A+ A A-
piątek, 10 sierpień 2012 15:39

Forum Goniec nr 32: W cieniu nieskromnej tęczy


Homoseksualizm to wyzwanie; przedstawiamy poniżej kontrowersyjną wypowiedź nadesłaną do redakcji.

Dobrym uzupełnieniem poniższego tekstu niech będzie fotoreportaż Barbary Rode, który jest TUTAJ

Parada gejów, na którą z całą premedytacją zawitałem ostatnio, była konfrontacją z moimi dotychczasowymi opiniami o ich świętowaniu. Widziałem, do czego byli zdolni wiele lat temu, kiedy to przypadkowo otarłem się o nich w centrum miasta, i zapragnąłem zrewidować swoje wrażenia, które nie były wtedy najlepsze.


Miałem nadzieję, że może wreszcie posłucham sobie do woli Freddiego Mercury z Queen, czy chociażby Lionela Richie. Zawiodłem się pod każdym względem.


Ostrzegam z góry, że niniejsze refleksje z zakończonego święta gejów w Toronto są dozwolone dla czytelników od lat osiemnastu. Jednocześnie uprzedzam, że ze względu na zasady moralne obowiązujące w każdym liczącym się czasopiśmie moje spostrzeżenia i tak będą o całe niebo mniej rażące i mniej wulgarne od tego, co się odgrywa na ulicach Toronto każdego roku w dniu święta Kanady.


Żeby w to uwierzyć, trzeba to na własne niegejowskie oczy zobaczyć. Późniejsze doniesienia dziennikarskie selektywnie pokazują odkażone, niewinne już obrazy. Oglądane w dziennikach jedynie piękne kolory tęczy i uśmiechnięte twarze ludzi przyodzianych w wyjątkowo czytelne znaki firmowe lokalnych biznesów mają za zadanie upowszechnienie za wszelką cenę tego rodzaju zjawiska.
Rzeczywistość bywa jednak dużo bardziej gorsząca szczególnie od momentu zawieszenia tęczowej flagi przed ratuszem i oficjalnego ogłoszenia święta, co trwa dobrych parę tygodni.
Niedzielna parada jest ich szczytowaniem, przypieczętowaniem tego, o co tak z uporem walczą, z nabożeństwem pokazywane przez wszystkie lokalne stacje telewizyjne. Jest ona prawdziwym policzkiem dla tych, dla których upadku moralności nie da się przeliczyć na pieniądze ani na wyimaginowane pogwałcenia praw mniejszości.


To, co jednak odgrywa się bezpośrednio przed paradą w centrum miasta, choć ograniczone do ich rejonu, można najgrzeczniej nazwać nudystami popisującymi się swoimi walorami seksualnymi. Jakiekolwiek usprawiedliwienia z ich strony, że jeżeli ci czyjaś golizna nie odpowiada, to nie pakuj się tam, gdzie możesz ją zobaczyć, można skontrować następującym porównaniem. Jeżeli przestrzelą ci głowę na Jane i Finch, to znaczy, że ofiara takiego morderstwa jest również obwiniona za swoje nieszczęście, bo powinna unikać miejsc, gdzie się strzelają? Nie wszyscy, którzy mieszkają na Jane i Finch, są mordercami, tak jak nie wszyscy są gejami przy Wellesley i Church.
Ale wróćmy do niedzielnej parady. Jest to pewnego rodzaju ewenement w historii Kanady, do którego to dochodzi regularnie w niedzielę, kiedy to się wydaje, że podstawowe prawa o obrazę moralności zostają zawieszone na korzyść gejów, lesbijek i innych cech pochodzących od zwyrodnialców.
To, co kiedyś było zboczeniem, obecnie zostało przemianowane na orientację seksualną.
Nie jest moim zadaniem absolutnie osądzać tych, którzy obnoszą się ze swoimi zapatrywaniami seksualnymi i przemierzają tysiące kilometrów dla przypieczętowania swoich związków partnerskich w Toronto. Jednak mam prawo, tak jak oni – którzy publicznie obnażają się przed całym narodem, napisać, co myślę o takim ekshibicjonizmie w biały dzień, w niedzielę, w samym centrum miasta.
Zastanawiam się, czemu mają służyć podwieszone pod pachwiną, szczelnie zapakowane w woreczki dla okazania ich wielkości, jajeczka facetów, które dyndały jak gruszki na drzewie. Paradowali tacy panowie bardzo dumnie (w końcu to Pride Parade, nieprawdaż?), pokazując je przechodzącym ludziom i... dzieciom. Nie byłoby w tym może i nic ohydnego, a tylko komicznego, gdyby prezentacja jąder nie była połączona z ruchami symulującymi z drugim mężczyzną... już czytelniku pewnie się domyślasz co, nie będę dalej tłumaczył.
Kilku innych śmiałków na specjalnej platformie niewybrednymi gestami prezentowało swoje zawinięte przedłużenie jajeczek, pomagając sobie rękami w ich wyeksponowaniu, obmacując się nawzajem. Co to miało znaczyć, nie mam pojęcia, chyba że odgrywali jakąś scenę z pornografii.
Jaki cel mają takie popisy? Czyż nie zdają sobie oni sprawy, do czego służy taki narząd? Został stworzony do tworzenia potomstwa, a ty osobniku o swojej orientacji seksualnej możesz sobie jedynie nim swojego kolegę po pupie najwyżej pogłaskać.
Lesbijki również miały swój udział w defiladzie. Niektóre wyglądały jak po wyjściu z poprawczaka, krótko ostrzyżone, niektóre z tatuażem na skroni. Swoją drogą to się zastanawiam, czy to jakiś wymóg ich, żeby mieć krótkie włosy jak facet? A może to byli faceci? A może transwestyci? A może transseksualiści? A może transgenderyści? W głowie już się kręci od tego trans. Niektóre z nich to nawet całkiem miłe na buzi, może ich koleżanki? Patrząc na ich zachowanie, nie było czuć tak bardzo wstrętu, co pewnego rodzaju "homolkowskiego strachu" (jest to moje określenie strachu przed piękną, ale być może jednocześnie bardzo groźną, nieobliczalną kobietą). Człowiek zaczyna się zastanawiać, do czego to one mogą być zdolne w stosunkach intymnych ze swoim partnerem?


Nic mnie jednak bardziej nie poruszyło jak pewien pajac z dziwnym uśmiechem, który mieszając się z przechodniami, wręczał dzieciom podłużne lizaki zakończone gulą. Niby nic, a jednak... Czy był on częścią parady? A może to już następna generacja orientacji seksualnej szykująca się do natarcia na paradę? I przez te lizaki stara się nas oswoić (czyt. uśpić czujność) ze sobą.
Warto nadmienić zachowanie tych kiboli oglądających to widowisko, co jest ciekawostką samą w sobie. Moją uwagę, i nie tylko, wzbudziła pewna jeszcze całkiem młoda kobieta z rozwydrzonym bachorem trzymanym za rękę, która jakby mogła, toby wyskoczyła ze swoich majtek na widok tych uwiązanych jąder. Gdyby nie przechodnie, to by pewnie szurnęła tym maluchem gdzieś w krzaki, a tak ciągnęła go za sobą wpatrzona podnieconym wzrokiem w dyndające gruszki na drzewie.


Kto przychodzi jeszcze popatrzeć na nich, to i tacy, co się jeszcze nie zdecydowali i żądni są eksperymentów seksualnych. Odczuwają pewnie pociąg seksualny do niejednego golasa na tej wystawie i na tym koniec. Żadnych innych wzorów do naśladowania ani porozmawiania na jakieś wartościowe tematy. Jeżeli tego rodzaju wydarzenia sprzyjają jedynie "załapaniu się" z kimś nowym, to na pewno spełniają one swoją rolę w krzewieniu przygodnych znajomości.


Czy tego rodzaju zachowanie gejów na paradzie nie pociąga za sobą coraz to większych ustępstw, żądań ze strony całego niegejowego społeczeństwa? Dlaczego nie mogą oni sobie tego robić przy zamkniętych drzwiach, tak jak to było w starożytności?
Takie parady gejów przynoszą więcej szkody niż pożytku całej rzeszy homoseksualistów, którzy z daleka omijają takie imprezy albo z zawstydzeniem je oglądają. Nigdy nie uwierzę, że wszyscy geje muszą w nich uczestniczyć.
Są wśród nich wspaniali ludzie, bardzo wrażliwi na piękno i piękno tworzący. Dla nich uwiązane jądra czy dyndające cycki nie stanowią inspiracji do twórczej pracy. Dla nich zalegalizowana uliczna pornografia najgorszego rzędu jest przeciwieństwem tego, za czym oni stoją. Dla nich nieważne jest, jak długie czy jak duże są eksponaty, ale to kim ty jesteś, co sobą reprezentujesz i co po sobie zostawisz.
Prawdziwi geje bawią się w inny sposób i w inny sposób okazują swoją radość. Nie defilują ze swoimi prywatnymi częściami na wierzchu. Otaczają się pięknymi rzeczami i produkują piękne rzeczy, które wszystkim mogą się podobać i ludzie za nie mogą ich pokochać. A jak ludzie krytykują, to same dzieła, a nie zapatrywania seksualne ich autorów.


Przykłady z życia można by mnożyć. Wśród homoseksualistów jest wielu wspaniałych ludzi, jak ci chociażby wspomniani przeze mnie na wstępie, czy znakomici tancerze, śpiewacy, malarze, aktorzy, projektanci mody, a nawet sportowcy czy trenerzy.
Któż z nas nie zachwycał się pięknymi kreacjami Yves Saint Laurenta? To są kroczące (noszone przez piękne modelki) dzieła sztuki przynoszące piękno kobietom na całym świecie. Kto z nas nie oglądał filmów z Hudsonem czy Travoltą? Czy to ma jakieś znaczenie, kto jest gejem, a kto nie? Czy nie podziwialiśmy ich od dziesiątków lat za kunszt aktorski, a nie za upodobania poza planem filmowym? Kto z nas nie lubił popatrzeć na tenisistkę Navratilovą? Czy to nie było wspaniałe, jak kosiła po drodze wszystkie babki, a pewnie i niejednemu facetowi by dała radę na korcie.
W malarstwie również znajdziemy kogoś, kto zasłynął nie z powodu swojej orientacji, lecz z powodu oryginalnego malarstwa, jakie wykonywał. Amerykanin o nazwisku Andy Warhol. Nie wszystkim muszą zaraz odpowiadać jego malowane puszki z zupą czy Marilyn Monroe w różnych odcieniach, ale dlaczego nie podjąć dialogu o sztuce i jak musimy, to krytykujmy to, co nam się nie podoba, czy to, czego nie rozumiemy, ale zostawmy człowieka w spokoju.


W muzyce rozrywkowej również jest cała plejada śpiewaków o nieprzeciętnych, oryginalnych głosach, takich jak Elton John czy David Bowie. To przecież ich głos, kompozycje, aranżacja dźwięku przykuwają naszą uwagę.
Będąc przy muzyce, to któż z nas nie pamięta pianisty polskiego pochodzenia i showmana Liberace, bożyszcza wszystkich samotnych kobiet w średnim wieku.
A kanadyjski komik Rick Mercer? Może on wywołać uśmiech na twarzy chyba u wielu z nas. Nie dlatego, że jest gejem, ale dlatego, że odważnie podejmuje się różnych ról, które zupełnie nie pasują do niego, ale przez to jest śmieszny i lubimy go za to.
Listę tą można by ciągnąć w nieskończoność. Korzystając z tej okazji, mam propozycję dla władz wszystkich gejów. Na przyszły rok zmieńcie profil parady i urządźcie coś na miarę wielkiego balu przebierańców. Każdy mógłby się przebrać za swojego idola artystę (czy może nawet polityka?), ale pod jednym warunkiem. Musiałbyś się nauczyć choćby odrobinę tego, za co takiego artystę podziwiamy i cenimy.
Gwarantuję wam wtedy, że nawet sam prezydent miasta się pojawi, żeby was oglądać. Zbędne się wtedy stanie nagabywanie go w nocy i o północy i naprzykrzanie się jego całej rodzinie.
Mam nieukrywaną nadzieję, że w naszym torontońskim świecie gejów znajdą się liderzy, którzy zechcą pokierować uzdolnionymi ludźmi do robienia, a jak nie, to chociaż do kopiowania tego, co przez wspaniałych artystów zostało już stworzone. Uczmy się od nich, uczmy się od kogoś, kto coś wie czy potrafi, choćby nie wiem jak zawężony byłby w swojej twórczej dziedzinie.


Raquel Welch, znana modelka, aktorka, sekssymbol minionych lat, w swojej autobiografii pisze, że jej najlepszymi przyjaciółmi pozostali geje. Z nimi może pójść na koncert, do teatru, na wernisaż, porozmawiać o sztuce. Czuje się z nimi swobodnie.
Prawdziwa sztuka to nie coś, co wygląda jak namalowana na płótnie chała oprawiona w złote ramy, ale dalej jest tą samą chałą, choćby nie wiem jak wspaniały rodowód by się jej stworzyło. Czy butelka z moczem i męskimi genitaliami pokazana w znanej galerii. Jeżeli coś takiego mają pokazywać, to lepiej, żeby pozostali przy swojej paradzie albo zamknęli się w swoim klozecie.


Przepraszam wszystkich czytelników za ten język, którym się posłużyłem do opisu tych wydarzeń, które w zasadzie sprowadzały się do tego, co ci ludzie mają poniżej pasa. Ale nie możemy o czymś tak odrażającym mówić tylko wykwintnym językiem. Bardziej adekwatne jest nazwać rzeczy po imieniu, bo to nie słowa powinny tak razić, ale zachowanie tych, na szczęście nielicznych, o których pisałem.
Dziwny jest ten świat. Wielu osobom na pewno odpowiada tego rodzaju tania uliczna rozrywka na żywo, kiedy patrzą na nich ludzie, którzy zupełnie przypadkowo tam się znaleźli. Ale jak zobaczą u swojego szefa w biurze pstryczek elektryczek w kształcie męskiego narządu, zaraz oburzone lecą na skargę do swoich babskich organizacji, prasy, policji. Człowiek z humorem, który go założył, musiał zaraz przepraszać wszystkie kobiety, bo się bardzo poczuły zgorszone, a co niektóre nawet pogwałcone. Istny cyrk. Boki można zrywać.
Wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi bez względu na nasze upodobania partnerskie. Człowiekowi dano wolną wolę do kontynuacji najwspanialszego dzieła, jakie może sobie wyobrazić, dzieła, które pochodzi od Boga, a którym jest nasze własne jestestwo. Nie zaprzepaśćmy go frywolnymi, nieprzemyślanymi do końca posunięciami. Rozwińmy skrzydła naszej twórczości w stronę niebios, po inspirację, po rzeczy, które mogą trwać na wieki.


A jednocześnie zamknijmy się na pokusy świata doczesnego, który żyje tą krótką chwilą obowiązującej mody, która zmienia się z dnia na dzień w zależności od panujących efemerycznych demagogów. Bądźmy sobą, ale nie wypaczajmy naszych braci i sióstr. Nie narzucajmy się z naszą jaskrawością czy głośnym zachowaniem bez względu na to czy jesteś gejem, gojem, ateistą czy rewolucjonistą, czy zupełnie kimś innym. Prawdziwe piękno tworzy się w ciszy i skupieniu z dala od wszelkiego rodzaju zgiełku ulicznego.
Dawno, dawno temu, kiedy prawo było po stronie tych, co mieli szybszego colta, istniało na Dzikim Zachodzie takie powiedzenie: na zachód od Kansas City nie szukaj prawa. Na zachód od Kansas City nie szukaj Boga. Pędem do przodu o jakieś sto lat i w dzisiejszych czasach można powiedzieć to samo: podczas parady tych "wesołych inaczej" nie szukaj prawa, podczas ich parady nie szukaj Boga. Czy nie przyszedł czas to zmienić i rozwinąć skrzydła?


Piotr Górski

Opublikowano w Poczta Gońca
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.