Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Na szczęście żadna ze stron nie okazywała chęci zaczepnych, żadna nie znała położenia wojskowego w Warszawie i w kraju, a tymczasem już 14 maja w nocy rozstrzygnęły się losy przewrotu – prezydent Wojciechowski ustąpił, przekazując władzę w ręce marszałka Sejmu Rataja, jako swego konstytucyjnego następcy. Nie było innego wyjścia, skoro piłsudczycy zajęli całą stolicę. Tak Rataj, jak i rząd zdecydowali przerwać walki i nie dopuścić do dalszego rozlewu krwi, a może nawet wojny między poszczególnymi dzielnicami. Wybrali najrozsądniejsze i najszczęśliwsze dla kraju rozwiązanie.
Trzydniowe walki zakończyły się powołaniem w majestacie prawa nowego rządu. Prezesem rządu został profesor Uniwersytetu Lwowskiego, Kazimierz Bartel. Tekę spraw wojskowych objął Piłsudski, który znowu, jak za dawnych dni, zyskiwał decydujący głos we wszystkich sprawach państwowych.
Z Polski rodem: Bohater dwóch narodów – Kazimierz Pułaski
Napisane przez Kazimierz KozubJędrzej Kitowicz, proboszcz z Rzęczycy koło Rawy Mazowieckiej i autor bogatej w szczegóły literatury pamiętnikarskiej poświęconej życiu politycznemu swojej epoki, napisał o nim w „Pamiętnikach do panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego”:
„Był postury niskiej, chuderlawy, szczupły w sobie, mowy prędkiej i chodu takiegoż. Wielce wstrzemięźliwy od pijaństwa, jak od kobiet. Nic go bardziej nie bawiło, jak utarczki z Moskalami. W potyczkach zapominał o wszystkim i sam się najpierw w większe niebezpieczeństwa narażał”.
Do tej charakterystyki Kazimierza Pułaskiego – bo o nim tu mowa – dodać trzeba jeszcze jeden szczegół: miał ogromną słabość do hazardu, szczególnie zaś do gry w karty. W czasie pobytu we Francji w 1776 roku za karciane długi spędził nawet w więzieniu kilka tygodni, aż tych długów nie wykupiła przyjaciółka.
Bo co do kobiet – to ksiądz Kitowicz ma o tyle rację, że Kazimierz Pułaski zakochał się właściwie tylko jeden raz w życiu.
Mali Polacy o szkole, Polsce i emigracji
Napisane przez Anna Dobiecka
Przebywając poza granicami kraju, rodzice niejednokrotnie zastanawiają się nad nauką języka ojczystego swoich dzieci. Jaki sposób wybrać? Czy warto uczyć dzieci dodatkowego języka? Jak dziecko poradzi sobie z nauką?
Fundacja Edukacji Polonijnej, która koordynuje działania projektu Polskich Szkół Internetowych Libratus sprawdziła, jak to wygląda z perspektywy dzieci. Co myślą dzieci o szkole, Polsce i emigracji? O zdanie zostali zapytani mali Polacy mieszkający poza granicami kraju. Odpowiedzi na te pytania czekają w poniższym filmiku.
To rodzice są odpowiedzialni za to, na jakie tory edukacyjne naprowadzą swoje dzieci. Najważniejsze jest jednak stwarzanie dziecku możliwości do rozwoju. Umiejętności, jakie nabędziemy w dzieciństwie w przyszłości będą procentować. A język jest jednym z najpiękniejszych prezentów, jakie rodzice mogą przekazać dzieciom. Bezpłatną możliwość nauki dla polskich dzieci, w wieku od 5 – 15 lat oferuje projekt edukacyjny Polskie Szkoły Internetowe Libratus. Zajęcia w ramach projektu Libratus odbywają się o dowolnej porze dnia. To rodzic w oparciu o Internetową Platformę Edukacyjną pełni rolę nauczyciela. Uczeń ma dostęp do szerokiej gamy profesjonalnych materiałów dydaktycznych – scenariuszy lekcji, gier, zabaw i filmów – które zostały przygotowane przez polskich pedagogów. Najmłodsi dzięki Polskim Szkołom Internetowym Libratus uczą się przedmiotów obowiązujących w polskiej szkole, mają też stały kontakt z nauczycielami. Swoją wiedzę dziecko może doskonalić na cotygodniowych zajęciach on-line – Webinariach.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=4270#sigProId2c1d35812a
Uczniowie otrzymują legitymację szkolną, a po zdanym egzaminie końcoworocznym także świadectwo i promocję do następnej klasy. Jeśli rodzina zdecyduje się na powrót do Polski, uczeń może bez problemu kontynuować naukę w ramach tutejszego systemu oświaty.
Polskie Szkoły Internetowe Libratus mają już kilka tysięcy zadowolonych absolwentów z całego świata, którzy płynnie posługują się językiem polskim. Projekt współtworzą polskie szkoły partnerskie, polonijne szkoły sobotnie i organizacje – wszystko w trosce o powszechny dostęp do darmowej polskiej edukacji. Szczegóły na temat rekrutacji na nowy rok szkolny można znaleźć na stronie:
www.libratus.edu.pl/zapisy2016
Liczba miejsc na naukę w projekcie jest ograniczona. Zapisz dziecko i daj mu szansę na więcej!
Warszawa, 4 sierpnia 2016 roku
KOMUNIKAT 6/16
Przyjacielu,
Zakończyliśmy zapisy na rajdy towarzyszące XVI Rajdowi Katyńskiemu.
Jeśli ktoś z Was miałby jednak ochotę towarzyszyć Rajdowi Katyńskiemu, a nie zgłosił się poprzez wypełnienie formularza, to istnieje taka możliwość poprzez bezpośredni kontakt z komandorem Zlotu Huta Pieniacka Adamem Świtalskim (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.) lub komandorem Rajdu Ponary – Pamiętamy Marcinem Gałeckim (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.).
Osoby, które przyłączą się do Zlotu Huta Pieniacka przez bezpośrednie zgłoszenie do Adama Świtalskiego, nie otrzymują gadżetów oraz muszą pamiętać o ubezpieczeniu się we własnym zakresie.
Pamiętać trzeba również o zielonej karcie. Osoby dołączające do Zlotu prosimy o wyposażenie motocykli we flagę polską (po lewej stronie) i flagę ukraińską (po prawej stronie – od strony chodnika).
Osoby dołączające do Rajdu prosimy o wyposażenie motocykli we flagę polską (po lewej stronie) i flagę litewską (po prawej stronie – od strony chodnika).
Dokładniejsze informacje zamieszczamy poniżej:
HUTA PIENIACKA
Nazwy tej miejscowości nie znajdziecie na żadnej współczesnej mapie. Przed wojną wieś ta niczym szczególnym się nie wyróżniała. Była to duża wieś, 172 numery. Pięknie położona na rozległej polanie pochylonej ku słońcu. Dookoła lasy. Wieś stanowiła polską enklawę oddaloną znacznie od innych polskich i rusińskich wsi i przysiółków.
W książce adresowej z 1930 roku jest informacja, że Hutę Pieniacką zamieszkuje 724 mieszkańców. Zajmowali się oni uprawą roli i hodowlą zwierząt, także bednarstwem, kołodziejstwem, murarstwem. Wieś miała charakter prawie jednolicie polski, znajdowało się w niej, jak zwykle na Kresach, kilka rodzin mieszanych.
Dzięki swojemu położeniu stanowiła dogodne miejsce do ukrycia się przed nieszczęściami wojny. Dlatego od jakiegoś czasu liczba jej mieszkańców systematycznie wzrastała.
Powiększali ją głównie uciekinierzy z ogarniętego banderowskimi pogromami sąsiedniego Wołynia. W lutym 1944 roku było już ich ponad tysiąc. Przeważnie kobiety, dzieci, starcy. Mężczyźni byli na wojnie.
W dniu 28 lutego 1944 roku, polska wieś HUTA PIENIACKA przestała istnieć.
„Tego dnia o świcie w kierunku wsi wystrzelili dwie rakiety. Następnie rozpoczęła się strzelanina i do Huty Pieniackiej weszli faszyści i bandyci. Tragedia wsi rozegrała się w ciągu zaledwie siedmiu godzin...” Mieszkaniec Huty Pieniackiej, Wojciech Jasiński, tak wspomina ten dzień: „Najpierw część ludzi bandyci spędzili do kościoła. Później grupami wyprowadzali i zapędzali do stodół, podpalali je i ludzie płonęli żywcem... Gdy nas prowadzili z kościoła, tośmy widzieli, jak płonęły stodoły, w których wniebogłosy, strasznie krzyczeli nasi sąsiedzi. Zrozumieliśmy, że także i nas wiodą, aby spalić żywcem...”.
„Napastnicy mordowali ofiary w sposób bestialski, dzieciom żywcem rozpruwano brzuchy, rozbijano głowy o słupy kamienne. Rozdzielano rodziny, wyrywano dzieci matkom by je na oczach rodziców mordować, matki miały spłonąć żywcem osobno. Mordercy po uporaniu się z dziećmi oblali stodoły benzyną i podpalili... Mimo, że ogień jeszcze buzował... banderowcy uznali, że już nikt się z niego nie wydostanie i odeszli. Poszli dalej ‘walczyć o samostijną Ukrainę’.
Gdy ‘bohaterowie’ wracali po akcji przez wieś Pieniaki, tamtejsza ludność ukraińska wystawiła im bramę triumfalną i oklaskiwała” – wspominają świadkowie. Mordu dokonali ukraińscy esesmani z 14. Dywizji Grenadierów Waffen SS-Galizien, w sile jednego batalionu, wspierani przez kureń UPA „Siromnaci” oraz ukraińskich policjantów w służbie niemieckiej z Podchorzec, a także chłopi z okolicznych siół uzbrojeni w noże i siekiery.
Ocalała garstka mieszkańców, wraz z Polakami z okolicznych siół, których jeszcze nie wyrżnięto, przystąpiła do pochówku. „Gdy przybyliśmy – piszą Bronisław Jabłoński i Antoni Orłowski z Huty Werchobuskiej – to zobaczyliśmy straszliwy obraz tej wsi, dopalały się domy, na polach i w ogrodach można było spotkać leżących ludzi starych i młodych, mężczyzn i kobiety, bardzo to strasznie wyglądało... małe dzieci były pozawieszane na płotach i leżały z rozmiażdżonymi głowami... na śniegu, który był przesiąknięty krwią...”
„Okrutny los Huty Pieniackiej podzieliły sąsiednie Hucisko Brodzkie, Maliniska, Zalesie, Majdan Pieniacki, setki spokojnych mieszkańców zabitych w Podkamieniu, Palikrowach, Bołdurach i ponad 2 tysiące polskich wiosek Wołynia i Podola.”
O zbliżającym się śmiertelnym zagrożeniu wieś była informowana kilkakrotnie. Jednym z informatorów był zięć niejakiego Karpluka – starosty wiejskiego z Żarkowa. Zapłacił za to straszną cenę, został przez banderowców zamordowany wraz z rodziną – ale na ostatku. Musiał patrzeć na śmierć męczeńską dzieci i żony.
Ostro potępił mord ludności polskiej paroch cerkwi NMP w Choroście Starym o. Iwan Doruk, ksiądz greckokatolicki. Na kazaniu wezwał wiernych do opamiętania. Jeszcze tej samej nocy zjawiła się na plebanii bojówka SB OUN, aby pozbawić duchownego życia strzałem w tył głowy.
Zmów pacierz za tych szlachetnych Ukraińców.
VII Motocyklowy Zlot w Hucie Pieniackiej
Jadąc do Huty Pieniackiej, oddajemy hołd wszystkim polskim mieszkańcom Kresów Rzeczypospolitej, zamordowanym za to, że byli Polakami. Wyruszamy 20 sierpnia 2016 roku z Warszawy, razem z XVI Międzynarodowym Motocyklowym Rajdem Katyńskim. Podczas Zlotu pracujemy na cmentarzu Wojskowym w Brodach. Komandorem Zlotu jest Adam Świtalski
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
VII Zlot motocyklowy w Hucie Pieniackiej, w ramach XVI Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego.
Wstępny harmonogram Zlotu zawiera program:
* 20 sierpnia /sobota/ – start Zlotu Huta Pieniacka, wspólny ze startem XVII Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego
* Warszawa, Wawer, Sulejówek, Mińsk Mazowiecki, Siedlce, Radomyśl, Łuków, Majdanek, Chełm Lubelski, 320 km
* 21 sierpnia /niedziela/, Chełm Lubelski, Brzuchowice, ok. 355 km
* Chełm, Łuck, Poryck, Żółkiew, Lwów /Brzuchowice/
* 22 sierpnia /poniedziałek/, Lwów ok. 70 km.
* 23 sierpnia /wtorek/ – Lwów, Huta Pieniacka, ok. 140 km
* Lwów, Olesko, Brody, Podkamień, Huta Pieniacka
* 24 sierpnia /środa/ – Huta Pieniacka, Jazłowiec, ok. 205 km
* Huta Pieniacka, Berezowica Mała, Zbaraż, Trembowla, Buczacz, Jazłowiec
* 25 sierpnia /czwartek/ – Jazłowiec, Kamieniec Podolski, ok. 180 km
* Jazłowiec, Skała Podolska, Kamieniec Podolski, Chocim, Okopy Św. Trójcy, Żwaniec, Kamieniec Podolski
* 26 sierpnia /piątek/ – Kamieniec Podolski, Lwów, ok 320 km
* Kamieniec Podolski, Borszczów, Tarnopol, Zadwórze, Lwów
* 27 sierpnia /sobota/ – Lwów – Polska, ok. 75 km
* KONIEC VII ZLOTU HUTA PIENIACKA - Szczegóły na stronie: www.rajdkatynski.com.
V Rajd Motocyklowy PONARY – PAMIĘTAMY
Ponary (po litewsku Paneriai), obecnie dzielnica Wilna, w pierwszej połowie XX w. podwileńska miejscowość, uznawana przez mieszkańców miasta za ustronne, ciche letnisko – to miejsce szczególne, symbolizujące wielką tragedię i okrucieństwo. Przez lata spychane do niepamięci, przemilczane przez komunistów, zapomniane przez naszych sąsiadów – Niemców i Litwinów.
Pierwszych mordów w Ponarach Niemcy dokonali 4 lipca 1941 r. Początkowo mordowało SS, potem oddział ochotników litewskich, Ypatingasis Būrys (pełna nazwa Vokiečių Saugumo policijos ir SD ypatingasis būrys – Specjalny Oddział SD i Policji Bezpieczeństwa). Z czasem otrzymał wśród polskiej ludności pogardliwą nazwę „strzelców ponarskich”.
Początkowo skazanych na śmierć przywożono w dużych grupach samochodami lub transportem kolejowym. Ustawiano ich nad istniejącymi dołami i rozstrzeliwano z ustawionej broni maszynowej. Nie gwarantowało to jednak śmierci wszystkich, a jednocześnie pochłaniało dużą ilość amunicji. Po kilku tygodniach zmodyfikowano sposób mordowania. Na miejsce kaźni przyprowadzano dziesięcioosobowe grupy skazańców. Musieli się rozebrać z wierzchniego ubrania, a następnie stanąć twarzą do dołu, plecami do plutonu egzekucyjnego złożonego z dziesięciu strzelców. Większe dzieci stały w szeregu z dorosłymi, a małe były trzymane przez matki na rękach. W tym drugim wypadku jeden strzelec przypadał na matkę, a drugi na dziecko. Czasami dla zaoszczędzenia amunicji małe dzieci wrzucano żywcem do dołów. Mordowano pojedynczymi strzałami z broni długiej bądź krótkiej. Reszta oczekujących na śmierć stała w długiej kolumnie. Do utrzymania porządku służyły gumowe pałki i psy.
Ponary to miejsce kaźni wielu narodowości. W latach 1941–1944 zginęło około 60-70 tys. Żydów. Zabijano Cyganów, Tatarów, Białorusinów. Wszyscy oni byli obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej.
Ginęli Polacy, stanowiący po Żydach najliczniej eksterminowaną grupę narodowościową w Wilnie. Ich liczba także jest nieznana – zastrzelono w Ponarach około 20 tys., a niektóre dane mówią nawet o 25 tys., przy czym zabijano według z góry ustalonych zasad – dobierano spośród polskich elit na podstawie list proskrypcyjnych przygotowanych przez Saugumę – litewską policję. W Ponarach rozstrzelano polską inteligencję Wilna, uczniów wileńskich gimnazjów, harcerzy, nauczycieli, księży, adwokatów, profesorów Uniwersytetu Stefana Batorego. Dokładna liczba zamordowanych nie była znana i zapewne nigdy już nie będzie.
Już jesienią 1943 r. zaczęto zacierać ślady zbrodni. Wydobywano z dołów śmierci ciała, układano w wielowarstwowe stosy, które paliły się po 7–8 dni. Między grudniem 1943 r. a 15 kwietnia 1944 r. wydobyto i spalono w ten sposób blisko 70 tys. ciał. Pozostałe z nich niedopalone kości rozcierano między żeliwnymi płytami, a następnie popiół mieszano z piaskiem, który wsypywano do przygotowanych rowów.
Zamaskowanie zbrodni odniosło częściowy sukces. Ze względu na brak szczątków nie można do dziś ustalić liczby ofiar. Badacze opierają się przede wszystkim na przypuszczeniach i częściowo zachowanej dokumentacji.
Zbrodnia w wileńskich Ponarach nie istnieje w zbiorowej pamięci. Musimy o niej przypominać.
W dniu 8 września w Ponarach o godz. 15.00 będzie odprawiona Msza Święta i tam spotkamy XVI Motocyklowy Rajd Katyński.
Komandorem Rajdu jest Marcin Gałecki,
mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
TRASA V RAJDU „PONARY-PAMIĘTAMY” 2016 w ramach XVI Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego.
Wstępny harmonogram Rajdu zawiera program:
* 07.09.2016 Środa
- Start Rajdu: godz. 9.00 z Warszawy.
- Zuzela
- Augustów
- Wędziagoła (nocleg)
* 08.09.2016 Czwartek – spotkanie z RK
- Rudniki
- Ponary (spotkanie z Rajdem Katyńskim)
- Rossa
- Wilno (nocleg)
* 09.09.2016 Piątek /razem z RK/
- Przejazd po Wileńszczyźnie (Zułów, Punżanki)
- Wilno (nocleg)
* 10.09.2016 Sobota /razem z RK/
- Soleczniki
- Kopciowo
- Giby
- Sokółka (nocleg)
* 11.09.2016 Niedziela /razem z RK/
- Kopna Góra
- Ostrów Mazowiecka
- Warszawa
Uwagi;
* organizacja Rajdu „Ponary – Pamiętamy” nie jest usługą turystyczną w rozumieniu ustawy „O usługach turystycznych”,
*„Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński od 16 lat jeździ na Kresy Rzeczypospolitej. Dotykamy tego, co po nas tam pozostało. Spotykamy Polaków – opuszczeni przez wszystkie kolejne rządy III RP, trwają na swojej ojcowiźnie. Jedziemy do nich. Odwiedzamy polskie szkoły, polskich harcerzy, sierocińce, szpitale dziecięce, spotykamy dzieci polskie, rosyjskie, białoruskie i ukraińskie.
Wieziemy dla nich dary – zabawki i słodycze, sprzęt sportowy, artykuły chemiczne i kosmetyczne, długoterminową żywność, książki, polską klasykę, Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Sienkiewicza i innych, podręczniki do nauki języka polskiego, nowe ubrania i nowe buty.
Nasze Stowarzyszenie ufundowało pomniki Błogosławionego Jana Pawła II na Ukrainie, Białorusi, Litwie i w Rosji, w Tobolsku. Wieziemy wszystko, co sprawia radość i daje uśmiech najbiedniejszym z nas, Polakom na Kresach Rzeczypospolitej. Dołącz do nas! Ofiaruj rodakom serce!
Jeżeli chcesz wesprzeć nasze cele statutowe, możesz przekazać dary rzeczowe lub wpłacić darowiznę na niżej podane konto:
* Wpłaty w złotówkach:
Polski Bank Spółdzielczy w Ciechanowie
ul. 3 Maja 3, 06 - 400 Ciechanów
07 8213 0008 2010 0900 6766 0001
* Wpłaty w dolarach amerykańskich:
23 8213 0008 2010 0900 6766 0004
SWIFT KOD: GBWCPLPP
* Wpłaty w euro:
93 8213 0008 2010 0900 6766 0005
Wszelkie zapytania dotyczące darów i ich dostawy prosimy kierować do Sylwii Andruszkiewicz: numer telefonu +48 537 082 595 e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. Z serca dziękujemy za wszelką pomoc i odruchy serca!
Zarząd SMMRK
Listy z nr. 33/2016
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Centralak
Napisane przez Aleksander ŁośCiekawe, kiedy to określenie stało się powszechnie znane. Bo chyba nie w czasach zaborów i zaraz po tym. W tamtych czasach mówiono o Kongresówce, Galicji, czyli o zaborach rosyjskim i austriackim. Określenie to przyjęło się chyba dopiero po drugiej wojnie światowej. Sam pamiętam, że mieszkańcy dolnośląscy określani byli jako ci „zza Buga” albo „centralacy”.
Ci pierwsi to byli wszyscy repatrianci z utraconych ziem polskich na rzecz Związku Sowieckiego, którzy, aby zachować polskość i żyć w granicach Polski, musieli porzucić swoje ojcowizny i przenieść się na „ziemie niczyje”, czyli Odzyskane. Ale zaczęli też przybywać na te ziemie ludzie z centralnej Polski, którzy głównie szukali tu większej szansy życiowej. Byli np. warszawiacy, którzy po zobaczeniu zrujnowanej przez Niemców stolicy Polski uznali, że łatwiej im będzie żyć w prawie niezniszczonych miasteczkach dolnośląskich, a nawet mniej zniszczonych dzielnicach Wrocławia. Obie te grupy najpierw się jakby boczyły na siebie, ich przedstawiciele opowiadali złośliwe dowcipy na tych drugich, obcych, ale po latach, szczególnie w kolejnych pokoleniach, te obie grupy się zlały i stworzyły nowy, wspólny patriotyzm lokalny.
Lato co prawda powoli chyli się ku jesieni, zagraniczne wojaże wielu z nas ma już za sobą, ale nie zawadzi przypomnieć rzeczy ważne, o których należy pamiętać, wyjeżdżając do krajów mniej lub bardziej obcych i pożyczając tam samochody.
Tak się bowiem składa, że nie należy dać się zwieść pozorom i zakładać, że wszystko wygląda tak samo lub podobnie jak na tutejszym kontynencie.
1. Pierwsza sprawa to prawo jazdy. Do Europy, w tym do Polski, trzeba jechać z wykupionym międzynarodowym prawem jazdy (o ile nie posiadamy polskiego). Jest to dokument wydawany od ręki na podstawie naszego prawa jazdy w biurach CAA i kosztuje 25 dol., o ile mamy dwa zdjęcia paszportowe, jakie należy dołączyć. Jeśli ich nie mamy, zrobią je nam na miejscu za opłatą. Sprawa jest o tyle ważna, że jeśli takiego dokumentu nie posiadamy, a legitymujemy się wyłącznie kanadyjskim prawem jazdy, miejscowa policja może uznać, że prowadzimy pojazd, nie posiadając uprawnień, co wiąże się z wieloma kłopotami.
Z tego więc powodu obligował mnie pan Leon, abym od niego stawał, a pana Bonifacego interes prowadził pan Jerzy Płaskowicki, krajczy starodubowski, jeden z albeńczyków szczególnie szacowanych od księcia wojewody, a to z powodu, że w czasie bezkrólewia, lubo konfederacja generalna pod karą abiudicationis ab omni activitate zabroniła kancelariom przyjęcia wszelkich manifestów przeciw jej czynnościom, on, zastępując miejsce regenta grodzkiego w Nowogródku, przyjął do akt sześćdziesiąt przeszło manifestów obywatelów przez konfederacją uciśnionych, za co został uwięziony i przez moskiewską komendę prowadzony Bóg wie gdzie; ale na szczęście jego, nie dochodząc do Świerznia, pan Aleksander Odyniec napadł na komendę, która go prowadziła, rozsypał ją i oswobodził jego. A dekret abiudicationis i banicji, na niego przez kaptur nowogródzki ferowany, dopiero konfederacja radomska zdjęła; a dla większego dowodu wrócenia activitatis król Stanisław konferował jemu przywilej na krajczostwo starodubowskie.
Wyprawy do innego wymiaru
Harold Ball z Whitby jest wędkarzem, podróżnikiem i autorem książek i blogów o Wielkim Jeziorze Niedźwiedzim i wyprawach wędkarskich w rejony Arktyki. Ma za sobą blisko 40 lat doświadczenia w tych wyprawach. Na początku lipca spędził kilka dni na legendarnej Tree River, rzece słynącej jako najlepsze miejsce na świecie na złowienie wspaniałych, największych golców – arctic char.
Golec zwyczajny (Salvelinus alpinus) – „Jest to gatunek wybitnie zimnolubny, występujący wokółbiegunowo w morzach przyległych do Morza Arktycznego. Jego odmiany na stałe osiadłe w jeziorach, zwane paliami, różnią się od pstrągów tylko nieznaczną odmiennością układu zębów na kościach sklepienia jamy gębowej, a zewnętrznie – brakiem ciemnych plamek na grzbiecie i bokach tułowia oraz drobniejszymi łuskami”. (Włodzimierz Załachowski „Ryby”, Wydawnictwo Naukowe PWN, 1997 r.).
Podczas swojej ostatniej wyprawy Harold Ball miał okazję spotkać się z Adamem Shoaltsem, nazywanym kanadyjskim Indianą Jonesem. Adam Shoalts ma niezwykły życiorys, który między innymi zawiera samotne i niebezpieczne wyprawy w nieznane. Obecnie znalazł się na liście Canadian Geographic stu największych współczesnych badaczy. W 2013 r. Shoalts został wybrany na członka Królewskiego Towarzystwa Geograficznego.
Pochodzący z Fenwick w Ontario Adam Shoalts jest autorem książki pod tytułem „Alone Against the North, An Expedition Into the Unknown”, która ukazała się na początku października 2015 r.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=4270#sigProIdf673132afe
Jak wygląda deportacja z Kanady? Istnieją różne nakazy deportacyjne, dobrowolne i urzędowe nakazujące wylot w określonym terminie. Niektóre zakazują powrotu do Kanady przez jeden lub dwa lata, niektóre – te najsurowsze – zakazują powrotu do Kanady dożywotnio. Nakaz dożywotni można jednak anulować specjalną imigracyjną procedurą i otrzymaniem zezwolenia na powrót do Kanady, jakie nazywa się Authority to Return.
Dzisiejszy artykuł nie ma intencji opisania rodzajów nakazów imigracyjnych, chciałabym Państwu przybliżyć procedurę deportacyjną i to, jak wygląda ona w praktyce. Wiele osób obawia się, że skończyła się im wiza i za chwilę ktoś z urzędu imigracyjnego zapuka do drzwi lub zatrzyma imigranta na ulicy. Przebywanie bez autoryzacji, nielegalne zatrudnienie lub inne wykroczenie prawa imigracyjnego może być przyczyną aresztowania i deportacji, warto o tym pamiętać, jednak jeśli ktoś nie jest aresztowany w danym momencie, na miejscu, najczęściej urząd wysyła list z prośbą o stawienie się na rozmowę. Warto także odróżnić urzędy-instytucje zajmujące się imigracyjnym prawem porządkowym. Urząd imigracyjny może wezwać na rozmowę i wydać nakaz aresztowania, ale urzędem, który posiada prawną moc wdrażania nakazów deportacyjnych, jest Canadian Border Services Agency (CBSA).
Co zrobić w sytuacji otrzymania nakazu aresztowania? Możliwości opóźnienia deportacji oraz odwołania się w kanadyjskim sądzie zależą od indywidualnej sytuacji imigranta.
Na przykład, jeśli ktoś złożył wcześniej podanie o łączenie rodzin z terenu Kanady i udokumentuje, że sprawa jest już w toku, istnieje szansa na odroczenie deportacji. Tak się najczęściej dzieje, kiedy osoba imigrująca przedstawi urzędnikowi porządkowemu kopię podania imigracyjnego i dowód wysyłki podania do urzędu.
Podobnie osoby, które ubiegają się o pobyt stały w programie humanitarnym, istnieje możliwość poproszenia o opóźnienie deportacji i otrzymanie zezwolenia na dokończenie sprawy pobytowej. Jeśli pierwszy etap podania imigracyjnego zakończy się pozytywnym zatwierdzeniem tak zwanych gruntów humanitarnych, wówczas deportacja zostaje wstrzymana, natomiast otrzymanie pobytu stałego jakby automatycznie anuluje nakazy deportacyjne. Wyjątkiem mogą być np. niektóre osoby posiadające rekord kryminalny.
W swojej praktyce spotkałam się także z sytuacją, w której sam urzędnik CBSA odroczył deportację bez żadnej specjalnej prośby tylko po to, by ktoś mógł zakończyć sprawę stałej rezydencji na terenie Kanady. Podania imigracyjne złożone poza Kanadą nie są powodem opóźnienia czy odwołania deportacyjnego, chyba że taka osoba otrzyma już finalną decyzję pobytową, podobnie jak w przypadku spraw prowadzonych na terenie Kanady.
Nakazy i procedury deportacyjne są najczęściej bardzo stresujące, ale nie należy od razu spodziewać się aresztowania i akcji porządkowej. Osoba, która otrzymała nakaz opuszczenia Kanady, powinna udać się na konsultacje do specjalisty, by przeanalizować wstępnie możliwości wstrzymania lub opóźnienia deportacji. Istnieją bowiem możliwości rozwiązania tej trudnej sytuacji imigracyjnej także bez opuszczenia Kanady. Oczywiście, nie zawsze urząd CBSA lub sąd apelacyjny przychyla się do prośby o oddalenie deportacji, warto jednak wiedzieć, jakie są opcje i prawa imigranta. Niektóre osoby tracą szanse na powrót czy pobyt stały, opuszczając Kanadę, gdyż jedyną ich szansą jest np. podanie humanitarne. Prawo imigracyjne narzuca na urzędników imigracyjnych obowiązek rozpatrzenia i uwzględnienia powodów humanitarnych (np. dobro dziecka wychowywanego lub urodzonego w Kanadzie) tylko na terenie Kanady. Urząd poza Kanadą nie musi do takiej prośby się przychylić i często względy humanitarne nie są brane pod uwagę, dopiero w sprawach drugiej instancji.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJą DO KANADY PROSIMY O KONTAKT:
Tel. 416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net