Koniec szkół katolickich
Coraz trudniej komentować mi sprawy polskie, bo "prawda obecnego etapu" przekracza kabaretowy wymiar. Współczuję Rodakom, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie, którzy na co dzień żyją w kabarecie, tracą poczucie humoru.
Objawy polskiej choroby są już tak zaawansowane, że rządzący tym państwem przestają się hamować i kryć. Jest tak jak jest i tak musi być, bo inaczej będzie jeszcze gorzej – to polityka wypracowana przez pijarówki RP wyszkolone na amerykańskich kursach.
Nie lepiej zaczyna być jednak i tutaj, u nas w Kanadzie. No bo czy posunięciem z gatunku farsy nie jest decyzja o utworzeniu islamskich sal modlitwy w szkołach katolickich? Szkoły katolickie w założeniu właśnie takie są – mają kształtować w dziecku wartości katolickie, uczyć po katolicku!
Co w nich robią muzułmanie?! Nawracają na swoją wiarę!?
I druga rzecz; kiedy powstawał system szkół katolickich, wprowadzono wymóg posiadania świadectwa chrztu. Rzeczą normalną w tamtych czasach, że takie świadectwo obowiązywało jedynie przy zapisywaniu dziecka do systemu – czyli w szkole podstawowej, wiadomo, że ze szkoły podstawowej katolickiej szło się do średniej katolickiej i tam świadectwo chrztu nie było już potrzebne.
To ustawienie rzeczy wykorzystane zostało jako wytrych pozwalający na zapisywanie do szkół średnich nowo przybyłych dzieci imigrantów z wielu różnych kultur i wyznań. Wszystko byłoby OK, gdyby te dzieci, czy też ich rodzice zapisywali je do szkoły katolickiej w nadziei na przyjęcie naszej wiary i wartości. Tymczasem mamy do czynienia z "ekumenizacją" katolickiego systemu oświatowego.
Na naszych oczach staje się on katolicki wyłącznie z nazwy. Z jednej strony, Ministerstwo Oświaty narzuca programy "higieniczne" zobowiązującego do opowiadania o seksie analnym czy oralnym i zmuszające pryncypałów do zgody na zakładanie klubów homoseksualnych, z drugiej, muzułmanie urządzają sobie na terenie szkół katolickich domy modlitewne.
I to wszystko w systemie oświatowym finansowanym "celowo" przez katolików; każdy z nas określa bowiem na zeznaniu podatkowym, jaką oświatę chce wspierać – publiczną czy "wydzieloną", czyli katolicką. Szkoły katolickie od dawna są ością w gardle i solą w oku naszych lewaków i ciot rewolucji wszelkiego umaszczenia.
Ich problem polega na tym, że system katolicki z uwagi na zaszłości historyczne jest wpisany do konstytucji. Zmienić konstytucję to otworzyć puszkę Pandory. Reformę konstytucyjną z Meech Lake zerwał jeden indiański poseł – to wymaga bowiem zgody wszystkich prowincji i terytoriów. Jest więc przedsięwzięciem drogim, długotrwałym i narażonym na duże ryzyko niepowodzenia.
Nasi inżynierowie społeczni podjęli więc – jak ze wszystkimi silnymi instytucjami – walkę od środka: wejść, osłabić i rozsadzić.
W tym celu na razie posługują się islamskim koniem trojańskim – zaraz gdy tylko owe islamskie pokoje modlitewne okrzepną, pojawią się wnioski o umożliwienie modlitwy kolejnym grupom wyznaniowym od żydów po wyznawców buddyzmu. Jeśli szkoły będą odmawiać – użyty wytrych pozwoli skarżyć je na gruncie zapobiegania dyskryminacji.
Tak że w ciągu kilku lat będziemy mieli ekumeniczne pokoiki modlitewne, w których być może również sataniści zainstalują ołtarzyk. Sataniści są bowiem jednym z "wyznań" uznawanych przez szkoły publiczne. Organizuje się w nich tu, w Mississaudze, m.in. dzień "religii Wicca" utworzonej w latach 40. ubiegłego wieku przez brytyjskiego satanistę Geralda Gardnera, w której czci się pentagramami "rogatego boga" – wypisz, wymaluj lucyfera.
Odbierają nam szkoły katolickie i trzeba by o nie zawalczyć. Gdzie głos Kościoła katolickiego? Gdzie stanowcze protesty naszych biskupów? Szkoły katolickie – i tak już dosyć luźno przywiązane do spraw wiary, za 10 lat będą ściągać krzyże z frontonów, by nikogo nie urazić i nie dyskryminować.
Uczono mnie kiedyś na katechezie, że obowiązkiem każdego katolika jest ewangelizacja – czyli głoszenie Słowa Bożego i obrona wiary.
Czy coś się zmieniło?
Andrzej Kumor, Mississauga
Po odpust do Midland
W niedzielę, 12 sierpnia, w sanktuarium Męczenników Kanadyjskich w Midland odbyły się uroczystości odpustowe zorganizowane przez Konferencję Polskich Księży na Wschodnią Kanadę, na czele z prowincjałem misjonarzy oblatów, ojcem Marianem Gilem. Rozpoczęły się Mszą Świętą z udziałem licznie zaproszonych księży i zakonników z polskich parafii oraz kilkutysięcznego tłumu wiernych. Mszy Świętej przewodniczył ksiądz biskup Antoni Długosz z Częstochowy. Udział w Eucharystii wzięli również Rycerze Kolumba oraz organizacje parafialne.
Na uroczystości przybyli Polacy z wielu miast w Kanadzie, tych bliżej położonych i tych bardzo odległych, jak Hamilton czy Montreal. Dotarli również uczestnicy trzydziestej pielgrzymki pieszej na czele z księdzem Marcinem Rosińskim oraz innymi księżmi i siostrami zakonnymi. Wszyscy zgromadzili się na rozległym, trawiastym placu przed ołtarzem ustawionym na wzgórzu przed sanktuarium. Pogoda była słoneczna z momentami deszczowymi. W Eucharystii oprawę muzyczną zapewniła orkiestra dęta "Polonia Brass Band" oraz chór.
http://www.goniec24.com/porady-abc-gonca/itemlist/tag/wiara#sigProId863a332de7
Msza Święta rozpoczęła się procesją księży, Rycerzy Kolumba oraz organizacji parafialnych. Następnie głos zabrał ojciec Janusz Błażejak, proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbe w Mississaudze, który powitał wszystkich zebranych. Kolejno przemówił dyrektor sanktuarium ksiądz Bernard Karl, który powitał, a na końcu pożegnał i pobłogosławił zebranych w języku polskim, co spotkało się z wielkim entuzjazmem polskich wiernych. Wspominał Męczenników: "Oddali swoje życie tutaj, teraz ludzie z wielu krajów, wielu języków i kultur gromadzą się tutaj, aby czcić ich wiarę i aby prosić Świętych o życie w Ewangelii w dzisiejszym świecie. Wielu z was doświadczyło tego w waszej wierze, idąc z Toronto i innych miejscowości w południowym Ontario przez cały tydzień, aby dotrzeć do tego sensacyjnego miejsca. Jaki to wielki wyraz wiary. Dziękuję" (tłum. Autorka).
Kazanie wygłosił biskup Długosz, który Midland odwiedził już po raz trzeci. Ksiądz Biskup, doktor habilitowany nauk teologicznych, jest znany w Polsce z pracy z dziećmi i ze swojego talentu muzycznego i dlatego również tę Eucharystię wzbogacił swoim żartem i śpiewem. W Jego piosenkach było wiele radości i nadziei. Wszyscy zebrani na placu Polacy klaskali i wtórowali Księdzu, kiedy śpiewał. Biskup Długosz w 2007 roku został Kawalerem Orderu Uśmiechu, odznaczenia przyznanego mu na wniosek częstochowskich dzieci. Również i tu, w Midland, epatował serdecznością i radością.
Uroczystości w Midland odbywały się w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, które tu, w Kanadzie, obchodzone w tym roku było w niedzielę, 12 sierpnia. Biskup Długosz w swoim kazaniu skoncentrował się na przesłaniu, iż nigdy nikt nie powinien tracić nadziei, gdyż Bóg jest Miłością i Miłosierdziem. Odwoływał się do wielkiej miłości Maryi względem swojego syna Jezusa Chrystusa.
Ksiądz Biskup wspominał rosyjskiego pisarza Fiodora Dostojewskiego, którego miejsca twórczości i różne miejsca z jego życia udało mu się odwiedzić. Tłumaczył wiernym, że pokochał tego właśnie pisarza za jego głęboką wiarę w Jezusa Chrystusa i jego wielką miłość do Matki Bożej. Z tej głębokiej wiary wynika przesłanie wypływające z Pisma Świętego wszystkich bohaterów jego powieści. Dostojewski był wiernym Kościoła prawosławnego. Pisarz, pomimo własnych tragedii życia, jak epilepsja i uzależnienie od hazardu, spędzał wiele godzin na modlitwach. Kiedyś, będąc na zachodzie Europy, pojechał do Galerii Drezdeńskiej i godzinami przesiadywał przed obrazem Rafaela ukazującym Matkę Bożą z Dzieciątkiem. Dostojewski na pytanie zadziwionych znajomych, dlaczego to czyni, miał jedną odpowiedź: "kiedy widzę tyle zła w swoim postępowaniu i życiu, kiedy sam doświadczam tyle słabości, żeby nie tracić wiary w człowieka jadę do Drezji, by patrzeć na obraz i twarz pełnego człowieka, pełnej kobiety, która nie zdradziła Boga i nigdy nie zdradza człowieka, jest nią Matka Boża" – zacytował biskup Długosz.
Ksiądz Biskup wspominał o różnych obrazach Matki Bożej i podkreślał, że jest Ona matką każdego z nas. Głosił, że życie bez wiary nie ma sensu i że po to właśnie przybywamy do tutejszego sanktuarium, aby tę wiarę wzmocnić. To my jesteśmy za swoją wiarę odpowiedzialni i musimy się o nią troszczyć przez całe nasze życie. Biskup Długosz przypomniał słowa Jezusa Chrystusa: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem i kto wierzy we mnie choćby umarł żyć będzie". Podkreślał, iż człowiek wierzący w Chrystusa nigdy nie traci nadziei. Bez względu na to jakie napotyka trudności i cierpienie wie, że bez względu na to, co się stanie, jest życie wieczne z Bogiem. Przekaz swój umocnił piosenką pt. "Ta wiara". Opowiedział też świadectwo wiary w życie wieczne, które dała ponad dziewięćdziesięcioletnia staruszka. Kiedy odwiedził ją któregoś dnia ksiądz z sakramentem pokuty i Komunią Świętą, wyznała, że nie chce już żyć. I nie dlatego, że jej na tym świecie źle, ale dlatego, że po wypełnieniu już swojej misji tu na ziemi, po wychowaniu dzieci i wnuków i przeżyciu wielu lat według Bożych przykazań chce wreszcie spotkać się z Bogiem i z Jego Królestwa błogosławić swoim dzieciom i wnukom tu na ziemi. Nasza nadzieja jest właśnie w wierze w życie wieczne. O "Drugim Brzegu", czyli o Miłości piosenkę, aby wzbudzić w nas nadzieję, zaśpiewał Ksiądz Biskup.
Następnie ksiądz biskup Antoni Długosz poświęcił pomnik Chrystusa Miłosiernego wzniesiony na placu obok ołtarza. W tym czasie wierni odśpiewali "Jezu ufam Tobie". Po błogosławieństwie Biskup złożył życzenia i zaśpiewał "Tango" dla tegorocznego Jubilata ojca proboszcza Janusza Błażejaka, na 25-lecie kapłaństwa. Następnie Biskup poświęcił przyniesione przez wiernych medaliki, różańce, obrazy i kwiaty. Msza Święta zakończyła się odśpiewaniem "Boże coś Polskę". Po Eucharystii biskup Długosz rozmawiał i błogosławił wiernych, a także rozdał dzieciom książeczki na temat błogosławionej Indianki kanadyjskiej. Następnie wszyscy udali się na posiłek i odpoczynek, a o godzinie 15.00 uczestniczyli w nabożeństwie maryjnym.
Piękna, podniosła uroczystość zgromadziła tysiące Polaków. Plac był wypełniony po brzegi, wszędzie widać było radość ludzi. W blasku słońca błyszczał pięknie przystrojony ołtarz. Wielki drewniany Różaniec wiszący za ołtarzem przypominał o charakterze święta maryjnego. Widać było wiele grup parafialnych w różnych strojach niosących ze sobą krzyże, sztandary i święte obrazy. Eleganckie stroje Rycerzy Kolumba nadawały uroczystościom podniosły charakter. Na moment można było zapomnieć, że jest się w Kanadzie, i poczuć oddech Polski. To naprawdę niezwykłe, że tu, na obczyźnie, można zgromadzić na modlitwie takie tłumy Polaków przemierzających setki kilometrów pieszo i samochodami, przybywających do Midland, aby wspólnie modlić się i śpiewać, aby po polsku wyznać wiarę w Boga, aby być razem i trwać w polskości i polskiej religijności. Dodając do tego piękno tego miejsca można było przeżyć coś naprawdę szczególnego. Uroczystość ta daje nadzieję, że polska religijność i kultura przetrwa w Kanadzie jeszcze przez wiele lat.
Barbara Rode
Toronto