Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...TRYBUNAŁ LUBELSKI
Aż tu zaczęli się zjeżdżać w ogromnym mnóstwie karety i z nich wysiadać jacyś panowie, jedni w kontuszach, drudzy w rokietach, ale z rogami i ogonami, które spod sukien się dobywały. I zaczęli iść po schodach, a przyszedłszy do sali trybunalskiej pozajmywali krzesła, jeden marszałka, drugi prezydenta, inni deputatów. Pomiarkowali się pisarze i kancelaria, że to byli diabli, i w wielkim strachu przy stołach siedząc czekali, co to z tego będzie. Aż tu diabeł, co marszałkował, kazał wprowadzić sprawę tejże samej wdowy. Przystąpiło do kratek dwóch diabłów jurystów: jeden pro, drugi contra stawał, ale z dziwnym dowcipem i z wielką praw naszych znajomością. A potem diabeł marszałek po krótkim ustępie przywołał pisarza województwa wołyńskiego (bo ten interes był z Wołynia), ale prawdziwego pisarza, nie diabła, i kazał mu siąść za stołem i wziąć pióro.
Zbliżył się pisarz, wpół umarły z bojaźni, i zaczął pisać dekret, jaki mu dyktowano - i dekret był zupełnie na stronę uciśnionej wdowy, a Pan Jezus na taką zgrozę, że diabli byli sprawiedliwszymi niż trybunał, przenajświętszą krwią Jego okupiony i w którym tylu kapłanów zasiadało, twarz swoją zasmuconą odwrócił i oblicza swego nie pokaże (jako miał o tym objawienie jeden święty bazylian lubelski), aż naród się pozbędzie zaprzedajności w sądach, świętokupstwa w duchowieństwie, a pieniactwa w szlachcie. Otóż ów dekret diabli podpisali (a zamiast podpisów były wypalone łapki różnego kształtu) i takowy dekret położyli na suknie czerwonym, co pokrywało stół trybunalski, i zniknęli. Na następnej sesji trybunał znalazł diabelski dekret tam, gdzie był położony, bo żaden z kancelarii ruszyć go nie śmiał. Jest teraz złożony w oryginale w archiwach, a że nemini acta impedita, każdemu wolno go odczytać, a nawet ekstraktem wyjąć.
Ryby na północy
Ryby na północy
Na jeziorach północno-zachodniego Ontario rozpoczął się gorący sezon. Jak zwykle wiosną ze swoją grupą na jezioro Ogoki wyruszył Rafał Tarasiewicz. Wyprawa okazała się szczególnie udana. Cała 11-osobowa grupa złowiła mnóstwo ryb. Było sporo okazałych szczupaków i sandaczy. Rekord to 14 rzutów i 14 szczupaków, 7 rzutów 7 sandaczy. Dla takich wypraw i ryb warto się przemęczyć i przejechać ponad 1300 km. Oto kilka zdjęć z majowej wyprawy na Ogoki.
Tymczasem nieco bliżej od Nakiny, w tym samym rejonie Ontario, na jeziorze Esnagami, też wiele się dzieje. Znakomicie biorą szczupaki, sandacze i pstrągi.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=4508#sigProIde48c3432c6
W niedzielę, 5 czerwca, na Binbrook odbyły się zawody Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego w łowieniu karpi i sumów z brzegu.
Po długiej przerwie, na zawodach PKZW pojawił się Bogusław Gradek i wygrał.
Następne zawody w kalendarzu PKZW:
25 czerwca 2016 r. (sobota). Lake Dalrymple (marina), 230 Lake Dalrymple Rd., tel. 1-705-833-2400. Godzina zbiórki – 6.00. Zawody z łódek na bassy, szczupaki i sandacze. Prosimy o wcześniejszą rezerwację łódek.
Wyniki zawodów z 5 czerwca:
Miejsce Liczba ryb Waga (kg)
1. Bogusław Gradek 1 (sum) 1,90
2. Waldemar Weselak 2 (sum) 1,76
3. Marek Pastuszek 1 (karp) 1,32
Po raz pierwszy w zawodach PKZW udział brała Teresa Galecka. Wszystkie ryby zostały wypuszczone.
Jeżdżąc po Toronto, łatwo zauważyć, że wszędzie pojawiają się nowe domy na miejscu starych. Ciekawe jest to, że wiele z nich jest obecnie zupełnie innych.
Widać, że pojawia się wiele nowoczesnych i ultranowoczesnych obiektów. Warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje i z czego to wynika? Rzeczywiście widać, że masa krytyczna została przekroczona i gołym okiem widać zmiany. Coraz więcej pojawia się domów z płaskimi dachami, ogromnymi oknami, łamaczami słońca. Jest to taka nowsza wersja architektury modernistycznej. Trochę też wpływów okresu Bouhouse. Myślę, że młode pokolenie znudziło się wiktoriańskimi domeczkami, które dominowały architekturę przez ostatnie kilka pokoleń. Już od jakiegoś czasu pojawiały się zmiany, ale dotyczyły one głównie wnętrza, natomiast wreszcie zaczynamy widzieć również zmiany w elewacjach zewnętrznych.
Zaczęto obecnie stosować odważne kolory, nowe materiały na elewacjach, często powtarza się detale stosowane w architekturze komercjalnej. Fakt płaskich dachów zachęca do tworzenia „roof tops”, co w zagęszczonym mieście jest znakomitym rozwiązaniem. Nowoczesne domy są też zwykle znacznie mniejsze, bo okazuje się, że ogromne domy znajdują coraz mniej chętnych nabywców. Zrozumiałe jest, że tylko znikoma część społeczeństwa jest w stanie zapłacić ponad 2 miliony za dom, dlatego domy na poziomie 1,5-1,7 miliona, pomimo że nie są tanie, to i tak mają wielu nabywców.
Trendy w projektowaniu nowych domów nie zawsze mają szansę zaistnieć w małych, tanich, masowo produkowanych domach. Warto jednak o nich wiedzieć.
• „Open concept” – tendencja do łączenia różnych funkcji i przestrzeni w jedną wielofunkcyjną przestrzeń. Zamiast szeregu małych pokoi – mamy jedną wielką przestrzeń. Jest to również często jedyne lekarstwo na małą powierzchnię domu.
• „Loft design – wysokie sufity, nawet 10 lub więcej stóp, wyeksponowana konstrukcja.
• Wielofunkcyjna kuchnia – która jest nie tylko miejscem do gotowania, ale również miejscem, gdzie spotyka się z gośćmi, odrabia się lekcje, spędza się czas w Internecie czy wykonuje inne zajęcia domowe. Obecnie kuchnie potrafią być najdroższym elementem domu. Zmienia się też styl kuchni. Ciężkie i ornamentalne kuchnie wypierane są przez nowoczesne i proste linie. Ponieważ rodzinne gotowanie staje się modne – kuchnia często ma miejsce dla dwojga lub więcej osób, by gotować.
• Biuro w domu – tak zwane „home office”, jest jednym z najbardziej popularnych i dynamicznie rozwijających się trendów w projektowaniu domów. Kiedyś biuro w domu kojarzyło się z pokojem w piwnicy, obecnie jest to coraz częściej znakomicie zaprojektowana przestrzeń z miejscem na komputer, książki oraz dużą ilością naturalnego światła. Pomieszczenie to jest zwykle dobrze odizolowane akustycznie od reszty domu. Oczywiście trudno wyobrazić sobie „home office” bez Internetu czy „networku”.
• „Home entertainment” – wraz z rozwojem systemów telewizyjnych i akustycznych coraz bardziej popularne są specjalnie zaprojektowanie pomieszczenia do jej oglądania. Mają one specjalną izolację akustyczną w podłodze oraz sufitach, wzmocnioną konstrukcję ścian, specjalnie projektowane półki i meble dla urządzeń elektronicznych.
• Duża liczba łazienek. Tak zwane domy projektowane i budowane na zamówienie często mają własną łazienkę dla każdej sypialni.
• Większe szafy! To nie są już właściwie szafy, to małe pokoje-przebieralnie!
• Oszczędność energii – bardzo popularnym kierunkiem jest trend, który koncentruje się na oszczędzaniu energii poprzez lepszą izolacyjność ścian i okien, lepszy i wydajniejszy system ogrzewczy, energooszczędne sprzęty gospodarstwa domowego. Energia słoneczna oraz pasywna energia z ziemi są bardzo obecnie często stosowane.
• Zdrowe powietrze – coraz częstsze alergie w społeczeństwie prowadzą w kierunku coraz bardziej rozwiniętej kontroli jakości powietrza we wnętrzu domu.
• Coraz częstszy powrót do „radiant heat”, czyli kaloryfery lub grzana podłoga (mniej alergiczny sposób grzania) oraz klimatyzacja nadmuchiwana z góry!
• Bezpieczeństwo – większość domów ma wbudowywany obecnie system bezpieczeństwa, który często połączony jest z centralnym systemem monitorującym.
• „Smart lighting” – jest to oświetlanie domu za pomocą specjalnego systemu komputerowego. Jeden przycisk lub „remote control” pozwala zmieniać natężenie i rozłożenie światła. Może być ono dostrajane do czasu dnia, pogody, muzyki itd.
• Centralny system nagłośnienia!
• Komputeryzacja – coraz więcej elementów domu jest sterowanych komputerem. „Smart home” sterowany poprzez smart phone – to jest obecnie bardzo popularne. Ustawianie temperatury, wyłączanie świateł, sprawdzanie, „co się dzieje”, poprzez zainstalowane kamery, to są pomału standardy.
• Domy wielopokoleniowe/DODATKOWY APARTAMENT – niezależny apartament dla rodziców lub młodszej generacji pozwalający w sposób pokojowy współżyć różnym pokoleniom pod jednym dachem lub daje szansę dodatkowego dochodu. Wraz ze wzrostem cen domów takie apartamenty przynoszące dodatkowy dochód będą bardzo poszukiwane. Proszę pamiętać, że obecnie mamy prawo tworzyć dodatkową jednostkę mieszkalną w prawie każdym domu.
Recenzje, wydarzenia kulturalne, opinie (24/2016)
Napisane przez Grzegorz BraunNakładem wydawnictwa 3DOM ukazała się w czerwcu arcyciekawa książka naszego warszawskiego współpracownika Pana Nikt „AION – szkice u końca czasów”. Książka zawiera m.in. teksty publikowane w „Gońcu” i jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto choć trochę jest zainteresowany losem Polski i jej położeniem w geopolitycznej układance świata. Na początek oddajmy głos jej recenzentowi, Grzegorzowi Braunowi:
***
Nowa geopolityka polska Pana Nikt, czyli Przemądry Odys w mrocznej jaskini Polifema
Nie wiem, czy ktokolwiek już tak pisał u nas o geopolityce: z tak okrutną (aż do sadyzmu) szczerością – na którą pozwolić może sobie tylko człowiek całkowicie wyzbyty poprawiających samopoczucie złudzeń, a jednocześnie niepodlegający politycznym uzależnieniom odejmującym śmiałość. Z tak kompletną dezynwolturą – do której pełną legitymację daje tylko nieprzeciętna erudycja, kultura literacka i żelazna logika analizy. Nieodparcie nasuwa się cały szereg skojarzeń – np. z przedwojennym kręgiem wileńskiego „Słowa” albo środowiskiem „Merkuriusza Polskiego Ordynaryjnego”.
To na łamach tamtych niezrównanych gazet Pan Nikt czułby się jak u siebie, a Stanisław i Józef Mackiewicz, Władysław Studnicki, Adolf Bocheński, Julian Babiński, Władysław Zambrzycki i Jerzy Braun przyjęliby go jak swego. Wszyscy razem i każdy z osobna trafnie rozpoznaliby w Panu Nikt prawego dziedzica suwerennej myśli państwowej – czysty i dobitny „głos wolny wolność ubezpieczający” – i uznaliby go, jestem przekonany, za godnego partnera do zaciekłej dyskusji o niepowtarzalnych szansach i śmiertelnych zagrożeniach, wobec których staje naród polski w połowie drugiej dekady XXI wieku. Nie żeby ich poglądy na stan i perspektywy sprawy polskiej były jakkolwiek tożsame czy nawet tylko zasadniczo zbieżne – tak przecież nie jest. Pan Nikt jest wszak wyposażony w przeogromny kapitał historycznych doświadczeń, które m.in. wyżej wymienionym zawdzięcza, i masę danych, do których ww. nigdy dostępu nie mieli – nie błądzi więc po manowcach, na których znaleźli się niektórzy spośród nawet najwybitniejszych jego poprzedników. Nie grozi mu popadnięcie w żadne etatystyczne utopizmy czy gnostyckie mesjanizmy, czy jakiekolwiek inne klasyczne aberracje polskiego patriotyzmu. Chłodnym okiem realisty patrzy na mapę polityczną świata – w tym przede wszystkim na międzymorze bałtycko-adriatycko-czarnomorskie – i szuka wyjścia z pułapki geopolitycznej, w którą nieodmiennie dajemy się wpychać już od tylu pokoleń. Obrazu rzeczywistości nie zaciemniają mu ani groźne w swym prostactwie resentymenty (por. np. „A kto powie, że Moskale to są bracia nas, Lechitów…”), ani sentymenty bez pokrycia w realnym bilansie sił (np. „Polak Węgier dwa bratanki”), ani tym bardziej rewolucyjny internacjonalizm bez pokrycia w jakiejkolwiek walucie dyplomatycznej (patrz: „Za wolność waszą i naszą”) – niepoważne urojenia, które służą raczej zewnętrznej kurateli, niż zabezpieczaniu bytu Polaków.
Jako polski państwowiec XXI wieku, Pan Nikt nie ma już jakichkolwiek wątpliwości co do realnej wartości egzotycznych sojuszy, które właśnie w naszej epoce kompromitują się ostatecznie. Występuje bezpardonowo przeciwko wszelkiemu klientelizmowi – niezależnie od tego, czy jest on zorientowany na Zachód, bliższy czy dalszy, czy na Wschód, czy wreszcie na Bliski Wschód. Jego analiza stosunków międzynarodowych uwzględnia zarówno elementy psychopatologii współczesnych demo-dyktatur z ich oficjalną quasi-religią poprawności politycznej, jak i realia współczesnego pola walki, dane taktyczno-techniczne typów broni i uzbrojenia. Rozumie dobrze, że tak jak żadnej wojny o Polskę nie da się stoczyć zwycięsko, pozostając w aktualnych granicach, jakie wyznaczyli nam Stalin i Hitler z Churchillem i Rooseveltem – tak też w polskiej dyplomacji nie można zacieśniać horyzontu do najbliższego sąsiedztwa.
Aby przetrwać pomiędzy Niemcami a Rosją, trzeba szukać punktów zaczepienia w najbliższym otoczeniu – owszem, choćby w Grupie Wyszehradzkiej – ale sięgając aż po oddalone półwyspy: Skandynawski i Anatolijski. Trzeba za wszelką cenę wykorzystać okno możliwości, które wciąż jeszcze lekko uchylone pozostaje na Wschodzie (Białoruś) i szeroko rozwarło się na Dalekim Wschodzie (Chiny). Pan Nikt nie cierpi już, chwała Bogu, na klasyczny zespół urojeniowo-uroszczeniowy, który polskiej elicie wystarczał tak długo jako ersatz doktryny państwowej z prawdziwego zdarzenia. Rozumie, że z pułapki dziejowej musimy wydostać się własnym przemysłem. A nie dysponując najpoważniejszym argumentem siły, trzeba przeciwnika zdezorientować i wymanewrować – niczym Odyseusz wyprowadzający swoich towarzyszy z jaskini cyklopa Polifema. Pan Nikt rozumie, że zacząć należy od wyprowadzenia polskiej elity ze ślepego zaułka bezalternatywności, w którym tkwi ona nie odrobiwszy podstawowych lekcji z historii minionych stuleci (z „wielką grą” imperiów na czele listy). To dla niego zupełnie oczywiste: Polska albo będzie wielka, albo w ogóle jej nie będzie. Pan Nikt jest żołnierzem Wielkiej Polski – żołnierzem z własnego zaciągu, samotnym szermierzem, a nie kondotierem użyczającym niebagatelnych zasobów swego intelektu tej czy innej sitwie, temu czy innemu mocodawcy. W jego osobie polska polityka zyskała jednego z najtęższych analityków, a polska literatura polityczna jedno z najlepszych piór.
Grzegorz Braun
***
Co można do tego dodać? Ano to, że Polacy, funkcjonując tyle pokoleń bez prawdziwego państwa, rzadko wykazują realizm i patriotyzm zarazem. Polska myśli państwowa – mimo rozbłyskujących na jej firmamencie meteorów – niestety jest uboga i często tonie w oparach „napoleońskich” narracji a la subiekt Rzecki. Polacy realiści, ludzie obznajomieni często są kondotierami amerykańskich, żydowskich czy niemieckich think-tanków.
Stąd tak cenna to pozycja. Pan Nikt pracuje bowiem dla nas – Polaków; mając dostęp do informacji, widzi, jak rzuca się o nas kości, ubolewa nad brakiem polskiej podmiotowości i łamie ręce nad miałkim charakterem naszych polityków.
Aby można było budować silną Polskę, Polacy muszą nauczyć się gry o własny kraj. Ta gra nigdy nie jest jednowymiarowa i nigdy nie powinna sprowadzać się do obstawiania jednej opcji.
Jako bystry obserwator życia politycznego, władający kilkoma ważnymi językami, Pan Nikt oferuje nam na kartach AION perspektywę, której próżno będziemy szukać w krajowej publicystyce, odsłania nurt dziejów, o jakim przeciętny polski „inteligent”, czytelnik tamtejszych gazet, rzadko ma pojęcie; zmusza do rachunku sumienia, wstrząsa i wybudza.
(ak)
Korzystając z wyprzedażowej okazji w Walmarcie, nabyłem drogą pocztową dmuchany kajak marki Intex Challanger K2 – dwumiejscowy, dwukomorowy, z dwoma wiosłami oraz wysoko wydajną pompką ręczną.
Szczerze mówiąc, dawno już miałem ochotę na coś pływającego, co dodawałoby tężyzny moim wiotki mięśniom, jak też nie zabierało zbyt wiele miejsca w domu.
K2 okazał się wyjątkowo trafiony, bo nie dość, że tanio (poniżej 200 dol.), to jeszcze całość mieści się w dużej torbie, a waży niespełna 15 kg – czyli spokojnie można zabrać do bagażnika; nie trzeba stelaży, uchwytów, linek.
Łódka jest wygodna i całkiem szybka (choć oczywiście nie jest to smukły kajak morski). Nadmuchana, ma dodatkowo zakładany niewielki kil, który pomaga w utrzymaniu kierunku. Całkowita ładowność wynosi 180 kg, a więc nadaje się doskonale dla jednej osoby plus bagaże, lub bezbagażowy wypad dla pary grubszy-chudszy.
„Już za parę dni, za dni parę, weźmiesz plecak swój i gitarę, pożegnania kilka słów...”
Słowa tej lub innej piosenki wkrótce pewnie będzie śpiewać wielu uczniów, bo milowymi krokami zbliżają się upragnione wakacje. Czas na realizowanie planów, marzeń, czas na relaks i odrobinę lenistwa, czy to w Polsce z rodziną, czy na obozie harcerskim, czy na kempingu. Jak to w życiu bywa, coś się kończy, by mogło zacząć się coś. Dla wielu absolwentów klas ósmych to także czas wielkich zmian, nowa szkoła, nowi znajomi. I ciekawość, jak będzie?
Jeśli śledzą państwo polonijne „szkolne podwórko”, to zapewne czytaliście w „Gońcu” lub słyszeliście w programie telewizyjnym, że 28 maja 2016 roku w kościele św. Maksymiliana w Mississaudze miało miejsce kolejne ważne wydarzenie. Otóż ZNP Oddział Mississauga wspólnie z Polską Credit Union św. Stanisława i św. Kazimierza zorganizowały po raz pierwszy uroczyste pożegnanie absolwentów klas ósmych wszystkich szkół polonijnych z Toronto, Mississaugi i okolic i zaprosiły ich wraz z rodzicami, bliskimi, dyrektorami szkół i nauczycielami na Mszę Świętą dziękczynną kończącą naukę w szkole podstawowej. Ja tam byłam i... z ogromną przyjemnością chciałabym podzielić się z państwem moimi refleksjami na temat tego wydarzenia.
„Warszawa da się lubić“ - koncert „Art Bis“
Napisane przez Romana Rzepska Warszawo, Polski stolico,
z popiołów wskrzeszona
i z polskiej krwi!
Warszawo, miłość jak róże
z dala pod stopy Twe
rzucamy Ci!
Słowa „Pieśni o Warszawie“ były myślą przewodnią koncertu, który odbył się 29 maja 2016 roku w Polskim Centrum Kultury im. Jana Pawła II w Mississaudze.
„Formacja Biesiadna Art Bis“ pod kierownictwem Włodzimierza Kochanowskiego już po raz ósmy zgromadziła liczną publiczność na swoim programie słowno-muzycznym, tym razem poświęconym naszej polskiej stolicy.
Otwarcia koncertu dokonali jak zwykle Roma Rzepska i Andrzej Wierus. Powitali przedstawicieli organizacji, związków i stowarzyszeń polonijnych na czele z panią Teresą Berezowską – prezesem Zarządu Głównego Kongresu Polonii Kanadyjskiej.
Nie jestem zwolenniczką określenia „nielegalny imigrant”, zazwyczaj używam nazwy „nieudokumentowany” lub „imigrant bez statusu/ ważnej wizy”.
Tak naprawdę trudno oszacować, jak wielu jest w Kanadzie imigrantów bez ważnego statusu. Jak pisaliśmy, Kanada nie rejestruje wylotów i nie ma dokładnej bazy danych, jak wiele osób nie opuściło Kanady po wygaśnięciu wizy turystycznej czy pracowniczej, a ile pozostało po otrzymaniu decyzji negatywnej.
Otrzymuję pytania od Państwa, czy pobyt bez ważnego już statusu jest wykroczeniem kryminalnym. Otóż nie. Pozostanie bez ważnego statusu nie jest kryminalnym przewinieniem, choć nie należy tego bagatelizować, jest to wykroczenie wg prawa imigracyjnego, a za takie można być aresztowanym, przetrzymywanym w imigracyjnym więzieniu, deportowanym, o czym oczywiście wiemy. Władze imigracyjne, każdego myślę państwa, chcą, by przestrzegać przepisów. Rząd Kanady obawia się, by cudzoziemcy nie zabierali pracy Kanadyjczykom czy kanadyjskim rezydentom. Ponadto powstaje obawa przed tanią siłą roboczą, jaka powstała np. w Unii. Z jednej strony, można zrozumieć Kanadyjczyków, chcą, by Kanada była stabilna i żeby poziom życia był nadal wysoki. Z drugiej jednak strony, każdy, zwłaszcza imigrant jak wielu z nas, rozumie sytuację tych, którzy nie mają do czego wracać. Nieudokumentowani imigranci nie pozostali w Kanadzie, łamiąc prawo tylko dla jakiegoś widzimisię. Zazwyczaj są oni zmuszeni do takiej sytuacji i ponoszenia ryzyka, ponieważ nie mają zatrudnienia, brakuje im środków do życia w kraju pochodzenia. Do nielegalnego pobytu przyczynia się niestabilność polityczna i inne wszelkiego rodzaju okoliczności. Człowiek nie wybiera sobie miejsca urodzenia, zapewne wszyscy wolelibyśmy urodzić się już w miejscu, gdzie jest dobrobyt, demokracja, godziwe wynagrodzenie w pracy, spokój... emigracja dla większości z nas nie była łatwym procesem, każdy, kto emigrował do innego kraju, o tym wie. Niektórzy płacą bardzo wysoką cenę za opuszczenie kraju pochodzenia, np. zostawiając rodziny, niekiedy małe dzieci itp. Życie „na czarno” nie tylko jest nielegalne, jest także niebezpieczne i bardzo ryzykowne. Imigranci nie posiadają żadnych świadczeń, a wypadki, zwłaszcza na budowach, zdarzają się niejednokrotnie. Pracownik nieudokumentowany, pomimo ciężkiej pracy, nie wypracowuje emerytury.
Co robić w sytuacji pozostania bez ważnej wizy? Nie jest to łatwa sytuacja, imigranci żyją w strachu, są często oszukiwani przez niektórych nieuczciwych pracodawców, także szantażowani w sytuacji konfliktu z rodziną czy znajomymi. Nie zawsze warto żyć „w nielegalności” i nie każdy musi w takiej sytuacji pozostać. Warto zatem sprawdzić, jakie są szanse na zalegalizowanie pobytu. POZOSTANIE BEZ WAŻNEJ WIZY NIE JEST JEDNOZNACZNE Z BRAKIEM SZANSY NA POBYT CZY WIZę PRACY.
Wielu moich klientów zgłasza się do mnie już w sytuacji nielegalnego pobytu czy zatrudnienia. Ponieważ zajmuję się profesjonalnie prawem imigracyjnym już od 18 lat, nie jedna i nie dwie osoby, a setki moich klientów, będących nielegalnie, otrzymało stałą rezydencję. I dlatego, że urząd w określonych okolicznościach potrafi docenić fakt uczciwego przyznania się do swojej nielegalności. Sekcja 25. Kodeksu prawa imigracyjnego IRPA pozwala urzędnikowi przyznać pobyt w takich okolicznościach i nawet wtedy, jeśli imigrant zamieszkuje bez ważnego statusu lub jeśli pracował w Kanadzie nielegalnie. Liczne pozytywne decyzje sądowe przyczyniają się także do tego, że odpowiednia argumentacja i opis okoliczności osoby nielegalnej, dają szanse na pobyt. Nie każdy jest dobrym kandydatem, nie można każdemu poprawić sytuacji, ale wiele osób zaprzepaszcza szansę, lub nawet o niej nie wie.
Pod uwagę brane są następujące czynniki: dlaczego imigrant pozostał w Kanadzie bez wizy, kiedy do Kanady przybył, czy ma w Kanadzie rodzinę, przyjaciół, czy będzie ekonomicznie pożyteczny, czy wychowuje w Kanadzie dzieci (urodzone w Kanadzie lub nie), czy był w Kanadzie karany itp.
Przepis respektujący dobro dziecka, nawet nieurodzonego w Kanadzie, jest bardzo mocnym prawem, jakie często korzystnie wykorzystuje się w tych sytuacjach osób nieudokumentowanych. Od roku 2015 prawo wzmocniło się wygranymi precedensami sądowymi, które ułatwiają urzędnikom imigracyjnym podjęcie pozytywnej decyzji w sprawach, poruszających dobro dziecka. Jak wspomniałam, nie każda osoba nieudokumentowana będzie dobrym kandydatem na pobyt, dlatego rzetelny konsultant czy adwokat odradzi złożenie podania w niektórych przypadkach.
Jednak w sytuacji, gdzie istnieją szanse na normalne, legalne życie, warto zastanowić się nad tą opcją, która czasami jest jedyną szansą na uregulowanie pobytu stałego i zanim będzie za późno, prawo bowiem może się zmienić, osoba taka może być złapana i deportowana.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
www.emigracjakanada.net
tel. 416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
CELEBRATION SQUARE WE WŁADANIU POLONII 25 CZERWCA 2016 r.
Napisane przez Henryk GadomskiNiechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy DZIEŃ POLSKI w Mississaudze mają.
Kanada to kraj wielu kultur, tradycji, wielu nacji, każda z nich chce odcisnąć swoje piętno, być rozpoznawalna także poza swoim środowiskiem. To dodaje splendoru, prestiżu, wzbudza podziw oraz ma swoje przełożenie na pozycję w społeczeństwie ogólnokanadyjskim. Stwarza możliwość szerszej reprezentacji na wszystkich szczeblach kanadyjskich władz. Osób przyznających się do polskich korzeni jest w Kanadzie, w tym w Mississaudze, wiele. Gdybyśmy potrafili działać wspólnie, wspierając się wzajemnie, moglibyśmy „góry przenosić”. Niestety, zbyt duża liczba osób mogących potencjalnieprzyczyniać się do rozkwitu naszej grupy etnicznej ogranicza się do zachowań obojętnych lub krytykujących wszystko i wszystkich, zapominając, że to przez ich społeczną indolencję jest, jak jest, a mogłoby być znacznie lepiej. Trochę smutne, że polonijne biznesy nie są zbyt hojne w tworzeniu siły i prosperity Polonii, bez wsparcia finansowego nawet najlepsze chęci i starania dadzą mizerne rezultaty.
Przegląd tygodnia, piątek 10 czerwca 2016
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakPańszczyznę odrabiamy pół roku
Ottawa Według Fraser Institute, 7 czerwca to dzień, w którym przeciętna Kanadyjska rodzina zarobiła już wystarczająco, by pokryć roczne należności podatkowe. Czyli od 7 czerwca do końca roku zarabiamy już dla siebie, a nie dla rządów różnych szczebli. Oczywiście data jest czysto hipotetyczna.
Według szacunków instytutu, przeciętna rodzina (dwie osoby lub więcej) zarobi w 2016 roku 105 236 dol., przy czym zapłaci podatek w wysokości 45 167 dol. Podatki (od dochodów, nieruchomości, sprzedaży, paliwa) będą stanowić 42,9 proc. Przekładając to na liczbę dni roboczych – na podatki trzeba pracować nieco ponad 5 miesięcy.
W 2015 roku dzień wolności podatkowej przypadał dwa dni później. Nie oznacza to jednak, że teraz zarabiamy więcej. Po prostu mamy rok przestępny. Warto zauważyć, że taki dzień w każdej prowincji wypada kiedy indziej. W tym roku najszybciej w Albercie (17 maja), a najpóźniej w Nowej Fundlandii i Labradorze (14 czerwca). W pozostałych prowincjach sytuacja przedstawia się następująco: Saskatchewan i Wyspa Księcia Edwarda – 1 czerwca, Kolumbia Brytyjska i Ontario – 5 czerwca, Manitoba – 7 czerwca, Nowa Szkocja – 9 czerwca, Nowy Brunszwik – 11 czerwca, Quebec – 13 czerwca.
Scheda wpadnie w młodsze ręce
Ottawa CIBC prognozuje, że Kanadyjczycy w wieku od 50 do 75 lat w ciągu najbliższej dekady odziedziczą 750 miliardów dolarów. Będzie to największa jak dotąd suma przekazana z pokolenia na pokolenie. Analityk Benjamin Tal mówi, że osoby, które mają ponad 75 lat, pozostawią po sobie majątek wartości 900 miliardów dolarów, jednak nie wszystko trafi w ręce spadkobierców. Grupa seniorów w tym wieku jeszcze nigdy nie była tak liczna i jednocześnie tak bogata.
W Kanadzie mieszka około 2,5 miliona seniorów mających 75 lat i więcej. W latach 2005–12 majątek tej części społeczeństwa powiększył się o 30 proc. Po śmierci pieniądze w większości przypadków trafią do dzieci zmarłych, które mają teraz ponad 50 lat.
Ponad połowa Kanadyjczyków z grupy wiekowej 50-75 otrzymała już jakiś spadek w ciągu ostatnich 10 lat. Przeciętna dziedziczona kwota wynosiła 180 000 dol. Najwięcej dziedziczono w Kolumbii Brytyjskiej, Quebecu i Ontario. średnia dla reszty kraju wyniosła nieco poniżej 100 000.
Majątek pozostaje w rękach bogatych. Przeciętny spadek otrzymany przez osoby zarabiające ponad 100 000 rocznie był 3 razy większy niż w pozostałej grupie. Bogatsi inwestują odziedziczone pieniądze lub przeznaczają je na oszczędności, mniej zarabiający używają ich na pokrycie codziennych wydatków. Analitycy zauważają, że niestety przyczynia się to do pogłębiania różnic w społeczeństwie.