W Korei można bardzo tanio mieszkać, tylko jeśli się jest już bogatym. System wynajęcia mieszkań jest oparty na ogromnej kaucji. Najdroższą, ale i w tym samym czasie najtańszą opcją jest tak zwany jeonse. Za mieszkanie w Seulu to może być od trzydziestu tysięcy do dwustu tysięcy dolarów i więcej za bardzo duże mieszkania. Polega to na tym, że lokator płaci właścicielowi tę sumę, ale może potem mieszkać za darmo. Właściciel za to inwestuje pieniądze, żeby zarobić. Kiedy lokator się wyprowadza, to właściciel oddaje wszystko. Tanio, bo nie płaci się nic, ale oddaje się wielką sumę pieniędzy, której nie można użyć.
Dla tych, którzy nie mogą oddać tyle pieniędzy, istnieje też system wolse. To jest system bardziej zbliżony do tego, co znamy w Kanadzie, płaci się kaucję na początku i płaci się też miesięcznie za mieszkanie. Różni się od Kanady tym, że przeważnie im większą kaucję się zapłaci (od pięciu do trzydziestu tysięcy dolarów), to można mniej płacić miesięcznie. To jest dobra opcja dla pracowników i przeważnie nauczyciele angielskiego mieszkają w małej kawalerce wynajętej na tej zasadzie.
Ale ja już nie jestem nauczycielką, jestem studentką i budżet mam ograniczony. Nawet 450 dolarów to trochę poza budżetem.
Więc gdzie mieszkają osoby jak ja, które po prostu nie mają kilku tysięcy na kaucję?
W "closetach". Nazywają to hasuk albo goshiwon. Hasuk i goshiwon mają tę samą ogólną ideę, ale się troszkę różnią. Hasuk jest przeważnie mniejszy, jest to blok trzy- albo czteropiętrowy, gdzie studenci mieszkają razem z właścicielem.
Każdy ma swój pokój, ale łazienka jest przeważnie jedna na piętrze, a kuchnia jedna na blok. Właścicielka – pani, która ma około 60 lat – przygotowuje codziennie śniadanie i obiad i wszyscy jedzą razem. Jest to popularna opcja, dlatego że można poznać dużo ludzi i nie trzeba samemu gotować.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/item/3234-korespondencja-w%c5%82asna-z-korei-po%c5%82udniowej-drogo-i-ciasno-witamy-w-seulu#sigProId2b5ba5e74a
Druga opcja, goshiwon, jest troszkę tańsza i tej szukałam. Goshiwon są mniej rodzinne. Jest wspólna kuchnia, a ramen, ryż, kimchi i woda filtrowana są przeważnie za darmo, ale każdy sam mieszka i sobie robi jedzenie. Często można znaleźć pokoje, które mają osobną łazienkę, ale tak samo często są one bez okna na dwór, mają tylko małe okienko, które się otwiera na korytarz.
Są to też miejsca ciszy używane czasami tymczasowo przez studentów, jeśli muszą się ciężko uczyć przed egzaminem. Jest ich dużo w pobliżu uniwersytetów.
I to właśnie tam szukałam, niedaleko mojego uniwersytetu. Problem w tym, że ta okolica jest też niedaleko czterech innych bardzo dobrych, dużych, a znanych uniwersytetów.
Sinchon jest dzielnicą studencką Seulu i żeby tam mieszkać, to trzeba zapłacić. Ale bez okna to ja nie mogę mieszkać, więc powiedziałam tamtej pani, że się zastanowię, i poszłam dalej.
Na szczęście znalazłam pokój za 450 dolarów miesięcznie, mam 9,9 m kw., łazienkę i duże okno z fajnym widokiem. Udało mi się. Jest trochę ciasno w porównaniu do 25 m kw., które miałam w zeszłym roku, ale całkiem fajne. W opłatę standardowo wliczone jest wszystko: ogrzewanie, woda, klimatyzacja, pranie, Internet, nawet 100 kanałów telewizji.
Najbardziej fascynującym aspektem, i najbardziej azjatyckim, jest chyba moja łazienka. Kiedy ludzie widzą zdjęcia pokoju, to sugerują się, że to tylko prysznic stoi w rogu, ale nie mają racji. W Korei łazienki są często zrobione tak, że prysznic nie jest oddzielony od reszty łazienki, woda spływa do rur po spadzistej podłodze.
W nowocześniejszych i większych mieszkaniach prysznic jest oddalony, tak że woda nie zalewa całej łazienki, ale w starszych jest często tak, że prysznic jest podłączony do kranu od zlewu.
Moja łazienka ma właśnie takie rozwiązanie, tylko że w ekstremalnym wykonaniu. Jest to prysznic ze zlewem i kiblem w środku. Jak się ma tylko 10 metrów, no to trzeba oszczędzać miejsce, nie?
Luksusów to dla studentów niestety nie ma. Ale nawet jeśli straciłam 15 metrów od zeszłego roku, to mieszkam teraz w samym centrum Korei. Jest to doświadczenie i szansa nauczenia się jeszcze więcej o kulturze.
W moim budynku mam "convenience store" albo kiosk. Po drugiej stronie ulicy restauracje, bary i kawiarnie.
A 200 metrów od mieszkania główny wjazd do Uniwersytetu Yonsei, gdzie studiuję.
Jest drogo i ciasno, i jest to mój dom. Witam w Seulu.
Paula Agata Trelińska