Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
w ostatnim liście z ubiegłego roku, który w ten sylwestrowy dzień odniosłem na pocztę, wspomniałem o tym, iż w kolejnym, w Nowym Roku napiszę o istotnym wydarzeniu historycznym z 1945 r. Nie napisałem! Czas minął, a dziś już mamy Trzech Króli. Mamy już Trzech Króli znów jako oficjalne święto, które w latach okupacji sowieckiej zostało zniesione. Zniesiono wówczas i inne dni świąteczne i jeno Kościół traktował je jako dni świąteczne.
Stąd i ranga Trzech Króli obniżyła się, a wspominam o tym z tej racji, iż w Cieszanowie był zwyczaj, że w tym dniu też chodzili kolędnicy kolędować.
Przed wojną mówiono, że chodzą szczodrować. Na św. Szczepana kolędnicy kolędowali pod oknami domów, a do środka wchodzili już ci, którzy chodzili kolędować z gwiazdami czy szopkami. Ci zaś, którzy na Trzech Króli przychodzili szczodrować, wchodzili do mieszkań i śpiewali:
Szczodry wieczór,
święty wieczór,
panie gospodarzu my w ciebie.
Przysłał nas tu sam Pan Jezus
po kolędzie do ciebie.
Daj że ci Boże szczęścia i zdrowia
w tym domu.
Były jeszcze dalsze zwrotki, których treść, w zależności od tego, u kogo szczodrowano, zmienia się, ale zwyczaj ten zaczął zanikać pod koniec dwudziestolecia międzywojennego, gdy zaczęła się tu upowszechniać kolęda "Mędrcy świata". Nie bardzo mi się ona podobała, bo było mi ją ciężko śpiewać, a śpiewać to lubiłem od małego. "Mędrcy świata" zaczęli też być śpiewani przez kolędników na Trzech Króli niewchodzących do mieszkań, a pod oknami. Tak zanikło tu wpierw szczodrowanie, a później, w czas sowieckiej okupacji, zanikał tu też zwyczaj kolędowania. Gdy był u nas proboszczem ks. Zygmunt Zuchowski, wspomniałem mu o tym zwyczaju, by i na Trzech Króli chodzili kolędnicy kolędować, a wówczas tenże powiedział mi o tym, że u nich w Narolu, skąd pochodził, nie było takiego zwyczaju. Zdziwiłem się tym bardzo, gdyż Narol nie leży w dużej odległości od Cieszanowa, ale przy tej sposobności wymownie uzmysłowiłem sobie, jak różne są tradycje w poszczególnych parafiach, i stąd też uznałem za celowe, aby, mając na uwadze święto Trzech Króli, wspomnieć tu o tym, gdy znów na naszych oczach rozszerza się zwyczaj organizowania pochodów Trzech Króli w dużych aglomeracjach miejskich, co cieszy, a czy zwyczaj ten upowszechni się w mniejszych środowiskach, to czas pokaże. W ostatnich latach, ci co chodzili kolędować na Trzech Króli, zaczęli się przebierać na "trzech króli", ale w tym roku nikt już nie przyszedł kolędować.
Inna kwestia związana ze świętem Trzech Króli godna tu jest odnotowania, a tyczy szopki bożonarodzeniowej!
Szopka bożonarodzeniowa była u nas zawsze ustawiona w nawie bocznej kościoła od strony północnej. Stała przed ołtarzem, a zatem wchodząc do nawy, miało się przed sobą szopkę. Była niewielka. Pokryta była słomą, a w jej wnętrzu ustawione były figurki Matki Boskiej i św. Józefa, które z prawa i lewa stały przy żłóbku, w którym leżało Dzieciątko Jezus. Obok, na drugim planie, ustawiona była figurka wyobrażająca osła, a po przeciwnej stronie stajenki stał wół, a wszystkie te figurki ustawione były na sianie. Przed szopką zaś ustawione były figurki pasterzy. Był to widok pobudzający wyobraźnię dziecka i stąd to zawsze chętnie chodziłem z mamą do szopki, bo przy tej okazji wrzucałem jakiś grosik do umieszczonej przy niej skarbonki. Wyczekiwałem zawsze jednak na święto Trzech Króli, bo dopiero wówczas pojawiały się przed nią figurki przedstawiające owych trzech króli oraz Araba, który prowadził obładowanego darami wielbłąda.
Gdy w 1946 r. przybył do nas ze Lwowa ks. Józef Kłos, o którym Panu wspomniałem już wcześniej, to przywiózł ze sobą też i szopkę z kościoła Marii Magdaleny. Była znacznie większa od naszej tu i figurki były też dużo większe, ale, jak było swoistą tradycją, figury przedstawiające trzech króli oraz Araba z wielbłądem ustawiane były zawsze dopiero na święto Trzech Króli. Tak było zawsze, aż do momentu, gdy nasz skrawek archidiecezji lwowskiej, który ostał się po polskiej stronie, gdy w 1944 r. ustanowili Sowieci granicę swą od strony zachodniej bez mała jak biegła ona w 1939 r., a więc do 1992 r., gdy podczas reformy administracji kościelnej w Polsce, złączony on został z częścią diecezji lubelskiej i wszedł w skład diecezji zamojsko-lubaczowskiej, bo wówczas to zaczęli spływać na nasz teren księża wywodzący się z tradycji diecezji lubelskiej. Stąd to i do naszej parafii skierowani zostali tacy księża, którzy zaczęli nam tu zaszczepiać odmienne wzorce kulturowe, w tym i związane z urządzaniem bożonarodzeniowych szopek. Figurki przedstawiające trzech króli pojawiły się już podczas pasterki. Nie ma już figurki przedstawiającej Araba prowadzącego wielbłąda, a postawiono natomiast figurkę przedstawiającą słonia. Prysła więc tradycja kodowania u dzieci pojęcia święta Trzech Króli, ale na tym już poprzestanę, bo spraw większej wagi jest daleko więcej!
Kończąc, życzę Panu, Panie Redaktorze, oraz Pańskim współpracownikom wszelakiej pomyślności w tym Nowym 2015 Roku.
Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 6 stycznia 2015 r.
•••
Szanowny Panie,
nazywam się s. Idalia ze Zgromadzenia Sióstr Świętego Dominika. Prowadzę przedszkole w Piotrkowie, które obecnie znalazło się w kłopotach finansowych. Przed laty byłam przełożoną wspólnoty, w której była również Dorota S. Ponieważ pamiętam ją jako wspaniałego, dobrego człowieka, ośmieliłam się poprosić ją o pomoc. Odpowiedziała jednak, że obecnie nie ma wolnych środków. Od niej dostałam Pana adres i zachętę, żeby do Pana napisać.
Ośmielam się więc Pana prosić o pomoc, jeśli to możliwe. Chodzi o to, że do przedszkola przyjęłam dzieci z rodzin biednych, na początek zakupiłam dla nich książki i zabawki i teraz nie mogę wyjść z długu.
Środki, które wpływają na bieżąco, nie pokrywają długu. Dlatego z desperacją szukam ludzi, którzy mi pomogą. Przepraszam za śmiałość.
s. Idalia Krystyna Szoldra
www.dominikanki.edu.pl
•••
Pan Andrzej Kumor, redaktor naczelny i wydawca Goniec Inc. w GTA, Ontario, Kanada.
W związku ze zbliżającymi się wyborami, Panie Redaktorze, zwracam się z prośbą, aby zapytał Pan Władysława Lizonia MP Mississauga East-Cooksville oraz innych przedstawicieli Polonii w Kanadzie, jak to jest, że przedstawiciele Polonii amerykańskiej z rządem polskim wynegocjowali lepsze warunki – kontrakt emerytalny pomiędzy USA a Polską.
Otóż amerykańska emerytura do Polski przychodzi już po opodatkowaniu i nie podlega dodatkowym podatkom w Polsce. Natomiast emerytura wypracowana w Kanadzie jest opodatkowana w Kanadzie i w Polsce. No cóż, ja tu pewnie nic nowego w tym piśmie nie wniosę. Ale dlaczego rząd polski dzieli obywateli tego samego państwa, po powrocie z emigracji? Przecież Polonii się nie dzieli.
Sugeruję, aby nasi polscy MP posłowie w Kanadzie przejrzeli jeszcze raz kontrakt emerytalny. I na pewno bez szkody dla Kanady doszliby do wniosku, że bez własnych inwestycji, Polska nas, emerytów z Kanady, ekstra podatkuje.
Panie Redaktorze, proszę w swojej gazecie częściej poruszać temat emerytur. I byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Pan MP Władysław Lizoń, nasz polski poseł w Kanadzie, zajął się naprawą tego, co nas boli.
Z poważaniem
Roman S.
Od redakcji: Zapytamy posła Lizonia.
Stanisław Tymiński Pasożyty
Stanisław Michalkiewicz Mobilizacja przeczyszczająca
Aleksander graf Pruszyński Ost Front: Święto chrztu Pańskiego
Krzysztof Ligęza Widnokręgi: Przytuli was krata
Ryszard Szkopowski Co dla przeciętnego wyborcy?
Izabela Embalo Prawo imigracyjne: Dłuższe kolejki dla rodzin
Zdzisław Garbacz Bieżące oferty inwestycyjne
"Nie o Mary Wagner" w Mississaudze
Paweł Zyzak Marsz w Paryżu
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Na ziemi koniokradów - rzeka i góry Bighorn
Maciek Czapliński Twój dom: CityLights On Broadway
Sergiusz Piasecki Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (18)
Krzysztof Jaśkielewicz Magazyn wędkarski: Wyniki zawodów na jeziorze St. John
Sobiesław Kwaśnicki Moto-Goniec: Zimowe auto
Wanda Ratajewska List z Niemiec: Ludzie socjalizmu w kapitalizmie
Aleksander Łoś Opowieści z aresztu deportacyjnego: Na obrzeżach prawa
ostojan My naród...
Janusz Beynar Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 2)
Andrzej Załęski Wolność na indeksie cz. III
Pan Nikt Pożar w Domu Profsojuzów
Andrzej Kumor Widziane od końca: Kupmy sobie los na Polskę
Drodzy Państwo,
Chciałbym podzielić się z Państwem doświadczeniem, jakie miałem, kupując książki w największej internetowej księgarni polskiej Merlin.pl.
W dalszej części mojego listu opiszę swoje doświadczenie oraz podzielę się swoimi obserwacjami, z których wynika, że wszyscy klienci z Kanady zamawiający na Merlin.pl wybierający dostawę kurierską są wprowadzani w błąd i płacą więcej za dostawę.
W okresie świątecznym złożyłem dwa osobne zamówienia na książki i opłaciłem dostawę kurierską. Obie przesyłki wysłane były osobno i obie dotarły do mnie (Toronto) po 9 dniach roboczych, zamiast 2-4 dniach roboczych.
Postanowiłem sprawdzić, czy problem nie jest większy niż niesolidność dostawcy. Zainteresowałem się, jak realizowane są przesyłki do krajów spoza UE. Sprawdziłem dane monitorowania przesyłek itp. I okazało się, że przesyłki wg tej metody mają bardzo niewielkie lub żadne szanse dotarcia na czas.
Teraz wyjaśnię, dlaczego oferta jest nieuczciwa.
1. Przesyłka oferowana jako kurierska jest realizowana przez kuriera tylko w Polsce, po dotarciu do Kanady przesyłka jest dostarczana zwykłą pocztą. Z tej przyczyny niemożliwa jest dostawa w ciągu 2-4 dni, zwłaszcza do oddalonych miejscowości (Timmings czy Kenora). Profesjonalne firmy kurierskie mają inny czas dostawy w zależności od miejscowości.
Merlin.pl nie informuje klienta, że dostawa jest realizowana jako kurierska tylko na terenie Polski.
2. W ofercie nie ma wzmianki dotyczącej opóźnienia przesyłki przez czynności celne. Może to potrwać nawet kilka dni.
Merlin.pl nie informuje o tym klienta.
Napisałem list do działu obsługi klienta z prośbą o uzupełnienie informacji dotyczących dostawy, ale nie otrzymałem odpowiedzi.
Uważam, że ta oferta nie jest uczciwa wobec klientów z Kanady.
Posiadam dodatkowe informacje, jeśli będą potrzebne.
Wojciech Kurek
Toronto
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Od redakcji: To smutne, że tak duża księgarnia nie traktuje poważnie klientów z zagranicy, kto, jak kto, ale klient zagraniczny to przecież w stu procentach klient wysyłkowy... Radzimy zatem skorzystać z usług naszych miejscowych księgarń, które gotowe są sprowadzić z Polski każdą książkę.
•••
Co to znaczy – może ktoś to wytłumaczy?
Oto ukazał się nowy film wysokiej klasy, bo nawet pretendujący do Oscara. A imię jego (jej?) Ida. Brawo! O Polsce i nakręcony przez Polaka, a nie jakaś tam opowiastka o niemieckich antyfaszystach – "Nasi ojcowie, nasze matki".
Też dzieje się przecież w Polsce (na terenie okupowanej Polski). Niezły, interesujący – na ekranach Europy i USA popularny. Wzbudził emocje też film nasz narodowy – "Pokłosie". Polskę się ogląda, o Polsce się dyskutuje, to kraj ważny. A przecież ktoś kiedyś (z Zachodu oczywiście) pisał, że coś działo się w Polsce, czyli nigdzie! Że my to jakieś, przepraszam, Pernambuco. Wszak dumni zawsze jesteśmy, kiedy o nas się mówi. Bardzo czuli też jesteśmy na wszelkie krytyki. Ajaj – nie tak, bo co świat sobie o nas pomyśli!?
A co sobie może pomyśleć, oglądając na ten przykład te filmy, które wymieniłem? Ciekawe? Oczywiście i popularne też. Historyczne. Kto je obejrzy, to nabierze przekonania, że aha, tak to było. No bo kto jeszcze pamięta (oprócz mnie i Ola Pruszyńskiego cha, cha), jak naprawdę bywało. Czy rzeczywiście 99,9 proc. Niemców było antyfaszystami, a polscy partyzanci wysyłali Żydów na śmierć do "polskich" obozów koncentracyjnych? Czy rozprawiali się okrutnie (i chciwie) z tzw. sąsiadami Grossa? A co z pejsatym garbonosym NKWD i UB? O tym na światowej scenie dziwnie cicho.
Dziwnie? A czy któryś z naszych filmów pokazujących prawdę dwóch okupacji przebił się do kin Londynu czy Nowego Jorku? Troszkę, delikatnie złożoność tych lat pokazał "Popiół i diament". Byli dobrzy patrioci, ale zagubili się. Byli oddani sprawie komuniści polscy, ale ginęli z rąk rodaków.
Znany film.
Napoleon – a przecież nikt mu geniuszu nie odbierze, powiedział: do prowadzenia wojny potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Od siebie dodam, że lepiej by było też, gdyby zimy pod Moskwą nie były tak mroźne. Żeby film pokazał prawdę od naszej strony, musi spełniać trzy warunki: musi być ciekawy do oglądania nad Sekwaną, Tamizą czy Potomakiem, ciekawy dla tamtejszego widza i jeszcze raz ciekawy.
A takich filmów o tej tematyce (a właściwie żadnej) nasi filmowcy zrobić nie umieją. I na to rady nie ma. Żeby nie wpadki w kompleksy (a może powinni?), dodam, że to samo dotyczy polskich literatów. Gdzie są polskie, tłumaczone na wiele języków książki, które by polską rację stanu promowały?
No to o co ten płacz i krytyka? Nie umiemy tak dobrze pisać czy filmować jak ci, co "wstawiają banialuki". Ale one są ciekawe i to jest cała prawda-nieprawda. Knoty może się jakoś przebiją w Warszawie czy Krakowie, ale inni nie mają naszych sentymentów i knotów oglądać nie chcą.
Taka jest opinia moja.
Z poważaniem
Ostojan z High Parku
PS Oglądałem jeden po drugim amerykański film "Gladiator" i polski "Quo vadis". Rany boskie! Koniec cytatu.
Od redakcji: Szanowny Panie, wszystko ma swoją przyczynę, a czasem nawet praprzyczynę. Praprzyczynę opisanego przez Pana stanu rzeczy zdefiniował jakiś czas temu ówczesny minister spraw wewnętrznych warszawskiego rządu, stwierdzając na stronie, że Polska to ch..., d... i kamieni kupa. Dlatego w naszym oglądzie spraw powinniśmy wychodzić właśnie z tego założenia, wówczas to sprawy, wydawałoby się skomplikowane, ułożą się w proste związki przyczynowo-skutkowe. Jeśli zaś chodzi o stosunek jakości filmów polskich do zagranicznych, to została ona głęboko przeanalizowana przez Zdzisława Maklakiewicza na planie filmu "Rejs".
Przy okazji zapraszam na dobre polskie filmy dokumentalne Grzegorza Brauna w sali Centrum Kultury Polskiej im. Jana Pawła II 18 stycznia od godziny 10.30.
•••
BAL PINGWINÓW
Od kilku tygodni pojawia się w "GOŃCU" ogłoszenie o "Czarno-Białym Karnawale". Taką to nazwę nadano zabawie, która ma się odbyć w dniu 17.01.2015 w Polskim Centrum Kultury im. Jana Pawła II w Mississaudze pod auspicjami organizacji noszącej dumną nazwę "Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie".
Zachęcałabym Panie organizatorki zabawy do zmiany nazwy organizacji, patronującej czarno-białej zabawie, ze względu na brak zgodności z polską tradycją.
Zmiana nazwy na np. "Fundusz Dziedzictwa Opieki nad Pingwinami" byłaby tu jak najbardziej na miejscu, mogąc się jednocześnie przyczynić do lepszej ochrony i przedłużenia tego sympatycznego gatunku.
Polska tradycja celebruje karnawał, ten radosny dla chrześcijan okres w roku, odwołując się do pełnej palety kolorów. I nie ma tu mowy o odrzucaniu innych barw na rzecz czarno-białej.
W Ontario mieszka nas, Polek, dość dużo. I my Wszystkie, a nie tylko Panie organizatorki "Czarno-Białego Karnawału", jesteśmy dziedziczkami naszych polskich wartości i tradycji. Przeto nie widzę powodu, dla którego Panie organizatorki zabawy, o której wyżej, występując pod egidą "Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie", miałyby przywilej zmieniania i zubożania naszej polskiej tradycji. Dla im tylko wiadomego celu.
Tu należy też koniecznie przypomnieć znaczenie atrybutu gościnności w polskiej kulturze w myśl maksymy: "gość w dom Bóg w dom".
A zatem dyktowanie przez "Fundusz Dziedzictwa Polek w Kanadzie" gościom zaproszonym na zabawę i po uprzednim zainkasowaniu kwoty 55 dol. od osoby, w jakim stroju i kolorze mają się na niej stawić, jest co najmniej nietaktem, nie mającym NIC wspólnego z jakimkolwiek POLSKIM DZIEDZICTWEM.
Ewa Zawistowska, Toronto, 13.01.2015
Od redakcji: Szanowna Pani, ja natomiast na każdą piękną kobietę w "małej czarnej" patrzę z największą przyjemnością... – ak.
•••
Szanowni Państwo:
Poniżej znajdą Państwo informacje dotyczące odbudowy polskiego kościoła w Sydney w Nowej Szkocji. Zachęcamy Państwa do włączenia się w odbudowę tego jakże ważnego miejsca dla Polonii kanadyjskiej poprzez składanie dotacji.
Z poważaniem
Biuro ZG KPK
REBUILDING OF ST. MARY’S POLISH CHURCH (Roman Catholic)
WHITNEY PIER, NOVA SCOTIA
The only Polish church in Atlantic Canada. The only provincially designated historic site honouring Polish Nova Scotians.
On November 29, 2014, St. Mary’s Polish Church in Cape Breton – home to one of Canada’s oldest Polish communities -- was destroyed in a tragic fire. The beautiful church recently celebrated its 100th anniversary. It is home to Cape Bretoners of Polish heritage who have maintained their faith, language and culture over many generations.
The community was devastated by this loss. But thanks to the support of people from many backgrounds, many faiths, and all parts of the country the planning for rebuilding has begun.
If you would like to support this effort, essential to the long-term future of the Polish community in Atlantic Canada, contributions to the rebuilding can be directed to
Rebuilding Fund, St. Mary’s Polish Church, 21 Wesley St., Whitney
Pier, Nova Scotia, B1N 2M5.
Cheques can be made out to “St. Mary’s Polish Parish.” Please write on the cheque (i.e. in the memo line) “Designated to the Rebuilding of St. Mary’s Polish Church.”
We are grateful for your prayers and support.
Bóg zapłać! Dziękujemy serdecznie!
•••
List otwarty
Mariusz Dzierżawski
Fundacja Pro – Prawo do Życia
Pan Stephen Harper
Premier Kanady
Szanowny Panie!
Kanada od wielu lat cieszy się sympatią i szacunkiem Polaków. Przez dziesięciolecia Kanada była dla nas symbolem wolności i praworządności.
Z ogromnym zdziwieniem przyjęliśmy wiadomość, że Mary Wagner, obywatelka Kanady, spędziła 2 lata w więzieniu dlatego, że weszła do kliniki aborcyjnej z białą różą i proponowała obecnym tam kobietom pomoc.
Uwięzienie Mary Wagner nie było dziełem przypadku czy nieporozumienia. Sąd kanadyjski uznał, że Mary Wagner naruszyła prawo, ograniczając swobodę prowadzenia działalności gospodarczej przez klinikę aborcyjną.
Sytuacja, w której zabijanie dzieci nazywa się działalnością gospodarczą, a osoby starające się ratować niewinne dzieci, traktuje się jak przestępców, przypomina nam czasy terroru komunistycznego w Polsce, kiedy ludzi upominających się o podstawowe prawa człowieka, prześladowano na najrozmaitsze sposoby. Wielu z nich latami przetrzymywano w więzieniach, na podstawie wyroków sądów, wydanych na podstawie nieludzkich praw.
Policyjne represje wobec Mary Wagner trwają. Dzisiaj znowu Mary przebywa w więzieniu, dlatego że próbuje ratować dzieci i pomagać matkom.
Panie Premierze! Jest Pan przywódcą partii posiadającej większość w Parlamencie Kanady. Może Pan podjąć działania, aby zabijanie bezbronnych dzieci przestało być dopuszczalne. 200 lat temu niewolnicy z Afryki byli traktowani przez brytyjskie prawo jak rzeczy. Dzięki wieloletnim staraniom Williama Wilberforce'a brytyjskie prawo dostrzegło w niewolnikach ludzi. Od Pana zależy, czy prawo kanadyjskie dostrzeże ludzi w mordowanych przed narodzeniem dzieciach.
Apelujemy do Pana o podjęcie kroków o natychmiastowe uwolnienie Mary Wagner, która, wspólnie z Lindą Gibbons, dźwiga dziś na swoich barkach honor Kanady.
Panie Premierze! Historia zapisze Pańskie działania. Mamy nadzieję, że będzie Pan wymieniany obok Abrahama Lincolna wśród tych, którzy ujęli się za ludźmi, pozbawionymi wszelkich praw.