A+ A A-
wtorek, 19 luty 2013 17:27

Toronto Autoshow 2013

 

Byłem na wystawie samochodowej w Metro Convention Centre i szczerze mówiąc, jestem trochę w kropce. Natłok samochodów i ludzi szybko powoduje zmęczenie, szybko stępił mi się wzrok i prysły zmysły.


Nadmiar wrażeń prowadzi do znieczulenia, mimo to postaram się Państwu jakoś po kolei rzecz opisać.
W dwóch pawilonach, północnym i południowym, rozłożyły się prawie wszystkie koncerny sprzedające auta w Kanadzie, przy tym południowa część wystawy była bardziej z górnej półki, a to przez obecność BMW, Mercedesa czy Audi.


Zaraz przy wejściu w północnym pawilonie narzucał się jeep grand cherokee 2014 – tym razem epatując niskim zużyciem paliwa w wersji ecodiesel (420 funtostóp momentu obrotowego i 240 koni mocy). W takiej konfiguracji spalimy na trasie 7,1 litra na setkę, co jak na auto o gabarytach małego słonika jest osiągnięciem – w końcu tyle chyba palił mały fiat.


Grand cherokee to klasyka wy-ższej półki suvów; w wydaniu 2014 auto ma np. możliwość pneumatycznego podnoszenia zawieszenia oraz komputerowo sterowany (czy dzisiaj jest jeszcze cokolwiek nie sterowane mikroprocesorami?) system trakcyjny Selec-Terrain.
8-biegowa automatyczna skrzynia pozwala sączyć paliwo małymi łykami nie tylko dieslowej szóstce, ale również 3,6-litrowemu benzynowemu Pentastar, którego zmienne ustawianie zaworów skutkuje spalaniem 7,9 l na sto. Jeśli zaś komuś na paliwie nie zależy, no to może wziąć do tego auta ósemkę 6,4-litrową o mocy 470 KM.


Zostańmy na moment przy Chryslerze (mam w swym życiorysie dwa auta tej marki) ale nie przy popularnym grand caravanie, ale przy stojącym w pobliżu cherokee RAMie heavy duty. Ten wyposażony w turbodieslowy silnik wół roboczy jest w stanie holować siedemnastotonowe ładunki – czyli np. całkiem spory jacht – a ma w środku luksusowe wyposażenie, w tym panel multimedialny Uconnect z 8,4-calowym ekranem dotykowym.
Generalnie można powiedzieć, że elektronika zaczyna wypełniać samochody po brzegi ,nie tylko pozwalając na perfekcyjne dostrojenie warunków pracy silnika do warunków zewnętrznych i potrzeb jazdy, ale również umożliwiając kierowcy sterowanie mową wieloma funkcjami, od odbierania telefonów komórkowych poprzez muzykę czy sterowanie obrazem tylnej kamery. W koncepcji toyoty fun-vii zamiast kluczyków używa się np. biorozpoznawania – w tym wypadku skanu twarzy kierowcy.


Druga rzecz zauważalna na wystawie, to coraz większa obecność mniejszych aut.
Bo po drugiej stronie spektrum w południowym pawilonie mogliśmy oglądać dwumiejscowego sciona iQ – scion to marka Toyoty utworzona specjalnie na rynek amerykański, a kierowana do młodszego kierowcy z pokolenia "Y". – 1,3-litrowy silnik tej maszyny daje 94 konie, niestety dość mułowate, i to nawet przy sprzęgnięciu ze zwykłą przekładnią ręczną.


Swoje maleństwo prezentował też w dwóch kolorach GM – chevroleta sparka. Jest to samochód raczej miejski w segmencie fiata 500 czy hondy fit (zresztą podobnego z wyglądu), przeprojektowanego niegdyś, a znanego Polakom daewoo matiza. w obecnej wersji karoseryjnej produkowanego już od roku 2010. Samochód składany jest na całym świecie, w tym w Indiach, Korei Południowej i Uzbekistanie.
Wracajmy jednak do pawilonu północnego, gdzie na wielu metrach kwadratowych wystawiała Honda – w tym roku accord uznana została przez kanadyjskich dziennikarzy motoryzacyjnych za samochód roku – napiszę o tym w kolejnym odcinku Moto-Gońca.
Oczywiście, civic, obecna w kilku wersjach, królowała wśród osób, dla których samochód powinien być dobrze wyceniony (tani), ekonomiczny, bezpieczny etc. Civic – jak wiadomo, jest naszym własnym produktem kanadyjskim budowanym w Alliston – co stanowi dodatkowy impuls zachęcający do kupna.


W przeciwieństwie do wielu japończyków, Honda stworzyła w Ontario montownię. Nie wahajmy się – civic może nie jest samochodem, za którym "panny polecą", ale całkiem sensownym wózkiem, tanim w eksploatacji, którego wartość odsprzedaży sprawi, że summa summarum będzie to jedno z najtańszych aut, którymi jeździliśmy.


No ale jeśli trochę chce nam się zaszaleć, polecam mini coopera John Coope Works GP – mini od jakiegoś czasu jest prostym wcieleniem bmw w wersji "S". Wspomniany model to prawdziwy rarytas – do Kanady sprowadzonych zostanie 50 egzemplarzy w cenie 44.900 dol. od sztuki.
W aucie dla odciążenia wyrzucono tylne siedzenia i podrasowano silnik do 211 KM. Jak to jest obecnie w modzie – nawet w wypadku huyndaia elantry – silnik ma bezpośredni wtrysk do cylindra. (Benzyna pod dość wysokim ciśnieniem jest wtryskiwana bezpośrednio do komory spalania każdego cylindra – inaczej niż to się dzieje w konwencjonalnym silniku z wtryskiem wielopunktowym, gdzie podanie mieszanki odbywa się do kolektora ssącego podczas suwu ssania. Silne zawirowane powietrze łatwiej rozpyla cząstki benzyny, tym samym jest możliwość spalania ubogich mieszanek. Wtrysk bezpośredni – podaję za Wikipedią – umożliwia spalanie ładunku uwarstwionego (spalanie mieszanki ubogiej), co zmniejsza zużycie paliwa [ograniczenie emisji CO2 i szkodliwych tlenków azotu (NOx)]. Twórcy takiego silnika z dumą podkreślają, że łączy on w sobie właściwości dwóch jednostek; dużą moc z niskim zużyciem paliwa i wysokim momentem obrotowym charakterystycznym dla silników wysokoprężnych. Obliczyli, że w stosunku do konwencjonalnego silnika benzynowego, zużywa on o 20 proc. mniej paliwa, o tyleż samo procent emituje mniej dwutlenku węgla i ma o 10 proc. większą moc.


Mini w tej konfiguracji rozpędza się do 100 km w 6,3 sekundy i może dociągnąć do 250 km/h. Sześciobiegowa przekładnia i silne tarczowe hamulce dopełniają całości.
Zapomniałem o zawieszeniu, można je w wersji sportowej obniżyć o 2 centymetry.

Tuż obok można było podziwiać audi Rs7, czyli sportową wersję popularnego A7. Nie da się ukryć, że w przypadku Rs7 jest czym pojeździć, choć z zewnątrz nic nie zapowiada, że pod nogą będziemy mieli pedał gazu zdolny wydobyć głębokie tony z ośmiocylindrowego podwójnie doładowanego turbem silnika, rozpędzającego nas do 100 km/h w niecałe cztery sekundy.


560 koni mechanicznych mocy powinno zadowolić nawet najbardziej wyrafinowanych amatorów szybkiej jazdy.
Gdyby audik – jak się go pieszczotliwie w Polsce nazywa, był dla nas rozwiązaniem zbyt snobistycznym, nasz pęd do koni mechanicznych może zaspokoić – o dziwo – również ford fiesta ST, którego 1,6-litrowe maleństwo zdolne jest wykrztusić z siebie 197 koni mechanicznych. Biorąc pod uwagę małą wagę fiesty, robi to z niej kieszonkową rakietę V-2. Dlatego producent daje nam do niej kubełkowe siedzenia Recaro, byśmy nie wypadli na zakrętach. Ponieważ obecnie Eco to słowo, które trzeba zgrabnie upiąć przy każdym samochodzie, turbodoładowanie fiesty ST nazywa się EcoBoost.
Szczęśliwie nikomu nie przyszło do głowy zepsuć tego małego pocisku cruise automatyczną skrzynią biegów i Ford daje nam do ręki sześciobiegową przekładnię.


Dla osób, u których miłość do samochodów sięga poziomu skretynienia – Ford proponuje "Sound Symposer", czyli urządzonko, które wzmacnia w kabinie dźwięk silnika, żebyśmy mogli bardziej wczuć się w bieganinę koni wchodzącego na obroty motoru.
Co ciekawe, kilka aut oferuje obecnie malowanie matowe – bardzo dobrze to wygląda i rzeczywiście nadaje szybkim autom groźny (i trudniejszy do zauważenia) wygląd.


Jeśli zaś wolimy samochody dla rodziny do kościoła i za miasto, to cała rodzina pomieści nam się z wygodą w maździe 6.
Jest to segment cenowy ok. 30 tys. dolarów, w którym w ubiegłym roku pojawiło się kilka nowych i ciekawych modeli – hondy, nissana, forda, chevroleta i mercedesa benza.


Całkiem przeprojektowana mazda6 2014 prezentuje się nadspodziewanie dobrze i ma więcej miejsca w kabinie niż poprzedniczka. Napędza ją 184-konny 2,5-litrowy silnik benzynowy, a za kilka miesięcy będziemy mogli ją dostać w salonach Mazdy z 2,20-litrowym dieslem; zobaczymy wówczas, jak to się będzie miało do osiągnięć volkswagenowego TDI...


Moglibyśmy jeszcze tak o wielu samochodach... Zastanawiam się, jak podsumować.
Samochody kupujemy z trzech powodów – po to, by przemieszczać się wygodnie z punktu A do B; po to, by się nimi chwalić (statusu) i po to, by się w nich podniecać adrenaliną (wariactwa). Samochody są, dzisiaj – jak każdy produkt użytkowy metodą projektowania zbiorowej wyobraźni – sposobem komunikowania pewnej ideologii czy wizji świata (polecam świetny film BBS "Design at War").
Patrząc na auta, możemy filozofować nad tym, gdzie jako społeczeństwo jesteśmy i gdzie jako społeczeństwo chcemy iść (pojechać). Stąd też moja być może niezbyt przyjemna końcowa konstatacja, że te wszystkie samochody z jednego rocznika w zasadzie są do siebie podobne – w zasadzie te wszystkie auta są takie same...


Sobiesław Kwaśnicki
Mississauga

Opublikowano w Moto-Goniec
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.