Po raz pierwszy w sobotę 5 września na terenach Centrum Kultury Polskiej im Jana Pawła II w Mississaudze zorganizowano Dzień Polski. Zagrały polonijne zespoły, swoje prace eksponowali polscy artyści, pojawili się miejscowi politycy; każdy mógł coś znaleźć dla siebie. W najbliższym "Gońcu" pełna relacja.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1560#sigProId2293bee012
Szanowna Redakcjo, Drodzy Czytelnicy
Jestem naszym polonijnym kandydatem do Sejmu RP w nadchodzących październikowych wyborach. Z wykształcenia jestem ekonomistą, studiowałem w London School of Economics (LSE) i od jedenastu lat pracuję w finansach w londyńskim City. Od wielu lat jestem zaangażowany społecznie i politycznie w życie brytyjskiej Polonii.
Startuję do okręgu warszawskiego, czyli tego na który oddaje głosy "zagranica", z listy partii KORWiN. W skrócie można określić tę partię jako światopoglądowo na prawo od PiS (Prawa i Sprawiedliwości), zaś moje własne poglądy są konserwatywno-liberalne. Moimi wzorcami są między innymi Ronald Reagan i Margaret Thatcher.
Jako mieszkaniec Wielkiej Brytanii, chcę dążyć do odbudowania przyjaźni polsko-amerykańskiej i polsko-brytyjskiej, zaniechanych przez ostatnie rządy. Także, jako w połowie zabużanin, zarówno po stronie ojca jak i matki, rozumiem Polaków pozostawionych w krajach byłego ZSRS i chciałbym być głosem Rodaków ze Wschodu. Jestem zaangażowany w działalność charytatywną, udzielając się w kilku katolickich organizacjach. Prywatnie, jestem żonaty i mam dwójkę dzieci – wszyscy mieszkamy w Londynie.
W przypadku wybrania mnie na posła zamierzam pozostać w Wielkiej Brytanii i otworzyć stałe biuro poselskie w Londynie, gdzie przyjmowałbym Rodaków kilka dni w tygodniu, pozostałe dni wykorzystując na podróże zagraniczne i lokalne. Celem sprostania zapotrzebowaniu Rodaków otworzyłbym komórki biura poselskiego w głównych skupiskach Polonii na świecie, szczególnie w Ameryce Północnej i Południowej, na Ziemiach Utraconych, Kresach, oraz w Kazachstanie.
Do Warszawy udawałbym się jedynie na istotne dla Polonii głosowania. Utrzymywanie bliskiego osobistego kontaktu z Polonią na świecie dałoby mi możliwość tworzenia i przedkładania projektów ustaw ważnych z naszego, polonijnego punktu widzenia.
Londyn jest jednym z najlepiej skomunikowanych miejsc na świecie i tutejsze cztery lotniska zapewniłyby mi możliwość częstego i regularnego odwiedzania Polonii.
Większość z nas, Polonii, jest zawiedziona faktem, że pomimo tego, że możemy głosować w wyborach do Sejmu RP i zwykle oddajemy kilkaset tysięcy głosów stanowiących do 20 proc. całości okręgu warszawskiego, nie mamy oddanych nam przedstawicieli w Sejmie. Poseł Kwiatkowski z PiS, który za obecnej kadencji jako jedyny poczuwał się do odpowiedzialności za swój polonijny elektorat, nie startuje tym razem. Ani PiS, ani rządząca obecnie Platforma Obywatelska (PO) nie wystawią do tych wyborów polonijnych kandydatów.
Zatem, jeśli życzą sobie Państwo prawdziwej reprezentacji naszych wspólnych polonijnych interesów, głosujcie na mnie na liście partii KORWiN, która w nadchodzących wyborach wystawia najwięcej polonijnych kandydatów.
Dziękuję serdecznie.
Z poważaniem,
Przemek de Skuba Skwirczyński
Od redakcji: Powodzenia!
•••
Komentarzyk
I znów trzeba zaostrzyć gęsie pióro i otworzyć inkaust po przeczytaniu nr 34. "Gońca" z 21/27 sierpnia 2015. Z zaciekawieniem of course.
Najpierw zajdę red. A. Kumora – od tyłu, bo od ostatniej strony zawsze zaczynam lekturę tygodnika. W poprzednim numerze był felieton, którego motto można określić – Polskę w 18. wieku zgubiła szlachta i kraj został rozdarty na trzy nierówne części przez trzech potężnych sąsiadów. To je prawda, ale nie cała. Ojczyznę "przehandlowała" za obietnice zachowania ich przywilejów magnateria.
Jako narodowiec, muszę tu oczywiście wtrącić (tu ukłon do Grafa, ale o tem potem), że te wspaniałe historyczne nazwiska, ta arystokracja, mają swoje korzenie poza Polską etniczną. To są rody, których fortuny wzrastały na bezmiarach słabo zagospodarowanych tzw. dziś Kresów. Tysiące hektarów tego było. Czy mogliby pozyskiwać takie majątki pod Warszawą lub Krakowem? Magnaci to spolonizowani Rusini czy też Litwini*). Za bad luck Królestwa Polskiego oni głównie odpowiadają. Ale i szlachta nie była bez winy. Autor listu do redakcji oznaczony jedynie ksywą "Misiu Złoty" też ma częściowo rację, twierdząc, że dzięki szlachcie nie mamy mentalności ruskich rabów, teutońskich kaprali i czeskich tchórzy. I to je tyż prawda. Ale mogli kontuszowi dać wcześniej i w szerszym zakresie prawa obywatelskie tym, co dla nich pług i socha. Tak stało się w zachodniej Europie, czyniąc państwa silniejszymi. Ano, to wiemy dzisiaj, ale m.in. moi ancestorzy tej prawdy na czas nie pojęli. Wiwat konstytucja, wiwat wszystkie stany – przyszło za późno.
Nie jestem profesjonalnym historykiem, ale żyjąc w ciekawych czasach, zawsze się historią interesowałem. Nie zauważyłem, aby red. Kumor rozmijał się z prawdą historyczną tak, że trzeba by tylko siąść i płakać. O ile wiemy, bo o tym wspominał, że jego rodzina jest ludowa i wywodzi się spod Krakowa. Nie chwyciłem przytyku o piłach i palach przed rokiem 1920 (?). Czyżby to aluzja do rzezi galicyjskiej? Którą zmontowali Austriacy.
A teraz do korespondencji naszego człowieka na ścianie wschodniej. Generalnie zgadzam się z Grafem co do oceny postaw naszych wielowiekowych "lokatorów" w Polsce – Żydów. Ale są między nami różnice. Pruszyński traktuje ten naród jednolicie. Żyd to Żyd i jaki jest, każdy widzi. A ja rozróżniam tę nację, dzieląc ją na Żydów i Izraelitów. Co do działalności pierwszych się zgadzam i oceniam ich ujemnie czy to na terenie Polski, Europy, czy USA. Prawo, medycyna, bankowość, no i polityka. Ale jest też państwo Izrael. W jakich zawodach się tam Hebrajczycy specjalizują, to mnie nie obchodzi. A samo państwo oboma rękoma popieram. Niech rosną w siłę, niech się tam między Beduinami rozpychają. Jak będą więksi i silniejsi, to może bardziej skutecznie potrafią ściągnąć do Palestyny swoich ziomków, rozsianych (jak kąkol w zbożu) po świecie. Ażeby to osiągnąć, poczynają sobie twardo, ale co mają robić? Są kroplą w morzu arabskim, muzułmańskim. Nie chcom może, ale muszom. I nam, Olku, nic do tego. Pamiętasz piosenkę: "Niech się umacnia, niech się zacieśnia polsko-izraelska braterska więź..."? No bo radziecka już się na szczęście nie umacnia. Są plusy dodatnie i ujemne z polską szlachtą. Są z Semitami tu i tam.
No i na koniec odpowiedź Pani Ewie Jastrzębiec-Pietras. Mea culpa. Niedokładnie odczytałem życzenia dla Wandy R. Że nie ma się co krępować, bo przecież jest u siebie. Ponieważ Pani Wanda pisze pod szyldem – listy z Niemiec, zrozumiałem, że nawet na zachód od Odry – jest u siebie.
W domyśle – bo to kiedyś były tereny słowiańskie. Nieporozumienie towarzyskie, raz, dwa, trzy i po wszystkim.
Kończąc, jak zwykle chwalę "Gońca", choć któż jest bez skazy? Niektórzy pisatiele tak zawijają tematy, o których piszą, że czasem naprawdę trudno chwycić, o co im chodzi. Co chcą przekazać. No ale wolna wola. Ich teksty przeskakują szybko. Chciałoby się zawołać: panowie, krócej i jaśniej. Bez tych zawijasów, w których się czytelnik gubi (bo w domyśle niby to i to). I tak by było na tyle tego komentarzyka.
Ostojan
Toronto, 21.08.2015
*) Mejsztowiczów nie wykluczając.
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, wina szlachty jest bezsporna, ponieważ przyciśnięta do muru przez Szwedów, obwołała Matkę Boską Królową Polski, obiecując jej ulżenie doli niższych stanów, a następnie mimo opieki swej Królowej, zapomniała o danym słowie. Ciekawa jest również analiza p. Stanisława Michalkiewicza, o tym jak powstał w Polsce jurgielt i jak powszechne było to zjawisko.
Gwoli ścisłości, moja rodzina wywodzi się ze wsi Wola Chroberska leżącej niepod Krakowem, a w lasach nieopodal Chrobrza, na prastarych ziemiach państwa Wiślan, cztery kilometry od grodziska prasłowiańskiego Stradów (jedno z lepiej zachowanych w Europie – patrz zdjęcie) na terenach byłej ordynacji Wielopolskich. Wzmianki o wsi sięgają XIII wieku. Historia mojej rodziny związana jest z tamtą ziemią od wieków. Myśmy panów piłami nie cięli. Dziadek wzięty na 20 lat do carskiego wojska, bił się później w wojnie z bolszewikami...
•••
Panie Andrzeju
Z oburzeniem muszę poinformować Pana o postępowaniu naszego polskiego konsulatu w Toronto.
Wobec ogłoszonego referendum 6 września (za granicą dzień wcześniej) polski konsulat powinien powiadomić społeczność polską o zasadach tzw. rejestracji przed datą wspomnianego referendum przynajmniej 30 dni przed datą referendum. Każdy z nas ma dużo spraw prywatnych czy zawodowych, lecz jest to bardzo ważne wydarzenie dotyczące naszego życia, naszych rodzin i przyjaciół żyjących w Polsce. I my możemy dołożyć swoją cegiełkę. Ale niestety, uniemożliwia nam to konsulat Rzeczpospolitej.
Ja osobiście dzwoniłem do konsulatu parokrotnie przed wyborami na prezydenta, nie było z tym żadnego problemu. W wypadku referendum dzwoniłem we wtorek, 25 września – parokrotnie, oraz następnego dnia. Za każdym razem rezultat był ten sam. W ogóle nie było żadnego komunikatu jak w wyżej wymienionych wyborach prezydenckich, że można zarejestrować się, dzwoniąc wcześniej, ewentualnie przez Internet. Po wciśnięciu numeru "sprawy obywatelskie" zostałem wyrzucony z linii po paru sygnałach, po wciśnięciu operatora reakcja automatycznej sekretarki, tyle że natychmiast "wypad z linii".
To już nie jest lekceważenie lub ignorancja wobec nas, Polaków zamieszkałych na stałe lub tymczasowo za granicami Polski. Według mnie, jest to celowa zagrywka większości, jeśli nie prawie wszystkich, elit rządzących mniej wartościowym narodem, jak zwykle pisze pan Michalkiewicz. Jest to zwykłe lekceważenie i olewanie nas, tzw. polonusów, a jest nas bardzo dużo, zwłaszcza po ostatniej emigracji zarobkowej za rządów sitwy PO-PSL. Jest to sytuacja zakrawająca na kpinę i zasługująca na potępienie naszych tak zwanych elit.
W wyborach październikowych mogą zdarzyć się cuda. W większości nasi rodacy mieszkający gdzieś tam pokażą środkowy palec większości parlamentarzystów przyspawanych do stołków. Jest to niewybaczalna sytuacja.
Z poważaniem,
Mirek Gąsiorowski
Odpowiedź redakcji: Zgadza się. Lekceważenie i ignorancja. To jest po prostu olewanie państwa polskiego, przez ludzi opłacanych przez Polaków, po to by mu służyć.
•••
"Chodzi mi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa"...
To Słowacki. Podobnie, wielu innych sławnych pisarzy polskich podziwiało piękno i bogactwo narzędzia, które stworzyliśmy w celu porozumiewania się z naszymi braćmi.
Co mówią inni o naszym języku? Pragnę się z Państwem podzielić skrótową, bo encyklopedyczną analizą języka polskiego, którą znalazłam w "Dictionaire Encyclopedique Quillet", Paryż 1970 r. Oto co czytamy pod hasłem "Linquistique":
– Język polski, który należy do zachodniej grupy języków słowiańskich, jest najbogatszy w dźwięki ze wszystkich języków indoeuropejskich. W tym względzie ustępuje tylko sanskrytowi; zawiera dziewięć samogłosek, dźwięk pośredni "j" i trzydzieści pięć spółgłosek. Jest to język syntetyczny – mający siedem przypadków: mianownik, dopełniacz, celownik, biernik, narzędnik, miejscownik, wołacz, ma więc wszystkie przypadki sanskrytu z wyjątkiem ablativu. Ma wiele zgrubień i zdrobnień. Koniugacja, bardzo bogata, pozwala na wyrażenie znacznie więcej niuansów niż języki zachodnie. Nie posiada rodzajnika. Aspekt tekstu w języku polskim na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, że jest to język twardy, z dużą przewagą spółgłosek, ale to tylko pozór spowodowany tym, że Polacy, używając alfabetu łacińskiego dla reprezentacji ich trzydziestu pięciu spółgłosek, musieli przedstawić dźwięki proste przez złożenie dwóch, trzech, a nawet czterech spółgłosek. Zatem Leszczyński wymawia się w przybliżeniu Lechtchinski, "ch" jest nawet bardziej miękkie niż nasze. Język polski ma cztery grupy dialektów: mazowiecki, poznański, krakowski i karpacki.
Z poważaniem
Ewa Pietras
Montreal, 19 sierpnia 2015
Odpowiedź redakcji: Zauroczyła nas Pani swą wiedzą.
•••
List do pani Wandy Ratajewskiej i wszystkich ludzi dobrej woli
Szanowna Pani,
Szanowni Państwo,
Tak się składa, że adresuję do Pani już drugi list. Tematy, które Pani porusza, znajdują oddźwięk w spektrum moich zainteresowań. Chodzi mi tym razem o lubelskie dzieci z Pogotowia Rodzinnego. Skontaktowałam się z ich "zastępczą" mamą, i dzielę się z Panią/Państwem uzyskanymi informacjami.
Pogotowie Ratunkowe to schronisko dla dzieci z rodzin patologicznych, prowadzone przez rodzinę zastępczą. W Lublinie jest siedem takich schronisk z dziećmi w wieku od 0 do 7 lat, liczba dzieci w schronisku od 5 do 7. Dzieci rekrutują się ze szpitali (niechciane dziecko oddane po porodzie do adopcji) bądź interwencji policyjnych – są to najcięższe przypadki. Jedno z tych schronisk jest prowadzone przez panią Olgę Ciechońską i jej rodziców. Opiekują się oni obecnie pięciorgiem dzieci (sami chłopcy), 24 godz./dobę. Najmłodszy z nich ma osiem miesięcy i zespół powikłań poalkoholowych i po narkotykach (są to najcięższe powikłania medyczne).
Historia choroby dziecka: rozszczep wargi i podniebienia, wylew krwi do mózgu, ślepota – po wylewie krwi do siatkówki oka (dziecko czeka na zabieg operacyjny obu oczu), bradykardia (zwolniona czynność serca), spodziectwo (wada wrodzona u chłopców). Tyle nieszczęść na jednego maluszka. Dwoje innych dzieci to bracia: Kacper – sześć lat, i Oskar – trzy i pół roku. Cała trójka trafiła do Pogotowia w wyniku interwencji policji. Ojciec obu chłopców odsiaduje w więzieniu karę za: napad z bronią, gwałt, podpalenie prostytutki. Matka chłopców urodziła w ubiegłym roku córeczkę, obecnie jest w ciąży.
Rząd przeznacza wprawdzie pewną kwotę na każde z dzieci, ale jest ona niewspółmiernie mała do potrzeb: rosnące koszty utrzymania, wizyty lekarskie, sesje u psychologa, zabiegi rehabilitacyjne – wszystko opłacane przez rodzinę zastępczą.
W przypadku gdy rodzice biologiczni zrzekają się praw do dziecka, jest ono po sześciu tygodniach przeznaczone do adopcji. Dzieci są adoptowane zarówno przez Polaków, jak i obcokrajowców.
Ostatnio hiszpańskie małżeństwo adoptowało dziewczynkę z ciężkimi powikłaniami poalkoholowymi. Te najcięższe przypadki z reguły są adoptowane przez obcokrajowców. Pani Olga nie otrzymuje pomocy od Polaków z Polski i bardzo rzadko z zagranicy. Ostatnio nawiązała kontakt z księdzem spod Paryża, który przysyła ubranka dla dzieci. Pani Olga byłaby bardzo wdzięczna za jakąkolwiek formę pomocy, zwłaszcza za ubranka. Ewentualną nadwyżkę rozprowadzi pomiędzy schroniskami.
Podaję Państwu kontakt z panią Olgą: Olga Ciechońska, ul. Sierpińskiego 55, 20-448 Lublin, Polska.
Z poważaniem,
Ewa Pietras
Montreal, 24 sierpnia 2015
Odpowiedź redakcji: Ludzie, pomóżmy!
Prenumerata elektroniczna
pełnego wydania "Gońca" w formacie pdf
tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST
razem $56.50
Płatność przez paypal,
Visa, MasterCard lub czek
Kontakt r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t
Płatność Trwa aktualizac
Stanisław Tymiński JOW to Polak z każdego powiatu
Stanisław Michalkiewicz Buldogi pod dywanem
Krzysztof Ligęza Widnokręgi: Antysemita Wiślimir i sprawa polska ; Kumulacja gestykulacja
Aleksander Pruszyński Ost Front: Smutno mi Boże…
Paweł Zyzak Co mówi Trump?
Izabela Embalo Prawo imigracyjne: Dobrowolny nakaz opuszczenia Kanady
Pan Nikt POLSKA, GEOPOLITYKA I NOWY REALIZM (cz. 2)
CYCLONE - największa firma polonijna
Aleksander Borucki U Indian: "Jak z Moskwy do Madrytu"
Maciek Czapliński Twój dom: Czy wykończony basement podnosi wartość domu?
Piotr Szyszko Naturalny antybiotyk - PROPOLIS
Sergiusz Piasecki Lektura Gońca: Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy (48)
Sobiesław Kwaśnicki Moto-Goniec: FIT to jest hit
wandarat List z Niemiec: Wałcz czy Polska Korona?
Aleksander Łoś Opowieści z aresztu deportacyjnego: Transformacja
Janusz Beynar Lektura Gońca: Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 33)
Jerzy Dąbrowa XVII ŚWIATOWE LETNIE IGRZYSKA POLONIJNE czyli ŚLĄSK I ZAGŁĘBIE 2015 od środka
Andrzej Kumor Widziane od końca: Jaka będzie nowa Europa?