Piotr Radoń jest dziewiętnastoletnim mieszkańcem Dąbrowy Tarnowskiej. Data jego przyjścia na świat w 1993 r. była szczególna, bo 1 czerwca. Niestety chłopiec urodził się z bardzo rzadką wadą: bez rąk i nóg. Po narodzinach w szpitalu zapytano jego rodziców, czy będą go zabierać do domu? Ludzie ci nad odpowiedzią nie zastanawiali się, bo dla nich była oczywista: to ich dziecko i musi być z nimi! Nikt nie wierzył, że mając już trójkę dzieci, poradzą sobie z tak chorym czwartym…
Czymś, co zaskakuje, jest fakt, że mimo iż Piotrek jest tak bardzo doświadczony przez los, nie przestaje być optymistą i często się uśmiecha. Mówi też, że jego kryzys związany z tym, jak wygląda, minął już dawno. Twierdzi, że swoją chorobę uświadomił sobie w wieku 12 lat. Dziś rozumie, że taki się urodził i musi z tym żyć. Mówi, że bez rąk i nóg można funkcjonować: uczyć się, rozwijać, marzyć i mieć ambicje, a tych ostatnich mu naprawdę nie brakuje. Trudno uwierzyć, ale jest nad wyraz samodzielny, można powiedzieć, że może nawet bardziej niż niejeden pełnosprawny. Zna się też bardzo dobrze na komputerach i jego obsługa nie stanowi dla niego problemu i tajemnicy. Wszystko opanował sam. Klawiaturę opiera na grubych książkach i wystukuje litery pałeczką laryngologiczną. Pisze bardzo szybko i mówi, że to jego autorski, opracowany kilka lat temu pomysł. Stara się żyć, jak każdy młody człowiek. Sam też pisze listy i apele do różnych fundacji, miejsc, osób, szuka sponsorów i to są jego decyzje, kiedy, w jakim urzędzie i z kim chce porozmawiać. Rodzice biorą go tylko na ręce, a resztę załatwia sam.
Niestety, spraw do załatwiania jest coraz więcej. Do 18 lat Piotr miał konto w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci. Stowarzyszenie organizowało dla niego różne zbiórki pieniędzy na potrzebne leki, rehabilitację, leczenie itd. Teraz samodzielnie musi szukać darczyńców. Pisał już do wielu fundacji, jednak niestety żadna nie odpowiedziała. Wyjątkiem była tylko prowadzona i założona przez Annę Dymną "Mimo Wszystko". Piotr, będąc młodszy, myślał, że po osiągnięciu pełnoletności wszystko będzie łatwiejsze. Niestety, przekonuje się, że jest wprost przeciwnie. Na ulgę nie może liczyć nikt, nawet ktoś, kto, jak się wydaje, wykorzystał limit cierpienia.
Obecnie Piotr ma protezę prawej ręki i kończyn dolnych, którą stanowią płyty platformowe z zamontowanymi metalowymi "nogami" podpierającymi korpus. Dzięki tzw. chodzikowi może wykonywać proste codzienne czynności. Wszystkie te udogodnienia zawdzięcza życzliwości i pomocy innych ludzi.
Mówiąc o Piotrze i jego rodzinie, należy zaznaczyć, że nawet zwykłe zaszczepienie lub pobranie krwi to dla nich poważna sprawa. Muszą jechać do Krakowa, w Dąbrowie bowiem brakuje specjalistów mogących i potrafiących wykonać taki zabieg u osoby bez rąk i nóg. Również do dentysty jeździ do stolicy małopolski.
Piotr jest bardzo inteligentnym młodym człowiekiem marzącym o dalszym kształceniu. Nie chce być skazany na dom i marzy o studiach informatycznych, dziennych na AGH w Krakowie. Wie, że to bardzo trudne przedsięwzięcie zarówno dla niego, jak i jego rodziców. Mimo to nie poddaje się i przygotowuje do tego kroku. Na razie z wyróżnieniem ukończył zarówno gimnazjum, jak i liceum ogólnokształcące o profilu informatycznym. Zdał w tym roku maturę, a średnia ocen wyniosła 4,8. Pozytywnie zaliczył też kurs grafiki komputerowej. Piotr, myśląc o przyszłości, martwi się nie tyle o siebie, co właśnie o rodziców. Mówi, że są coraz starsi i chciałby im pomóc, zarabiając pieniądze, a jak mówi, jako informatyk łatwiej znalazłby zatrudnienie.
Niestety, obecnie życie Piotra ponownie jest na zakręcie. Pojawiła się u niego uciskająca płuco skolioza. Chłopak ma problemy z oddychaniem i obniżoną odporność powodującą szybsze łapanie infekcji. Choroby zwiększyły częstość przyjmowania kosztownych lekarstw oraz niezbędne są specjalistyczne urządzenia. Potrzebna jest też rehabilitacja. Wszystko to przekracza możliwości finansowe rodziny. Piotr wraz z rodzicami odwiedził już wielu lekarzy, którzy są zgodni, że wymaga operacji zmniejszenia skoliozy, jednak sami przez wzgląd na złożone nieprawidłowości w jego budowie ciała nie podejmą się leczenia. Nadzieją jest operacja, która może zostać wykonana w jednym z amerykańskich szpitali, jednak koszty z nią związane są bardzo wysokie. To kilkaset tysięcy złotych. Piotr chciałby też pojechać na turnus rehabilitacyjny. Jego koszt to 6 tys. zł, gdyż musi być z drugą pełnosprawną osobą.
Dziś Piotrek ma dwa marzenia. Chciałby móc kiedyś w przyszłości zasiąść w kokpicie samolotu obok pilota, by móc obserwować jego pracę, oraz drugie i chyba ważniejsze: pojechać do Stanów Zjednoczonych, by ratować swoje zdrowie.