Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zostać lotnikiem...
Podwieszałem kamery na balonach, kilka ładnych lat temu kupiłem zabawkowego drona, który niestety nie miał GPS i skończył na drzewie. Zaporowa cena „porządnych” dronów – ponad tysiąc dolarów, kazała mi czekać i czekać, aż w końcu uznałem, że lustrzanka z dobrym obiektywem już mi nie służy, sprzedałem rzecz i kupiłem z drugiej ręki drona DJI Phantom 3 Standard – najniższy model w chińskiej (DJI to chińska firma, największy na świecie producent dronów) rodzinie Phantomów, ale też model ten „prosty”, wyposażony jest we wszystkie konieczne technologie stabilizacyjne (choć operuje jedynie na satelitach GPS, podczas gdy wyższe modele mają także GLONASS) oraz kamerę rozdzielczości 2,7K (obecnie wyższe modele mają minimum 4K).
Niska cena to również gorszy system łączności między kontrolerem a dronem w powietrzu, a dron przez link (w tym wypadku wi-fi) przekazuje do operatora nie tylko obraz z kamery, ale wszystkie dane telemetryczne, a więc odległość, wysokość, prędkości – wznoszenia i poziomą, kierunek lotu, czas, jaki pozostał do wyczerpania baterii, i wiele, wiele innych. Słowem, mamy wszystkie dane pozwalające na bezpieczny lot. Lepsze modele dronów mają również system pozwalający na unikanie przeszkód, ale najczęściej działa on jedynie z przodu, a więc lecąc bokiem – co z uwagi na filmowanie nie jest wcale rzadkie – możemy o coś zahaczyć.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=678#sigProIdaff82e4b9d
W przypadku mojego P3S przy użyciu prostego „odblaskowego” wzmacniacza sygnału w postaci ekranu z tyłu anteny, zasięg wynosi do 800 m – 1 km – w zależności od terenu i zakłóceń. W momencie, gdy sygnał niknie, dron rozpoczyna procedurę powrotu „do domu”, czyli punktu, z którego wyleciał, wznosząc się najpierw na zadany pułap, bezpieczny dla ominięcia przeszkód terenowych. Z mojego doświadczenia wynika, że działa to bez zarzutu. Tryb ten można również wyłączyć, gdy uznamy, że odzyskaliśmy pełną kontrolę nad powracającym statkiem powietrznym.
Procedura powrotu do domu jest również uruchamiana, jeśli poziom naładowania baterii jest niski, a gdy osiąga wartość krytyczną, dron zaczyna lądować, niezależnie od tego, gdzie się znajduje – chodzi o to, by na nic i na nikogo nie spadł.
Na dodatek, jeśli nie jesteśmy zbyt sprawni w pilotażu (a naprawdę warto się przeszkolić na jakimś zabawkowym tanim dronie), to możemy skorzystać z trybów Homelock albo Courselock. Wówczas dron lata na kierunkach od nas i do nas albo na zadanym kierunku i nie musimy się orientować, w jakiej jest pozycji w przestrzeni, czyli gdzie ma przód, a gdzie tył. Jest to bardzo wygodne.
Oczywiście, ponadkilogramowy obiekt w przestrzeni powietrznej to nie przelewki i należy do tego podchodzić poważnie. Aby bezpiecznie latać, warto więc przed misją „zawiesić” drona na kilku metrach i zrobić – jak to się robi w samolotach – odczytanie listy kontrolnej, aby upewnić się, czy wszystko dobrze działa.
Do sterowania oprócz kontrolera służy tablet lub smartfon – koniecznie z szybkim procesorem i minimum 2 GB RAM-u – to na nim otrzymujemy obraz z kamery, który oprócz tego nagrywany jest bezpośrednio na kartę pamięci na pokładzie. Aby to móc robić, musimy załadować aplikację DJI – android albo Apple.
Wiele osób na tym poprzestaje.
Mnie trochę przeszkadzał fakt, że mój dron latał w terenie miejskim praktycznie jedynie do 600 m. Wystarcza to w zupełności do zrobienia selfie, ale robi się smutno, gdy właściciele o wiele droższych dronów, jak choćby Mavica Pro (1600 dol.), opowiadają o lotach na odległość 3 – 4 km i dalej.
Sprawę rozwiązuje aplikacja Litchie, która niestety jest płatna (29 dol.), dzięki niej mój prosty tani dron ma drugą młodość.
Po pierwsze, latając na tej aplikacji, mamy dodatkowe możliwości, których tanie drony P3S „fabrycznie” nie mają, jak tryb follow-me, gdzie dron na zadanej wysokości i w zadanej odległości podąża za obiektem, albo tracking, gdzie możemy podwiesić nasz aparat na wysokości powiedzmy 15 metrów i kazać mu „patrzeć za piłką” – uzyskamy w ten sposób „kamerzystę”, który na przykład śledził będzie akcję rozgrywanego meczu piłki nożnej.
Jednak najbardziej fascynująca jest funkcja lotów terenowych do wyznaczonych punktów. Dron leci wówczas od wskazanego na mapie jednego punktu do drugiego, realizując misję, którą może mieć nawet długość 5 -10 km – wówczas wszystko zależy od pojemności baterii.
W bardzo prosty sposób na mapie Google’a wskazujemy trasę – skąd dron ma wylecieć i dokąd polecieć, ustalamy wysokość punktów, a także możemy określić obiekty zainteresowania kamery, na które dron automatycznie, będzie nalatywał, płynnie filmując. Jednym słowem dzięki temu uzyskujemy aparat latający zdolny do realizowania automatycznie misji zapisanych w jego komputerze pokładowym. Cudo!
Nasze działanie sprowadza się do klikania myszą i ustalania punktów zwrotnych trasy drona – ich miejsca, wysokości a także prędkości, z jaką dron ma się poruszać od jednego do drugiego oraz obiektów do fotografowania i filmowania. W danym miejscu dron może też robić automatycznie panoramę 360 stopni albo zdęcia zadanych obiektów. Dane misji po odpaleniu drona są następnie przeładowywane bezprzewodowo do statku powietrznego, który macha nam na pożegnanie (przesadzam), odmeldowuje się i tyle go widzimy.
Od momentu załadowania danych, misja odbywa się autonomicznie i do jej realizacji nie jest potrzebny kontakt z kontrolerem. Oznacza to, że w pewnym momencie tracimy kontakt z dronem, kontroler zapala czerwoną lampkę disconnect i...
I pozostaje nam cierpliwie obgryzać paznokcie, aż dron (jeśli misja kończy się w tym samym punkcie, gdzie nastąpił wylot) po 15 minutach zjawi się ponownie. Najpierw uzyskujemy kontakt danych telemetrycznych – zapala się zielona lampka, a następnie powraca obraz z kamery pokładowej. Misje realizowane są przeciętnie z prędkością 30 km/h i jeśli wszystko dobrze policzyliśmy (trzeba uważać na wysokość względną poszczególnych punktów, bo są one zapisywane w wysokości bezwzględnej GPS), mamy piękny film do obejrzenia w domu. Z oczywistych powodów (warkot motorów elektrycznych i śmigieł) kamera nie nagrywa dźwięku. Przelot na wysokości 100 m jest praktycznie niezauważalny z ziemi.
Dla zasady warto na koniec podać obowiązujące przepisy: w celach rekreacyjnych wolno latać jedynie w odległości większej niż 9 km od lotnisk i lądowisk śmigłowców; nie wolno latać nad grupami ludzi, nad prywatnym terenem, na wysokości ponad 100 m, w odległości większej niż 500 m od kontrolera, autonomicznie i bez kontaktu wzrokowego z aparatem.
Generalnie więc niewiele wolno. I trzeba się z tym liczyć.
Filmy na stronach YouTube kanał GoniecTv Toronto
Andrzej Kumor
Oprócz nas, zwykłych zjadaczy chleba, mieszkają tutaj na emigracji, również ludzie kultury, ludzie innej klasy.
Do takich zalicza się Jarek Dąbrowski, który od czasu do czasu wydaje magazyn Punkt. ca, rzecz unikatową na naszym emigracyjnym rynku.
Mam właśnie przed sobą jego najnowszy numer wydrukowany na pięknym, błyszczącym papierze. Zawiera teksty starannie dobrane i wybrane i w sumie to smutno, że jednak ukazuje się raczej „od czasu” niż „do czasu”, czyli bardzo nieregularnie.
No ale tak to już jest, bo wszystko zależy od tego, jak się uda zebrać reklamy czy pieniądze.
Punkt.ca jest dwujęzyczny, z myślą o tym, że nasze pokolenie emigracji tak zwanej solidarnościowej powoli odchodzi, a dzieci, jeśli mówią po polsku, bo większość mówi, to po polsku czytają z trudnością. Dlatego też u nas, w „Gońcu”, też sporadycznie zamieszczamy stronę w języku angielskim z sugestią; daj przeczytać dziecku, bo też mamy świadomość, że nasza gazeta do tych dzieci raczej nie dociera.
Mamy w największym najnowszym punkcie wiele ciekawych tekstów, między innymi o zmarłym nie tak dawno Jurku Kołaczu, światowej sławy artyście malarzu, ilustratorze; mamy też tekst Kazimierza Brauna po angielsku o Maksymilianie Kolbem czy wreszcie przedstawienie sylwetki przedwojennej jeszcze polskiej aktorki, piękności Ireny Habrowskiej-Jellaczyc, twórczyni teatru polskiego w Toronto.
Kultura emigracyjna jest w Toronto i okolicach bujna i bogata, problem w tym, że nie zawsze my, zwykli zjadacze chleba, o niej wiemy, dlatego dobrze się dzieje, że jest ktoś taki jak Jarek Dąbrowski, który te nasze perełki niże na sznur swojego wydawnictwa.
Dlatego jeśli ktoś trafi, warto się schylić po ten sznur pereł. Warto przeczytać choć jeden tekst i warto dać poczytać dzieciom.
Punkt.ca jest na terenie aglomeracji torontońskiej darmowy.
Nie samym chlebem człowiek żyje, a gdy nie ma kultury, jest jak martwy.
Andrzej Kumor
Sz. Redakcjo!
Jestem stałą czytelniczką „Gońca”. Na wstępie to życzę Redaktorowi Naczelnemu i całej redakcji Szczęśliwego Nowego Roku. Odnośnie do listów p. Richarda Kuśmierczyka i p. Stanisława Pietrasa i innych.
Te problemy mają również inni Polacy. Pan W. Lizoń nic Wam nie pomoże. Rząd polski ma dać emerytury Ukraińcom w kwocie 1000 zł, którzy wpłacą składki ubezpieczeniowego przez okres 3 miesięcy. To jest dyskryminacja Polaków, którzy nie dostają obiecanych 1000 zł emerytury, bo im brakuje do składek dwóch trzecich. Proszę pisać do Senatu RP, bo tam jest organizacja ds. Polonii.
Odnośnie do umowy zawartej między Polską a Kanadą w sprawach emerytur, o unikaniu podwójnego opodatkowania, to jest nie do końca zrobione, ponieważ jest jednak podwójne opodatkowanie. Polscy emeryci, którzy chcą wrócić do Polski na stałe, płacą podatek w Kanadzie (przed wysyłką do Polski jest potrącany podatek). A w Polsce, również płacą podatek od tej emerytury z Kanady. To są duże koszty dla emerytów.
Umowę zawartą między Polską a Kanadą o unikaniu podwójnego opodatkowania trzeba koniecznie zmienić. Zająć się tym powinien Kongres Polonii Kanadyjskiej. Ale za kadencji p. W. Lizonia KPK tym się nie zajmie. Podobnie p. T. Berezowska nic nie zrobiła w tym kierunku i innych sprawach pomocy dla Polaków. Wobec tego, kto chce popierać p. W. Lizonia, powinien się zastanowić!
Z poważaniem,
Krystyna K.
Toronto, 3.01.2018
Odpowiedź redakcji: Czas poruszyć tę sprawę.
***
Witamy serdecznie,
Już na wstępie pragniemy podziękować za udział w organizowanych przez Polish American Poets Academy, Inc. konkursach poezji i zaprosić do uczestniczenia w kolejnych konkursach: na Wiersz Roku – termin nadsyłania prac konkursowych (przedłużony o kilka miesięcy) do 31 marca 2018, i na Poezję Emigracyjno-Patriotyczną – termin nadsyłania zgłoszeń do 31 maja 2018.
Jednocześnie prosimy bardzo o promowanie naszych konkursów poezji w swoim miejscu zamieszkania, w lokalnych mediach, kościołach, organizacjach, na Facebooku i wśród znajomych. Wierzymy bowiem w drzemiące gdzieś wielkie pokłady talentu wciąż nieodkrytego.
Po raz pierwszy w historii naszej organizacji (PAPA, Inc., niedochodowa organizacja literacka została zarejestrowana w NJ w 2004 roku), Kapituła Akademii zmuszona była anulować dwa konkursy poezji (na wiersz miłosny i poezję religijną) ze względu na zbyt małą liczbę zgłoszeń konkursowych i z powodu zbyt niskiego poziomu nadesłanych prac. Opcja unieważnienia konkursu jest objęta Statutem Akademii, zatwierdzonym w czerwcu 2004 roku, który zezwala na przedłużenie terminu nadsyłania prac na dany konkurs lub ogłoszenie nowego konkursu, co niniejszym czynimy.
Pragniemy również nadmienić, iż w 2018 roku Akademia wyda w formie antologii najlepsze wiersze, jakie otrzymała w ciągu 14 lat swojego istnienia.
Przypominamy, że poeci, którzy są zainteresowani wydaniem swoich wierszy w formie książkowej, proszeni są o kontakt z Akademią.
Gorąco pragniemy podziękować za dotychczasowe wsparcie udzielane Akademii i prosić o dalsze. Polish American Poets Academy, Inc., która utrzymuje się wyłącznie ze swojej działalności i jest jedynym fundatorem i sponsorem nagród i antologii dla poetów (których nie stać na zakupienie tejże antologii, na wpisowe, czy też na składkę członkowską), potrzebuje pomocy. Każda forma wsparcia – finansowa czy rzeczowa – będzie mile widziana.
Osoby uprawiające działalność gospodarczą itp. oraz przedsiębiorstwa, które zechcą wesprzeć naszą działalność, będą, na życzenie, promowane na portalu naszego sponsora medialnego – New York & New Jersey Magazine Online: www.e-businesscardexchange.com.
Z góry dziękujemy za każdą formę pomocy.
Korzystając z okazji, życzymy Zdrowych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności i weny twórczej w Nowym Roku,
Kapituła i Rada Dyrektorów Polish American Poets Academy, Inc.
na czele z Prezes
Barbarą „Alex” Aleksandrowicz
Polish American Poets Academy, Inc.
PO Box 3163
Wallington, NJ 07057, USA
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.e-businesscardexchange.com (JPII PAPA)
Odpowiedź redakcji: xxx
***
Wywiad Grzegorza Brauna z Panem Nikt
Dzień dobry. Jestem fanem pana Brauna, ale niepokoi mnie jego ostatnie wręcz trącające o fanatyzm antysemickie nastawienie.
W wyżej wspomnianym wywiadzie przytacza on tekst modlitwy którą rzekomo wypowiadają rabini podczas zapalania świec chanukowych. Z uwagi na treść tej modlitwy zadałem sobie trud sprawdzenia czy to prawda.
Nigdzie, ale to nigdzie nie znalazłem nic nawet zbliżonego do cytatu pana Brauna. Być może pan Braun ma wiedzę niedostępna dla mnie, ale mam prośbę o źródło tego cytatu.
Z poważaniem
Czytelnik Gońca
Odpowiedź redakcji:
Translation:
And [we thank You] for the miracles, for the redemption, for the mighty deeds, for the saving acts, and for the wonders which You have wrought for our ancestors in those days, at this time —
In the days of Matityahu, the son of Yochanan the High Priest, the Hasmonean and his sons, when the wicked Hellenic government rose up against Your people Israel to make them forget Your Torah and violate the decrees of Your will. But You, in Your abounding mercies, stood by them in the time of their distress. You waged their battles, defended their rights, and avenged the wrong done to them. You delivered the mighty into the hands of the weak, the many into the hands of the few, the impure into the hands of the pure, the wicked into the hands of the righteous, and the wanton sinners into the hands of those who occupy themselves with Your Torah. You made a great and holy name for Yourself in Your world, and effected a great deliverance and redemption for Your people Israel to this very day. Then Your children entered the shrine of Your House, cleansed Your Temple, purified Your Sanctuary, kindled lights in Your holy courtyards, and instituted these eight days of Chanukah to give thanks and praise to Your great Name. (http://www.chabad.org/holidays/chanukah/article_cdo/aid/597182/jewish/Val-Hanissim.htm)
***
W odpowiedzi Pani M.T. nt. mojego listu wyjaśniam, że ja nie porównywałem, który system emerytalny jest lepszy, tylko przedstawiłem w skrócie oba systemy, a ocenę pozostawiłem czytelnikom. Co do znowelizowanej ustawy, która obowiązuje od 1 września ub.r., a dotyczącej dodatku dla represjonowanych, to wiem o tym i jestem w trakcie załatwiania tego dodatku. Ten dodatek jest dla osób represjonowanych, a emerytura jest dla wszystkich, którzy w Polsce pracowali i płacili składki emerytalne. Ten dodatek nie jest i nie może być rekompensatą za zniszczenie dokumentów przez zakład pracy i uznanie tego jako zgodne z prawem przez ZUS, a to spowodowało obniżenie mojej emerytury. Moją intencją było podzielenie się z czytelnikami swoją wiedzą i osobistym doświadczeniem. Mam nadzieję, że czytelnicy nie będą mieć tak przykrych doświadczeń. Gdy moje kłopoty zostaną wyjaśnione, poinformuję czytelników o tym. Dziękuję Pani Małgorzacie za informację To miło, że Pani też się dzieli swoją wiedzą.
Z poważaniem Stanisław Pietras.