O Kanadzie krążą bardzo entuzjastyczne opinie...
piątek, 03 sierpień 2018 19:16 Opublikowano w WywiadyO kanadyjskiej i brytyjskiej Polonii, turystycznych atrakcjach prowincji Ontario, pisaniu książek oraz Brexicie rozmawiamy z Iwoną Dziurą — autorką literatury podróżniczej.
Co sprowadziło Cię do Kanady?
Należałoby raczej zapytać kto (śmiech) — ale po kolei. Po pierwsze, jak zwykle górę wzięła ciekawość i żądza przygody. O atrakcjach przyrodniczych Kanady krążą bardzo entuzjastyczne opinie, chciałam więc zobaczyć je na własne oczy. Po drugie, od lat związana jestem z Wielką Brytanią — fascynuje mnie historia tego kraju i kultura jego mieszkańców. Chciałam zobaczyć, ile wspólnego mają Brytyjczycy z Kanadyjczykami — poza językiem i kawałkiem historii oczywiście.
Intrygowało mnie też, czy struktury polonijne na dwóch różnych krańcach oceanu wyglądają podobnie.
Po trzecie i chyba najważniejsze — zbieram materiały do kolejnej książki!
— Prócz zawodowych, miałaś też osobiste powody, żeby odwiedzić Kanadę?
Tak, ale bynajmniej nie chodzi tutaj o żadnego Indianina (śmiech) — druga połówka przyleciała ze mną z Polski.
Przyjęliśmy zaproszenie od rodziny, która wyemigrowała do Toronto w latach osiemdziesiątych. Miło było spędzić razem czas i zobaczyć jak wygląda ich życie w Kanadzie. Jestem bardzo wdzięczna gospodarzom za pokazanie mi wielu interesujących miejsc, do których sama być może bym nie dotarła. Przy okazji poznałam niejednego przedstawiciela tutejszej Polonii oraz zobaczyłam sporo miejsc związanych z historią naszych rodaków w Kanadzie — byłam pod wrażeniem!
— Co Cię zaskoczyło?
Najbardziej zaskoczyła mnie… pogoda! Spodziewałam się oczywiście lata, ale nie upałów rzędu czterdziestu stopni Celsjusza i duchoty rodem z tropików! Mieszkałam kiedyś w Turcji i muszę przyznać, że fala upałów, na jaką trafiłam akurat w Kanadzie, przypomniała mi czasy, kiedy znalezienie kawałka cienia było sprawą życia lub śmierci (śmiech). Między innymi z tego względu zapewne mocno zapadła mi w pamięć orzeźwiająca wycieczka statkiem do podnóży wodospadu Niagara! A tak zupełnie poważnie, duże wrażenie zrobiła na mnie Ottawa, w której miałam okazję spędzić Dzień Kanady. Obchody zostały zorganizowanie wyjątkowo starannie, z prawdziwym rozmachem.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=249#sigProId9c94c583e0
Zdziwiona byłam, że budynek parlamentu do złudzenia przypomina londyński Westminster Palace, a katedra Notre Dame inną perełkę europejskiej architektury.
Z atrakcji przyrodniczych podobał mi się oczywiście Park Algonquin, pływanie canoe po jeziorach oraz przygoda z niedźwiedziem (śmiech). Dużo by opowiadać — gdyby ktoś miał ochotę poczytać więcej na temat moich przygód w Kanadzie i poczynionych podczas nich spostrzeżeń, to zapraszam do Internetu.
— Wróćmy jeszcze na chwilę do podróżowania tropem polonijnym…
Chętnie! Najbardziej podobały mi się kanadyjskie Kaszuby z pomnikiem na cześć Szarych Szeregów na czele oraz pierwsza polska osada Wilno. Zaimponowali mi prowadzący obiekt wolontariusze, z którymi miałam okazję zamienić kilka słów. Nawet jeśli część z nich nie mówi już po polsku, to pielęgnują tradycję z godnym szacunku zapałem i konsekwencją. Łezka zakręciła mi się w oku, kiedy odwiedzałam park im. Janusza Żurakowskiego w Barry`s Bay. Myślę, że wielu Polaków niemieszkających w Kanadzie nie zdaje sobie sprawy z tego, ile miejsc za oceanem zostało nazwanych na cześć polskich nazwisk, miast i rejonów. Na pewno będę próbowała rozpowszechnić te fakty w kolejnych książkach i slajdowiskach podróżniczych. Informacje te posłużą również do promowania polskiej historii i kultury w ramach projektu „Poles in the UK” w Wielkiej Brytanii.
— Co to za projekt?
Wszystko zaczęło się od sukcesu wydanej w Anglii książki „Poles In the UK: A Story of Friendship and Cooperation” („Polacy w Wielkiej Brytanii: Historia Przyjaźni i Współpracy”). Jej współautor — Brin Best — zaprosił mnie do uczestnictwa w rozpoczętym przez siebie projekcie „Poles in the UK”. W zaszczytnym gronie znaleźli się też inni pisarze, dziennikarze, blogerzy oraz youtuberzy. Każdy z nas, korzystając z właściwych sobie narzędzi kształtujących opinię publiczną, promuje polską historię i kulturę na gruncie brytyjskim.
— Czym Polonia kanadyjska różni się od tej brytyjskiej?
Na pewno ośrodki polonijne są tutaj większe, zresztą jak wszystko za oceanem (śmiech). Te, które udało mi się odwiedzić w Ontario, wydawały się bardzo zadbane i uczęszczane. Myślę, że w Kanadzie więcej jest osób czynnie zaangażowanych w życie Polonii. Być może wynika to z faktu, że wielu naszych rodaków w Anglii stosunkowo niedawno opuściło Ojczyznę. Muszą najpierw odnaleźć się w nowej rzeczywistości i stanąć mocno na nogach, zanim będą gotowi wnieść swój wkład we wspólnotę. Mile zaskoczyła mnie w Kanadzie liczba tytułów polonijnej prasy oraz stacjonarne księgarnie „Pegaz”. Pochwalę się, że od niedawna można w nich zakupić i moją książkę.
— O czym ona jest?
„Dziura w podróży” to wesoła, napisana lekkim piórem historia mojej samotnej, niekonwencjonalnej wyprawy do Rumunii i Mołdawii. Przedstawia prawdziwy, niezakłamany stereotypami obraz tych fascynujących i szerzej nieznanych krajów.
Wierzę, że zainteresuje i zainspiruje wszystkich ciekawych świata i tych, którym marzą się dzikie, niskobudżetowe wojaże. Książka to kopalnia wiedzy dla początkujących podróżników i… jaskinia śmiechu dla wszystkich innych. Lektura dla tych, którzy lubią śmiać się dużo i do rozpuku! Prócz księgarni stacjonarnej „Pegaz”, „Dziura w podróży” jest również dostępna w sprzedaży internetowej.
— Kiedy można się spodziewać wrażeń z Kanady w formie książkowej?
Bardzo chciałabym, by nastąpiło to jak najszybciej, ale proces pisania i wydawania książek jest dosyć czasochłonny. Od zebrania materiałów do pojawienia się gotowej książki w komercyjnym obiegu może upłynąć nawet kilka lat.
Obecnie w przygotowaniu jest moja druga książka — tym razem o przygodach na Kaukazie. Kiedy oddam ją w ręce czytelników, zabiorę się za przygotowanie i opracowanie materiałów kanadyjskich. Kiedy już wszystko będzie gotowe, na pewno nie zapomnę poinformować redakcji „Gońca”!
— Planujesz kolejne eskapady?
Oczywiście, taka już moja natura, że nie usiedzę w jednym miejscu zbyt długo. Resztę tego lata mam zamiar spędzić w Szkocji, której zjawiskowej przyrody nigdy nie mam dosyć! To moje ulubione miejsce na Wyspach, do którego wracam tak często, jak tylko mam okazję.
— Skoro mowa o Wielkiej Brytanii, czy Polakom zamieszkałym na Wyspach grozi coś z powodu Brexitu?
Rzeczywiście, Brexit to ostatnio zdecydowanie temat „na czasie”. W Wielkiej Brytanii media codziennie rozpisują się o trwających negocjacjach z Unią Europejską. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet ci, którzy głosowali za Brexitem są rozczarowani sposobem w jaki obecny rząd próbuje sobie z nim teraz poradzić. Głównym argumentem głosujących za Brexitem było przekonanie, że umożliwi on lepszą ochronę granic i zapobiegnie niekontrolowanej migracji. Tymczasem okazuje się, że imigrantów wciąż przybywa, a ceny w sklepach podskoczyły jakby w obawie przed nieznanym.
Nie sądzę, żeby Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii obawiali się wyrzucenia z kraju — może z wyjątkiem tych, którzy weszli na miejscu w konflikt z prawem. Niestety jednak w momencie, kiedy Brexit został postanowiony, kurs funta natychmiast mocno spadł i utrzymuje się wciąż na tym samym, niskim poziomie. Myślę, że w obecnych okolicznościach wielu naszych rodaków waha się, czy aby na pewno ich dalszy pobyt na Wyspach jest opłacalny.
— Gdzie w Internecie możemy Cię odnaleźć i śledzić na bieżąco?
Wszystkich zainteresowanych zapraszam serdecznie do śledzenia mojej działalności pisarskiej, scenicznej i społecznej na stronach internetowych www.iwonadziura.com, www.iwonadziura.blogspot.com oraz www.facebook.com/iwonadziurabezendu.
— Dziękuję bardzo!
Ja dziękuję bardzo za zaproszenie. Mam nadzieję, że to nie ostatni raz, kiedy goszczę na waszych łamach.
Chciałabym też skorzystać z okazji, by podziękować moim wspaniałym gospodarzom: Irenie i Zdzichowi Zając z Toronto, dzięki którym przeżyłam mnóstwo świetnych chwil w Kanadzie. Mam nadzieję, że uda mi się jak najszybciej przelać wspomnienia na papier, a następnie wykorzystać z pożytkiem dla jak najszerszej grupy odbiorców.
Iwona Dziura — z wykształcenia filolog turecki, z wyboru pisarka i osobowość sceniczna. Autorka pełnej humoru, dwukrotnie nagrodzonej w Polsce nagrodami branżowymi książki o przygodach w Rumunii i Mołdawii p.t. „Dziura w podróży”. Działaczka polonijna, blogerka i zapalona sportsmenka.
Warszawa 29.07.2018
LIST OTWARTY ŚRODOWISK KRESOWYCH I PATRIOTYCZNYCH
W OBRONIE KSIĘDZA TADEUSZA ISAKOWICZA-ZALESKIEGO
My, Kresowianie i potomkowie Kresowian, z oburzeniem przyjęliśmy informację, iż Robert Ethan Grey, były wiceminister spraw zagranicznych w rządzie Beaty Szydło, złożył pozew sądowy przeciwko Księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu.
Działania R.E. Greya traktujemy jako przejaw walki politycznej prowadzonej zza politycznego grobu przez środowisko skupione wokół Witolda Waszczykowskiego.
Jest to kolejny wyraz szykan wymierzonych w kapelana Kresowian przez polityków przedstawiających siebie jako spadkobierców tzw. mitu Giedroycia. Po nagonce prasowej przyszła kolej na następną metodę walki politycznej, tj. nękanie sądowe. Podzielamy stanowisko Ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, że poczynania Roberta Ethana Greya mają podtekst polityczny i stanowią odwet za to, że kapelan Kresowian wielokrotnie krytykował polski MSZ za uległość wobec USA, Izraela i Ukrainy oraz za brak troski o pochówek ofiar ludobójstwa.
Akurat Grey nie powinien być zdziwiony tego rodzaju opiniami. Nie przeczy im powołanie go – jako obywatela USA – do władz resortu odpowiedzialnego za kierowanie polską polityką zagraniczną. Nominacja Greya wzbudziła liczne kontrowersje zarówno wśród polityków, jak też komentatorów polskiego życia politycznego. Opiniom Ks. Isakowicza-Zaleskiego nie przeczą również działania polskiego MSZ-u w czasie, gdy Robert E. Grey pełnił najpierw funkcję doradcy, a później piastował stanowisko wiceministra. Od dawna polskie MSZ wykazuje całkowitą bezradność wobec odradzania się na Ukrainie tradycji nazistowskich (kult SS Galizien) i szowinistycznych, a także wobec niespotykanego w cywilizowanym świecie antyhumanizmu, polegającego na odmawianiu ekshumacji ofiar ludobójstwa dokonanego przez zbrodniarzy z OUN-UPA.
Nieudolność MSZ ma swe źródło tym, że polska polityka koncentruje się bardziej na sojuszu z ukraińskimi oligarchami, aniżeli na przywracaniu pamięci ofiar banderowskich zbrodni. Stanowczo protestujemy przeciwko nękaniu sądowemu Księdza Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego, który za swoją wieloletnią i bezinteresowną troskę o pamięć i prawdę o ofiarach ukraińskiego ludobójstwa cieszy się powszechnym szacunkiem. Jego działalność społeczna została doceniona także przez śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i śp. Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego oraz Instytut Pamięci Narodowej i Urząd ds. Kombatantów, które to osoby i instytucje przyznały swoje wysokie odznaczenia.
Apelujemy do Roberta E. Greya o wycofanie pozwu. Stanowczo zachęcamy byłego wiceministra do autorefleksji i uświadomienie sobie, że nie będzie mógł występować w sądzie przeciwko Ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu bez narażania na śmieszność już nie tylko siebie, ale też ministerstwa, które do niedawna reprezentował, oraz formacji politycznej, która go w iście ukraińskim stylu na to stanowisko powołała.
Ponieważ Robert E. Grey chce uchodzić za dystyngowanego polityka, powinien wiedzieć, że – jak to trafnie ujmuje współczesna aforystka Agnieszka Lisak – „Wielkość człowieka ocenia się nie po stanowisku, jakie zajmuje, ale po tym, czy potrafi zachować do niego dystans”. Apelujemy do niezależnych publicystów, przedstawicieli świata polityki, kultury i nauki, a także środowisk Kościoła Katolickiego, o stanowcze przeciwstawienie się nasilającej się w naszym państwie tendencji do zaszczuwania ludzi o poglądach odbiegających od poprawności politycznej oraz ośmielających się polemizować z przedstawicielami władzy i wspierającym ich aparatem propagandowym państwa.
Podpisały liczne organizacje Kresowe, patriotyczne oraz osoby prywatne w tym m.in.
Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie - Prezes Witold Listowski Światowy Kongres Kresowian w Bytomiu - Prezydent Jan Skalski Stowarzyszenie „Huta Pieniacka” we Wschowie Prezes Małgorzata Gośniowska-Kola, Radna Sejmiku Lubuskiego Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu w Zamościu, Prezes Janina Kalinowska Instytut Pamięci I Dziedzictwa Kresowego w Lublinie - Prezes prof. Włodzimierz Osadczy Ewa Siemaszko - Laureatka Nagrody IPN Kustosz Pamięci Narodowej, badacz ludobójstwa na Wołyniu Warszawa, Janusz Sanocki - Poseł niezależny - Nysa.
Jesteś prawnikiem? Mówisz po polsku? Znasz polskie środowisko? Kancelaria Malicki Sanchez ma propozycję…
piątek, 03 sierpień 2018 18:55 Opublikowano w Życie polonijnePrawo podobnie jak opieka lekarska wymaga zaufania. Dlatego tak ważna jest renoma kancelarii adwokackiej. Kancelaria Adwokacka Malicki Sanchez to jedna z najstarszych w Ontario, a już na pewno w naszym polonijnym środowisku.
Marek Malicki, czyli drugie pokolenie tej firmy (dawniej Malicki and Malicki) to również znany działacz polonijny, były przewodniczący Polonii Świata jeszcze w czasach gdy w Polsce panował system komunistyczny,
Obecnie Kancelaria Malicki Sanchez, prowadzona jest przez niego wraz z synem Gibrianem. a zarządzana przez panią Elvirę Sanchez de Malicki. Kancelaria poszukuje polskim środowisku prawnika ,który chciałby związać swoją karierę z firmą tak bogatą w doświadczenie i posiadającą wierną klientelę.
Stąd też nasza wizyta i rozmowa z ojcem i synem: Markiem Malickim i Gibrianem Malicki-Sanchez...
- Obsługujecie Państwo pod względem prawnym między innymi społeczność polską i hiszpańskojęzyczną...
- Mamy swoich wiernych, wieloletnich klientów w polskim środowisku, to zazwyczaj ludzie o wiele starsi, niż nasi klienci hiszpańskojęzyczni. Wielu naszych klientów to także wnuki wcześniejszych klientów i jest dla nas oczywiste, że nasi starsi klienci czują się bardziej komfortowo mówiąc po polsku; jest dla nas ważne, abyśmy mogli nadal służyć poradą prawną klientom, którzy nie znają języka, czy też bardziej komfortowo czują się w języku polskim.
Obecnie, oprócz mnie mamy również panią która prawniczka który mówi po polsku obecnie Zatrudniamy naszej kancelarii 5 prawników i nasza pani prawniczka zajmuje się głównie prawem małżeńskim i rodzinnym, chcielibyśmy, aby to naszego zespołu dołączył prawnik mówiący po polsku.
Moja żona Elvira uważa, że powinniśmy mieć w zespole ludzi obu płci ponieważ niektórzy nasi klienci wolą mieć do czynienia właśnie albo z kobietą, albo z mężczyzną. To nie powinno mieć żadnego znaczenia, ale ludzie są jacy są i z pewnością w sprawach rodzinnych są klienci płci żeńskiej, którzy wolą mieć prawnika kobietę.
Jeśli chodzi o nasze usługi po hiszpańsku, to mamy zarówno prawnika jak i prawniczkę, hiszpański mojego syna Gibriana też jest na tyle dobry, aby doradzać naszym klientom. Zależy nam natomiast na utrzymaniu ciągłości usług dla naszych klientów polskojęzycznych których wielu jest z nami od bardzo, bardzo wielu lat.
W dzisiejszych czasach wiele ludzi starszych ma problemy ma kwestie związane z planowaniem zarządzeniem majątkiem. Polacy dzisiaj mają majętność, oczywiście możemy ich obsługiwać, jeśli chodzi o sprawy biznesowe i spadkowe, ale również zarządzaniem majątkiem. Tutaj wiele spraw jest skomplikowanych zwłaszcza grupie osób mających za sobą wiele małżeństw czy też żyjących w związkach nieformalnych.
Tak więc zajmujemy się bardzo wiele prawem matrymonialnym.
Jak to już tłumaczyłem podczas naszej poprzedniej rozmowy, prawo rodzinne jest trudne i jest to proces kosztowny. I jeśli adwokat radzi sobie z prawem rodzinnym to znaczy że z każdym innym również sobie poradzi. W prawie rodzinnym jest bardzo wiele spraw dotyczących emocji, spraw bardzo trudnych, jak opieka nad dziećmi, kwestie alimentacji, zapewnienia wsparcia; ludzie chcą to zmieniać tak, aby odpowiadały nowym okolicznościom. Na tym polu Gibrian jest bardzo dobry. Radzi sobie doskonale właśnie od tej strony ludzkiej, bo trzeba bardzo dobrze znać prawo, ale przede wszystkim należy pomagać klientowi, naprowadzać klienta, tak aby mu przekazać to, co dla niego byłoby najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście, nie można się ograniczać tylko do jednej dziedziny prawa; wszystkie te dziedziny są ze sobą powiązane - real estate, prawo rodzinne...
- Czy taki kandydat ma mieć doświadczenie?
Doświadczenie byłoby pomocne, chcemy kogoś, kto nie tylko zna zasady prawa, ale też wie, jak odnoszą się do rzeczywistej sytuacji w życiu. Bo przecież w ostatecznym rozrachunku prawnik to człowiek, który rozwiązuje problem. Gdy ktoś do nas przychodzi, mówi że ma problem, a nie że chodzi mu o prawo matrymonialne czy majątkowe. Podobnie, jak pacjent, gdy przychodzi do lekarza i mówi co go boli, a nie jakie leczenie chciałby otrzymać.
My doradzamy, mówimy, „zrób to”, „tego nie rób”, to są twoje możliwości, my wybralibyśmy tę, ale do ciebie należy wybór. Gibrian, który pracuje od kilku lat, widzi już jak odnieść się do porady, jaką udzielił rok temu, czy dwa lata temu. To jest właśnie doświadczenie.
Oczywiście, nikt nie wygrywa wszystkich spraw, ale mając taką wiedzę można wiarygodnie doradzać klientom, czasem nawet doradzać, aby nie iść do sądu, bo sąd zazwyczaj to jest ostateczność.
A więc szukamy kogoś, kto dobrze rozumie prawo, ma doświadczenie w polskim środowisku, kto chciałby tutaj pracować z grupą prawników, którzy wzajemnie się wspierają, pomagają sobie. Kogoś, kto rozumie problemy naszej polskiej społeczności rozumie tę społeczność, kto rozumie, jak, i z czego się składa polska społeczności; gdzie Polacy chodzą do kościoła, jakie problemy mają w stosunkach z Polską.
Często mamy również sprawy związane z Polską, gdzie jest inny system prawny. Tak ludzie pochodzenia hiszpańskiego, jak i polskiego mają doświadczenie z systemem prawa cywilnego, francuskiego ukształtowanego przez Kodeks Napoleoński, zupełnie odmiennym od prawa, które jest tutaj. Ktoś przychodzi do nas i mówi, że chce sporządzić testament i rozporządzić własnością w Polsce, tłumaczymy, że nie można tego tak zrobić dlatego że prawo polskie dokładnie określa co się dzieje z nieruchomościami, jak są dziedziczone.
Podobnie nie można dysponować własnością w Ekwadorze ponieważ prawo dokładnie stanowi tam, jak to się dzieje. Podobnie gdy ktoś ma spadek w Kanadzie, musi liczyć się z tym że może być opodatkowany w Polsce.
Trzeba znać ten kontekst polskiej społeczności. Czasem znajomość języka to nie wszystko; wolelibyśmy też kogoś, kto angażował się w sprawy Polonii.
Podobnie jak w przypadku Millenium Fund któremu przewodniczę, zawsze pytamy się studentów, którzy składają podania o stypendia, co robiłeś dla tej społeczności. Angażowanie się w sprawy parafii czy też harcerstwa bardzo pomaga.
Tak więc mamy tutaj propozycję pracy, dobrej kariery, bo ludzie którzy tutaj przychodzą po poradę muszę wiedzieć że mogą komfortowo czuć się z kimś kto ich rozumie i mówi po polsku.
- A jakie są dzisiaj problemy prawa, jakie kierunki?
Gibrian Malicki Sanchez: Przede wszystkim problemem jest kwestia dostępności usług prawnych; wiele ludzi samemu reprezentuje się w sądach, bo nie stać ich na prawnika, a to znacząco wpływa na ferowanie wyroków.
Druga rzecz to „googlowanie” porad prawnych. W internecie znajdziemy wiele odpowiedzi i podpowiedzi, wiele dokumentów można wypełnić czy złożyć on-line, jednak to nie zastąpi doświadczenia i profesjonalnej porady prawnej.
Dziękuję bardzo za rozmowę.