Franek’s War Journal 1939-1945
Dear Friends,
I write in the hope that your organisation might be interested in taking a copy, or multiple copies, of this book. Please let me know if there could be an opportunity to meet at your convenience, and I could bring a copy for your inspection. It has been produced mainly as a “family history” project, but it could be very interesting to a range of different audiences & readerships.
Franek’s War Journal 1939-1945
ISBN 978-1-5272-2145-1 in English (100pp) & in Polish (42pp) July 2018
This is the first-hand record of a young Polish cavalry officer’s 4½ years in Oflag II C - Woldenberg prison camp, from 1940 to January 1945.
It recounts the first days of the invasion of Poland, describes POW existence and maps the long forced trek on foot westwards from Dobiegniew through winter snow & mud for 4 months in 1945, as the German forces retreated from the advancing Bolshevik Red Army, until arriving at Sandbostel Stalag X B and and Lubeck Oflag X C at Bad Schwartau, before liberation in April 1945.
Written by hand in pencil, in four ‘Kriegsgefangenerhilfe’ - YMCA, exercise books in 1945, the originals were recently rediscovered in the back of desk in Oxford, England.
This was probably the only post-trauma therapy exercise for Lieutenant Podporucznik Franciszek Stefan Neuman no 1084 of squadron 146/39.
If you know of libraries or schools or groups that aim to preserve this history, or if your organisation has any surviving members or senior affiliates who would like to share memories of this awful episode or comparable events, please request a copy. For anyone with an interest in remembrance, in peace studies, or for reminiscence groups, it’s a touching inspiration & starting point resource.
For younger generations who do not know what their forebearers endured, this is an absolutely authentic resource, telling the story without any embellishment, exaggeration or sentimentality.
And he survived!
Contributions are requested to defray the costs incurred for translation, design, printing and mailing - approx $40-50 per copy.
Contact: Mark Neuman
Email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
T: +44 (0) 208 693 9544
With thanks
***
Nie wajagruj! Jeszcze o podkręcaniu licznika.
Proszę pana redaktora. Przeczytałem ten tekst o podkręcaniu licznika w samochodach. I ponieważ byłem na pogrzebie znajomego mojego kolegi, a dobrze pamiętam ten pogrzeb, bo znajomy mojego kolegi był ciężki. No i po evencie, kiedy już byliśmy sam na sam, pytam się mojego kolegi – jeszcze niedawno widziałem go u ciebie całego i zdrowego, jak piliście piwo. A pamiętam dobrze, jakie piwo pił, bo ja LECHA nie lubię, a on to piwo właśnie pił.
A czemu nie lubię tego piwa? Puszka taka zielona jest. No a kolor zielony to mi się źle kojarzy z ekoterrorystami, co w środku Puszczy Noteckiej budują olbrzymi zamek. A na przykład w Puszczy Białowieskiej ci sami ekoterroryści spędzają wolny czas, przywiązując się do drzewostanu. A to chodzenie po drzewach źle mi się kojarzy od czasu, jak nasi policjanci tu, w Toronto, zaczęli chodzić po drzewach po zarekwirowaniu jakiejś marihuany czy dopalaczy jakichś. No ale policjantów można wytłumaczyć.
Na przykład w Europie jest taka komisja od pani Merkel i tego Timmermansa, tego co wszystko tłumaczy ochroną kornika. Więc ci policjanci, oni chodzili po drzewach i w celu ochrony komornika. Takie będzie oficjalne stanowisko policji w Toronto: Chronili komorników i drukarzy. Mówię to panu! Ktoś kasę i podatki musi zbierać.
Ale mało tego, tu, w Ontario, wybrano jednego gościa z tej Green Party na posła! I wszystko w takt dobrej muzyki. Z tą muzyką to jest tak, jak to było w peerelu z tą wdową i komendantem milicji. Jest zebranie komendy milicji i komendant mówi: Towarzysze, w ogóle nie macie savoir-vivre’u! Jak chowaliśmy naszego zasłużonego kolegę i jak orkiestra zagrała, to nikt nie poprosił wdowy do tańca, tylko ja! Ale wdowa też się znalazła, nie można robić orkiestrze przykrości, i zatańczyła z komendantem.
Ale niech mi pan nie przerywa, bo widzi pan, właśnie mówimy o uroczystości, ludzie się poubierali w czarne garnitury, kobiety niektóre też z długimi rękawami, dobrze, bo przynajmniej tatuaże niestosowne niektóre pozasłaniały, bo widziałem na ręce u jednej taki napis: Kocham Leszka! No rozumiem, trzeba reklamować piwo, ale przy takiej uroczystości? Solenizanta to akurat, jak mówiłem, Żubr żeśmy przezywali, bo ciężki taki. Więc nie trafiła kobieta na tę uroczystość z tym napisem. Ale jest przyjemnie i wszyscy mówią dobrze o Żubrzyku. Nawet, proszę pana, ten ksiądz co przyszedł, to próbuje też jeszcze tego wajagranta resocjalizować. Mówi dobrze, ale czy nie za późno? Św. Piotr raczy wiedzieć? Mądry Polak po szkodzie.
Ale niech mi pan nie przerywa, bo chcę dokończyć, więc wracając do mojego kolegi, mój kolega mówi do mnie, że on podkręcał sobie licznik, no i tak się skończyło. Nie rozumiem, mówię. Sprzedał komuś samochód, jakimś cyganom może, ci go pobili i umarł? Nie o to chodzi, on swój licznik podkręcał. Licznik podkręcać? W swoim samochodzie? Po co? Nie w swoim samochodzie, tylko siebie podkręcał! I to jeszcze w upały! I na dodatek popijał to piwem z puszki.
O co chodzi? No, przyszedł z roboty na budowie, gorąco było, wypił kilka puszek, wziął Viagrę, no i... do baby. No i skończyło się wylewem do mózgu. A skąd wiesz, się pytam? Bo mi mówił wcześniej, że licznik podkręca. Można by powiedzieć, w miejsce 6., a może nawet i 9. przykazania, „Nie wajagruj”! Zaraz, ale czy dwa przykazania to nie za dużo, żeby zapamiętać? Aaa, pan już ocenzuruje najlepiej. Pan zna swoich czytelników i wie, czy mają podzielność uwagi na dwa przykazania.
Właśnie, jako czytelnik, to tu czytam w różnych naszych pismach polonijnych o zdrowym odżywianiu, nawet zachęciło mnie to i przeczytałem Stary Testament cały, który moim zdaniem jest o zdrowym fizycznym życiu, ale nikt o tym tam nie pisze. Czemu? Co oni nie wiedzą, na co teraz chłopy umierają? Ci wszyscy lekarze, specjaliści od zdrowego odżywiania, co jednego dnia piszą o smacznym gotowaniu, a następnego dnia o odchudzaniu, nie wiedzą?
To już był drugi pogrzeb mojego znajomego, który też dostał wylewu w czasie dużych upałów. Z tym że u tamtego wcześniejszego podkręcanie licznika skończyło się wylewem, jakoś tak przekuśtykał na jednej nodze i jednej ręce jesień, zimę i wiosnę i zmarło mu się też przy bardzo dobrej pogodzie. W lecie już następnego roku.
A tu niedawno sobie na YouTube oglądałem wywiady z Albinem Siwakiem. Bardzo ciekawe. Wszystkim polecam. Książek Albina Siwaka nie czytałem, ale podobno też dobre. Autentyczne takie. I tak więc Albin Siwak nie ma jednego oka, nie ma trzech palców, nie ma nerki, nie ma połowy pęcherza, ma cukrzycę i bajpasy, i żyje, i bardzo ciekawie mówi. Więc ja się zapytałem mojej znajomej dentystki, jak to może być? I ona mi powiedziała, że Albin Siwak się higienicznie prowadzi. Nie wiem, co to dokładnie znaczy, ale coś w tym musi być.
I co pan na to?
Wasz czytelnik
Od redakcji: Wachlarz poruszanej przez Pana tematyki przekracza nasze możliwości poznawcze.