A+ A A-

Goniec: Jak się zmieniło twoje życie przez to, że jesteś od ośmiu lat na Północy? Co ci to dało, co ci to odjęło?


Aleksander Borucki: Przede wszystkim przewartościowałem to, dlaczego jestem na Północy, bo pojechałem tak jak większość – pisałem o tym swego czasu – nauczycieli, lekarzy, pielęgniarek, policjantów, pilotów, którzy zaczynali swoją karierę na Północy.
Taka była moja początkowa motywacja – pojechać na Północ, zdobyć doświadczenie zawodowe, wrócić na Południe i pracować już na Południu, gdzieś tutaj, w Mississaudze czy Toronto, między ludźmi. Ale przez te osiem lat zmieniło się to w ten sposób, że doszedłem do wniosku, że jednak tam jest moje miejsce, po czym doszedłem do wniosku, że może jednak nie, i teraz jestem na rozdrożu.
Próbuję się zastanowić, co dalej.
Pojechałem na Północ z bardzo prozaicznych względów, żeby zdobyć doświadczenie zawodowe jako nauczyciel, a skończyło się na poszukiwaniu jakiegoś sensu w życiu. No i dalej szukam.

– Który to jest twój rezerwat?
– Czwarty rezerwat. Co się zmieniło? No, muszę przyznać, że doczekałem w końcu spełnienia się pewnego rodzaju obietnic przez rząd kanadyjski w stosunku do Indian. Pamiętam, jak zaczynałem pracę na Północy w 2009 roku po raz pierwszy, mój znajomy – dzieliliśmy dom, więc współlokator – powiedział: no, teraz Stephen Harper jest premierem. Wtedy wszyscy byli jeszcze nabuzowani jego przeprosinami. Stephen Harper chciał się przedstawić jako premier, który ma na względzie edukację, między innymi edukację Indian. To zajęło osiem lat i dopiero teraz widzę jakieś skutki tej działalności, bo dopiero w tym roku ktoś doszedł do wniosku, że nauczyciele w indiańskich szkołach, przynajmniej w tej szkole, w której teraz ja pracuję, powinni zarabiać tyle, co nauczyciele gdzie indziej, bo do tej pory zarabiałem 30 do 40 proc. mniej.
A teraz zachłysnąłem się tym, że zarabiam tyle, ile powinienem.

Opublikowano w Wywiady
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.