W najbardziej eleganckiej sali balowej miasta - w hotelu Royal York - gdzie zazwyczaj zatrzymują się przedstawiciele rodziny królewskiej, odbył się kolejny 15. już Ball Pologne - najpiękniejsza polska impreza charytatywna Polish Orphans Charity, fundacji założonej w 2000 roku przez dr Ryszardę Russ, jej męża Barta Pasowskiego i dr. Teda Kralka.
Fundacja dr Russ, jako jedyna polonijna organizacja charytatywna poprzez otwarcie na potrzeby nie tylko polskich sierot - choć te otrzymują nadal najwięcej środków - zdołała włączyć się w strumień dotacji dużych kanadyjskich korporacji. To pozwala jej z roku na rok rozdysponowywać coraz więcej środków.
W tym roku, oprócz czeku na 100 tys. dol. dla dzieci w Polsce, 50 tys. dol. przeznaczono dla torontońskiej fundacji Angel Foundation for Learning, za co 16 uczniów muzyki dr. Andrzeja Rozbickiego otrzymało możliwość zakupu instrumentów muzycznych do kwoty 2 tys. dol. na osobę.
W tym roku reporter gościa zauważył na balu wielu znamienitych gości, m.in. ministra obrony Kanady Jasona Kenneya, byłego posła federalnego Jesse Flisa z małżonką, licznych przedstawicielu korpusu dyplomatycznego, właściciela fabryki części lotniczych Cyclone Andrzeja Sochaja (który - jak się dowiadujemy - inwestuje w Polsce w zakłady w Kraśniku), posła federalnego Teda Opitza, mecenasów Jacka Mikołajko i Marka Tufmana.
Program artystyczny wyypełniły występy artystów meksykańskich oraz tańce polskiej młodzieży z zespołu "Biały Orzeł", która tradycyjnie już wykonała wzruszający utwór "My polska młodzież z zagranicy
Bawiono się do białego rana.
Wkrótce pełna relacja
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1644#sigProIdb3d99f7763
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej, jeśli nadal tkwić będziemy w błogim poczuciu, że nie jest tak źle, dopóki mamy za co kupić kawałek mięsa, dopóki możemy obejrzeć fajny film w TV i wypić piwo w sobotę wieczorem po tygodniu ciężkiej pracy.
Jest źle, że nie jesteśmy w stanie ruszyć się z domu, aby zaprotestować przeciwko tyranii, która wkrada się w nasze życie, a my udajemy, że nas to nie dotyczy. Kiedy ockniemy się z tego błogiego stanu nieważkości, może być za późno. Jutro może się okazać, że winić za deprawację naszych dzieci będziemy wszystkich, tylko nie siebie. A przecież kiedy "pedosadyści" negują nasze rodzicielskie prawa do wychowania dzieci, nie robimy nic, aby temu zapobiec.
Perwerci typu A. Kinsey (ojciec tzw. rewolucji seksualnej) i były minister edukacji w Ontario B. Levin, oskarżony o pedofilię, są twórcami obecnego nowego programu edukacji seksualnej, który jest niczym innym jak dyktatem mniejszości narzuconym większości Ontaryjczyków.
Na protesty przeciwko nowemu programowi sex-ed przychodzi tylko garstka, 20 – 25 osób z całej Polonii. Czy to nie śmieszne (choć chce się płakać), że z taką ochotą oddajemy nasze dzieci. Już 6-latki mają być poddane indoktrynacji liberalno-seksualnej. To, co się proponuje, nie ma nic wspólnego z nauką. Psychiatrzy w Ontario mówią głośno: ten program to "sexual abuse" naszych dzieci. A pani premier Wynn i minister edukacji Sandals śmieją się z nas, protestujących, twierdząc, że jesteśmy starej daty i czasy się zmieniły. Mają rację, czasy się zmieniły, bo do głosu doszły elementy, które nigdy nie powinny decydować o polityce, o naszym życiu i życiu naszych dzieci.
W czasie ostatniego protestu przeciwko premier Wynn i jej programowi "prania młodych mózgów" stała koło mnie młoda mama z dzieckiem i płakała.
Nie wstydziła się łez. Z poczucia obowiązku wobec swoich dzieci przyjechała z daleka, bo czuła, że musi być w tym tłumie, który krzyczał głośno "We say NO". Szkoda, wielka szkoda, że nam tak mało zależy na tym, co się w tym kraju dzieje. Zdeprawowani ludzie narzucają nam swoje poglądy, a my, milcząc, pozwalamy im na to.
Dla pogłębienia wiedzy polecam strony internetowe: Everyday for life in Canada (o programie, protestach, Kościele i religii). O nowych protestach (Mississauga, 3 maja, Square One, o godz. 13.00) strona "Parents against Ontario Sex-Ed Curiculum". Nie śpijmy, bo nas okradną.
Nazwisko do wiadomości redakcji
Od redakcji: Rodzice, którym zwisa dobro dziecka, to potwory.
•••
Zagłębiałam się w lekturę "Gońca" nr 16 z br. i na str. 33 znalazłam dziwny tytuł "Maciory lewego pasa". Przeczytałam opiniodawcze porady pana Sobiesława Kwaśnickiego, który uważa się za eksperta, a w rzeczywistości... nie widzi różnicy między autostradą a torem wyścigowym. Nadto obraźliwie (!?!) się wyraża o kierowcach, którzy wprawdzie jadą szybciej (!) niż limit, ale nie z taką prędkością, jaką jest jego prywatna norma.
Zdarza się, że nawet w mieście niektórzy wręcz wloką się, i to znacznie poniżej max-prędkości, ALE o ileż więcej (!) jest zakochanych w szybkości i własnej interpretacji kultury jazdy czy przepisów drogowych – przykłady choćby tylko w pobliżu skrzyżowań czy zmianie pasa albo na skrętach.
Właśnie różnego pokroju rozpędzeni zygzakowicze są zagrożeniem, bo powolnego można wyminąć i wskazać mu prawy pas w sposób, który nie spowoduje wypadku (np. bez siedzenia na zderzaku).
Wbrew twierdzeniu pana Kwaśnickiego, szybkość jednak zabija (!), zgodnie z prawami fizyki (masa+prędkość), bo nie tylko warunki: nawierzchni i pogodowe, wpływają na opanowanie kierownicy czy sytuacji za kierownicą. Ciekawe, że mogę wymienić nazwy marek aut, które najczęściej pędzą, oraz odgadnąć wiek osoby usiłującej "pokonać prędkość światła". Przepraszam za złośliwą przenośnię, ale fakty, w tym kroniki zgonów, mówią same za siebie.
Tym, którzy kochają szybkość, sugeruję, aby wyjechali z Toronto QEW, w kierunku na Hwy 427, w godzinach szczytu, tj. od ok. 4 czy 5 PM, a wówczas 100-110 km/h będzie dla nich marzeniem.
Małgorzata Kossowska
Od redakcji: Ma Pani połowiczną rację – S. Kwaśnicki.
•••
Drodzy rodacy, dziękuję…
Kiedy piszę artykuł, moim głównym celem jest zwrócenie uwagi na rzeczy zwyczajne, niestety przez wielu pomijane. Próbuję zachęcić do odrobiny refleksji, do refleksji nad otaczającym nas pięknem tego świata. Ja wiem, wiem i rozumiem, że obecne czasy są inne, wszystko robi się niemal w biegu. Jednak warto na krótką chwilę zwolnić, o kilka kroków mniej, i dostrzec to, co pozornie w milczeniu się do nas uśmiecha. Wiem, że to potraficie, bo w innym razie nie dostrzeglibyście i mnie!
A jednak, nie szukałem Was, to Wy rodacy odnaleźliście mnie. Jakąś część odkryliście w publikowanej dzięki uprzejmości Pana Kumora książce "Życie po skoku". Więcej w artykułach, które z radością piszę. Dostrzegliście mnie i zatrzymaliście się przy tym chłopaku, który pisze trochę o tym, trochę o tamtym. Okazaliście mi pomoc, podaliście swą dłoń, za co dziękuję z całego serca. Poczułem się wyjątkowo, doceniony tak jak te wszystkie rzeczy, które opisuję. Moja wdzięczność jest ogromna. Dziękuję Wam i Panu Kumorowi, że umieszczał pod artykułami numer subkonta Fundacji Charytatywnej przy Kongresie Polonii Kanadyjskiej. Teraz już w Polsce coraz cieplej, będę mógł wyjeżdżać na spacery i dzielić się z Wami wszystkim tym, co zaobserwuję. Kocham wpatrywać się w poszycie traw i przyglądać temu, co tam żyje. Kiedy to robię, znikają troski, ból, a łzy zamieniają się w uśmiech. Nie mogę się doczekać tych dni, aby wyjść z czterech ścian i kąpać się w słońcu. Zawsze mi żal, kiedy muszę wracać do domu…
Zdradzę Wam coś, to ważna wiadomość, zacząłem pisać drugą część książki "Życie po skoku". Jak Bóg da, na koniec roku powinna być gotowa.
Trzymajcie kciuki, aby nie zabrakło mi sił i zdrowia. Dziękuję darczyńcom za okazaną pomoc, rodacy, dziękuje, że o mnie nie zapomnieliście. Specjalne podziękowania dla Dorotki, za to, że założyła mi subkonto w Fundacji, i dla Pana Kumora, za umieszczanie danych do wpłat. Dziękuję również Zbyszkowi, który przekazuje moje artykuły do gazety "Goniec", dziękuję. Pozdrawiam Was
Mariusz
Od redakcji: Panie Mariuszu, głowa do góry, Pana pisanie wielu ludziom dodało chęci do życia. To Pan pomaga innym.
•••
Zamienił stryjek siekierkę na kijek:
Czy rozsądne jest pozbycie się kury znoszącej złote jajka? Pani Premier Ontario właśnie pozbywa się takiej kury, kiedy wystawia na sprzedaż Hydro I, przynoszące rocznie dochód przekraczający 3/4 miliarda dolarów!!! Uważa przy tym, że 40 proc., jakie zamierza zatrzymać, da jej kontrolę (?) nad tą firmą... Nie wiem, czy to jej urok osobisty, wbrew faktom i matematyce, mogą dać taką przewagę, gdyż w świecie biznesu trzeba mieć powyżej 50 proc. puli, a więc choćby te 51 proc., aby decydować. Pieniądze ze sprzedaży, która nie jest prywatną własnością (!) Pani Premier ani jej partii, zamierza się przeznaczyć na potrzeby transportu i dróg, a więc na konsumpcję! Do tego dochodzi ciekawy wątek, mianowicie haraczu, jaki od lat ściąga się od każdego zakupionego litra benzyny, z którego każdy cent powinien iść na nic innego, jak tylko i wyłącznie na drogi/transport. Poprzedni Pan Premier pieniądze te wsadzał do jednego worka i wydawał, jak mu się to podobało. Czy nie powinno się rozliczyć i zażądać zwrotu pobranych kwot, by wydać je na cel, na który były przeznaczone?
Dygresja: Ciekawe, co by się stało, gdyby ktoś kłamał i np. zbierał na szpital, a wydał na budowę teatru... Myślę, że nie ma tu wielkiej różnicy w ocenie takiego działania: bo jeśli daje na szpital, tam ma trafić etc.
Historia pokazuje, że "błyskotliwe" decyzje w sprawie likwidacji dwóch ontaryjskich elektrowni skończyły się odszkodowaniami z kieszeni oczywiście podatników – a jedna z tych budowli była tylko na papierze, i to jeszcze niezatwierdzona przez Ministerstwo Ochrony Środowiska! Czyż nie będzie się znów – w przyszłości, sięgać do kieszeni podatników: po sprzedaży profitowej firmy, jeśli niebawem dojdzie do takiej – bo skąd będą przypływać pieniądze do rządowej kasy? Na dodatek cena elektryczności będzie szła w górę, tak jak będzie chciała tego firma=właściciel.
Piszę o tym, bo posłanka z mego rejonu, która interweniowała w tej sprawie, została usunięta z sali obrad! Dlatego wszyscy powinni interweniować u swoich prowincyjnych posłów, bez względu na to jaką oni partię reprezentują, by oponować, a jeśli sprzeciw = WETO nie pomoże, domagać się przynajmniej referendum w sprawie sprzedaży tego, przynoszącego profit: public asset.
Małgorzata Kossowska
Od redakcji: Od dawna widać, że pani premier poczyna sobie bardzo bezczelnie.
Stanisław Tymiński Niech zstąpi Duch Twój i odnowi Polskę
Stanisław Michalkiewicz Pedagogika wstydu
Aleksander Pruszyński Ost Front: Kolejna potwarz
Maria Pyż Zapowiadane wcześniej kulisy wizyty Bronisława Komorowskiego na Ukrainie i "Rugi polskie"
Teresa Pakosz "Oryginalność" obchodów rocznicy w Bykowni w artykule pt. "Rugi polskie"
Krzysztof Ligęza Widnokręgi: Radiostacje w Gliwicach
Izabela Embalo Prawo imigracyjne: Zezwolenie na wlot dopiero w 2016
Wojciech Porowski Stoimy w obliczu konfrontacji. Ojciec Tadeusz Rydzyk w kościele św. Maksymiliana Kolbego
Odblokować narodowy potencjał ekonomiczny - rozmowa ze Stanisławem Michalkiewiczem
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Okno do innego świata - Arches National Park
Joanna Strzeżek Tym razem z Ojcem Dyrektorem... Bankiet wielkanocny Radia Maryja
Maria Świętorzecka Tradycyjne jajko wielkanocne w SPK Koło nr 20
Maciek Czapliński Twój dom: Tea Time i new home warranty
Sergiusz Piasecki Lektura Gońca: Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (30)
Krzysztof Jaśkielewicz Magazyn wędkarski: Otwarcie sezonu na pstrągi
Sobiesław Kwasnicki Moto-Goniec: Taurus, czyli nowoczesność
Wanda Ratajewska List z Niemiec: W Polsce są biedne dzieci
Aleksander Łoś Opowieści z aresztu deportacyjnego: Długie macki
ostojan Polityczna poprawność
Największy XII Motocyklowy Zlot Gwiaździsty im. Księdza Ułana Zdzisława Jastrzębiec Peszkowskiego
Janusz Beynar Lektura Gońca: Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 14)
Andrzej Kumor Widziane od końca: Faszyzm na Czerskiej!