farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Numer 4/2018 (26 stycznia - 1 lutego 2018)

piątek, 26 styczeń 2018 08:04 Opublikowano w Okładki

Czytaj pierwszy!

Goniec na tablet w formacie pdf

przesyłany przez e-mail w każdy piątek rano

tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST 
razem $56.50

Płatność przez paypal, 
Visa, MasterCard lub czek

Kontakt  r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t  

(bez przerw między literami)

lub telefon: 905-629-9738

        - Dlaczego zajęła się Pani polityką? Po studiach zarządzania na UofT pracowała Pani w sektorze finansowym, po co się było angażować? Dlaczego uznała Pani, że warto w to wejść? 

        - To bardzo dobre pytanie. Ale przy takich znaczących decyzjach trudno wskazać jakiś jeden powód; zawsze przyczyn jest wiele. 

        Ale jedna z nich była dla mnie bardzo ważna. Gdyby zapytać kogoś o definicję współczesnej demokracji to pewnie odpowie że sprowadza się to do „równania”; jedna osoba = jeden głos, bo to realnie określa współczesną demokrację. W dawnych czasach trzeba było być właścicielem ziemskim, mieć to czy tamto, ale ostatecznie uznaliśmy, że każdy może głosować.  Dla mnie jednak druga strona tego „równania” to pytanie o to na kogo możemy głosować. 

        W kraju, w którym się urodziłam, w Indiach, wszyscy mają prawo głosu, ale zdolność do bycia wybieranym jest ograniczona do elity. Wystarczy popatrzeć na liczbę arystokratów którzy obecnie są politykami. A więc system się zmienił, ale władza pozostała w rękach tej samej elity. Bo zwykły człowiek nie miał żadnej możliwości, aby ubiegać się o mandat. Nawet w krajach, jak Wielka Brytania jest podobny model, jak w Indiach; kto będzie się ubiegał o mandat decyduje partia, a więc decydują koneksje. Pomyślałem sobie, że prawdziwa demokracja jest tylko wówczas, kiedy zwykli ludzie mają możliwość ubiegania się o mandat. I tak jest w Kanadzie, ponieważ mamy otwarty proces nominacyjny; mamy to, co Amerykanie określają jako primaries, a więc nie jest to decyzja jednej osoby z partii o tym, kto może ubiegać się o mandat, a raczej system otwarty. Gdy przyjechałam do Kanady to mnie właśnie  najbardziej uderzyło.  Ale też zastanawiałam się czy naprawdę? Czy rzeczywiście ktoś bez nazwiska, nie ustosunkowany,  bez pieniędzy; czy przecięty człowiek może ubiegać się o urząd polityczny. Sądzę że to jest najważniejsze bo to zwykli ludzie wiedzą co jest najlepsze dla innych. Ja podobnie, jak wszyscy mam mortgage, tak samo martwię się o wykształcenie mojej córki; o emeryturę. I jest ważne żebym się martwiła, ponieważ wtedy mogę autentycznie reprezentować innych. 

        Andrzej Kumor: Pani Tereso, jak Pani odkryła w sobie tę pasję?

        Teresa Klimuszko: Chyba miałam ją od urodzenia.

        Urodziłam się w Łodzi, ale moi rodzice przyjechali z Wołynia, ze Lwowa, po wojnie. Moja mama była solistką, a brat mojej mamy był organistą, więc u nas w domu zawsze był śpiew.

         Rodzice byli z Ołyki, Radziwiłłów. Moja mamusia chodziła do szkoły dla dziewczynek. Brat jej grał na organach w kościele, a mamusia śpiewała. Jestem najmłodszym pokoleniem, tak śmiesznie powiem, bo ojciec mówił na mnie „powojenny dorobek” , bo siostra miała już 10 lat, a brat 13. 

        Mieliśmy w domu pianino, siostra się na nim uczyła grać, a ja jako młoda dziewczynka zawsze słuchałam. Stąd zamiłowanie do muzyki. W Polsce, gdy miałam 10 lat, to już byłam w zespole i chórze szkolnym, już śpiewałam solówkę „Przylecieli sokołowie pod wiśniowy sad”. W Teatrze Jaracza w Łodzi był festiwal chórów szkół podstawowych. Po ukończeniu szkoły podstawowej przyjechałam z mamą do Kanady na stałe w 1961 r.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.