A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Moim marzeniem był Madagaskar...

piątek, 02 czerwiec 2017 02:03 Opublikowano w Wywiady

Z ojcem Januszem Błażejakiem OMI, proboszczem parafii św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze, w 30. rocznicę święceń kapłańskich rozmawia Andrzej Kumor

Goniec: Ojcze Januszu, przede wszystkim wielkie gratulacje za tyle lat posługi. Wiem skądinąd, że ta „przygoda” z duszpasterstwem, z Panem Bogiem, zaczęła się w dramatycznych okolicznościach, że Ojciec od najmłodszych lat był poświęcony  Bogu. Jak to się stało? 

        - Można faktycznie powiedzieć, że moje powołanie zostało wymodlone przez moją mamę. Kiedy miałem trzy latka bardzo ciężko zachorowałem, miałem zapalenie wyrostka, ale okazało się, że jak to na wiosce w tamtych czasach, znachorka przyszła wymasowała brzuszek i powiedziała, że nic nie będzie. Ale masując ponieważ było zapalenie wyrostka spowodowała, że  ten wyrostek się rozlał. Bardzo szybko pojawiła się niesamowita gorączka, trzeba było odwieźć mnie do szpitala, odległego o 20 km, odwieźć na furmance, bo w tamtych czasach nie było żadnego innego środka lokomocji. Kiedy przewieziono mnie do Łukowa, do szpitala, kiedy lekarze, zrobili operację, otworzyli mnie i zobaczyli co jest, to wprost tak mamie powiedzieli, że „trupów nie przyjmują”. 

        Oczywiście, moja mama nie dała za wygraną, płaczem, błaganiem, jakoś wyprosiła od lekarza ordynatora, który zgodził się odwieźć mnie już w śpiączce do odległego o 100 km Lublina do kliniki. Tam zrobiono operację, wyczyszczona wszystko całą jamę brzuszną, jelita, ale przez 30 dni byłem nieprzytomny, lekarze powiedzieli, że mam raczej marne szanse, żeby wrócić do życia. Przez ten cały czas, przez cały miesiąc tam była ze mną mama, tylko się ciągle modliła na różańcu, raz w tygodniu tata przyjeżdżał z odległej o 100 km Jedlanki, do szpitala, żeby przywieźć trochę jedzenia i zobaczyć co się dzieje. Tak więc faktycznie moje powołanie – wierzę w to bardzo mocno – zostało wymodlone przez moją mamę. 

Po co się stawiać?

piątek, 02 czerwiec 2017 01:30 Opublikowano w Andrzej Kumor

kumorszary        Elity niemieckie, od dziewiętnastego wieku traktują przestrzeń między Berlinem a Moskwą, jako obszar do wspólnego zagospodarowania przez Niemcy i Rosję. Nie ma na nim miejsca na inne niezależne podmioty. W tej optyce, jakiekolwiek niezależne państwa psują jedynie mądre działania. W dzisiejszej Polsce też jest wiele osób, które uważają takie rozwiązanie za całkiem dobre; że w ramach tego rozwiązania Polski może liczyć na dobrobyt i w zasadzie no nie ma się o co szczypać. W końcu  polskie państwo to... kamieni kupa, a dużym misiem można być tylko, kiedy człowieka dokooptują do zagranicznych projektów. 

        Po co miałaby Polska silić się na jakieś Intermarium, jakąś tam Europę Środka, skoro i tak się wszyscy globalizujemy; i tak cały świat będzie ułożony jedną ręką, a więc po co się szczypać i podskakiwać, skoro więcej osobistych korzyści  przyniesie okrycie się spódnicą  Berlina czy porozumiewawcze mruganie do Moskwy? 

Tak na dobrą sprawę po co nam współcześnie ta niepodległość, czy niezależność? Może wystarczyłoby, gdyby ktoś nam pozwolił się trochę pobawić łopatką w polskiej piaskownicy, zostawił nam polsko-języczną kulturę dla podniety,  a te ważniejsze decyzje rozstrzygał sam, by nas głowa zbytnio nie bolała?  

        Przecież nasze warszawskie elity do tego są przyzwyczajone. Zawsze tak było... Przez minione kilkadziesiąt lat Polska była rządzona nie z Polski, nie przez Polaków, a więc cóż w tym złego? Może chodzi o to aby mieć „ludzkiego” pana, a miska była pełna? Do czego nam to całe samostanowienie? 

        Oczywiście fajnie jest sobie porządzić, poczadzić bańkę władzą, ale możliwe, że gubernatorstwo wystarczy dla zaspokojenia lokalnych ambicji... 

        Chodzi w tym wszystkim o to, że prawdziwy interes narodowy, to jest interes gospodarczy; jeżeli Polska nie dorobi się materialnej podstawy niezależności własnej gospodarki, własnego przemysłu, własnych polskich marek handlowych i polskich korporacji, no to po cóż bronić się przed wpływami obcych? I tak będziemy dla nich pracować na polskim rynku i nie ma żadnego powodu, byśmy byli politycznie niezależni, bo po co? 

        Podstawą tego, by móc realnie bronić siebie; swojego sposobu życia; móc o sobie decydować jest polska gospodarka. Tej gospodarki nie będzie, jeśli Polska nie zdoła wypracować niezależnego gospodarczego ośrodka, decyzyjnego, konkurencyjnego wobec gospodarki niemieckiej; konkurencyjnego, a nie uzupełniającego, jak to ma miejsce dzisiaj, bo dzisiaj Polska ma potencjał gospodarczy, ale tylko dlatego że kooperuje czy też jest podkontraktorem  niemieckich firm. Nie mamy polskich marek, a produkcję z Polski można przenieść gdziekolwiek, choćby na Ukrainę. 

        A jak zrobić potężną niezależną polską gospodarkę?  

        Nie będzie to łatwe. Bo o to toczy się ta realna gra „pod spodem”. Polityka to walka o to, kto na kogo pracuje, czyli kto, co ma i kto spija śmietankę. Widać to zresztą wyraźnie z najnowszej historii, widać, jak Niemcom zależało - choćby - na likwidacji polskiego przemysłu stoczniowego, konkurencyjnego wobec niemieckiego. Tych przykładów jest bardzo dużo, bo w ciągu minionego dwudziestolecia likwidowano te gałęzie polskiego przemysłu i te przedsiębiorstwa, które nie były uzupełniające dla gospodarki niemieckiej. W ich miejsce powstały firmy „pasujące” do układanki zza Odry,   a to jakieś montownie silników, zakłady części zamiennych...  ale marki motoryzacyjnej nie ma żadnej. I oto właśnie chodzi. 

        Jeśli więc nie odbudujemy polskiej gospodarki, silnej, niezależnej posiadającej rozpoznawalne na świecie marki polskie, jeśli nie dorobimy się wielkiego polskiego przemysłu, polskich korporacji, to tę swoją niezależność i zadziorność, będziemy mogli sobie wkładać tam, gdzie inni nam pozwolą. 

        Świat się szybko zmienia powstaje nowa układanka geopolityczna, sytuacja w Europie jest płynna, stoimy w obliczu potężnych  chińskich presji, i to, czy ktoś będzie grał za nas, czy my sami będziemy decydować, zależy od polskich elit. Jest to pytanie na które na razie nie ma odpowiedzi . 

        I nie chodzi tutaj o renacjonalizację  firm prywatnych, lecz o to, aby polskie państwo stworzyło ramy prawne do szybkiego rozwoju polskiej przedsiębiorczości, żeby państwo państwo zdjęło biurokratyczną czapę i odblokowało inicjatywę Polaków; abyśmy  mogli sami, po partyzancku, wcinać się tym wielkim między wódkę a zakąskę.

        Bez tego nie będzie Polski. Bo tyle naszego, ile naszych przedsiębiorstw, naszej gospodarki, naszej własności. Inaczej kto inny płaci, kto inny dyktuje warunki, a jak wiadomo, polityka to są pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze, więc nie zaczynajmy budować od polityki. 

        Zacznijmy od fundamentów; zacznijmy od silnej polskiej gospodarki. Tego nie da się zrobić inaczej. 

Andrzej Kumor 

Listy z nr. 22/2017

piątek, 02 czerwiec 2017 01:15 Opublikowano w Poczta Gońca

Drodzy przyjaciele Życia

        Są wyniki wyborów na przywódcę Partii Konserwatywnej. Dają iskrę nadziei na potrzebne zmiany w Kanadzie. Partia musi przyznać, że wyborcy pro-life i pro-rodzinni dużą rolę odegrali w zwycięstwie lidera i mogą tak samo być na wyborach państwowych w 2019. Brad Trost i Pierre Lemieux, którzy odważnie promowali „pro-life” i politykę prorodzinną otrzymali 4. i 6. miejsca na 13 kandydatów w wyborach.

        Nowy przywódca, Andrew Scheer, w przeszłości, głosował przeciwko ustawie „o ochronie praw osób transpłciowych”, jak i przeciwko ustawie o islamofobii.  

        Naszym obowiązkiem będzie modlić się za nowego lidera, za zmiany które polepszą Kanadę, a także musimy dalej być zaangażowani, aby głos Bożej prawdy był wysłuchany.

        Druga iskra nadziei, którą widziałam była na March for Life. Zostałam na drugi dzień, bo było spotkanie organizatorów 40 Days for Life z wielu miast Kanady z przedstawicielem 40 Days for Life USA. Byli nawet ludzie z dalekiej Kolumbii Brytyjskiej i Manitoby. Ale największe wrażenie to było spotkać, zobaczyć i porozmawiać z młodzieżą, która też została. Mieli zorganizowane warsztaty, spotkania, mówców, itd. Rano o godzinie 7:30 około 300 młodych ludzi uczestniczyło w spotkaniu i było to tzw optional ... czyli z własnego wyboru.

        Kochani, to jest ta iskra nadziei dla  pro-life w Kanadzie. Wracając w autobusie pełnym młodych widziałam ich modlących się na różańcu, odmawiających koronkę, śpiewających Maryjne pieśni bez zachęcania ze strony starszych. W sumie to nas „starszych” było tylko troje! Więcej opowiem  na naszych spotkaniach.

Drodzy, Bogu dziękujemy za ich obecność i świadectwo.  Módlmy się za naszą młodzież.

Z Panem Bogiem

Jola Gałązka   

Od redakcji: święte słowa.

***

Wielka dezinformacja skutkuje wielką emigracją

        Podawanie w polskich mediach absurdalnie przeliczonych  informacji ,że lekarze na zachodzie zarabiają około 25- 40  tyś  PLN w przeliczeniu 1 euro =4,34 PLN a pielęgniarki “tylko” około 16 tys. PLN powoduje masowe wyjazdy białego personelu (i młodych Polaków też) z Polski, i kosztuje to nas miliardy strat , a równocześnie dezinformuje wyjeżdzających w  niedopuszczalny sposób. Często takie brednie wygłaszają lub firmują w TV ludzie mający tytuły profesorów i doktorów ekonomii.!!! To wyliczenie  byłoby prawdą pod jednym warunkiem, że tam zarobione euro byłoby przywożone do Polski i tu wydawane, ale zazwyczaj tak nie jest. Wiadomo, że siła nabywcza euro na Zachodzie to nie siła nabywcza 4,34 PLN w Polsce i od dawna wiadomo, jak to można dokładnie  przeliczyć. Otóż, w światowych rocznikach statystycznych używany jest od wielu lat tzw. wskaźnik PPP (Purchasing Power Parity) - parytet  siły nabywczej danej waluty i w wypadku złotego wynosi to około 2,2 raza tzn. o tyle jest zawyżony w Polsce kurs USD i Euro w stosunku do ich siły nabywczej na Zachodzie. Dla zobrazowania na konkretnym przykładzie; otóż GDP (Gros Domestic Product per capita) dochód roczny na Polaka w przeliczniku bankowym wynosi 12,4 tyś USD, a w realnej sile nabywczej na Zachodzie wynosi 27,6 tys. USD !!!! Stąd te 2,2 raza zawyżenia

        To samo jest z euro i to oznacza, że te wspaniałe zarobki na Zachodzie należy dzielić przez 2,2 i wtedy nam wyjdzie zarobek lekarza nie 25 tys. PLN, tylko około 11,4 tys. PLN, a więc lekarz w Polsce wyciągający taki dochód (a jest ich wcale niemało), nie ma po co emigrować, bo niewiele  skorzysta na stopie życiowej. 

        To samo dotyczy pielęgniarek i innych marzących o fortunie zarabianej na Zachodzie i w USA. Odwracając to chore przeliczenie, to polski  lekarz emigrant, żeby osiągnąć siłę nabywczą 25 tys.  PLN w Polsce musiałby dostać pensję 12,6 tys. euro.Albo inaczej: lekarz wysokiego stopnia specjalista z Polski z kontraktem  10 tys. euro ma rzeczywistą siłę nabywczą około 20 tys. PLN w Polsce. Jest to naprawdę dużo, ale daleko do 43 tys. z przelicznika kursowego PLN. Każdy, kto mieszkał na Zachodzie wie, że ceny towarów, a szczególnie usług, podatków, składek i czynszów są dużo wyższe niż w Polsce i stąd wynika to przeliczenie. 

        Dla podsumowania: 1 euro na Zachodzie ma siłę nabywczą 1,99 PLN w Polsce, a w wypadku  1 USD to jest  1,70 PLN i to dopiero daje realne zarobki i wtedy te ich  super-zarobki zdecydowanie bledną. 

        Warto w mediach zacząć poważną dyskusję na ten temat bo taka dezinformacja powoduje wielkie straty dla Polski i powoduje rozczarowanie emigrujących rodaków. Utrzymywanie w  przestrzeni publicznej tej dezinformacji jest na rękę krajom do których masowo emigrują młodzi Polacy, a też jest zgodne z propagandą  polskojęzycznych mediów reprezentujących niepolskie interesy.

        Dlatego jest też podobny problem z dopłatami rolnymi, gdzie polscy rolnicy krzyczą o wielkiej niesprawiedliwości, bo niemiecki rolnik dostaje 346 euro do hektara, a polski rolnik tylko 197 euro. (licząc po kursie bankowym) Ale siła nabywcza w Polsce owych 346 euro w Niemczech ma wartość 157 euro w Polsce i stąd widac, że eksperci z UE doskonale wiedzą o zupełnie innej sile nabywczej euro w Polsce i w Niemczech. Niemiecki rolnik może mniej kupić za swoje 346 euro w Niemczech niż polski rolnik za swoje 197 euro w Polsce!!!

        W polskich mediach coraz częściej podają sensację, że Anglicy na starość osiedlają się w Polsce!!! A dawno to robią też polscy emigranci z Niemiec, po przejściu na emeryturę, bo mnożą realnie swoją emeryturę razy 2,2 i da się wtedy żyć na dużo wyższej stopie.

mgr J. Suchocki    tel. 508 157 381

Od redakcji: poprawne wyliczenie, pełna zgoda

***

Tomasz Lis jako żywo

        Przypadkiem trafił mi do rąk numer Newsweek’a (Nr 22/17 z 22.05.17) i już pierwszy felieton, podpisany przez naczelnego redaktora poruszył mnie do tego stopnia, że natychmiast usiadłem do klawiatury i piszę poniższe słowa.

        Na wstępie zaznaczam, że nie jestem żadnym fanatykiem obecnego układu rządzącego i nie identyfikuję się ślepo z PiS. Potrafię jednak logicznie myśleć, obserwować, ocenić i docenić to co obecna władza czyni dla polskiej gospodarki, polskiego interesu narodowego i dla społeczeństwa. Obiektywne fakty i dane statystyczne mówią same za siebie więc nie ma sensu ich tu przytaczać.

        Felieton Tomasza Lisa „Chrystus umywa ręce” jawi się jakby autor przebywał obecnie w kosmosie lub przynajmniej ze trzydzieści lat przebywał w odosobnieniu i nie widzi faktów i problemów obecnie nękających świat. Jego felieton to gotowiec nadający się do analiz studentów dziennikarstwa, to klasyczny przykład nierzetelności dziennikarskiej i zakłamania. Felieton miał dotyczyć problemu relokacji uchodźców, jednakże 80% jego treści to niemal w całości dawka jadu i poniżania kraju, z którego ręki Autor je chleb.

        Już w pierwszym zdaniu Lis oświadcza, że „Polska… demonstruje światu swój egoizm i małość”. I nawet wcześniej, historycznie patrząc, polskie zrywy narodowe, to z czego Polacy są dumni, dla Lisa to był tylko mus działania dla zachowania twarzy i honoru chociaż bez żadnych szans na sukces. Tak oceniony jest opór Polaków w kampanii wrześniowej, powstanie warszawskie i antykomunistyczne powstanie w latach 1945-56. Żołnierze wyklęci są „drodzy sercu dzisiejszych władców”. Tu od razu stawiam pytanie: dlaczego są drodzy sercu tylko obecnej władzy? Dlaczego Autor nie wspomina reszty Polaków. Nie mam tu na myśli potomków tych który zaakceptowali utratę 52% wschodnich terytoriów Polski po 17 września 1939 i narzuconą, sowiecką władzę w Polsce „utrwalali” i ze zrozumiałych względów nie będą to ich bohaterowie?

        To, co jest oczywistą powinnością obywatelską każdego narodu w felietonie Lisa podszyte jest złośliwością i ironią. Patriotyczne postawy Polaków Lis przedstawia m.in. tak „Można przegrać ale nie wolno się poddawać. Można ponosić klęski ale nie wolno ulegać. Można stracić wolność ale nie wolno stracić twarzy” i tak dalej. Czy na pewno te wartości są także cenne dla p. Lisa, czy tylko sobie kpi z tych wartości? Bo przecież te wartości to właśnie był zarówno opór przeciwko narzuconemu Polsce ustrojowi a obecnie to jest opór przeciwko niszczeniu polskiej tożsamości. Ten właśnie opór Lis nazywa tak: „Dziś Polska pokazuje twarz brzydką […] Polska karleje”. Oto inne epitety w tym kuble pomyj wylewanych na obecny rząd: „… nihilizm egzystencjalny, brak celu, sensu i znaczenia”. A jeśli już jakiś cel Lis znajduje to taki aby „poszczuć, napuścić, nastraszyć, wskazać wroga”.

        Z lekcji historii także należy się Tomkowi L. dwójka. Pisze on, że „Zaolzie było dla Polski czasem hańby”. Skąd w felietonie o problemie z uchodźcami akurat Zaolzie? OK. Może Autor chciał błysnąć wszechstronną wiedzą więc i to zdanie  wstawił. Ale niestety strzelił kulą w płot, nie doczytał. Bo po Traktacie Wersalskim, gdy po 123 latach życia pod trzema zaborami Polska odzyskała niepodległość to Zaolzie, podobnie jak południowo-zachodnia część obecnej Ukrainy, znaczna część obecnej Białorusi i Litwy, weszło w obręb wyznaczonych granic terytorium Polski. Gdy w latach 1918-20 Polska walczyła z nawałą bolszewicką w obronie wschodnich granic, nasi południowi sąsiedzi, korzystając z chaosu i braku dostatecznej obrony – podstępnie zajęli te tereny, przyłączając je do ówczesnej Czechosłowacji. Czy rzeczywiście słowo „hańba” jest właściwe dla przywrócenia w roku 1938 stanu prawnego  granic polskich zgodnie z postanowieniami Traktatu Wersalskiego?

        Tomasz Lis objawia się też jako patriota i katolik bo ubolewa, że dziś „zapominamy (a więc i Lis) i o Bogu i o honorze”. Ciekawe od kiedy ten obłudnik zalicza się do tych, którzy pamiętali i pamiętają o tych najwyższych wartościach?

        Pomimo, że felieton miał dotyczyć problemu uchodźców to Autor porusza ten problem dopiero w ostatnim akapicie. Podejrzewam z dużą dozą pewności, że był to zabieg celowy aby zabrakło miejsca na opisanie doświadczeń z kolorowymi uchodźcami krajów, które są dla nich „otwarte” i „gościnne” już od ponad trzydziestu lat. Polskie stanowisko na temat nieprzyjmowania uchodźców Autor kwituje jednym określeniem – „pilnowanie własnych interesów”. Nie bardzo rozumiem co jest nagannego w pilnowaniu w pierwszej kolejności własnych interesów? Czy Niemcy i Francja główni rozgrywający w UE nie pilnują w pierwszym rzędzie własnych interesów? To były pytania retoryczne.

Ale zajmijmy się wreszcie problemem muzułmańskich uchodźców. Gdyby p. Lis napisał ten swój felieton 30-40 lat temu to, nie znając przyszłych zjawisk z tym związanych, można by było uznać ten felieton za racjonalny.  Wtedy empatia, polska gościnność, miłosierdzie i tym podobne słowa miały by  swój racjonalny sens. Jednakże obecnie, gdy „gościnne” i „otwarte” kraje przedstawiają światu swoje kilkudziesięcioletnie doświadczenia jak na przykład:

        - w jednym ze szwajcarskich kantonów (ta historia była opisywana) przyjęto w latach 80. kilkanaście rodzin muzułmańskich. Po kilkunastu latach, w ramach „łączenia rodzin” itp. praw społeczność muzułmańska przekroczyła liczbowo populacje rodowitych mieszkańców kantonu, zabrakło dalszych środków finansowych na utrzymywanie imigrantów i kanton zbankrutował a dalsze koszty utrzymania przejęło państwo

        - Francja, Dania, Szwecja i inne kraje skandynawskie w swoich ludnościowych strukturach mają już od 20-40% a w niektórych skupiskach nawet 60% ludności kolorowej. W tych krajach, jeszcze z nazwy „europejskich” są skupiska muzułmańskie, gdzie nie wchodzą przedstawiciele władzy (wojsko, policja), 

        - religia muzułmańska opanowuje wcześniej katolickie a następnie  „neutralne światopoglądowo” kraje europejskie. Tzw. poprawność zakazuje publicznego eksponowania wizerunku chrześcijańskiego symbolu – krzyża. W wielu miastach we władzach przeważają przybysze z Azji i Afryki. (np. w Londynie burmistrzem został muzułmanin)

        - w internecie publikowane są wystąpienia muzułmańskich przywódców wieszczących bliski koniec chrześcijańskiego świata. Według nich Europejczycy tracą zdolność rozmnażania się i to Muzułmanie w krótkim czasie zaleją biologicznie Europę.

        - wszystkie kraje mające powyższe doświadczenia z imigrantami skarżą się, że imigranci nie chcą podejmować pracy, wolą żyć z zasiłków, które, szczególnie na dzieci, są bardzo wysokie. Opłaca się więc mieć dużo dzieci i w ten sposób „gościnne” kraje same wiążą sobie pętlę na szyję.

        Powyższe przykłady podaję z pamięci, mogą więc w szczegółach  się różnić, ale wymowa tych faktów jest porażająca. A więc pytam się czy pan Tomasz Lis jest tak głupi, że tego nie widzi i nie słyszy, czy też plecie trzy po trzy aby tylko „dowalić” znienawidzonym rządzącym?

        Tak zwaną bezgraniczną, „ślepą miłość” może okazywać tylko matka (niekoniecznie mądra), która wybaczy najgorsze czyny własnemu dziecku. Jednak rządy nie mogą szermować słowem „miłość”, okazywać empatii i otwartości wobec innych - bezkrytycznie i bezgranicznie. Tutaj miłość musi być okazywana rozumem a nie bardzo mglistym i niejednoznacznym „sercem”. Polska, pomimo że ma jeszcze wiele długów do spłacenia wobec własnych rodaków, reaguje empatią na problemy krajów, gdzie są wojny, głód czy zamieszki. Rząd Polski uznał, że można też pomagać krajom w rozwiązywaniu ich problemów na miejscu. I to robi. A i tak nikt nie jest w stanie uratować, uzdrowić i uszczęśliwić wszystkich i rozwiązać wszystkich problemów na świecie. To jest po prostu niemożliwe. 

Bogusław Homicki

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.