Od szeregu miesięcy popularnymi tematami medialnego hałasu w Polsce są obecny model kształcenia wyższego oraz kwestia jego życiowej, w tym zwłaszcza zawodowej, przydatności. Z jednej strony coraz częściej i donośniej rozbrzmiewają głosy młodych ludzi, którym ukończone studia nie zapewniają pracy, co zagraża im bezrobociem lub innego rodzaju społeczną degradacją (na przykład koniecznością podjęcia niewykwalifikowanej, źle opłacanej pracy i brakiem perspektywy znalezienia lepszej) w szczególnie trudnym okresie życia, na który normalnie powinien przypadać moment założenia rodziny. Z drugiej strony dają się słyszeć zabarwione irytacją, lub wręcz pogardą i niesmakiem, wypowiedzi establishmentu o „roszczeniowo nastawionych absolwentach”, którzy oczekują w życiu podetknięcia im wszystkiego pod nos i obwiniają społeczeństwo o to, że sami wybrali niewłaściwe kierunki studiów.