Jeśli chodzi o czystą wiedzę, to tej Koreańczykom raczej nie brakuje.
Taki nacisk na edukację to nic zaskakującego, zważywszy na wpływ, jaki w tym kraju ma konfucjanizm, oraz zapał, z którym kraj się rozwija przez minione 50 lat. Edukacja jest nie tylko państwowym priorytetem, ale też i wyznacznikiem statusu. Dostać się na najlepsze uniwersytety jest trudno, ale jest to marzenie wszystkich dzieci i rodziców.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/item/2293-dzieci-ucz%c4%85-si%c4%99-na-okr%c4%85g%c5%82o#sigProId86dae54d8b
* * *
"Nauczycielko (tak do mnie mówią), wyglądasz na zmęczoną."
"No tak, poszłam wczoraj późno spać."
Lubię spać, więc późno dla mnie to znaczy po 22.30. "Nauczycielko, ja też jestem zmęczona, poszłam spać o drugiej rano." Nagle głupio się czuję; narzekam, że położyłam się do łóżka dopiero o 23, kiedy trzynastoletnia dziewczynka dopiero o 2 poszła spać.
Nie każde dziecko chodzi spać o 2 rano, nie powiedziałabym nawet, że to normalne u dzieci w podstawówce, ale przed 22.00 to się rzadko zdarza.
Lekcje w mojej szkole kończą się o 14.40, inne szkoły różnią się trochę, ale nie bardzo. Dzieci sprzątają klasy, po czym idą do domu na parę godzin, żeby coś przegryźć i może się pobawić, a wieczorem, najczęściej o 19, zaczynają się lekcje w "hagwon" albo akademiach prywatnych.
Te lekcje, przeważnie matematyki, angielskiego i muzyki, często trwają trzy godziny, aż do 10.
Dzieci w wieku gimnazjalnym i szkoły średniej w tych akademiach spędzają jeszcze więcej czasu, idą prosto po szkole i często siedzą do 10 – kiedy te dokształcające akademie muszą być zamknięte. Czasem też dzieci chodzą na lekcje w soboty rano.
I to dlatego moja współpracowniczka myślała, że rozumiem Koreańczyków, dlatego że ja też chodziłam w soboty, a później we wtorki, do szkoły polskiej...
Coś w tym jest... Większość nauczycieli angielskiego, których znam w Korei – wszyscy pochodzący z krajów zachodnich – w ogóle nie rozumieją tego że dziecko może chodzić na dodatkowe lekcje po szkole, bo to jest zabieranie jego dzieciństwa.
Sama idea mnie zaś za bardzo nie denerwuje. Chodziłam do szkoły polskiej, trochę na niemiecki i hiszpański, na kursy ratownika, i przez to mam tylko więcej wiedzy i umiejętności, a nie jakieś złe wspomnienia.
Ale to też nie było do tego stopnia co tu, w Korei, i myślę, że jednak tu dzieci mają tego absolutnie za dużo. Trzynastoletnia dziewczynka nie powinna chodzić spać o 2 w nocy.
Presja na to, żeby mieć najlepszą edukację, męczy dzieci i w końcu, marnują czas i się wcale nie uczą. Dodatkowe klasy są dobre, ale tylko do pewnego stopnia. Dzieci do mnie przychodzą do klasy zmęczone, zasypiają, przez co nie mogą się dobrze uczyć. Za to idą potem do akademii. I to tak na okrągło, im więcej chodzą do szkoły, tym mniej są zainteresowane i słuchają, i tym mniej się tak naprawdę uczą.
Czasem wiedza tych dzieci jest imponująca, ale tak się zastanawiam, jakich umiejętności im brakuje, i będzie im brakowało, dlatego że nie miały czasu po prostu wyjść na dwór i się ze sobą pobawić.
Szanuje się tutaj edukację bardziej niż w Kanadzie – to bardzo dobrze, ale czy w tym wszystkim – nawet kiedy intencje są dobre – nie za mało szanuje się ich dzieciństwo?
Paula Agata Trelińska
Seul