W minioną sobotę jubileusz 50-lecia pracy w Kanadzie i 100. rocznicy śmierci swego założyciela obchodzili księża ze Zgromadzenia Księży Michalitów.
Tutaj, na terenie aglomeracji torontońskiej, jeśli mowa o Kościele, to prawie zawsze dotyczy rzecz o. oblatów, którzy posługują w trzech największych parafiach polskich – św. Kazimierza, św. Stanisława, św. Maksymiliana Kolbe czy najnowszej św. Eugeniusza de Mazenod, jednak jest też inna polska parafia, bardzo prężna i lubiana – parafia św. Teresy przy Lake Shore. Tam właśnie znajdziemy ojców michalitów.
Księża ze zgromadzenia są bardzo aktywni w prowincji, gdzie po raz pierwszy zgromadzenie zostało erygowane w 1962 roku w diecezji London, otwierając pierwszy dom zakonny michalitów w Windsor, a następnie przenosząc się pod London, do Melrose.
Tak się składa, że patron zgromadzenia św. Michał Archanioł – obrońca przed szatanem – jest również patronem diecezji torontońskiej.
W sobotę na uroczystościach w kościele, a następnie na bankiecie w podziemiach kościoła św. Teresy obecni byli przedstawiciele władz świeckich i duchownych, w tym m.in. arcybiskup Toronto Tomasz kardynał Collins oraz biskup London Ronald P. Fabbro. Licznie przybyli polscy księża – oblaci: o. Janusz Błażejak, o. Adam Filas. Nie zabrakło również kultowej postaci Stowarzyszenia Polskich Księży na Wschodnią Kanadę o. Stanisława Rakieja – chrystusowca, byłego proboszcza parafii w Scarborough.
Przy stole prezydialnym zasiadł poseł do parlamentu federalnego Władysław Lizoń z małżonką, był też obecny poseł liberalny Borys Wrzesnewskyj, a także władze Kongresu Polonii Kanadyjskiej z prezesem Teresą Berezowską i przedstawiciel konsulatu RP.
Bankiet uświetniony został brawurowym występem zespołu "Harnasie".
Parafia św. Teresy skupia przeszło 2000 rodzin, w latach 90. zakończono remont kościoła, a jej pierwszym proboszczem michalitą był ks. Jan Burczyk CSMA, który objął parafię w 2002 roku.
Wśród gości na bankiecie widać było liczną grupę parafian Filipińczyków, bo parafia św. Teresy prócz przeważającego polskiego charakteru jest wspólnotą wielu kultur i narodowości.
Michalici to zgromadzenie szczególne dla Polski. Założone pod koniec XIX wieku przez polskiego kapłana bł. Bronisława Markiewicza, ucznia św. Jana Bosco, wielkiego wychowawcę młodzieży. Poruszony nędzą osieroconych dzieci i zagubionej młodzieży, to właśnie im poświęcił życie.
Był wielkim polskim patriotą, marzył o Polsce sprawiedliwej i wielkiej, dlatego wybrał dla zgromadzenia św. Michała Archanioła, wodza wojsk niebieskich. Zgromadzenie zasłynęło pracą u postaw, wydając przez wiele lat m.in. magazyn "Powściągliwość i Praca".
Do dzisiaj michalici ze szczególną troską podchodzą do młodzieży trudnej, uzależnionej, z problemami, starając się pokazać im drogę do wolności w Bogu; głoszą rekolekcje i misje, pracują w domach dziecka, poprawczakach, ośrodkach młodzieżowych.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=2154#sigProIda964053312
•••
Poprosiliśmy o wypowiedź przewodniczącego delegatury kanadyjskiej michalitów, ks. Andrzeja Kowalczyka.
– Michalici to specjalne powołanie, to być blisko ludzi, którzy są dalej od Boga, czasem uzależnieni, spętani kłopotami, dlaczego Ksiądz wybrał to zgromadzenie?
– Zachwyciła mnie idea księdza Markiewicza, idea pracy z młodzieżą i wśród młodzieży; zachwyciła mnie postawa młodych michalitów, którzy przyjeżdżali do naszej parafii, ich entuzjazm i radość życia; radość posługi wśród młodych, bycia z młodymi, żeby kształtować te charaktery, kształtować te serca, które często mogą się pogubić, pokazywać im Pana Boga, że warto dla Pana Boga dobrze żyć, pięknie żyć; żyć po Bożemu, że warto ten swój charakter i swoje życie też dla Pana Boga poświęcać.
– Jak Ksiądz ocenia dzisiejszą młodzież? Lubimy na młodzież narzekać, co Ksiądz by powiedział o tych młodych ludziach?
– Młodzież dzisiaj jest piękna, tylko nie trzeba się bać tej młodzieży. Młodzież jest piękna, która szuka, tak jak młody Natanael, który przyszedł do Pana Boga po nocy szukać odpowiedzi na dręczące go pytania.
I trzeba pokazywać, gdzie na te pytania jest odpowiedź. Młodzież dzisiaj jest dobra; jest w niej dużo dobra. Ja doświadczyłem tego dobra i w szkole podstawowej, i w szkole średniej, i kiedy byłem proboszczem, i w naszym domu rekolekcyjnym, który prowadzę.
Owszem, są trudności, kłopoty, ale właśnie tu jest też i rola michalitów, to co ksiądz kardynał powiedział – who is like God – pokazywać, kim dla ciebie jest Pan Bóg, to co mówił dzisiaj w kazaniu, żeby wybierać Pana Boga w codziennym życiu, bo to życie jest czasem takie skomplikowane, takie trudne, ale tak do końca, to właśnie wszystko się sprowadza do tego, kim dla ciebie jest Pan Bóg.
– Ostatnie pytanie – czy czasem nie jest dzisiaj tak, że coraz bardziej przeszkadzają w dotarciu do Pana Boga środki masowego przekazu, kultura masowa?
– Pewnie tak, bo dobro, piękno się nie sprzedaje; dobro, piękno nie krzyczy; a to dobro, piękno zostało zawieszone na krzyżu i nie jest na pierwszych stronach gazet, i trzeba nam w dzisiejszym świecie pokazywać tę szlachetność. Taka, myślę, jest rola michality – taka jest rola nas wszystkich, ludzi, którzy przychodzimy w niedzielę do kościoła, by pomodlić się i oddać cześć Panu Bogu i by później wrócić odmienieni do swoich środowisk.
– Proszę Księdza, wiele łask Bożych, zdrowia i siły w ten jubileusz.
– Bóg zapłać.
Jak odwojować Polskę? – To pytanie za więcej niż przysłowiowe sto złotych. A przede wszystkim, kiedy? Czy już czas, czy już pora? Kiedy będzie właściwy moment? Dąć w surmy bojowe?
W związku z hasłem marszu z 29 września karierę zrobiło odmieniane na wiele sposobów słowo "przebudźcie się". To tak fajnie zawołać, że niby do śpiących rycerzy... Tylko czy aby jest komu się budzić? Czy są Polacy?
Bo nie o piękne, celne czy alegoryczne słowa chodzi, lecz o konkretną działalność konkretnych ludzi; o możliwość wzięcia władzy i realizacji polskiego interesu narodowego, ba, chodzi nawet o jego jasne, otwarte sformułowanie. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że obecny układ władzy w Polsce ma ten interes "w głębokim poważaniu".
Czas na poderwanie społeczne może właśnie nadchodzić.
Z dwóch powodów.
1. Wśród rządzącego Polską elementu wywodzącego się ze służb specjalnych peerelu nadchodzi zmiana pokoleniowa. Starzy wyjadacze są znudzeni, widać zmęczenie, zniechęcenie i pokoleniową zmianę warty. Zepsuci dobrobytem synalkowie nie nadają się zaś do brutalnej walki; nigdy nie będą mieli tyle ikry co postpeerelowi czekiści. To już jest bardziej wymiękłe pokolenie. Nie ma więc takiego blokowego interesu jak kiedyś.
2. Poza tym Polska jest biedniejsza, ludzie niezadowoleni, mniej jest już do ukradzenia, interesy zaś głównych gangsterów układu bardziej się zglobalizowały. Coraz mniej kurczowo trzymają się więc polskiego rozkradzionego sukna.
Polacy widzą wyraźniej nędzę własnego położenia; lemingi zapatrzone w różne TVN-y z coraz większym sceptycyzmem słuchają małp pokroju Wojewódzkiego. Stary styl antypolskiego "noszenia się" wychodzi z mody. W modzie zaczynają być narodowe kolory, symbolika, udział w patriotycznych rocznicach – powoli, pomału, ale jednak, samodzielnie myśląca zaangażowana młodzież rozumie, że jej droga z pewnością nie wiedzie przez oficjalnie spędzane parady Schumanna...
Stąd popularność zmielonych.pl Pawła Kukiza, stąd w cenie autentyzm i bycie poza układem politycznym, nie tylko tym lewym, ale też prawym, zamkniętym w kręgu taktycznych problemów, niezdolnym do sanacji państwa.
Oczywiście kluczem od odzyskania przez Polaków kraju jest ordynacja jednomandatowa, przywracająca wyborom zdrowy rozsądek – czyli wybieranie przez miejscowych – konkretnego człowieka, zazwyczaj sobie znanego. Wiadomo to od dawna i od dawna tzw. polska klasa polityczna taką ordynację blokuje. Dlaczego? Bo pilnuje własnego interesu! Okręgi jednomandatowe nie gwarantują jej powielania z kadencji na kadencję. Któż zaś oddaje synekury darmo?
Dlatego konieczne jest lekkie trzęsienie ziemi; dlatego trzeba się rozglądać za prawdziwym przywódcą – również przy okazji obecnych marszów – ludzi chętnych do poświęcania się dłuższej pracy. Tu również JOW jest trudne do przecenienia, bo pozwala lokalnym przywódcom zaistnieć i wejść do polityki z bagażem dobrego lokalnego doświadczenia.
Oczywiście JOW to nie jest magiczna różdżka, nie odczaruje z dnia na dzień obecnego trzecioświatowego systemu politycznego Polski, ale jest to dobra pozycja startowa, pozwala oprzeć nogi do biegu. Od niej łatwiej zacząć.
Krytycy tej ordynacji tłumaczą, że sitwa na dole jest jeszcze większa niż na górze, a lokalne mafie pod pistoletem powiodą do urn zahukanych ziomali. Jednak, na dole łatwiej o zmiany; i na poziomie powiatu czy gminy ludzie mogą z mafią jednak wygrać. Między innymi dlatego, że tam ma ona konkretną i znajomą twarz. Wiadomo, kogo bić!
Jest więc nadzieja na to, że znajdzie się trochę Polaków, którzy będą mieli ochotę na normalny kraj. Taki zwykły, bez konieczności opłacania się hierarchii udzielnych oligarchów różnych szczebli przy budowie głupiego mostu czy autostrady.
Chodzi po prostu o skrócenie łańcucha pokarmowego korupcji, zastopowanie międzypokoleniowego przekazywania schedy na zstępnych – rozwalenie układu ustanowionego przez Magdalenkę i okrągły stół, dobrą politykę walutową i handlową chroniącą polski interes gospodarczy.
Chodzi o odblokowanie inicjatywy i energii narodu, zrzucenie czapy, która dusi Polskę i wyciska na emigrację setki tysięcy zaradnych młodych, przedsiębiorczych ludzi.
Niechżeż się to fatalne antypolskie porozumienie, które legło u podstaw III RP, przestanie w końcu dziedziczyć!
Andrzej Kumor
Mississauga
Janusz - W szkołach katolickich pojawiają się sale modlitwy dla muzułmanów, czy Pana zdaniem, tak powinno być?
- Nie wiem, czy w szkołach muzułmańskich są podobne pomieszczenia dla dzieci katolickich - na zasadzie równowagi, to bym rozumiał.
- A jeżeli to szkoła katolicka tylko dla muzułmanów ma organizować, to Pan jest przeciw?
- Chyba nie. Myślę, że wiara jest sprawą bardzo indywidualną.
- Ale do szkół katolickich dzieci posyłają katolicy.
- No to może w publicznych bardziej by to pasowało. Jeżeli ta szkoła katolicka ma swoje określone reguły, to chyba nie powinna być zobowiązywana do...
- No bo są to dwa oddzielne systemy religijne, przekonań, wartości.
- To znaczy jeżeli wartości są ogólnoludzkie, i jedna, i druga je niosą - nie mamy się co spierać, natomiast w szczegółach się różnią.
- Czyli na zasadzie wzajemności Pan by dopuścił?
- Na zasadzie wzajemności
- tak.
- Tylko że ja nie znam ani jednego katolika, który do muzułmańskiej szkoły dziecko zapisał...
Andrzej - W szkołach katolickich będzie się organizować pomieszczenia modlitewne dla muzułmanów, bo do niektórych chodzą muzułmanie, czy Pana zdaniem, to jest OK? Powinniśmy się zgodzić na coś takiego, że w szkole, która z nazwy jest katolicka, są też pomieszczenia modlitewne dla dzieci innych wyznań?
- Musiałbym się trochę zastanowić, ale uważam, że nie.
- Dlaczego?
- To jest inna wiara, my mamy swoją wiarę - uważam, że nawet na dzień dzisiejszy na całym świecie te wiary ze sobą kolidują i to bardzo widać.
- Czyli gdy ktoś posyła dziecko do szkoły katolickiej, to zakłada, że będzie wyznawać naszą wiarę?
-Tak, w szkołach katolickich powinni być katolicy
- Rozumiem.
- Oni mogą wyznawać swoją wiarę w swoich meczetach. Mieliśmy przykład we Francji, prezydent Sarkozy nie pozwolił na noszenie chust dziewczętom muzułmańskim. Nie mam nic przeciwko muzułmanom, mają swoją wiarę i swojego Boga, ale powinno to być rozdzielone.
Ryszard - W szkołach katolickich taka sprawa powstała, że zaczyna się organizować pokoje modlitewne dla muzułmanów, Pana zdaniem, to jest OK?
- Absolutnie nie, bo jeżeli szkoła jest katolicka, to jest katolicka, that's it!
No właśnie jeżeli ktoś posyła dziecko do szkoły katolickiej, to z myślą, że będzie tam uczone wartości katolickich!
- Tych, w których jesteśmy wychowani? Dzisiaj muzułmanie, jutro hindusi i religia nasza zaniknie.
- Czyli powinniśmy bronić katolickiego charakteru szkoły katolickiej?
- Oczywiście, bezwzględnie.
Łukasz - Realizuje się teraz w szkołach katolickich taki pomysł, by urządzać pokoje modlitewne dla muzułmanów; do niektórych szkół katolickich uczęszczają dzieci tego wyznania. Pana zdaniem to dobrze?
- Ja się z tym nie zgadzam; czemu oni mają mieć takie pomieszczenie, jak to jest szkoła katolicka? Niech idą do publicznej.
- No właśnie, ale ministerstwo już wydało na to zgodę. Czyli, Pana zdaniem, tak nie powinno być?
- Nie.
- A w publicznej mogliby żądać takich rzeczy?
- To znaczy to też jest ciężka sprawa, bo wtedy każdy będzie wołał; z każdej innej wiary i będzie miał oddzielne miejsce w klasie. Gdy jednym dadzą, zaraz inni będą też wołali.
- Pan chodził do szkoły katolickiej?
- Tak.
- Chodząc do szkoły katolickiej, oczekiwał Pan nauczania i wychowania według wartości chrześcijańskich w wierze katolickiej?
- No tak, myśmy się modlili, chodziliśmy w mundurkach i takiego czegoś nie było. Chodzili też i inni chrześcijanie, i z Ukrainy, i z Rosji, ale czegoś takiego nie było.