że ktoś to słońce dla nas zapalił. 

        Mimo że w obliczu ogromu dzieła stworzenia jesteśmy jak ta nanomrówka, to jednak fakt, iż jesteśmy ważni dla Stworzyciela, że On o nas pamięta i że jest na co dzień z nami i to dla nas wcielił się – jest czymś porażająco ogromnym, jest fundamentem ludzkiego myślenia. 

        I właśnie będziemy świadkami kolejnych Świąt, wydarzenia z naszej ludzkiej perspektywy niepojętego, bo jakże to Bóg, Absolut, ktoś kto jest dla nas intelektualnie nie do pojęcia, przychodzi na świat jako najmniejszy z nas; przychodzi na świat w biedzie i w chłodzie, w zwykłej ubogiej rodzinie. Jakże to ważne przesłanie dla nas, jakże boimy się z tym przesłaniem żyć! A przecież właśnie taka jest prawda o nas samych, nasz Bóg pokazuje nam drogę wejścia; pokazuje nam drogę nie poprzez okazanie mocy, nie pognębienie, lecz poprzez miłość, akceptację Boskiego porządku i odnajdywania Bożego obrazu w każdym najuboższym i najbardziej nędznym człowieku. 

        Kiedyś ojciec Andrzej Madej OMI pięknie powiedział, że aby człowiek mógł zabić drugiego człowieka, trzeba go najpierw okłamać, okłamać w tym, kim jest on sam i kim jest ten drugi. Aby zabić duszę, aby zagrodzić jej drogę do Królestwa, również trzeba  okłamać. 

        Nasz dzień codzienny stara się nam przesłonić naturę świata, fakt, że jest nam dany jedynie na moment i że jego sprawy są ważne jedynie w dalszej egzystencjalnej perspektywie. 

        Święta Bożego Narodzenia to okazja do odsłonięcia przed samym sobą prawdy; to jest okazja do przewartościowania tego, czym na co dzień żyjemy; do postawienia sobie pytań. Jeśli zdołamy to uczynić, napełnimy je prawdziwą radością. Bo to nie radość spotkania przy wigilijnym stole, nie przyjemność biesiadowania jest najważniejsza, lecz ten Bóg, który leży w żłobie, rzecz według naszego codziennego rozeznania niepojęta. No bo jak to? On Alfa i Omega, On Wszystko Co Jest, On Jedyny, Największy stał się najmniejszym z nas?! Po co?! 

        Postarajmy znaleźć odpowiedź, postarajmy się znów łaknąć prawdy; prawdziwego życia.

Z serca życzę tego nam wszystkim. 

Wesołych Świąt!

 Andrzej Kumor 

Listy z nr. 51/2017

czwartek, 21 grudzień 2017 23:11 Opublikowano w Poczta Gońca

Panie Redaktorze,

Szanowny Panie Andrzeju,

        Z okazji odbioru Krzyża Wolności i Solidarności, powielił Pan “biografię” niby moją.

        Wiem że autorem tego tekstu jest historyk z IPN Białystok. Od lat prosiłem o poprawę. Bez skutku.

        Pozwoli Pan, że wyjaśnię.

        Między 14 a 16 grudnia 1981 r. nie byłem zwalniany z więzienia. Trzymano mnie na dołku bez jedzenia i picia. Następnie, napisał Pan, że byłem zwolniony z więzienia na mocy aktu łaski. To kłamstwo najbardziej mnie dotyka. Akt łaski, czyli ówczesna rada państwa prl ułaskawiła mnie. Otóż nie. Moja żona w połowie grudnia 1981 r. przekupiła sekretarkę sędziego penitencjarnego w Elblągu paczką kawy i ta zorganizowała „rozprawę” w celi więzienia w Braniewie. Ta rozprawa to tradycja prl. Represjonowani w latach 40., 50. nazywali takie rozprawy sądami kiblowymi. Zwolniono mnie na tzw. przerwę w odbywaniu kary na okres 6 miesięcy oraz zwolniono p. Ryszarda Gocłowskiego z Białegostoku. Miałem wrócić do więzienia 20 czerwca 1983 r. ówczesny sejm prl w kwietniu 1983 r. ogłosił mocą ustawy amnestię. Dlatego do więzienia nie wróciłem.

        Nie było żadnego komunistycznego „aktu łaski”.

        Komunistów nigdy w życiu o nic nie prosiłem, niezależnie od ceny, jaką przyszło mi płacić.

Z poważaniem

Janusz Szepietowski

Kitchener

PS

        Napisałem nazwy niektóre małą literą. Celowo.

PS 

        Zgromadziłem ponad 1000 stron akt i dokumentów tylko w mojej sprawie.

        Od redakcji: Szanowny Panie, jeszcze raz gratuluję, dziękuję za wyjaśnienie, rzeczywiście Pana życiorys wziąłem z Encyklopedii Solidarności, ale o ile mnie pamięć nie myli, taki sam odczytała Pani Konsul w kościele przed wręczeniem Panu Odznaczenia – to tytułem usprawiedliwienia.

***

Emeryci i renciści 

popierajcie partię czynem 

umierając przed terminem

POTYCZKI z ZUS-em                        

        Przytoczyłem znane powiedzenie z czasów PRL-u, które jest nadal aktualne. Rządzący traktują ich jak zło konieczne. Znany polski satyryk kiedyś zażartował, że cały kryzys w PRL-u spowodowany był przez hulaszczy tryb życia emerytów i rencistów. A tak naprawdę to im wiatr wieje w oczy, chyba że emerytem jest były parlamentarzysta. A niby według prawa wszyscy jesteśmy równi. 

        Od czasów PRL-u zmieniło się troszkę na lepsze (minimalna emerytura) lecz jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. 

        Ja również jestem od trzech lat polsko-kanadyjskim emerytem i chcę się podzielić z czytelnikami swoją przygodą z ZUS-em, jak również z kanadyjskim systemem emerytalnym. Kiedy zbliżały się moje 65. urodziny, napisałem odręcznie wniosek  do ZUS-u o wypłacanie mi polskiej części mojej emerytury za 16 lat pracy w Polsce. Ze względu na podniesienie wieku emerytalnego przez rząd  D. Tuska, kazano mi czekać 7 miesięcy i ponownie złożyć wniosek, co uczyniłem. Po podpisaniu umowy polsko-kanadyjskiej zwróciłem się do byłych pracodawców o przesłanie do ZUS-u zaświadczeń o składkach i zarobkach (Rp7).

        Mój ostatni pracodawca, czyli „BUMAR” Łabędy, przesłał do ZUS-u zaświadczenie o składkach i zarobkach zawierające bardzo zasadnicze błędy, takie jak okres zatrudnienia, myląc się o 5 lat. Napisano, że byłem zatrudniony od 1962 r. Czyli od 7. klasy szkoły podstawowej. Drugi błąd to brak danych za 8 z 15 lat zatrudnienia. Trzeci błąd to zwalanie winy na filię w Zabrzu Mikulczycach za niedostarczenie danych za lata 1962–71, mimo że podjąłem pracę w Zabrzu dopiero w 1972 r. Jednym słowem, trzy osoby, w tym kierownik działu kadr, potwierdziły nieprawdę, podpisując się na urzędowym dokumencie. Na moje pytanie o brakujące dane za okres ośmiu lat pracy, a potrzebne do właściwego obliczenia  kapitału początkowego, a następnie wysokości mojej emerytury, usłyszałem w odpowiedzi, że zakład pracy miał prawo, a nawet obowiązek niszczenia dokumentów po pięciu latach. Obecnie prawo nakłada obowiązek na pracodawcę przechowywania dokumentów pracowniczych przez 50 lat. W przeszłości prawo było bardziej liberalne, lecz zawsze była ciągłość prawna, która nie pozwalała pracodawcy na niszczenie dokumentów. 

        W moim przypadku było to robione wybiórczo i chyba w ramach represji za działalność związkową. 

        Otóż moja żona też była pracownicą Bumaru i otrzymała dane za ten sam okres zatrudnienia, za który zakład zniszczył moje dokumenty. Moi byli współpracownicy z tamtych lat, odchodząc na emeryturę, nie mieli tego problemu i mogli sobie wybrać ostatnie 10 lat pracy lub 20 najlepszych lat z całego okresu zatrudnienia jako podstawę do obliczenia swojej emerytury i dziś pobierają emeryturę dwa razy wyższą od mojej połączonej polsko-kanadyjskiej. 

        ZUS zaakceptował bezprawne zniszczenie moich dokumentów. Okres ośmiu lat pracy i płaconych składek zaliczył mi jako okres nieskładkowy, czyli 30 proc. średniej krajowej, natomiast średnia moich składek za okres składkowy to 164 proc. Tym sposobem ZUS zaniżył  mi  emeryturę o 40 proc. i do tego się przyznał, a pośrednio winę za to zwalił na mnie, bo nie dostarczyłem zniszczonych przez zakład dokumentów. 

        ZUS jest opieszały lub leniwy w tym, co robi, bo wystarczyło sięgnąć do swoich archiwów i zobaczyć, ile pobrał z moich zarobków za pośrednictwem mojego zakładu pracy. Bumar wskazuje, na jakie konto ZUS-u wpłacał moje składki. Napisałem odwołanie, lecz ZUS podtrzymał swoją decyzję z uwagi na brak (zniszczonych) dokumentów. ZUS poradził mi, abym się odwołał do Sądu Pracy (Sąd Okręgowy w Łodzi) od ich decyzji, co też uczyniłem

        Dziwi mnie tryb postępowania. Otóż jeśli chcę się odwołać do sądu, muszę to zrobić przez ZUS, czyli drugą stronę konfliktu. Przecież to jawny i ewidentny konflikt interesów. Przecież ZUS może moje odwołanie razem z załącznikami potraktować wybiórczo, dokonując selekcji moich dokumentów przed wysłaniem do sądu. Przecież osoba mieszkająca za granicą raczej się nie pojawia na rozprawie. Przy takim trybie postępowania każdy odwołujący się od decyzji ZUS-u idzie do sądu po wyrok, a nie po sprawiedliwość. 

        Dlaczego nie mogę przesłać swojego odwołania bezpośrednio do sądu, lecz muszę to robić  przez mojego oponenta jako pośrednika? 

        To pytanie zadałem Panu Ministrowi  Z. Ziobrze, które przesłałem do Ministerstwa Sprawiedliwości na początku tego miesiąca. Na razie nie znam daty rozprawy sądowej w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Za opór wobec komunistów płacę wysoką cenę i być może będę płacił do końca życia, lecz tego nie żałuję. Teraz gnębią mnie finansowo, bo już mi zabrali wolność przez krótki okres, a potem rodzinę i Ojczyznę. Dopóki nie będzie gruntownej zmiany w polskim sądownictwie, będzie dużo więcej ludzkiej krzywdy, a każdy idący do sądu po sprawiedliwość będzie wychodził z wyrokiem i poczuciem niesprawiedliwości. Czas, aby ta sędziowska kasta znalazła się pod społeczną kontrolą. 

        To nie koniec przygód emeryta korzystającego z umowy polsko-kanadyjskiej; będzie również o tym, jak Service Canada „wspomaga” polskiego emeryta w Kanadzie.

        W drugiej części listu chcę w skrócie pokazać, jaki wpływ ma kanadyjski system emerytalny na życie polsko-kanadyjskiego emeryta, i nie tylko. Zacznę od rozliczeń podatkowych income tax. Znów na swoim przykładzie. Ja otrzymuję z Polski polską część swojej emerytury za lata przepracowane w Polsce. 

        Otrzymując roczne rozliczenie z ZUS-u, zaliczam polskie świadczenie emerytalne do moich kanadyjskich dochodów w 100 procentach, lecz podatek od tego świadczenia jest zaliczany przez program zatwierdzony przez Revenue Canada tylko w około 40 proc. jako kredyt. Różnicę pomiędzy zapłaconym w Polsce podatkiem a kredytem otrzymanym z Revenue Canada muszę dopłacić do Revenue Canada. 

        Oznacza to, że strona kanadyjska dobiera sobie tylnymi drzwiami z mojej polskiej emerytury wbrew zapisom w umowie polsko-kanadyjskiej o unikaniu podwójnego opodatkowania. Jest tam zapisane, że żadna ze stron umowy nie może opodatkować świadczeń emerytalno-rentowych wyżej niż 15 proc. Jeśli doliczę tę różnicę pomiędzy zapłaconym podatkiem a otrzymanym kredytem, to jest więcej niż 15 proc.

        Pytałem o to w polskim konsulacie przy okazji odbioru polskiego paszportu, lecz otrzymałem w okienku odpowiedź, że strona polska nie sprawdza, czy druga strona podpisanej umowy wypełnia zobowiązania w niej zawarte. Tym się nie interesują. Zwróciłem się z tym pytaniem do posłanki kanadyjskiego parlamentu z Burlington, lecz ona również nie udzieliła mi odpowiedzi, dlaczego Revenue Canada nie zalicza w całości zapłaconego w Polsce podatku. Doradziła mi, abym za pośrednictwem jej biura zapytał o to Revenue Canada, co też uczyniłem kilka miesięcy temu. Pod koniec listopada otrzymałem list z Revenue Canada, że takie pismo do nich wpłynęło, lecz bez podania terminu odpowiedzi. 

        Pytałem również kilku osób trudniących się zawodowo rozliczaniem podatków, lecz one również nie znały odpowiedzi. Zapytałem również byłego posła, a obecnie prezesa KPK. On też nie znał odpowiedzi, lecz obiecał, że zapyta kompetentnej osoby. Emeryta takiego jak ja  mimo emerytury zakładowej nie stać na dopłacanie każdego roku kilkuset dolarów do już opodatkowanej emerytury. Może ktoś czytający ten list zna odpowiedź na postawione przeze mnie pytanie i pomoże bezinteresownie rozwiązać ten problem emerytom pobierającym polską emeryturę. 

        Różnice pomiędzy systemami emerytalnymi Polski i Kanady są wielkie. Kanadyjski system składa się z trzech części, czyli z głównej CPP (bardzo ubogiej), następnie z pensji starczej zależnej od okresu stałego pobytu i ostatnia część to gwarantowany dodatek dla osób, których dochód nie przekracza minimum socjalnego. CPP jest uzależnione od naszych składek wpłacanych w okresie zatrudnienia, lecz obwarowanych limitami. Dolny limit to ten dotyczący niskich zarobków. Jeśli ktoś zarabia poniżej tego limitu, to nie są pobierane od niego składki emerytalne (można to zobaczyć na corocznym wykazie przysyłanym przez CPP). Górny limit jest ustalany każdego roku. Jeśli ktoś zarabia powyżej tego limitu, to często już w połowie roku przestaje płacić składki emerytalne. Te limity są czynnikiem kontrolującym wysokość przyszłych emerytur, aby emeryci nie prowadzili hulaszczego trybu życia. Chyba że pracując, wraz z rodziną odmawiają sobie wielu dóbr lub przyjemności, odkładają na RRSP. Ci, co niczego sobie nie żałują, wydając wszystkie zarobione pieniądze, na starość mogą liczyć na trzecią część kanadyjskiej emerytury, czyli gwarantowany dodatek  do niskich dochodów, który pochodzi z podatków pracujących. 

        Ja osobiście współczuję wszystkim, którzy korzystają z tej części kanadyjskiej emerytury, bo to jest upokorzenie bez względu na wypadki losowe czy świadome życie na koszt podatnika. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał korzystać z tej formy pomocy społecznej, która oficjalnie jest „trzecią częścią emerytury”. Tej części nie można otrzymać, mieszkając poza Kanadą. 

        Co do drugiej części, jest to starcza pensja (old security). Ta część jest uzależniona od długości stałego pobytu w Kanadzie. Za każdy rok dostajemy 1/40 limitowanej kwoty. Maksymalny limit to 40 lat, czyli 100 proc. maksymalnej kwoty. W moim przypadku było to 32/40. Jak z tego wynika, jest to pełna i świadoma kontrola poziomu życia kanadyjskich emerytów. Tę część emerytury można otrzymać poza Kanadą, pod warunkiem 20-letniego stałego pobytu w Kanadzie, pomniejszoną o podatek 20 proc. 

        A jak to wygląda w Polsce? W Polsce jest jeden składnik i bez względu na to, gdzie polski emeryt chce mieszkać, tam ZUS wysyła mu emeryturę, pomniejszoną o 20-proc. podatek, a w przypadku umów międzynarodowych o ustalony limit np. 15 proc. 

        Limitem jest 25-letni okres pracy, aby otrzymać polską emeryturę. Wysokość emerytury jest zależna od wpłaconych składek bez dolnego i górnego limitu, a więc jest ustalona ustawowo wysokość procentowa od zarobków i przeznaczona na składki emerytalne, np. 5 proc. od zarobków bez względu na ich wysokość. Wyższe zarobki to wyższe składki, a zatem wyższa emerytura. Odrębną sprawą są obowiązkowe składki płacone na ZUS przez pracodawców. W Polsce pracownik odchodzący na emeryturę ma prawo wyboru, albo chce mieć emeryturę opartą na składkach z ostatnich 10 lat pracy, albo z 20 dowolnych lat z całego okresu zatrudnienia. Tu, w Kanadzie, takiego wyboru nie ma. Moi byli współpracownicy odchodzący od października na emeryturę dokonali wyboru najlepszych dla nich lat pracy i teraz otrzymują o około 30 proc.  więcej niż ostatnio zarabiali. Z tego co wiem, to wybrali najlepsze lata, kiedy  pracowali w akordzie, który już chyba nie istnieje. Ja natomiast otrzymuję od CPP około 30 proc. tego, co zarabiałem ostatnio, plus starczą pensję, plus polską emeryturę, co w sumie daje mi dużo mniej, niż otrzymują moi byli współpracownicy w Polsce. Ja nie oceniam, który system jest lepszy dla emeryta. Pozostawiam to Czytelnikom.  

        Chcę jeszcze dodać jako ciekawostkę, że w ostatnich latach otrzymywałem listy z ZUS-u, w których ZUS skarżył się na niedotrzymywanie terminów przez stronę kanadyjską. Chodziło o odpowiedź na pytania ZUS-u dotyczące moich składek i okresów (miejsc) zatrudnienia w Kanadzie, które są podstawą, aby strona polska wypłacała mi świadczenia za okres pracy w Polsce (16 lat) zgodnie z umową polsko-kanadyjską. Jadąc w ub.r. do Polski, dostałem od Service Canada pełne dane dotyczące moich składek i okresów zatrudnienia w Kanadzie. Kiedy zaniosłem ten kanadyjski dokument do oddziału ZUS-u w Zabrzu i w Gliwicach, to usłyszałem coś, czego nie mogłem zrozumieć. My tego nie potrzebujemy! 

        Po powrocie do Kanady otrzymałem jeszcze jeden taki list ponaglający Service Canada w sprawie przesłania tych danych, których nie chcieli. Zwróciłem się do Service Canada z pytaniem, o co tu chodzi? 

        Po 2 tygodniach otrzymałem list z Service Canada z prośbą o odpowiedź na pytania ZUS-u. W rozmowie telefonicznej zgodziłem się odpowiedzieć na te pytania. Nastąpiło wielkie zdziwienie, kiedy poznałem treść tych pytań. Żadne z nich nie dotyczyło moich składek lub miejsc zatrudnienia i moich zarobków w Kanadzie. 

        Dotyczyły moich miejsc i okresów zamieszkania w Kanadzie. Odniosłem wrażenie, że te pytania bardziej pasowały do Agencji Wywiadu niż do ZUS-u, bo przecież mogłem mieszkać w Kanadzie w wielu miejscach, nigdzie nie pracując, a więc nie płacąc składek emerytalnych.

        Tej przygody nie będę komentował. Na koniec proszę Czytelników, aby dzielili się informacjami lub pomagali bezinteresownie swoim rodakom. Emeryci to przecież nasi dziadkowie lub rodzice, którym zawdzięczamy nie tylko życie,  ale również wykształcenie, pozycję społeczną i komfort życia. Pamiętajmy, że emeryci to nie tylko zbędny balast dla państwa, bo więcej pobierają niż wpłacają, ale to także źródło wiedzy, doświadczeń i pamięci historycznej. To także wsparcie dla dzieci i wnuków, czasem również finansowe. Pełni miłości i wyrzeczeń dla swoich bliskich, często kończą swoje życie w samotności. Wreszcie, emeryt to ten, który już dużo się napracował i dużo zapłacił podatków; podając emerytom pomocną dłoń, możemy wiele zyskać. Pamiętajmy, że nasze dzieci lub wnuki odpłacą nam tym samym, bo wezmą z nas przykład. Chcemy być szanowani, szanujmy emerytów. Dajmy im  to, co żeśmy od nich otrzymali, a damy dobry przykład młodszym pokoleniom.

        Tymczasem wszystkim emerytom, rencistom i ich rodzinom życzę Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia, pełnych nadziei i ciepła rodzinnego. Oby wraz z małym Dzieciątkiem rodziła się Wielka Polska, która będzie wzorem i alternatywą dla lewackiego świata. Życzę emerytom i ich rodzinom Boskiej opieki i chęci do życia w zdrowiu i poszanowaniu, a w Nowym Roku 2018 wszelkiej pomyślności. Wesołych Świąt. 

                Stanisław Pietras – Burlington

        Od redakcji: Wielkie dzięki, Panie Stanisławie. Wesołych Świąt!

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.