Sondaż "Gońca" przed konsulatem
Opinie po głosowaniu
– Pani po głosowaniu?
Zofia Sieńko: Po głosowaniu.
– Można zapytać, na kogo Pani głosowała?
– Głosowałam na Brauna.
– Dlaczego?
– Dlaczego? Bo mi się najbardziej podoba. Nie wiem, czy ma szansę wygrania. Oby. Najbardziej mi się podoba ta osoba i pomimo wszystko, że statystyki mówią... – wczoraj mama mi mówiła, że ma tak znikome poparcie – mimo wszystko myślę, że ten człowiek najwięcej myśli o Polsce, Ojczyźnie, o Bogu.
– Jest gotów się poświęcić?
– Tak, jest gotów się poświęcić. W drugiej turze, jeśli będzie, może będę głosować na inną osobę, zobaczę, jakie będą opcje. Ale wydawało mi się, że to jest najlepszy człowiek.
– Zawsze Pani głosuje w wyborach polskich?
– To znaczy nie głosowałam zawsze, bo nie zawsze miałam zalegalizowaną zmianę nazwiska, i problemy z paszportem, problemy z dokumentami, ale sercem zawsze głosowałam. Przynajmniej się modliłam, żeby była odpowiednia osoba. Bo pomimo że mieszkamy za granicą, to jednak jest to nasza i odpowiedzialność, obowiązek, i miłość względem kraju, nawet gdybyśmy tam w ogóle nie żyli, bo tam część naszego życia została i to jest nasz obowiązek.
***
– Na kogo Pan głosował?
Adam: Ja, odkąd mam prawo wyborcze, głosuję na Janusza Korwin-Mikkego i tak postąpiłem tym razem.
– Za każdym razem tutaj Pan głosuje?
– Nie. Przyjechałem tutaj w delegację, jesteśmy pod Detroit i cztery godziny tutaj jechałem, żeby zagłosować, i zaraz muszę wracać.
– Rozumiem, to poświęcenie, z obowiązku obywatelskiego.
– Postanowiłem to traktować jako prawo obywatelskie, postanowiłem z niego skorzystać.
– Dlaczego Janusz Korwin-Mikke, czym takim porywa?
– Porywa... Wie pan, ja jestem wolnościowcem z przekonania.
– No ale Braun też mówi, że jest wolnościowcem.
– To prawda.
– Kowalski też mówi, że wolność gospodarcza.
– Tak, pierwsze takie wybory, w których mamy rzeczywiście dość duży wybór. Natomiast Janusz Korwin-Mikke jest konsekwentny w swoich poglądach, odkąd istnieje w życiu politycznym. Spośród wszystkich kandydatów takich wolnościowych ma też najwyższe poparcie, więc myślę, że ma też największe szanse. Poza tym jest bardzo inteligentnym człowiekiem. Myślę, że to dobry wybór.
– Co Pan robi, w jakiej delegacji Pan jest?
– Zajmuję się automatyką, oprogramowaniem na sterowniki przemysłowe. Jesteśmy w fabryce obok Detroit.
– Na długo?
– To jest już drugi nasz przyjazd, dwa razy po sześć tygodni, z tym że ta druga delegacja chyba się troszeczkę teraz przedłuży.
***
– Na kogo Pan głosował?
– Jeżeli to jest takie bardzo ważne, to odpowiem. No był jedyny kandydat, na którego mogłem głosować, to znaczy na pana Andrzeja Dudę. Następne pytanie dlaczego?
– Oczywiście, dlaczego?
– Uważam, że jedyny możliwy na dzień dzisiejszy.
– To znaczy myśli Pan realistycznie?
– Tak, myślę realistycznie, że nie było innej opcji, ażeby czy byłego, czy poprzedniego prezydenta, który teraz się ubiega o reelekcję, żeby po prostu wymienić. Przez te wszystkie informacje, które do nas docierają, i co widzimy zresztą. Jeżeli czytamy różnego rodzaju wydawnictwa, nie tylko programy, które tu do nas docierają, świadczą o tym, że rzeczywiście prezydent, który powinien wykonywać swoją pracę – ktoś kiedyś powiedział róbmy dobrą robotę – że powinien robić dla Polaków i Polski dobrą robotę. W moim przekonaniu, pan Komorowski tego nie robi.
– Głosował Pan, żeby skutecznie odsunąć go od władzy?
– Oczywiście tak.
– W każdych wyborach polskich Pan głosuje?
– W każdych.
– Kiedy Pan tu przyjechał?
– Jesteśmy tu już dwadzieścia pięć lat. Żona mnie poprawiła, że już trzydzieści. Szczęśliwi czasu nie liczą.
***
– Na kogo Pani głosowała?
Adolfa: Jeszcze nie głosowałam.
– A na kogo będzie Pani głosować?
– Duda.
– Dlaczego, w dwóch słowach?
– To, co chce robić, jest dobre dla Polski.
– Zawsze Pani głosuje tutaj w wyborach polskich?
– Tak, zawsze głosuję.
– Od dawna?
– Jak długo tu jestem, zawsze głosuję. Nie zawsze mi wychodziło tak jak trzeba.
– Rozumiem, nie zawsze Pani "wygrywała"?
– Tak. Prawie nigdy ostatnio.
***
– Na kogo Państwo głosowali?
Pan: Ja w ogóle nie głosowałem, bo ja formalnie nie mam obywatelstwa.
– Pani głosowała? Na kogo?
Dorota: Głosowałam, ale nie powiem.
– Oczywiście, Pani prawo.
Pan: Ale dobrze głosowała.
– Rozumiem. Zawsze Pani głosuje tutaj w konsulacie?
– Tak.
– Od kiedy jest Pani w Kanadzie, zawsze w sprawach polskich zabiera Pani głos?
– Dosyć często.
– Nie opuszcza Pani wyborów?
– Nie.
***
– Chciałem zapytać, na kogo Pan głosował?
Tadeusz Ostaszewski: Proszę pana, numer jeden, na Brauna.
– Dlaczego?
– Bo mam największe zaufanie do niego, z uwagi na to, że prawdę mówi, jest katolikiem, jest prawdomównym człowiekiem.
– Wierzy Pan, że potrafi zmienić Polskę?
– O, na pewno, jeżeli wygra. Daj mu Boże.
– Myśli Pan, że ma szanse?
– No, może ma szanse, ale miejmy nadzieję, żeby miał.
– Sądzi Pan, że będzie kontynuacja, tzn. że Braun nie wycofa się z polityki, że to nie tylko taki jeden wystrzał teraz?
– Myślę, że jednak utrzyma się, to go zmobilizuje teraz, żeby zaczął działać w polityce teraz więcej jeszcze niż do tej pory.
– Zawsze Pan bierze udział w wyborach polskich czy od czasu do czasu?
– Zawsze.
– Od dawna Pan jest w Kanadzie?
– Prawie dwadzieścia lat.
***
– Witam Państwa, na kogo Państwo głosowali?
Grażyna: A jak pan myśli? Czytamy pana gazetę, więc jak pan myśli?
– Nie wiem, ja się pytam.
– Na przeciwnika pana Komorowskiego.
– Ma kilku.
– Na tego najważniejszego.
– Na Dudę, tak?
– Tak.
– Dlaczego?
– Bo potrzebujemy zmiany.
– Wierzą Państwo, że Duda jest w stanie to zrobić? Bo w końcu Jarosław Kaczyński od dawna w polityce jest i jak gdyby niewiele się zmieniło.
Stanisław, kierowca osobisty (śmiech): Może za długo nawet. Dlatego wiele osób jest tak negatywnie nastawionych do tego, że Duda od Kaczyńskiego, ale zobaczymy.
– Wierzą Państwo, że Duda przyniesie te zmiany, że Polska będzie Polską?
– Oczywiście. Coś musi się zmienić, bo tak dalej być nie może.
– Co najbardziej Państwu doskwiera, co się nie podoba?
Grażyna: Gospodarka.
– Ludzie wyjeżdżają?
– Tak, gospodarka jest rozłożona kompletnie.
Stanisław: Mnie najbardziej denerwuje właśnie to, że ludzie wyjeżdżają. Co roku coraz więcej, więcej, więcej...
Co się czyta – każdy student czy po średniej szkole, czy po studiach, ma w planie wyjazd, ponieważ nie ma pracy. A jak nie ma pracy, to nic nie ma.
– Zawsze głosują Państwo w wyborach?
– Zawsze chodzimy na wszystkie wybory, kanadyjskie też, najbardziej mnie denerwuje to, że jak się z kimś rozmawia, to "nie pójdę, bo po co będziemy głosować?".
Widzi Pan, mieszkamy w tym samym Wardzie, co jest Kantor. Ilu Polaków nie poszło?!
– No właśnie, wystarczyło, żeby poszło stu!
– I by miał, i by był kolejny Polak. Ludzie lubią tylko narzekać, są zazdrośni, bo nawet rozmawialiśmy z jednym panem, też Polakiem, i pytamy, na kogo będziesz głosował, czy będziesz głosował na pana Kantora, a on że absolutnie nie, bo "co on takiego zrobił...". – To na kogo będziesz głosował? – Nie idę wcale. – To nie jest podejście!
***
– Na kogo Pan głosował?
Mirek Bandyk: Na Dudę.
– Dlaczego?
– Dlatego, bo nie mogłem głosować na Komorowskiego (śmiech).
– Ale głosuje Pan tak taktycznie, że ma szansę wygrać, w związku z tym na niego?
– Tak, musiałem. Widzi pan, Braun, Kukiz odbierają mu głosy, prawda?
– A kto się Panu najbardziej podoba z tych wszystkich kandydatów? Jakby to nie było taktycznie, to na kogo by Pan głosował?
– Duda jest dobry, tak mi się wydaje.
– Wierzy Pan, że zmieni kraj?
– Zmienić to nie, może nie zepsuje bardziej (śmiech). On nie zmieni kraju.
***
– Na kogo Pan głosował?
Janek Kamiński: Nie miałem czasu się zarejestrować, w drugiej rundzie może.
– Na kogo by Pan głosował?
– Mój kandydat to Grzegorz Braun.
– Dlaczego?
– Bo go znam osobiście i wiem, że by dużo zmienił.
– Wierzy Pan w człowieka?
– Wierzę.
– Myśli Pan, że zostanie w polityce i będzie się tym zajmował, czy to tylko tak było z doskoku?
– Nie, na pewno zostanie.
***
– Na kogo Państwo głosowali?
Bogdan: U mnie tajemnica, nie powiem, ale uważam, że to towarzystwo trzeba przewietrzyć.
– Przewietrzyć, czyli za zmianą jednak, Pani też z zmianą?
Lidia: Tak, ja definitywnie.
– Nie powiedzą Państwo na kogo?
– Raczej nie.
– Zawsze głosują Państwo w polskich wyborach?
Lidia, Bogdan: Nie, pierwszy raz.
– A od jak dawna są Państwo w Kanadzie?
Bogdan: Ćwierć wieku.
– To dlaczego pierwszy raz akurat w tych wyborach?
– Bo tam jest już tak niedobrze, że trzeba zacząć głosować.
***
– Na kogo Pani głosowała?
Maria Dębska: Na Andrzeja Dudę.
– Dlaczego?
– Dlatego, bo chcielibyśmy, żeby w Polsce było dobrze, i myślę, że Andrzej Duda jest tego zapewnieniem.
– Ale ludzie mówią, że Jarosław Kaczyński tyle razy miał okazję, żeby – że tak powiem – rozwinąć skrzydła i swoją partię...
– Ale on w zasadzie przez te siedem lat był w opozycji, więc nie miał szans na to, żeby coś zmienić. Mam nadzieję, że Andrzej Duda wygra. Może nie w pierwszej turze.
– A Pan?
Łukasz Dębski: Ja głosowałem również na Andrzeja Dudę.
– Z tych samych powodów?
– Z tych samych powodów. Jeżeli mogę tylko dodać, to co żona powiedziała, to myślę, że Jarosław Kaczyński nie miał tej szansy, bo PiS był u władzy siedemnaście miesięcy raptem, PO rządzi siedem lat i myślę, że...
Maria Dębska: Czas na zmiany.
Łukasz Dębski: To nawet nie czas na zmiany, to po prostu nieudolność tej władzy jest widoczna gołym okiem.
– Zawsze Państwo głosują tutaj w wyborach polskich?
Łukasz Dębski: Pierwszy raz w Kanadzie.
Maria Dębska: Jesteśmy w Kanadzie trzy lata, tak że pierwszy raz tutaj.
– Czy w kanadyjskich wyborach też Państwo biorą udział?
– Na razie tylko w polskich.
***
– Można zapytać, na kogo Pan głosował?
Grzegorz: Oczywiście. Jeden tylko kandydat jest dla mnie.
– Który?
– Tego, co wy też promujecie.
– To znaczy kto?
– Ten, który jest pierwszy na liście.
– Dlaczego Pan uważa, że Grzegorz Braun jest najlepszy?
– Spełnia moje wymagania, mogę powiedzieć, że moje myślenie jest podobne jak jego.
– Ma Pan nadzieję, że zostanie w polityce, że to nie tylko z doskoku na te wybory?
– Ja myślę, że jak ktoś już wchodzi w to, to nie jest tak, że tylko na pięć minut. Chyba że ktoś jest faktycznie człowiekiem zdesperowanym. No bo jak ktoś wchodzi w politykę, to już raczej... chyba że ma jakiś przekręt polityczny, to odchodzi.
– Liczy Pan, że zostanie?
– Tak myślę. Dokładnie nie znam jego życiorysu i historii, jakie ma plany życiowe, aczkolwiek wtedy trzeba mieszkać w Polsce i blisko Warszawy. To jest już jego decyzja.
– Zawsze głosuje Pan w wyborach tutaj w konsulacie?
– Tak, staram się.
– Od jak dawna Pan tutaj jest?
– Od 2002 roku.
***
– Na kogo Pan głosował?
Marek Grygiel z Toronto: Ja głosuję na Dudę.
– Dlaczego?
– Uważam, że czas najwyższy zrobić porządek w Polsce. Jestem z Ziem Zachodnich, dokładnie z Zielonej Góry.
– Pan jest z Ziem Zachodnich rodem ze Wschodu?
– Nie, urodzony na Ziemiach Zachodnich. Od 45 roku do 70 roku minęło dwadzieścia pięć lat, skończyła się era Gomułki, zaczął się Gierek. W Zielonej Górze było makabrycznie dużo zakładów. Nie tylko w Zielonej Górze, w okolicach. Wszystko chodziło: Zastal, Lumel, Polska Wełna, makabrycznie dużo zakładów. W sąsiednich miastach tak samo.
I teraz, jak od 88 roku minęło dwadzieścia pięć lat dokładnie, nie ma nic, nic. To, że w Warszawie powstało kilka spółek zarządzanych, wieżowce, to o niczym nie świadczy. Ziemia Zachodnia to jest już ziemia taka wyjałowiona, tam nie ma nic.
– Na wschodzie jest jeszcze gorzej.
– Ja mówię, skąd pochodzę. Na Ziemiach Zachodnich są tylko dziaduszkowie z wnukami. Dziaduszkowie umrą, młodzi na Zachodzie.
– Reszta pracuje w Niemczech, Anglii...
– O to chodzi.
Jola Grygiel: Leciałam do syna w Anglii...
– Pani syn jest w Anglii?
Marek Grygiel: Tak, on stąd wyjechał. My tu jesteśmy długo, pół życia.
Jola Grygiel: Cały samolot, w jedną i drugą stronę, młodzi z wózkami, z dziećmi. Byłam zaskoczona, zwykły dzień w tygodniu, sami młodzi lecą do Anglii i z powrotem.
Marek Grygiel: Byliśmy w Polsce na urlopie, stąd takie nasze obserwacje. Jesteśmy w wieku emerytalnym, no i dobrze byłoby na stare lata wrócić do Polski. Chciałoby się, ale do komuny? Z komuny wyjechałem, do komuny nie chcę wrócić.
– Czy zawsze Państwo głosowali tutaj?
– Zawsze. Zawsze staramy się dopełnić obowiązku. Mamy polskie paszporty. Mimo że mamy podwójne obywatelstwo, zawsze głosujemy .
Jola Grygiel: I interesujemy się polską polityką. Tak że nikt nam nie zarzuci, że nie wiemy, o czym mówimy.
Marek Grygiel: Wiemy lepiej niż ludzie z Polski. Przyjeżdżają tu młodzi ludzie po studiach albo studenci z Polski – mam z nimi kontakt – i niewiele wiedzą. Myślę, że za komuny nie było tak dużej propagandy jak w chwili obecnej. Byłem młodym człowiekiem, uczniem, studentem, tysiąc razy więcej wiedziałem niż ta dzisiejsza młodzież, młode pokolenie.
Jola Grygiel: Może nie wszyscy.
Marek Grygiel: Ale generalnie, młode pokolenie po prostu się nie interesuje. Dzisiaj jest doba Internetu, informacje łatwo zdobyć. A jaka była metoda? Wolna Europa i słowo szeptane.
– Ale sto tysięcy ludzi idzie w Marszu Niepodległości, są środowiska, które pielęgnują historię polską...
Marek Grygiel: Moja rodzina zawsze bierze udział w Marszu Niepodległości, członkowie PiS-u.
***
– Na kogo Pan głosował dzisiaj?
Włodek Raźny: Nie wiem, czy wypada pytać w dniu wyborów.
– Dlaczego? Nawet są sondaże exit poll. W dniu wyborów wypada pytać, zwłaszcza jak ktoś już zagłosował.
– Na Andrzeja Dudę, jedynego kandydata, który jest realny, że może wygrać z Bronisławem Komorowskim.
– Ma za sobą zaplecze partyjne itd.?
– Sondaże mówią same za siebie. I wyniki tych sondaż mówią wyraźnie, kto ma szansę wygrać z Komorowskim.
– Czy sądzi Pan, że to, że tak było dużo kandydatów po tej prawej stronie – bo mamy i Korwin-Mikkego, i Pawła Kukiza, i Grzegorza Brauna, i Mariana Kowalskiego – że to szkodzi panu Dudzie?
– Myślę, że prawica podejmie jakąś konkretną decyzję w drugiej turze, do której, mam nadzieję, że dojdzie, bo raczej nie liczę na to, że Andrzej Duda wygra w pierwszej turze.
– Ale na drugą turę Pan liczy, że jest szansa?
– Jak najbardziej.
– Czy zawsze Pan głosuje w wyborach polskich?
– Nie zawsze, ale w ostatnich wyborach już głosowałem.
– Dlaczego?
– Dlatego że – raz – wiążę swoją przyszłość z powrotem do Polski, więc chciałbym, żeby ktoś tam sprawował władzę, na kogo można liczyć. Dwa – wydaje mi się, że skoro jest możliwość, to dlaczego nie. Powinniśmy chyba brać udział w wyborach.
***
– Mogłaby Pani powiedzieć, na kogo Pani głosowała?
– A to już zostawię dla siebie.
***
Państwo Sylwia i Piotr z synami Patrykiem i Sebastianem oraz Ewa.
– Na kogo Państwo głosowali?
– Na kogo Patryk głosowaliśmy? Na Andrzeja Dudę oczywiście!
– Dlaczego?
– To patriotyczny obowiązek.
Sylwia: Przyszłość narodu jest w młodych, którzy chcą coś zmienić. Nie chcemy już słyszeć tych kłamstw Komorowskiego.
Piotr: Wolałbym na inne osoby zagłosować, ale wiem, że...
– Dlaczego wolałby Pan na kogoś innego zagłosować? Czy to jest taki taktyczny wybór?
Piotr: Na pana Brauna wolałbym zagłosować osobiście, ze względu na jego zdrowe poglądy. Ale wiem, że w tym momencie nie ma jeszcze na tyle poparcia.
– Liczy Pan, że pan Braun zostanie w polityce?
– Aż tak dogłębnie nie śledzę.
– Czyli podoba się Państwu pan Braun, ale głosowaliście na pana Dudę?
Sylwia: Żeby nie zgubić głosu.
– Jeszcze jedno pytanie, zawsze Państwo głosują w polskich wyborach?
Sylwia: Zawsze.
Jak długo Państwo są tutaj w Kanadzie?
– Ja jestem dwanaście lat, mąż jest dłużej, dwadzieścia osiem lat.
– Jednak sprawy polskie dalej są ważne?
– Oczywiście.
Piotr: To jest obowiązek, który powinno się spełniać.
***
– Na kogo Pan głosował dzisiaj?
Henryk Adamiec: Na Polaka.
– Czyli kogo?
– A trzeba z nazwiska powiedzieć?
– Czemu nie.
– Grzegorz Braun.
– Dlaczego?
– Bo to jest prawdziwy Polak, wspaniały człowiek i wspaniały program, program odbudowy państwa polskiego, Polski wielkiej.
– Liczy Pan na to, że to się uda?
– Jest nadzieja. Trzeba mieć nadzieję. Jeżeli nie będzie nadziei, to nie ma życia.
– Rozmawiałem z ludźmi tutaj i mówią, że to byłby głos stracony, bo nie ma szans itd., a tutaj Duda jest tym kandydatem, który ma za sobą poparcie partyjne. Co Pan sądzi o takim argumencie?
– Partyjny? Ja nie wierzę w żadne partie polityczne. Najlepszą partią polityczną jest niezależność. Parlament powinien się składać z posłów niezależnych, wtedy każdy będzie głosował niezależnie od tego, co partia polityczna mówi.
– Wierzy Pan w ordynację wyborczą jednomandatową, w te okręgi, o których Kukiz mówi?
– Nie. Według mnie, gdybym miał siłę zmiany ordynacji wyborczej, byłaby całkiem inna. Polegałaby na tym, na przykład: grupa dziesięciu – dwudziestu ludzi. Wybieramy z tej grupy jedną osobę. Dodajemy te wszystkie osoby do puli krajowej i z tych osób wybieramy losowo trzystu – pięciuset posłów do parlamentu. I z tych posłów do parlamentu byśmy wybrali rząd albo króla.
– Który raz Pan głosował w wyborach tutaj w Kanadzie?
– Drugi. Kilkanaście lat temu nie miałem paszportu.
Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
jest mi smutno! Dziś Dzień Katyński, a ja znów miałem problem, gdzie z tej okazji zapalić światło. Zapaliłem przy pomniku doc. dr Łucji Charewiczowej, która w okresie międzywojennym była czołową przedstawicielką polskiej nauki historycznej, a pochodziła z Cieszanowa. Pracowała we Lwowie, a po zajęciu miasta przez Sowietów, udało się jej przedostać na tereny zajęte przez Niemców. Przez krótki okres mieszkała u znajomych w Krakowie, a następnie przeniosła się do Warszawy, do dr. Tadeusza Mikułowskiego, który był jej kuzynem ze strony matki. Po aresztowaniu jego syna oboje zostali również aresztowani. Przez krótki okres przetrzymywani byli na Pawiaku, a następnie wysłani zostali do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie wątłe jej zdrowie nie wytrzymało obozowego reżimu i tam w 1943 r. zmarła, a pomnik poświęcony jej pamięci w Cieszanowie ufundowany został z mej inicjatywy w stulecie powstania Polskiego Towarzystwa Historycznego, którego doc. dr Łucja Charewiczowa była aktywnym członkiem.
Wspominając tu na wstępie Panu o tym, iż pragnąc upamiętnić Dzień Katyński, zapaliłem przy tym to właśnie pomniku światło, pragnę tu wyjaśnić, iż w ten to właśnie sposób chciałem znów upamiętnić śmierć jej starszego brata, dr. Włodzimierza Strzeleckiego, który przed wojną pracował w Białymstoku i tam to przez Sowietów został aresztowany i do dziś nie wiadomo, jakie były dalsze jego losy, bo posowieckie zbrodnie skrzętnie są ukrywane przez spadkobierców sowieckiego reżimu. Na tym to konkretnym przykładzie wymownie dostrzec można, jaka była istotna różnica pomiędzy jednym a drugim okupantem, i na tym to konkretnym przykładzie dostrzec można, jak potoczyły się losy polskich rodzin w czas II wojny światowej.
Smutne czasy za nami i niezbyt optymistyczna przyszłość przed nami wyłania się w świetle ostatnich wydarzeń na terenie wschodniej Ukrainy, bo nieustannie pojawia się istotne pytanie: jakie będą losy Polski? Jakie będą losy naszego narodu, gdy dojdzie do rosyjskiej agresji na Polskę, a takiej możliwości nie można ani na chwilę odsuwać i lekceważyć. Dostrzegał ją w swą porę prezydent Lech Kaczyński, ale lekceważono jego poglądy, a dziś ci, którzy z niego drwili, usiłują wokół swych osób gromadzić kręgi społeczeństwa polskiego, bo po prostu, bojąc się o swe osobiste losy, bo politycy Kremla nigdy nie darują tym, którzy go opuszczają i stają po "drugiej stronie barykady", a taką postawę niektórzy z nich dziś zajmują.
Wspominając tu na wstępie o tym, iż w tym roku miałem znów problem, gdzie to zapalić światło w Dzień Katyński, a problem taki wyłania mi się stale, gdy tu zlikwidowany został, postawiony w 1990 r., Krzyż Katyński.
Wspomnę, iż po pamiętnych wyborach do sejmu kontraktowego 1989 r., zaczęliśmy się sposobić w ramach Komitetu Obywatelskiego do wyborów samorządowych, które miały odbyć się w roku następnym. Zaproponowałem, by 11 listopada, a więc w Dzień Niepodległości, odprawiona została w naszym tu kościele parafialnym uroczysta Msza św. i wbrew nawet moim oczekiwaniom do kościoła przybyło sporo osób, i to nie tylko z samego Cieszanowa. Następną uroczystością, która z mej inicjatywy i przy mym zaangażowaniu zorganizowana tu została, była to, opisana już Panu wcześniej, uroczystość upamiętniająca 50. rocznicę pierwszej deportacji ludności polskiej w głąb ZSRS. Kolejna uroczystość, którą zaproponowałem zorganizować tu, miała być związana z Dniem Katyńskim, a więc miała ona upamiętniać zbrodnie sowieckie dokonane w latach 1939–1941. Problem na naszych tu terenach w części znany, ale w czas sowieckiej okupacji skrzętnie skrywany i przeinaczany, bo tajemnica Lasku Katyńskiego, jaką w 1943 r. ukazali Niemcy, po zajęciu Polski przez Sowietów przedstawiana była wręcz odwrotnie, a więc, że w 1941 r. oficerów polskich w Katyniu wymordowali żołnierze niemieccy. Problem to istotny! W tym jednak zakresie przez cały okres sowieckiej okupacji nie miałem nawet cienia wątpliwości, iż nie była to zbrodnia sowiecka!
Wspomnę, iż Tato mój przed wojną systematycznie otrzymywał drogą prenumeraty i podczas niemieckiej okupacji też prenumerował "Nowy Kurier Lubelski", który, jak i inne tego typu dzienniki wydawane w języku polskim na terenach poszczególnych dystryktów Generalnego Gubernatorstwa, przychylnie nie był traktowany, ale Tato, mając swoiste wyczucie, umiał ze szpalt tego "szmatławca" wyciągnąć istotne problemy, bo jak pamiętam, gdy wojska niemieckie na froncie wschodnim zaczęły się wycofywać i podawano, że "na z góry upatrzone pozycje", to wiadomo było, że się cofają, a co za tym idzie, z utęsknieniem wyczekiwano klęski Niemiec, bo z Wołynia dochodziły już trwożne wieści o rzeziach ludności polskiej, a co za tym idzie, spodziewano się, iż na naszych terenach też dojść może do takowej sytuacji, bo stosunki polsko-ukraińskie systematycznie pogarszały się. Wiadomość podana przez Niemców w 1943 r. o odkryciu w Katyniu masowych grobów oficerów polskich wymordowanych przez NKWD w 1940 r., poruszyła ogół społeczeństwa polskiego, ale powszechnie zdawano wówczas sobie sprawę z tego, w jakim to celu zostało zrobione. Pamiętam, iż mówiono o tym, że Niemcy zechcą zwerbować Polaków do walki przeciwko Sowietom. Stąd to nawet te okupacyjne "szmatławce" były rozchwytywane, bo na łamach tychże gazet podawane były listy imienne ekshumowanych ciał oficerów i znalezionych przy nich dokumentów. Podawał je też "Nowy Kurier Lubelski" i stąd to na każdy następny numer też wyczekiwałem, bo systematycznie zacząłem je czytać, bo ciekaw też byłem, czy uda się Niemcom wciągnąć Polaków do wojny z ZSRS.
Stąd to, w latach późniejszych, starałem się przy różnych okazjach wychwytywać wszelkie wiadomości o zbrodniach sowieckich, a w szczególności tych osób, które pochodziły z Cieszanowa i najbliższych terenów. Z czasem, w miarę tzw. odwilży, gdy zaczęły się ukazywać publikacje bezdebitowe, możliwości moje w tym zakresie poszerzały się, a miałem szersze kontakty ze środowiskiem warszawskim oraz po części też ze środowiskiem wrocławskim i krakowskim, skąd przywoziłem sobie różne pozycje wydawane w ramach tzw. drugiego obiegu. Gdy w 1990 r. zainicjowałem postawienie w Cieszanowie Krzyża Katyńskiego, to dysponowałem już wówczas sporą listą konkretnych danych. Sprawa nie była jednak łatwa do realizacji, bo opór "materii" był niezwykle trudny do przezwyciężenia. Ówczesny naczelnik miasta i gminy Cieszanów przedkładał różne kontrargumenty, by przynajmniej w czasie odłożyć tę kwestię na później, a mi chodziło o to, aby Krzyż Katyński stanął na Rynku w Cieszanowie, po przeciwnej stronie pomnika, który w 1966 r. postawiony został na Rynku dla upamiętnienia rozstrzelanych tu zakładników przywiezionych przez Niemców z Zamościa w 1943 r. Pomnik ten stał po stronie zachodniej Rynku i upamiętniał zbrodnię niemiecką. Stąd proponowałem, by Krzyż Katyński stanął po przeciwnej jego stronie, a więc po stronie wschodniej, by w ten sposób wymowniej ukazane zostało położenie drugiego wroga Polski.
Ponieważ trudności były ogromne, stąd powiedziałem w końcu do księdza proboszcza, iż krzyż takowy postawimy na placu przykościelnym, a kiedy wygramy wybory, to przeniesiemy go na Rynek. Sytuacja jednak nadzwyczaj szybko zmieniła się! Otrzymaliśmy zgodę lokalnej władzy, by Krzyż Katyński postawić. Ba, mało tego, ale przywieziono nam z lasu długą kłodę brzozową, a z Oleszyc sadzonki dębowe, klonowe i brzozowe, bo w ten sposób chciałem upamiętnić konkretne osoby zamordowane w Katyniu oraz miejscach kaźni przez sowiecki aparat przemocy. Dzień Katyński, a więc 13 kwietnia, w 1990 r. wypadł wówczas na Wielki Piątek. W Wielki Czwartek, gdy Krzyż Katyński przygotowano i wkopano, ja w tym czasie poszedłem do biura Urzędu Miasta i Gminy, by teleksem przekazać do Przemyśla, do tamtejszego oddziału redakcji rzeszowskich "Nowin", tekst komunikatu, który tamtejszy redaktor Mieczysław Nyczek opatrzył swymi inicjałami i w dniu następnym ukazał się już drukiem. Krzyż był na pięć i pół metra wysokości, a przybita do niego tablica informowała jeno o tym, iż jest to "Krzyż Katyński", nad którą to nazwą jego widniał znak krzyża świętego, a u dołu umieszczone zostały ramowe daty "1940–1990". W dniu następnym, a więc w Wielki Piątek, wyszła z kościoła procesja, z którą przyszedł też proboszcz naszej parafii ks. Jan Chmiel, kanclerz kurii arcybiskupiej w Lubaczowie, ks. Zygmunt Zuchowski, oraz wikariusz. Przy Krzyżu stanęła warta honorowa. Zapalono znicze. Przemawiał ksiądz proboszcz. Przemawiałem i ja, wymieniając przy tej okazji konkretne imiona i nazwiska różnych osób.
Powaga chwili tej była ogromna! Napięcie wzrosło jednak wówczas, gdy zaczęto kopać dołki, by zasadzić drzewka, które miały upamiętniać konkretne osoby pomordowane przez Sowietów. Asystowali przy tym ich krewni i znajomi.
Kolega mój, o którym Panu już wcześniej wspominałem, Roman Pałczyński, którego stryj, mjr Wincenty Pałczyński, zamordowany został w Katyniu, przyjechał z Rzeszowa, z Tarnobrzega przyjechała kuzynka ma Janina Żukowska, która asystowała przy wkopywaniu sadzonki klonu upamiętniającej śmierć jej teścia, który był ostatnim komendantem posterunku Policji Państwowej w Lubaczowie, a nadto została upoważniona przez córki ostatniego tutejszego komendanta posterunku Policji Państwowej, aby reprezentowała je w czas wkopywania też sadzonki klonu upamiętniającego śmierć ich ojca.
Kilka osób przyjechało z Lubaczowa i innych miejscowości, a miejscowych już nie wymieniam nawet, bo było ich też sporo. Następnie zapalono na Rynku światła, które imponujące wrażenie zrobiły wieczorem, gdy było już ciemno. Pogoda dopisała, a ludzie, w tym też sporo dzieci i młodzieży, długo nie odchodzili spod Krzyża. Tak więc Krzyż Katyński w istotny sposób wrósł w środowisko i wymownie upamiętniał zbrodnie sowieckie 1939–1941.
Corocznie odbywały się przy nim różne uroczystości, a w dniu Wszystkich Świętych zapalali przy nim ludzie światła. W dziesięć lat później zorganizowano przy nim ostatnią wielką uroczystość, a jej współorganizatorami byli przedstawiciele władz powiatowych z Lubaczowa. Domaga się ona niewątpliwego szerszego omówienia, ale na to nie starczy mi tu czasu ani miejsca. Wspomnę jeno o tym, iż śladem po tej to uroczystości jest niewielka tabliczka umieszczona na dużym głazie polodowcowego kamienia, a treść jej jest następująca: "w 60-tą rocznicę 1940–2000 ZBRODNI KATYŃSKIEJ Społeczeństwo Powiatu Lubaczowskiego".
Niestety, dziś na cieszanowskim Rynku Krzyża Katyńskiego nie ma! Fakt to przede wszystkim smutny dla mnie, bo włożyłem sporo wysiłku, aby on tu stanął, ale sądzę też, iż kiedyś historycy dotrą do jakichś materiałów archiwalnych i zechcą odszukać jego ślady w tym tu środowisku, ale zaskoczeni będą, iż go tu nie ma, a jest natomiast w jego miejscu postawiony pomnik "ofiar stalinowskich", który pod tą nieadekwatną nazwą "podwiązuje" nie tylko represje poczynione względem społeczeństwa polskiego, ale też i rosyjskiego, ukraińskiego, niemieckiego czy innych nacji, ale to nie to co jednoznacznie reprezentował sobą Krzyż Katyński, który na tym to zakątku południowo-wschodniej Polski był jedynym na otwartej przestrzeni, a najbliższy znajduje się pod Wawelem w Krakowie.
Można tu postawić jednoznaczne pytanie: komu zależało na tym, aby Krzyża Katyńskiego w Cieszanowie nie było, a kto przyłożył do tego rękę bezpośrednio, wiadomo. Smutny ten to fakt wypada mi odnotować jeszcze w 75. rocznicę zbrodni katyńskiej i w 25. rocznicę postawienia tu Krzyża Katyńskiego, którego widok w istotnym też stopniu przyczynił się do tego, iż kandydaci Komitetu Obywatelskiego uzyskali znaczącą przewagę w miejscowej radzie, acz przeciwnicy takowej wersji wyników nie przewidzieli i byli całkowicie nimi zaskoczeni.
Przed nami była jeszcze jedna uroczystość, którą zaproponowałem zorganizować przed kampanią wyborczą i samymi wyborami, ale na jej temat postaram się Panu napisać przypuszczalnie już w następnym liście, bo czas szybko ucieka, a sił mi nie przybywa. Z trudem więc siadam do maszyny, a na szersze poruszenie oczekuje sporo innych spraw, bo z dala od wielkich ośrodków miejskich życie też nie stoi w miejscu i liczne problemy zasługują na szerszą uwagę nie tylko tu w kraju, ale i tam za Oceanem również. Na tym jednak zakończę.
Kończąc list ten, pragnę nadmienić jeszcze o tym, iż w liście mym z 10 lutego, który opublikowany został w nr 12. redagowanego przez Pana tygodnika, wkradły się dwie nieścisłości. Jedna w kolumnie pierwszej, gdzie miast "tamtejszego chóru" podane zostało "chórku", a to brzmi już lekceważąco. Druga wyziera z kolumny drugiej, gdzie miast 1989 r. wymieniony został 1985 r., a to już istotna nieścisłość. Wprowadzone do tekstu listu mego zdjęcie to fragment lubaczowskiego Rynku, gdzie na pierwszym planie widnieje publiczna studnia, a nieco dalej, po lewej od niej stronie, dostrzec można ratusz, którego sylwetka frontalna godna jest uwagi nie tylko przygodnego turysty. Rynek lubaczowski jest mniejszy od cieszanowskiego i jak mi jest wiadome, w czas okupacji sowieckiej przemianowany on został na plac Józefa Stalina. W północnej jego części, gdzie był minipark, ustawiony został pomnik Włodzimierza Lenina, po wyzwoleniu miasta przez Niemców 22 czerwca 1941 r. Żydzi zmuszeni zostali do jego rozebrania.
Wspominając tu o zajęciu Lubaczowa przez Niemców już w pierwszym dniu wojny, fakt ten określiłem jako jego wyzwolenie, bo istotnie tak został on potraktowany nie tylko przez ludność ukraińską, ale i polską, bo na stacji kolejowej stały wagony towarowe z charakterystycznymi kominkami, do których mieli być ładowani znów ludzie w ramach kolejnej deportacji. Wybuch wojny przeszkodził jednak w jej realizacji, a co za tym idzie, wkroczenie wojsk niemieckich przyjęto z zadowoleniem nie tylko w Lubaczowie, ale i na innych obszarach okupowanych przez ZSRS ziem polskich II Rzeczpospolitej. Takie to były problemy naszego narodu w czas II wojny światowej. Jedni cieszyli się z uderzenia niemieckiego na Związek Sowiecki, a inni, o czym wspomniałem tu Panu na wstępie, wypatrywali co rychlej klęski III Rzeszy i wyzwolenia przez wojska sowieckie spod okupacji niemieckiej. Trudne to dziś do zrozumienia problemy przez młode pokolenie, które po prostu nie rozumie istoty okupacji przez obce nam siły, a ja należę jeszcze do tego pokolenia, które problemy te ma wpisane w swe życiorysy.
Ściskam Panu, Panie Redaktorze, serdecznie dłoń z nadzieją, że nie tylko Pan, ale może jeszcze i ja doczekam pomyślniejszych dni.
Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 13 kwietnia 2015 r.
Od redakcji: Do zobaczenia!
•••
Czy to: Fiku-miku, mam Cię gdzieś tam... podatniku?
Na zakończenie listu wyjaśnię, gdzie można złożyć protest. Pisałam już o błyskotliwej decyzji Pani Premier Ontario o sprzedaży kury znoszącej złote jajka z przeznaczeniem tej kury na "rosół" – po którym pozostanie tylko "wspomnienie uczty".
Jak doszukali się dziennikarze, Pani Premier wydała (!) 7 milionów dolarów (!!!) na... konsultacje "uzasadniające i wyszukujące" wyzbywanie się intratnych dóbr, tzw. assets.
Nie dość, że roczny profit Hydro I, bliski miliarda dolarów, będzie, delikatnie mówiąc, "przetrawiony", to ceny elektryczności, wbrew zapewnieniom p. Premier, nie będą mogły być kontrolowane, bo rynkiem nie kobiecy czar rządzi.
Poniżej podam zestawienie cen, które dwa razy w roku się zmieniają i zawsze ze stwierdzeniem, iż to tylko ciut, ciut – a to nie jest prawda, jeśli zestawienie tych cen porówna się z godzinami najwyższej naszej aktywności/potrzeb.
Przyjrzyjmy się więc faktom w centach za kWh:
2014
"lato" Od 1 V 2014 – 31 X 2014 r.
On-peak 13.5 Mid-peak 11.2 Off-peak 7.5
"zima" Od 1 XI 2014– 30 IV 2015 r.
On-peak 14.0 Mid-peak 11.4 Off-peak 7.7
2015
"lato" Od 1 V 2015 – 30 X 2015 r.
On-peak 16.1 Mid-peak 12.2 Off-peak 8.0
Przypomnę, jak stawki zmieniają się godzinowo, gdyż Mid-peak w okresie zima/wiosna jest On-peak w okresie lato/jesień, w ten sposób, że:
od 1 V – 30 X – lato – mamy
On-peak od 11 AM do 5 PM
Mid-peak od 7 AM do 11 AM i od 5 PM do 7 PM
od 1 XI – 30 IV – zima – będzie (ceny jeszcze nieznane)
On-peak od 7 AM do 11 AM i od 5 PM do 7 PM
Mid-peak od 11 AM do 5 PM
Off-peak przypada zaś zawsze od 7 PM do 7 AM oraz w weekendy i ustawowe święta.
W Internecie pod adresem www.youpaytheprice.ca jest PETYCJA/PROTEST w sprawie sprzedaży Hydro I. Akcję prowadzi NDP, ale kopię otrzyma wybrany z "okienka" poseł liberalny, Hydro oraz właściwy naszemu rejonowi wyborczemu poseł prowincyjny, jako że nasz kod pocztowy elektronicznie skieruje kopię do terytorialnego reprezentanta.
Chyba warto podpisać tę petycję.
Małgorzata Kossowska
Od redakcji: Wszyscy zapłacimy za głupotę wybieranych przez nas polityków.
•••
Apel do Polaków mieszkających w regionie GTA.
Przekazuję apel, jaki otrzymałem za pośrednictwem redakcji radiowego programu Polskie Rozmaitości w Detroit w USA, o włączenie się do prac w komisjach kontroli wyborów w Toronto, a także do aktywnego uczestniczenia już w samych wyborach.
Oczywiście, mam na myśli głosowanie na kandydata antysystemowego.
Dla mnie, osobiście, takim kandydatem jest Grzegorz Braun, ale nie narzucam nikomu mojego punktu widzenia. Mogę jedynie służyć argumentami na poparcie mojego wyboru.
Najważniejsze dla przyszłości Polski jest to, ażebyśmy byli zgodni co do tego – na kogo NIE może głosować świadomy i nieumoczony w istniejące w Polsce układy partyjno-mafijne Polak.
Jeśli mimo to zamierzasz głosować na Komorowskiego, to Twoja wola, więc nie "marnuj swojego czasu" i nie czytaj dalej.
Pozdrawiam
Ryszard A. Kuśmierczyk
Windsor, Ont.
Od redakcji: Sprawa jest jasna.
Stanisław Tymiński Gloria in excelsis Deo
Stanisław Michalkiewicz Partyjnie i państwowo
Aleksander Pruszyński Ost Front: Wylew wazeliny
Maria Pyż Czy jest szansa zatrzeć ślady polskości?
Krzysztof Ligęza Widnokręgi: Namaszczeńcy
Grzegorz Waśniewski 80. rocznica śmierci Marszałka Piłsudskiego
Izabela Embalo Prawo imigracyjne: Program IEC 2015
Michał Pluta O korycie i świniach
Pracowita kadencja - Rozmowa z posłem Władysławem Lizoniem
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Pożegnanie z Dzikim Zachodem
Maciek Czapliński Twój dom: Tea Garden i emerytura
Krystyna Sroczyńska 224. rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja
Sergiusz Piasecki Lektura Gońca: Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (32)
Krzysztof Jaśkielewicz Magazyn wędkarski: Na sandacze z miarką
Sobiesław Kwaśnicki Moto-Goniec: Acura TLX - zapaśnik w garniturze
wandarat List z Niemiec: Gdzie te jabłka polskie się podziały?
Aleksander Łoś Opowieści z aresztu deportacyjnego: Dwupłciowość
Mark Wegierski An introduction to the thought of George Parkin Grant (1)
Janusz Beynar Lektury Gońca: Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 16)
Janusz Niemczyk Protestuję. Nie jestem ratlerkiem!
Artur Górski Kolonialne marzenia II Rzeczypospolitej
Janusz Niemczyk Światowy Dzień Wolności Mediów w ratuszu miasta Toronto
Andrzej Kumor Widziane od końca: Czas czkawki