Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Niezwykła Wigilia 2016 ...tylko trzeba się otworzyć...
Napisane przez Krystyna Starczak-KozłowskaWarto chyba z nutką refleksji wrócić do mijającego właśnie okresu Bożego Narodzenia, przypomnieć zwłaszcza najważniejszy z tych pięknych dni – niezwykłą Wigilię 2016, obchodzoną przez Polonię z dala od kraju, a jednak tak bardzo „po polsku” – by wysnuć parę wniosków bardziej ogólnych, dotyczących życia na obczyźnie dużej zbiorowości, takiej, jak Polonia torontońska i nie tylko....
Przypomnijmy: na uroczystość wigilijną do Centrum Jana Pawła II w Mississaudze przybyło ponad rok temu, w 2015 r. – 620 osób, by uczestniczyć po raz pierwszy w wielkiej polonijnej wieczerzy wigilijnej, organizowanej wówczas przez Fundację Wolne Miejsce z Polski, a konkretnie z Katowic. Wszyscy, którzy wtedy przyszli do Centrum, by wspólnie świętować – jak potem mówili, nie mieli nic do stracenia – a wyszli zachwyceni zarówno atmosferą, jak i samą wieczerzą, złożoną z 12 tradycyjnych dań, z karpiami, sprowadzonymi z Polski...
Po południu z okien gabinetu dyr. Niemca obserwowałem obronę ratusza przed ponownym atakiem piechoty i czołgów. W pewnym momencie widzę, jak z bramy prowadzącej na wieżę wynoszą powstańca ze zmasakrowaną głową. Na wieżę z peemem w ręku biegnie drugi chłopiec. Śledzę jego bieg po schodach – okna z futrynami już wczoraj wyleciały, wieża jest ażurowa, widać wszystko, co się w niej dzieje. Dobiegłszy na stanowisko obserwacyjne, chłopiec pada. Biegnę szybko na dół, by ratować innych przed tym samym. Wstrzymuję następnego i pouczam go, jak powinien się zachować, gdy dobiegnie do otworu, z którego prowadzi się obserwację, że nie można wystawiać głowy i rozglądać się w sytuacji, szukać stanowiska, z którego strzela przeciwnik, lecz wystawić trzeba hełm czy czapkę na kiju i czekać, aż padnie strzał, i wtedy z kierunku trafienia ustalić kierunek, skąd lecą pociski. Odszukuję dowódcę drużyny, by go pouczyć. Okazuje się, że to właśnie on był tym drugim, który otrzymał strzał w głowę i leży w ambulatorium. Kazałem więc natychmiast przerwać tę bezmyślną bieganinę na wieżę. Okazało się, że tym drugim jest Krzysztof Baczyński, poeta, dowódca małej grupki chłopców – harcerzy z Batalionu „Parasol”.
Wieczorem, gdy pierwsze gwiazdy wyszły na wyblakłe niebo, wyniesiono ciało „Kamila” na dziedziniec ratusza. Świeżo wykopana ziemia jaśniała w blasku świec. Gromadka powstańców i przyjaciół, wśród nich dyr. Niemiec, intendent Dawidowski i ja, otoczyło z desek zbitą trumnę, a por. Nałęcz, nowy dowódca oddziału Korpusu Bezpieczeństwa w ratuszu, pożegnał poległego kilkoma zdaniami i złożono trumnę do grobu. Ktoś zaintonował „Jeszcze Polska nie zginęła”.
Od 1 lutego do 4 lutego w Art Gallery of Ontario w Toronto wyświetlany jest film „POWIDOKI”. Angielski tytuł „AFTERIMAGE”. Film został wyreżyserowany przez Andrzeja Wajdę.
Dobry film można oglądać na kilku płaszczyznach, a bardzo dobry film ma chyba nieskończenie wiele płaszczyzn i tajemnic w nim zawartych. Taki film można oglądać wiele razy i ciągle odkrywać, że dostrzegło się w nim coś, czego nie zobaczyło się wcześniej. W tym ukryta jest tajemnica dobrych zdjęć. Piękno i tajemnica gry aktorskiej.
Piękno tego filmu zawarte jest w zdjęciach, w grze aktorskiej, w scenariuszu, w scenografii, w strojach, w adaptacji utworów napisanych wiele lat wcześniej przez Andrzeja Panufnika, wreszcie w reżyserii Andrzeja Wajdy, która połączyła wszystkie te elementy składowe filmu w jedno arcydzieło.
Listy z numeru 05/2017
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Jeden z wielu
Napisane przez Aleksander ŁośTen około trzydziestoletni przybysz z Indii mógłby być modelem czy to wojownika sikhijskiego, czy aktorem grającym niezwykle przystojnego kochanka w jednym z kilkuset corocznie kręconych romansów w wytwórniach indyjskich. Był on sikhem i mieszkał w jednym z miasteczek Pendżabu. Jego czerwony turban odcinał się wyraźnie od smagłej twarzy i kruczoczarnego zarostu. Był od dziesięciu lat żonaty i miał parkę dzieci. Z zawodu był kierowcą.
Przed kilkoma laty wywędrował do Kanady wraz ze swoją rodziną jego starszy brat, zachęcony do tego przez wuja, który przybył tu przed nim kilka lat wcześniej. Tamtego też ktoś namówił i pomógł w osiedleniu się. Trudno dociec, kto był pierwszy w tym ciągu rodzinnych powiązań, które spowodowały, że tak z tej rodziny, jak i szeregu innych spora część młodzieży sikhijskiej rozjechała się po świecie. To podobnie jak z polskimi góralami, którzy podążali za ocean w nadziei na lepsze życie, zachęcani przez tych, którzy przybyli tu wcześniej i dość dobrze dawali sobie radę.
Przyznam bez bicia, że ciągnie mnie do opisywania samochodów prostych, w miarę przyjemnych w prowadzeniu, biegówek – takich zgrabnych i zrywnych aut miejskich, którymi ciekawie się jeździ, a do tego bez nieprzyjemnego uczucia ssania portfela. Pamiętam, kiedy w 1999 roku pojawił się u nas dziwny pojazd o nazwie KIA rio przypominający mydelniczkę albo auto z filmów rysunkowych, który reklamowany był na wielkim billboardzie nad Gardinerem ceną nieprzekraczającą 10 tys. dol.
Siostra hyundaia kia oferuje w Kanadzie całkiem niezły garnitur pojazdów i dzisiaj będzie o „najbiedniejszym” członku tej rodziny, czyli właśnie wspomnianym rio.
A jest to auto zrywne, przyjemne, 1,6-cylindrowy silnik pozwala na rozwinięcie 138 KM mocy, sześciobiegowa ręczna skrzynia biegów pozwala na dynamiczną jazdę z każdą prędkością. Szczerze mówiąc, wolę mieszać biegami w takim samochodzie i wyciskać z niego pokaźne przyspieszenia, niż leniwie wciskać gaz w mercedesie czy amerykańskim mięśniaku.
Podstawowa wersja rio – LX, ma właśnie taką ręczną przekładnię plus klimatyzację i radio satelitarne. Zamki są jednak „ręczne”, a okna na korbkę. EX ma za to już power, a kolejne wersje dają pełną gamę gadżetową łącznie z chłodzonym schowkiem na rękawiczki, gdzie latem można sobie wsadzić picie, podgrzewanym kołem kierownicy czy kamerą biegu wstecznego oraz integracją smartfona. Jest to samochód, który na tej samej platformie oferuje dwa nadwozia – zwykłego sedana oraz pięciodrzwiowy hatchback.
Ten ostatni dostępny jest także w wersji usportowionej z 17-calowymi kołami, większymi hamulcami i sportowym zawieszeniem.
Wracając do wersji, w jakich możemy sobie kię kupić, mamy do wyboru podstawową LX i LX+, średnią EX oraz najlepiej doposażoną i usportowioną SX. Cena poniżej 10 tys. to są niestety niegdysiejsze śniegi. Dzisiaj za rio płacimy od 14,5 do 23,2 tys. dol. Wciąż nie są to jakieś himalaje cenowe, ale w tym przedziale kupić można wiele podobnych aut, między innymi mazdę 2, forda fiestę, hondę fit, przyrodniego hyundaia accenta czy toyotę yaris. Dlatego najlepiej, jeśli przy wyborze po prostu wybierzemy sobie trzy modele, które nam z grubsza pasują, i umówimy się na jazdę próbną, by zobaczyć, co nam najlepiej leży w ręku.
Spalanie – typowe dla takiego auta – w jeździe miejskiej 8,8 litra na sto, a na trasie 6,6 litra na sto.
Kia, podobnie jak hyundai, słynie z gwarancji, pakiet jest świetny – od zderzaka do zderzaka – pięć lat lub 100 tys. km, korozja – 5 lat bez limitu kilometrów, no i w tym czasie darmowa pomoc drogowa. Jeśli ktoś się postara, to może jeszcze wytargować, na przykład, darmowy zestaw opon zimowych czy kamerę biegu wstecznego. W segmencie jest duża konkurencja i trzeba negocjować we własnym dobrze pojętym interesie.
W nowych modelach rio oferować będzie Apple CarPlay lub Android Auto, a także autonomiczny system hamowania w wypadkach nagłych, ostrzeżenie przed opuszczaniem pasa ruchu. Kia rio 2017 jest dłuższa od poprzedniczki o 15 mm i 66 mm dłuższa niż nowy nissan micra.
W sumie fajne autko i obiecuję Państwu, że już za tydzień podczas nowej wystawy motoryzacyjnej w Toronto całe je obfotografuję. Jeśli bowiem cenimy sobie własny czas poświęcany na zarabianie pieniędzy, to też powinny nas cieszyć samochody w miarę tanie, a przyjemne w dotyku, i do takich kia rio z pewnością należy. Prawie 140 KM połączone z sześcioma biegami wywołuje uśmiech zadowolenia na twarzy nawet starszego kierowcy – o czym Państwa zapewnia
Wasz Sobiesław.
Szczupaki na St. John (05/2017)
Spring Fishing & Boat Show
W piątek, 17 lutego 2017, rozpoczyna się Spring Fishing & Boat Show. Wystawa potrwa do poniedziałku, 20 lutego. Miejsce: The International Centre przy 6900 Airport Rd., Mississauga.
Godziny otwarcia:
Piątek, 17 lutego: 12.00 - 20.00
Sobota, 18 lutego: 9.00 - 18.00
Niedziela, 19 lutego: 10.00 - 17.00
Poniedziałek, 20 lutego: 10.00 - 17.00
Olbrzym z Simcoe
Początek roku 2017 obfituje w okazy miętusów łowionych spod lodu w Ontario. Tym razem olbrzymi miętus, pretendent do rekordu Ontario, został złowiony na Simcoe. Ryba była złowiona 25 stycznia br. roku w północnej części jeziora, w okolicach Orilli, i ważyła prawie 25 funtów.
Obecny rekord Ontario to miętus – 15,8 lbs, który pochodzi z 14 marca 2003 r. i został ustanowiony na Jessie Lake. 5 marca 2016 r. również na Jessie Lake położonym na północ od Thunder Bay, 18-letni wędkarz – Landan Brochu – złowił spod lodu miętusa, który ważył 16,8 lbs. Kilka dni temu na rekord Ontario został zgłoszony miętus, który ważył 17,95 lbs (8,145 kg).
Perchin for MS 2017
Na podlodowe zawody w łowieniu okoni – Perchin for MS na Simcoe, pozostało już tylko 50 miejsc. Rejestracja drużyn zostanie wkrótce zamknięta.
Kto chce wystartować w zawodach, powinien dokonać rejestracji jak najszybciej.
Strona intenetowa:
www.perchinforms.com.
Zwycięzcy zawodów otrzymają co najmniej 2 tys dol. w gotówce oraz cenne nagrody rzeczowe za 10 największych okoni. Nagroda za największego okonia wynosi w tym roku 600 dol.
Niestety, w tym roku parking w Sibbald Point Provincial Park będzie płatny. Z taką sytuacją mamy do czynienia po raz pierwszy w historii zawodów Perchin for MS.
Decyzja o płatnym parkingu na terenie parku na czas zawodów podobno zapadła na wysokim szczeblu. Jest to kolejny przykład łupienia wędkarzy, którzy przyjeżdżają nad Simcoe, i temat, który ciągle powraca.
Opłaty za parking będą następujące:
0-2 godz. – 5,25 dol
2-4 godz. – 6,50 dol.
cały dzień – 10,75 dol.
Warto skorzystać
Od godz. 12.01 w sobotę, 18 lutego, do godz. 23.59 w poniedziałek, 20 lutego, w ramach Family Fishing Weekend mieszkańcy Ontario mogą łowić bez karty wędkarskiej. Korzystających z tej okazji obowiązują jednak ochronne dzienne limity połowu.
Taka okazja, czyli możliwość łowienia ryb bez karty w Ontario, trafia się tylko dwa razy w roku. W lutym podczas Family Weekend i następnie latem, w ramach Family Fishing Week, 1-9 lipca.
Szczupaki na St. John
Na jeziorze St. John koło Orilli panują idealne warunki do łowienia na lodzie. Lód na jeziorze ma grubość 9 cali. Na lodzie jest około 15 cm świeżego śniegu.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=3668#sigProIda74f13e297
Dopiero czasem puszczał, a jak najczęściej zamordowywał, i bez końca pomnażał rozmaite okrucieństwa, przed nim niesłychane. Rozjątrzony Pawlik do niego się udał i pierwsza była jego wyprawa na zamek trojanowski, który do szczętu zrabowawszy, komisarza powiesił do góry nogami, że go krew zalała. Kiedy w Żytomierzu porwano Burczaka, biesiadującego u kochanki, która podobno sama ostrzegła gród o jego przybyciu, rozumie się, że nie tracąc czasu, urząd ćwiertować go kazał. Ale już Pawlik odwagą i sprytem do takiej był wziętości przyszedł u rozbójników, iż go ten motłoch na wodza jednomyślnie obrał. Równie śmiały jak poprzednik, a daleko bystrzejszy, nie plamił się podobnymi okrucieństwy, poprzestawał na łupieniu, a bezbronnym śmierci nie zadawał. Znacznie swoją komendę powiększył, bo do niego hultajstwo ze wszech stron się garnęło, aż na końcu robił trudności w przyjmowaniu, jakby jaki rotmistrz kawalerii narodowej. A była w nim jakaś żyłka uczciwości. Pewnego majętnego obywatela syn, już pod wąsem, do szkół jezuickich w Żytomierzu chodzący, za jakąś psotę w szkole obatożony, tak silnie to uczuł, że pałając zemstą, do niego chciał przystać. Ale on nie chciał korzystać z uniesienia rozpaczy, owszem, zreflektował go, przekładając, że mu, będącemu szlachcicem, a zatem ze stanu wyłącznie poważanego w kraju, nie przystoi zostać wywołańcem jak oni, co gdyby nawet i poczciwie chcieli się prowadzić, dla ich urodzenia żadnego dobra spodziewać się nie mogą. I tak ukojony chłopiec do ojca powrócił. Pawlik do takiej zuchwałości przyszedł, że otwarcie z ekonomiami w umowy wchodził i one mu się opłacały. Niektóre corocznie mu haracz dawały, jakby jakiemu krymskiemu chanowi, lękając się napaści. Kahał piatecki płacił mu pięćset złotych na rok, które pobierał w jego imieniu garncarz miejscowy, jego kum; a z tego nic mu się złego nie stało, bo ekonomia piatecka nie śmiała go o to napastować.
Czy kupno condo na inwestycję, czyli na wynajmowanie, się opłaca?
Moim zdaniem, zdecydowanie TAK. To, co się dzieje na rynku nieruchomości, czyli rosnące ceny i fakt, że coraz trudniej jest kupić nieruchomości – powoduje również, że coraz więcej ludzi będzie zmuszonych wynajmować. A ponieważ ceny kupna są coraz wyższe – również ceny za wynajem idą w górę, i to znacznie. W ostatnich czasach, kiedy miałem condo do wynajęcia, to zgłaszało się po 3 – 7 chętnych do zapłacenia nawet 1700-1800 dol. za jednosypialniowe mieszkanie z denem.
Ale dlaczego uważam, że jest to dobra inwestycja...
Posłużę się przykładem. Jeśli kupimy mieszkanie jednosypialniowe za 280.000 dol., damy na down payment 20 proc., to wynosi to 56.000 dol. TO TA SUMA (56.000) JEST NASZą INWESTYCJą. Czyli licząc nasz profit, musimy patrzeć, ile zwrotu przynosi nam ta zainwestowana suma.
Jeśli założymy miesięczny rent na poziomie 1600 dol., to rocznie daje nam to 19.200 dol. Po odjęciu podatku od nieruchomości (2800 dol.), ubezpieczenia (150 dol. – tenant content) oraz maintenance (4200 dol.), nasz cash flow wyniesie 12.050 dol. rocznie.
Wymagana spłata hipoteki, bazując na obecnych oprocentowaniach, wyniesie 12.120 dol. rocznie, czyli nasz roczny deficyt wyniesie tylko 70 dol.
Czy tracimy? NIE, proszę pamiętać, że płacąc hipotekę, spłacamy principal. W tym przypadku nadpłata wyniesie 7566 dol. Jeśli odejmiemy nasz deficyt 70 dol., to nasz NET PROFIT wyniesie 7519 dol. rocznie, co oznacza, że inwestycja (nasz down payment) 56.000 dol., daje nam zwrot 7519 dol., czyli 13,4 dol. w skali roku!!!!
Jest jeszcze bonus! Należy uwzględnić przyrost wartości nieruchomości. Jeśli nawet założymy skromne 3 proc. w skali roku, to będzie to około 8400 dol. rocznie, czyli biorąc pod uwagę cash flow ze spłaty hipoteki i przyrost wartości, daje to razem około 15.919 dol. rocznie, czyli na zwrot na zainwestowanych pieniądzach (56.000 dol.) aż 28 proc.
Dla porównania, gdybyśmy trzymali 56.000 dol. w banku na 1,75 proc., jaki teraz banki oferują, to nasza inwestycja dałaby nam aż 980 dol. zwrotu!!! Piętnaście razy mniej! Co wybrać, chyba nie trzeba być geniuszem.
Inna sprawa jest również istotna. Jeśli condo się spłaci – będzie to stały i pewny miesięczny dochód – szczególnie potrzebny w chwili bycia na emeryturze.
Dla wielu jest to zaskoczeniem, ale rynek wynajmowanie condominiów jest dosłownie rozpalony do czerwoności. Miałem okazję doświadczyć tego osobiście, pomagając ostatnio młodym ludziom, którzy nie byli jeszcze w stanie kupić mieszkania. Podchodziliśmy do czterech ofert, zanim wreszcie udało nam się zostać szczęśliwymi wybranymi.
Skąd to się bierze? Jest kilka powodów wpływających na to.
• Gwałtowny wzrost cen nieruchomości spowodował, że szczególnie młodzi ludzie muszą odłożyć zakup własnego miejsca na okres nieokreślony. Często wiąże się to z brakiem właściwego down payment czy po prostu niemożnością zakwalifikowania się na nowe, wyższe ceny.
• Tak zwani millenials, czyli młodzi ludzie urodzeni w latach 90. ostatniego wieku, nie chcą mieszkać w starego typu apartamentach – szukają oni nowszych budynków, z dobrym zapleczem rekreacyjnym i socjalnym. Ludzie ci mają często dobrą pracę i mogą zapłacić za condo około 1600 dolarów miesięcznie, ale również często decydują się na tak zwane shared accomodation, by być wreszcie na „swoim” i z dala od kontroli rodziców.
Wielu ludzi, którzy sprzedali nieruchomości w nadziei na znalezienie idealnego domu – zostało postawionych w sytuacji, że nie mogą nic kupić i muszą wynajmować.
• Wielu lokatorów, których umowy na wynajem się kończą, jest zmuszonych do szukania nowych miejsc, bo ich landlords, wiedząc, że ceny za wynajem poszły w górę, nie przedłużają im umów. Nagle na rynku pojawiła się spora grupa ludzi zdesperowanych, by mieć dach nad głową, i gotowa płacić znacznie więcej niż ceny wywoławcze.
Skutki są takie, że znaczna liczba wystawionych do wynajmu mieszkań otrzymuje 2 – 6 ofert i cena, za które jest ono wynajmowane, często jest wyższa. Dotyczy to prawie 25 procent oferowanych obecnie mieszkań. Ceny wzrosły od zeszłego roku o 6,8 procent za takie samo mieszkanie. To, co rok temu wynajmowano za 1400, dziś można wynająć za 1500-1550 dol.
Zauważalny jest też wzrost liczby wynajętych unitów poprzez system MLS o 25 procent od ostatniego roku. Świadczy to o tym, że rynek zakupu w stosunku do wynajmowania został zachwiany. Wielu ludzi nie jest obecnie w stanie kupić i musi wynajmować.
Ale czy jest to prawda? Myślę, że w wielu przypadkach jest to krótkowzroczność. Aktualnie w okolicy SQ1 w Mississaudze – średnia cena za wynajem mieszkania o powierzchni 650 stóp kwadratowych wynosi 1600 dol. Średnia cena zakupu jest bliska 300.000 dol. Przy 5 proc. wpłaty całkowite opłaty razem z maintenance na poziomie 450 dol. miesięcznie i podatkiem 200 na miesiąc wyniosą 1700 dol. Tylko 100 dol. więcej niż rent! Z tym że co miesiąc prawie 670 dol. idzie na spłatę principle, czyli wraca do naszej kieszeni.
Jak ktoś się logicznie zastanowi, mieszkamy za 1000 dol. miesięcznie „na swoim”, jeśli kupimy mieszkanie. A za 1600 dol. na miesiąc, jeśli je będziemy wynajmować. Rachunek jest oczywisty.
Maciek Czapliński
905-278-0007
Nigdzie na świecie nie ma tylu ludzi potulnych... Ze Stanisławem Tymińskim rozmawia Andrzej Kumor
Napisał Andrzej Kumor
Andrzej Kumor: Spotykamy się na wywiad mniej więcej raz na dwa lata. Poprzednim razem był Pan zaangażowany w różne projekty w Polsce, mówiliśmy o Ruchu Narodowym, jeździł Pan na Marsze Niepodległości, poparł Pan kandydata Ruchu Narodowego Mariana Kowalskiego w wyborach prezydenckich, był Pan felietonistą, pisał na różnych portalach, m.in. w „Gońcu”. Co się zmieniło od 2014 roku? Czy stracił Pan wiarę w to, że w Polsce możliwa jest zmiana?
Stanisław Tymiński: W dużym stopniu tak, straciłem wiarę, że zmiana jest możliwa, ponieważ każdego roku jeżdżę do Polski z wizytą, aby zobaczyć, co się dzieje, i niestety, cały czas widzę tylko puste gadanie i brak akcji. Nie ma konkretnych akcji, nawet w Sejmie jest widoczne, że opozycja nie spełnia swojej roli, aby podpowiadać partii rządzącej, co ma zrobić, co ma zrobić lepiej.
No więc jest po prostu marazm. Marazm i jakaś gnuśność i brak odwagi do zmiany czy brak wiary w samego siebie. Nie wiem, co to jest. To jest jakaś choroba. Ja tej choroby nie widzę w innych krajach, a w Polsce to jest notorycznie to samo. No więc ile można pisać dla ludzi, którzy tych tekstów nie odbierają praktycznie i to jest tak jak rzucanie grochem o ścianę. To demotywuje, a ja już nie jestem młodym człowiekiem, moje życie szybko ucieka, mało mi tego zostało i chciałbym ten czas, który mi został, poświęcić na szukanie – ja to nazywam – cudownych wielkości. Ja tej cudownej wielkości w Polsce nie widzę.