Przyjechała do nas tutaj, w Toronto, polska minister oświaty, a raczej "edukacji", jak to się ładnie, poprawnie nazywa, było bardzo przyjemnie, pani minister odwiedziła największą sobotnią polonijną szkołę podstawową imienia Mikołaja Kopernika w Mississaudze, gdzie przeszła po klasach… W jednej z grup przedszkolnych minister została poinformowana, że dzieci właśnie przerabiają literkę "L"- "powiedzcie mi dzieci czym bawią się dziewczynki?" - zapytała wchodząc w temat...
Pytanie zupełnie niewinne, wydawałoby się, że zupełnie pasujące do sytuacji, a jednocześnie obrazujące jak bardzo normalny polski system edukacji różni się od naszego kanadyjskiego, bo pytanie "czym bawią się dziewczynki" i odpowiedź dzieci gremialna, że lalkami jest czymś politycznie niepoprawnym. Przecież dzieci bawią się tym "co sobie tam wybiorą", być może odkrywając właśnie swą niebiologiczną seksualność. Dziewczynki mogą się bawić na przykład…. czołgami. Nie, nie, przepraszam może to też niezbyt poprawne politycznie, może powinny się bawić... No nie wiem, nic nie przychodzi mi na myśl…
Pewne natomiast jest to, że gdyby w Toronto powstała - tak, jak chce pani minister - szkoła średnia dwujęzyczna z językiem wykładowym polskim i angielskim, mielibyśmy do czynienia z wieloma "zderzeniami" programowymi.
To najlepiej ilustruje, gdzie my jesteśmy, a gdzie jest Polska. My tutaj na poligonie doświadczalnym nowej bolszewii, gdzie nasze dzieci uczestniczą w eksperymentach na ludziach… Stąd takie zainteresowanie tutaj polską szkołą; szkołą, która jeszcze czegoś konkretnego uczy.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=756#sigProId97159420fa
Rozmowa z publicystą Stanisławem Michalkiewiczem: Judeopolonia to nie jest żadna perspektywa
piątek, 17 listopad 2017 07:43 Opublikowano w WywiadyAndrzej Kumor: Panie Stanisławie, spotykamy się w Święto Niepodległości Polski. Pan właściwie o niczym innym nie pisze jak o Polsce, a ostatnio promuje Pan ideę Trójmorza, Międzymorza, różnie jest to określane, ale pewnego organizmu politycznego, który przy pomocy protekcji amerykańskiej mógłby „wyciskać” wpływy rosyjskie i niemieckie w tej części kontynentu.
Z drugiej strony, wielokrotnie Pan mówił, że z Amerykanami można mieć sojusze, ale one są asymetryczne, i dlatego trzeba zawsze z góry brać zapłatę za usługi.
Czy nie sądzi Pan, że to Międzymorze czy Trójmorze to jest projekt amerykańskiej gry geopolitycznej z Rosją i że w momencie, kiedy zmieni się ekipa na Kremlu czy jakakolwiek sytuacja w stosunkach amerykańsko-rosyjskich czy amerykańsko-niemieckich, to gaz z balonu Międzymorza zostanie spuszczony? A tymczasem USA każą sobie płacić, bo kupujemy od nich broń, kupujemy od nich ropę naftową, kupujemy od nich gaz, który okazuje się droższy, itd., itd. Czy Polska jest podmiotowa w całej tej koncepcji?
Stanisław Michalkiewicz: Zacznę od tego, że ta koncepcja nie jest wcale nowa. Ona się narodziła pod koniec lat 80. Kiedy już po spotkaniu Michała Gorbaczowa z prezydentem Reaganem w Reykjaviku w 86 roku okazało się, że istotnym elementem przyszłego jeszcze, mgławicowego, ale już opracowywanego porządku politycznego w Europie będzie ewakuacja imperium sowieckiego ze środkowej Europy. Ta ewakuacja nie nastąpiła wtedy, ona nastąpiła dziesięć lat później, ale pojawiła się wiarygodna zapowiedź.
I ta wiarygodna zapowiedź wywołała efekt politycznej próżni w środkowej Europie, podobnej do tej z 1918 roku. Oczywiście, w zupełnie innej konfiguracji, ale coś takiego się pojawiło. Państwa środkowej Europy, nauczone doświadczeniem kruchości tego porządku wersalskiego, postanowiły zadziałać i wziąć sprawy w swoje ręce, stworzyć taki system reasekuracji niepodległości w środkowej Europie, żeby się nie oglądać ani na Rosję, ani na Niemcy.