Więcej podań w programie imigracyjnym dla rodziców i dziadków
sobota, 27 luty 2016 16:59 Opublikowano w Wiadomości kanadyjskieWładze federalne zdecydowały się podwoić liczbę podań przyjmowanych każdego roku w ramach programu imigracyjnego sprowadzania rodziców i dziadków imigrantów mieszkających już w Kanadzie.
Rząd wydał w piątek oficjalne instrukcje zwiększające liczbę przyjmowanych podań w tym roku i w każdym następnym do 10 tys. z obecnych 5 tys. podań. Zwiększenie limitu jest realizacją jednej z obietnic wyborczych Partii Liberalnej złożonych w minionych wyborach.
Program ściągania rodziców i dziadków jest jednym z najbardziej obleganych programów imigracyjnych. Poprzedni rząd ograniczył program, wskazując na olbrzymie zaległości w rozpatrywaniu podań.
Szybka ścieżka niepoczytalnego mordercy
sobota, 27 luty 2016 16:57 Opublikowano w Wiadomości kanadyjskieWinnipeg Mężczyzna, który odciął maczetą głowę współpasażera autobusu Greyhound w Manitobie w lipcu 2008 roku, uzyskał prawo do samodzielnego mieszkania na wolności. Criminal Code Review Board zaaprobowała podanie Vincea Li o wyprowadzenie się z hostelu, w którym mieszka obecnie.
Vince Li został uznany za niepoczytalnego w związku ze schizofrenią, na którą cierpi i w związku z tym nie poniósł odpowiedzialności karnej za swój czyn. Początkowo Li przetrzymywany był w izolacji w zamkniętym skrzydle Selkirk Mental Health Centre, ale później co roku zwiększano zakres przysługującej mu swobody.
Sprawa dokumentów Wałęsy pokazała jak na dłoni to, co od dawna jest jasne.
Polską transformację przygotowały i przeprowadziły służby informacji wojskowej pobłogosławione przez Amerykanów i innych zagranicznych partnerów. Jedną z twarzy tej operacji była polityczna pacynka – Lech Wałęsa.
Opowieści tzw. działaczy opozycji o tym, jak to obalali komunizm, to bajka. Nie było czym, nie było jak.
Niestety, Maria Kiszczak niewiele się myli, mówiąc, że to jej mąż "obalił komunizm", z tym tylko zastrzeżeniem, że komunizm obalono jedynie nominalnie – jedną legitymację władzy zastąpiono inną.
Już w latach 70. komunizmu nikt nie kochał, był fasadą zasłaniającą rządy kliki i klika zmieniła tę fasadę, przy mniej lub bardziej cynicznej współpracy tzw. opozycjonistów ze "strony społecznej".
Podobne operacje zostały przeprowadzone przez służby specjalne we wszystkich demoludach. Przy mniejszym i większym wsparciu dość biernej populacji; w Czechosłowacji trzeba było dźgać ludzi kijem, by zaczęli statystować w teatrzyku "przemiana ustrojowa", w Rumunii trzeba było użyć snajperów.
W Polsce było łatwiej, bo Polacy są bardziej zrywni i lepiej reagują na prowokacje. Mają to przećwiczone w historii. Na dodatek, nowa wielkoprzemysłowa klasa robotnicza peerelu przez lata całe była karmiona propagandą o własnej ważności, o tym, jak rządzi...
Wszyscy mamy sentyment do własnej młodości, do tych silnych przeżyć, do autentycznych ludzkich tragedii i dramatów, do tamtych przyjaźni i nadziei. Nie zmienia to jednak ogólnej perspektywy. A ta jest czytelna.
Mimo obfitego zagranicznego finansowania "na wybranych kierunkach", opozycja polska lat 80. nie miała ani siły militarnej, ani propagandowej, ani organizacyjnej. Większość jej działań – o ile za takowe uznać można różne teatralne akcje – była znana służbom.
Opozycja ta nawet nie wydała z siebie frakcji terrorystycznej, jak to miało miejsce wszędzie tam, gdzie działały autentyczne ruchy narodowowyzwoleńcze, jak choćby w przypadku Irlandii, Kraju Basków czy Palestyny, gdzie frakcje takie stanowiły atut przetargowy w prawdziwych negocjacjach z rządzącymi.
Oddziaływanie propagandowe opozycji w Polsce ograniczało się do środowisk "inteligenckich" w większych miastach.
Słowem, opozycja nie miała ŻADNEJ mocy sprawczej. Mogła co najwyżej wydawać komunikaty nagłaśniane później z zewnątrz, przeprowadzać akcje ulotkowe podczas rocznicowych Mszy św. i drukować pisma, dzięki czemu można było pokazywać zachodniej opinii publicznej, że żyje.
Jej jedyny użyteczny charakter polegał właśnie na tym – roli listka figowego dla przepoczwarzającej się komuszej nomenklatury. Do takiej roli była przygotowywana przez służby systemu od początku stanu wojennego. Wówczas nastąpił przesiew, który wyłonił tych, na których współpracy komuniści mogli polegać i których użyteczność była największa. I tego dotyczyło porozumienie Jaruzelski – Geremek, które legło u podstaw nowego kształtu państwowego na polskich ziemiach.
Elementem tego porozumienia był "bohater ludowy" Lech Wałęsa – konstrukt propagandowy, świetnie działający na wyobraźnię opinii publicznej państw zachodnich, a tym samym usprawiedliwiający nową politykę wobec bloku wschodniego.
Próżność Wałęsy przy jednoczesnej posłusznej uległości wobec mocodawców trzymających w rękach sznurki informacji, gwarantowała, że nawet przy olbrzymiej popularności wewnątrzkrajowej i zagranicznej nie był on w stanie usamodzielnić się i wyemancypować. Pod względem cech charakteru był więc idealną postacią do roli, jaką mu wyznaczono.
Dzisiaj Polska, mimo wszystko, powoli i z trudem, ale dźwiga się. Czy mit Solidarności jest potrzebny młodemu pokoleniu?
Wałęsa siłą rzeczy niedługo będzie się rozliczał przed Panem Bogiem. Dlatego Polacy powinni rozliczyć nie tyle Wałęsę, co własną przeszłość; powinni rozliczyć porozumienie, jakie komuniści zawarli z własną agenturą w Magdalence. Czasu się nie cofnie, historii nie przeżyje inaczej, ale po to, by budować suwerenną Polskę, musimy mieć wiedzę, musimy znać informacje.
Kornel Morawiecki – bohater Solidarności Walczącej, zaapelował ostatnio do Wałęsy, by "stanął w prawdzie" i przyznał się, tymczasem może lepiej byłoby, by ludzie tamtych czasów, również ci o znanych nazwiskach i odgrywający wówczas jakąś rolę, "stanęli w prawdzie" i powiedzieli, jak było i co mogli.
No bo jeśli to oni obalili komunizm, to powinni się wytłumaczyć, co z tym zwycięstwem zrobili; dlaczego pozwolili na rozszabrowanie kraju? Jeśli zaś to nie oni wygrali, no to warto byłoby pokazać, dlaczego byli słabi, co przeszkadzało i dlaczego dali się wykiwać.
Stańmy w prawdzie, zamiast podtrzymywać matriks narzucony przez cudzą propagandę. Wałęsa to tylko część kłamstwa. W odkrywaniu prawdy nie powinniśmy się zatrzymywać w pół drogi.
Andrzej Kumor