Logo
Wydrukuj tę stronę

Kwarki, a nie skwarki

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Ratajewska        Piszę o Darku, o moim byłym uczniu. Dlaczego znów o Darku? Bo teraz jego życie by inaczej wyglądało. Bo tydzień temu, przed galerią w sąsiednim większym mieście, zauważyłam zdziwiona trzy osoby. Była to babcia Darka i jej dwie wnuczki. Jedna z wnuczek musiała mieć prawo jazdy, bo przyjechali jakimś starym samochodem kombi, ale samochodem, ktoś nim musiał kierować. 

        No i przyjechali, ale nie przed szmateks. Przyjechali, przyjechały po nowe ciuchy. Babcia i jej dwie wnuczki, już dorosłe. Szczuplutkie, zimno było, a one zostawiły w samochodzie kurtki i szły w sukieneczkach, jak to wypada do galerii.

        Darek też by był już taki duży, ale Darek umarł, był chory dziedzicznie na zanik mięśni. Jednak gdy wszystkie dzieci z rodziny szły do szkoły, Darek zostawał sam i miał przed sobą tylko okno z firanką. Nie mieli ani radia, ani telewizora. Jeden pokój i kuchnia, rodzice plus pięcioro dzieci. Był rok 1992, zlikwidowano PGR-y i stanęła też gorzelnia, w której pracował tata Darka. Zmieniłam trochę jego życie, ale inni nauczyciele tego nie pociągnęli, czekając  na mnie. A ja już czekałam na czwarte nasze dziecko. Nie było telefonu,  my nie mieliśmy, a  tym bardziej oni. Przekazała mi nauczycielka, że Darek umarł w Sylwestra. Na pewno za mną tęsknili. Chociaż w lecie pojechaliśmy tam z dużym telewizorem, który dostaliśmy od pani ze Szwecji.  


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Artykuły powiązane