farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Numer 14/2016 (1-7 kwietnia 2016)

czwartek, 31 marzec 2016 22:20 Opublikowano w Okładki

Prenumerata internetowa 

pełnego wydania "Gońca" w formacie pdf

przesyłanego przez e-mail w każdy piątek rano

tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST 
razem $56.50

Płatność przez paypal, 
Visa, MasterCard lub czek

Kontakt  r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t  

(bez przerw między literami)

Zawalczył

czwartek, 24 marzec 2016 08:03 Opublikowano w Andrzej Kumor

Czym wyjaśnić fenomen popularności Roba Forda? To proste! Był jednym z nas, przełamywał coraz powszechniejsze w dzisiejszej demokracji poczucie pozostawienia normalnych na pastwę. Próbował zrobić coś w naszym imieniu – milczącej większości, która nie ma czasu chodzić na wiece, zebrania, a niekiedy nawet na wybory, bo zajmuje się zarabianiem na chleb, wożeniem dzieci na hokej, tysiącem innych codziennych spraw; nas wszystkich, którzy nie mają siły przedzierać się przez kłamstwa gazet i telewizji; tych wszystkich, którzy nie mają synekur, tłustych emerytur i na co dzień zachodzą w głowę, dlaczego zostaje im coraz mniej pieniędzy w portfelu.

Rob Ford po prostu wiedział, że oprócz różnych grup interesów, lóż i mafii, w mieście żyją również zwykli ludzie. Usiłował im poprawić los. Tylko trochę, na miarę prerogatyw, które posiadał, a które później nawet zostały mu odebrane. Przeciwko miał całą lokalną elitę, tych wszystkich, którzy żyją z wyrwanego nam pieniądza. Dlatego tak bardzo się zakotłowało, gdy udało mu się sprywatyzować wywóz śmieci, gdy obniżył podatki.

Toronto, jak każde duże miasto, oblepione jest mafijnymi układami, miliony robi się na styku prywatno-państwowym, tam gdzie rozdają miliardowe kontrakty, tam orki rozdrapują środki na "odnowę infrastruktury czy ożywienie gospodarcze.

Tam wszystko musi być drogie i poprzedzone litanią "konsultacji" i "opracowań", gdzie 16 stron musi kosztować 60 tys. dolarów. My wiemy z PRL-u, że "miś" ma być drogi.

Tam trzeba wiedzieć, jakich pośredników wynająć, aby dostać się do miodu, jak to zrobić, by najtańszy kontrakt był najdroższy – jak skutecznie wyciągać dodatkowo miliony.

Oprócz tego w wodach pływają większe i mniejsze rekiny, a potem całe stada płotek, żyjących z różnych rozdawnictw, różnych programów na kontrolowanie emocji w parkach, promocję rozrodczości słowików, kontroli ścieżek wałęsających się kotów i długości trawnika przed domem; słowem, cała banda, cały kosmos wielkomiejskiej klasy próżniaczej.

Niedawno podczas debaty nad Uberem w mieście jedna pani, która wygodnie żyje dzięki trzem licencjom taksówkowym przynoszącym jej grubo ponad sto tysięcy rocznie, ze zgrozą zawołała, "jakże to tak puścić wszystko na żywioł i wolną konkurencję, przecież my mamy kapitalizm!". Taki dokładnie jest nasz "kapitalizm".

Rob Ford to widział, bo przez długi czas żył z pracy rąk własnych i wiedział, że zwykli ludzie nie mogą brać dolarów z powietrza. Wziął na poważnie deklaracje składane w polityce i zaczął porządkować miasto.

Przecenił swe siły, nawet gdy gwiazda jego popularności zaczęła wybudzać coraz większe rzesze "Ford nation", miał przeciwko sobie beton środków masowego przekazu, beton starego układu, beton mafii i beton miejskiej lewiczki karmionej podatkową strugą.

Gdy nie wiadomo, o co chodzi, tam zawsze chodzi o pieniądze. Blok pieniądza natychmiast zaczął Forda utrącać, wypuszczono na niego całe watahy posokowców szperających w papierach, rozpytujących sąsiadów, a czy czasem krzywo się nie uśmiechnął na śmieciarza, może ma kochankę, może bije żonę albo sąsiadowi 20 lat temu strącił czapkę z głowy…

Rob Ford na dodatek sam sobie nie pomagał. Był dzieckiem swego pokolenia – czasem wypił – choć nigdy publicznie nie widziano go pijanego, czasem pozwolił sobie na tyradę, od której politycznie poprawnym ciotkom mdlał rozum.

Zapędzono go do rogu i osaczono. Są w tym mieście ludzie, u których zamawia się takie usługi. Dla nich to małe piwo; gdyby był Rob nawet święty, wiedzieliby jak go "zdekonstruować" i tak opluć, by do wyborów nie mógł się wytrzeć. Podłość ludzką kupuje się na tym świecie za dolary. Upadek Roba Forda był przybijający nie tylko dla niego samego, pokazywał bowiem skalę naszej bezsilności. Obnażył układ, który coraz bardziej będzie motał nasze dzieci i wnuki. Bo władzy raz uzyskanej nie oddaje się nigdy.

Wyborcza karuzela może zmieniać kolory rady miasta, legislatury czy parlamentu, nie może jednak zachwiać prawdziwym systemem czerpania korzyści. Ma go po prostu kryć.

Rob Ford poszedł przedwczoraj za Zmartwychwstałym.

Wielki szacunek, że przynajmniej próbował coś zmienić. Tak, jak umiał. Niedoskonale, ale zawalczył o nas.

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie.

Andrzej Kumor

Lubię oglądać stare kroniki

środa, 23 marzec 2016 23:56 Opublikowano w Teksty

kumor    Lubię oglądać stare kroniki – młodych, roześmianych lub strasznie czymś zajętych ludzi, których dawno już nie ma na tym świecie.

    Bez śmierci życie miałoby inny smak. Śmierć jest nieuchronna, musi się wydarzyć, i dlatego ciekawość życia każe nie poddawać się do końca.

    Życie nie jest dlatego wspaniałe, że posiadamy, działamy, przemieszczamy się, odnosimy sukcesy; ono zaciekawia samym tym, że jest. Jak to ktoś kiedyś ładnie ujął, że  jest coś, a nie nic; że czujemy, myślimy, że spoglądamy na innych i na nas, że sami czujemy spojrzenie innych.

    Tymczasem próbujemy świat oswoić, zakrzykując go i odsuwając.

Staramy się nie pytać. Przecież mamy tyle innych kłębiących się spraw.

    W związku z debatą o eutanazji  kilka razy padło  sformułowanie "prawo do śmierci". Doszliśmy do takiego zidiocenia, że słowa kręcą się w kółko. Co to za "prawo", skoro i tak wszyscy jak jeden mąż jesteśmy śmiertelni?! Do tej pory mówiono o "prawie do życia", czyli o tym, że jednak każdy z nas, kiedy już zaistniał w tej rzeczywistości – pojawił się, ma prawo żyć i nie powinno się go stąd wypychać. Dzisiaj usiłują nas przyzwyczaić, że jednak nie wszyscy i nie zawsze. Coś się zmienia...

    Kierujący nami pseudokapłani nowej ery chcą decydować, kogo tu wpuszczać, na jakich warunkach i kiedy nas stąd odprawiać. Swoje uzurpacje ubierają w całą wizję powszechnej szczęśliwości, a kto nie z nimi, ten przeciwko nim – tu nie ma "przeproś".

    Zresztą nie oni pierwsi, hitlerowcy mieli podobną, choć bardziej brutalną metodę ulepszania świata poprzez kontrolę "wejścia" i "wyjścia". W końcu, jak twierdził Hitler, narodowy socjalizm to biologia w działaniu. Podobnie jak wówczas Niemcy, my reagujemy na nową ideologię milczącym poparciem lub biernością, przynajmniej dopóki w kranie ciepła woda.

    Lubię oglądać stare kroniki, patrzeć na fryzury, stroje, groźne i słodkie miny. Turniej szachowy w wiosce w Harzu, w 1944 roku, godziny szczytu w Berlinie w sierpniu tego samego roku. Miałoby się ochotę krzyknąć, że zaraz nie będzie waszego miasta. Zaraz nie będzie wszystkich waszych problemów.

    A co będzie?

    No właśnie odpowiedź na pytanie, co będzie, niesie ze sobą również odpowiedź na pytanie, co jest naprawdę. Skoro wszystkie nasze "ważne" sprawy tak szybko więdną w obliczu wypadków.

    Przyjście na ten świat to nie jest nasz projekt. Nie wiemy, skąd się wzięliśmy. Dlaczego nasza świadomość zaistniała akurat teraz?

    Nie wiemy nawet, co to jest czas; nie wiemy, czym jest przestrzeń, ba, nawet nie jesteśmy w stanie pomierzyć tego, co nam się pojawia; gdy mierzymy jedno, to ucieka drugie, a jak drugie, to ucieka pierwsze. Jak tłumaczy Haisenberg, taka jest po prostu natura i nic z tym panie nie zrobisz... Owszem, udaje się  od czasu do czasu coś podpatrzyć i sklecić, ale zazwyczaj wychodzi "jak gołąb na parapet". Chcemy się stawiać w roli Pana Boga, mieszać w kuchni mitochondrii, lepić hybrydy, zmieniać kolor planety... Mamy ambicje!

    Od czasu do czasu zdarza się nam być "królami życia" – każdemu po kilku głębszych, tym wybranym, gdy wdrapią się na wyższe partie  piramidy, gdzie szatan za małe przysługi rozpościera pod stopami "wszystkie królestwa świata".

    Wydaje się nam wówczas, że jesteśmy w stanie wymyślić siebie od nowa i skonstruować lepszy świat z klocków wiedzy; że mamy w rękach filozoficzny kamień i już za chwilę posłuszne golemy zaniosą nas na rękach w piękne doliny wiecznego szczęścia.

    Pół biedy, jeśli nasza wola mocy kończy się kacem, gorzej, gdy nasze domki z kart rozpadają się w powszechnej orgii krwawego szaleństwa. Zaliczyliśmy ich już kilka, mimo to nie uczymy się z głupoty ojców, powtarzamy wszystko od nowa.

    Do tej pory żaden człowiek nie stworzył czegoś z niczego, a po nocach marzą nam się nowe światy, "bez wojny, śmierci, chorób", i bez Boga. Zwłaszcza bez Boga. Na co nam Jego przykazania, skoro wymyślamy nowy porządek? Aby doczesny raj wyłonił się zza zakrętu, konieczne jest tylko trochę rzeczy poprzestawiać, trochę przetrzebić stado, wyciąć niedostosowanych i niepożądanych, zdemoralizować opornych, konieczna jest aborcja i eutanazja. Musimy mieć kontrolę. Tylko wtedy będzie można eliminować pomyłki. Dzisiaj nasze oświecone prace mogą u słabszych powodować rozterki, coś tam ludziom się odzywa, jakieś serce zapika. Wiemy, jak to zgłuszyć. Można ludzi zawirować. Kiedy się ockną i tak nic już nie będą w stanie uczynić, a świat będzie należał do nas. Und Morgen die Ganze Welt....

    Gonimy więc za mirażami doczesności, bo nie chcemy spojrzeć dalej.
A niestety bez tego spojrzenia nie da się zrozumieć ani nas samych, ani naszej cywilizacji Zachodu rozmontowywanej właśnie przez nowych barbarzyńców. Bez  pojęcia życia wiecznego i obietnicy zmartwychwstania, przestajemy rozumieć ludzi, a instytucje, które zbudowali, przestają mieć sens. Jedynie wówczas, gdy Zmartwychwstanie przepełni nasze życie, możemy zrozumieć, czym jest czas, przestrzeń i wszystko dookoła, jedynie wówczas możemy oceniać, co jest ważne, a co nieważne nawet wówczas, gdy sytuacja przypomina Warszawę latem 39 roku. Obietnica Zmartwychwstania stwarza nas na nowo, to On, nowy Adam, pokazuje nam, jak przekroczyć śmierć, i podaje rękę, wskazując, gdzie postawić nogę. Wszystko inne to majaki powstające z chorych ambicji tych, którzy z niczego nie potrafią stworzyć nawet jednego atomu.

    Wesołych Świąt Wielkiej Nocy!

Andrzej Kumor

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.