Z atrapą złotego rogu
W moim bloku testowano przez trzy dni system alarmów przeciwpożarowych oraz radiowęzła ostrzegawczego na wypadek – jak zakomunikowano – national emergency.
Pobudziło to moją przygoleniową wyobraźnię, no bo jakież to możemy mieć nadzwyczajne wypadki o ogólnokrajowym zasięgu – wojna, najazd kosmitów? W końcu Kanada to kraj od morza do morza, a więc żeby nas tu coś zaskoczyło, to musi mieć naprawdę duże rozmiary.
Strażacy z bardzo ważnymi minami chodzili przez trzy dni po bloku i nawet nie śmiałem pytać, czy aby to testowanie potrzebne i do czego.
A gdy już jesteśmy przy wojennych sprawach, proszę zobaczyć, jak się manipuluje informacjami agencyjnymi. Oto fragment karmy informacyjnej, rozkładanej Polakom do karmników: – Mimo sankcji nałożonych przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone Islamska Republika Iranu nie ma zamiaru rezygnować z rozwoju programu atomowego, czego przykładem jest próba wystrzelenia rakiety krótkiego zasięgu. Jak podkreślają władze w Teheranie, próba "została zaliczona do udanych"...
Rozbierzmy sobie ten klocek na mniejsze: Iran kategorycznie zarzeka się, że jego program atomowy służy wyłącznie celom pokojowym. Nikt na razie nie udowodnił, że jest inaczej. Co ma więc piernik do wiatraka?! Czyli w jaki sposób próba celnej rakiety wiąże się z "rozwojem programu atomowego"? Dlaczego wystrzelenie nowej wersji rakiety balistycznej świadczyć ma o tym, że Iran nie rezygnuje z rozwoju programu atomowego? Przecież takie wnioskowanie obraża logikę!
Jak widać, propaganda zastępuje całkowicie informację, najczęściej zaś po prostu informację udaje, po to by być bardziej skuteczna.
• • •
Curiosity wylądowała (wylądował?) na Marsie. Łezka w oku się kręci, patrząc na ostatnie podrygi kosmiczne niegdysiejszego kolosa gospodarczego i naukowego. Stany Zjednoczone nadal słyną z poziomu szkolnictwa wyższego (ale tylko wyższego), przyciągając setki tysięcy chińskich studentów. Polska się pochwaliła, że ma w napędzanym atomem marsjańskim łaziku jakiś jeden czujnik podczerwieni, Kanada też coś tam wykombinowała. Ciekawe, czy Chińczycy też? Nie zdziwiłbym się. Tak czy owak, badanie przestrzeni kosmicznej było niegdyś podniesione do rangi futurystycznej ideologii. W obliczu wyzwań poznania ludzkość – prognozowano – uzyska ciekawe zajęcie, co powinno oderwać ją od bezustannej bijatyki o majątek, władzę i kobiety i skierować ku gwiazdom. Tak się nie stało, pomimo krótkiego okresu ekscytacji lataniem na orbitę, a potem na Księżyc. Człowiek jednak woli jeden drugiego walić po łbie niż sięgać gwiazd. Nauka nie była w stanie porwać wyobraźni milionów i wkrótce okazało się, że kolejne lądowanie na Księżycu przegrywa w telewizyjnych rankingach z podpompowaną seksem soap-operą. A może komuś na tym zależało, żeby tak było? W końcu kolonizacja, czy choćby eksploatacja gospodarcza przestrzeni okołoziemskiej mogłaby zbyt wielu ludzi skłonić do myślenia.
Zainteresowanie marsjańskimi wojażami wkrótce więc zejdzie na dalszy plan doniesień agencyjnych, a my nadal będziemy się kisić w ziemskich sosach.
• • •
Tegoroczny festiwal muzyczny Woodstock podsponsorowywany przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy jakoś tak zrobił mi zgagę. Pamiętam Jarocin, pamiętam, że większość młodych ludzi miała wówczas w głębokim poważaniu władzę, pieniądze i ryczała słowa piosenek, których cenzura nie nadążała cenzurować... Prowokacja, Siekiera, Moskwa, Hak, Jaguar, Piersi, Ostatnie Takie Trio, Rendez-Vous, Sedes, Abaddon, Kultura, Madame, Fort BS, Stress, Variété, Made in Poland, Dezerter, KSU... Żaden z tych zespołów nie ważyłby się wyjść na scenę, po której wcześniej chodziłby Jaruzel, Urban czy jakiś inny mastodont z Warszawy.
Dzisiaj młodzi ludzie "kontestują" kontestacją prefabrykowaną specjalnie dla nich w salonach Owsiaka, Kuby Wojewódzkiego, speców od marketingu idei; jedzą z ręki systemowi, który wcześniej zdołał wyprać im mózgi i oswoić. Cenzury "nie ma", ale spróbuj tylko zaśpiewać o... Nie ma ikry, nie ma jaj. Jest tylko coraz bardziej sprana nieprzyzwoitość taplania się w błocie, wzajemnego obspermiania i szprycowania mózgów tandetną chemią. Tak to jest, jak władza delikatnie, krok po kroku, przejęła naturszczykową, autentyczną imprezę, podczas której wykwitały w niebo zaciśnięte pięści.
Ten sam los czeka dziś w Polsce każdy autentyk – o czym świadczą delikatne zakusy na "Marsz niepodległości". Wkrótce w pierwszym szeregu pomaszerują w nim wszyscy grabarze suwerenności na czele z jednym takim w czapce krakowskiej z pawim piórem i atrapą złotego rogu w garści.
Andrzej Kumor
Mississauga