Rozprawa apelacyjna Mary Wagner
niedziela, 11 wrzesień 2016 23:51 Opublikowano w Wiadomości kanadyjskieJak nas poinformowała w niedzielę 11 września Linda Gibbons, rozprawa apelacyjna znanej obrończyni życia w Kanadzie, Mary Wagner, odbędzie się 21 września we środę o godz. 10.00 w budynku Superior Court of Justice Courthouse przy 361 University Avenue w Toronto.
Jest to rozprawa odwoławcza od wyroku skazującego z lipca 2015 roku. Podczas procesu Mary Wagner, broniąc się przed zarzutem naruszenia miru i złośliwego przeszkadzania w funkcjonowaniu legalnego biznesu - kliniki aborcyjnej - starała się dowieść, że nienarodzone dziecko powinno być uznane za człowieka w świetle obecnego stanu wiedzy medycznej.
Sąd nie zgodził się jednak na powołanie świadków - wybitnych bio-etyków i lekarzy.
W Kanadzie nie ma żadnej ustawy regulującej zabijanie dzieci nienarodzonych i można to bez żadnych konsekwencji karnych czynić do momentu urodzenia się dziecka.
Przepisy stanowią, że człowiekiem jest osoba, która opuściła drogi rodne i dopiero wówczas należy się jej ochrona prawna.
Destrukcja kanadyjskiej debaty publicznej wymuszona przez dyktat politycznej poprawności odebrała nam możliwość swobodnego rozmawiania o ważnych sprawach.
Jednym z przykładów są kontrowersje, jakie wywołała kandydatka na lidera federalnej Partii Konserwatywnej Kellie Leitch propozycją uzależnienia imigracji od stosunku do „kanadyjskich wartości”.
„Kanadyjskie wartości” to mój konik. Są jednym z istotnych elementów zmitologizowanej kanadyjskiej tożsamości. Kiedy pyta się tutejszych polityków, co różni Kanadyjczyków od reszty świata (oprócz geografii, zapachu papierosów i dowcipów z Newfies), jak strzał z biodra pada odpowiedź „Canadian values”. Na pierwszym miejscu ich listy stoi zawsze „tolerancja”.
Problem w tym, że tolerancja nie jest wartością, bo to, co tolerujemy, a czego nie, zależy właśnie od pozycji wartości na skali – np. tolerujemy obecnie zachowania homoseksualne, a w latach 60. żeśmy nie tolerowali i zamykali pederastów do kryminału, że wezmę przykład pierwszy z brzegu. – Tolerancja jest opisem hierarchii wartości, a nie wartością samą w sobie. W każdym społeczeństwie są rzeczy, których nie można tolerować. Tak czy owak, zdefiniowanie „kanadyjstwa” jest kulawe, bo w dzisiejszym świecie wielokulturowego miszmaszu, wyróżnia nas chyba właśnie tylko to: miszmasz.
Genialny Feliks Koneczny opisał z grubsza cywilizacje, jakie ludzie „wyprodukowali”. Nie można być cywilizowanym na kilka sposobów; cywilizacja to wiele więcej niż kultura, to nasza mentalna bielizna.
Tak się składa, że to, czym jest Zachód, bierze się z Grecji, Rzymu i chrześcijaństwa. Pojęcia, jakimi bezwiednie się posługujemy, przekonania, które położyły kamienie węgielne pod nasze instytucje, mają ten właśnie korzeń.
Dzisiaj instytucjom naszej cywilizacji radośnie wyrywamy spod nóg dywanik wartości, na jakich je posadowiono, i mamy nadzieję, że nic się nie stanie. Dopóki nasze multikulti składa się z ludzi ukształtowanych przez Zachód – czy to dlatego, że pochodzą z Europy czy też kiedyś w czasach kolonialnych zostali ucywilizowani w naszą mańkę – to nie ma większego problemu. Rozumiemy się bez słów.
Jednak jeśli sprowadzamy tutaj ludzi z innych cywilizacji, mamy problem. Musimy tłumaczyć wszystko od początku, a i tak jest to wiedza słabo przyswajana, np. dlaczego mamy być wszyscy równi wobec prawa, dlaczego mamy szanować prawo, nawet gdy się z nim nie zgadzamy, dlaczego traktować kobiety i mężczyzn podobnie, dlaczego pełniąc urząd poborcy podatkowego, nie można pozaprawnie szantażować podatnika itd.
Dyskusja o tym, czym są kanadyjskie wartości, natrafia na mur politycznej poprawności i dlatego prowadzimy ją w oparach absurdu i śmieszności. Usiłujemy standardy tolerancji, zasadę relatywizmu i poszanowania innych sposobów rozumienia świata odnieść wobec cywilizacji, które nie tylko są wobec naszej konkurencyjne, ale przede wszystkim są jej wrogie. Tym samym podcinamy własnoręcznie gałąź, na której siedzimy, podkopujemy fundamenty dobrobytu i ładu, które nasze społeczeństwo uczyniły atrakcyjnym.
Na dodatek, zakładamy, że imigranci w ten sam sposób jak my rozumieją proces demokratyczny, że uważają go za ważny i najlepszy. Jest to założenie bezpodstawne, co zresztą widać na całym świecie, gdy usiłujemy narzucać obcym własne standardy, budując na piaskach instytucje, z nazwy przypominające nasze tutejsze.
Efekt jest taki, że olbrzymie grupy nowych imigrantów stanowią mięso armatnie kanadyjskiej polityki; łatwo je kupić obietnicami dalszego rozmontowywania starego systemu czy rozdawnictwem. Analfabeci idą do urn, na polecenie przywódców religijnych, by ugrywać konkretne interesy grupowe.
Kelly Leitch widzi, że coś jest nie tak, coś się do kupy nie składa i absurdalnie postuluje, aby „nowych Kanadyjczyków” przepytywać z podejścia do podstawowych wartości, poszerzając to np. o tolerancję związków homoseksualnych etc. Prostszym rozwiązaniem byłoby ograniczenie imigracji z rejonów innych cywilizacji.
Jeśli chcemy zachować poziom życia, powinniśmy wrócić do zdrowego rozsądku.
Niestety, nie jest to wszystko takie proste, bo przy pomocy imigracji realizowany jest również proces rewolucji kulturowej, społecznego przenicowania, którego autorzy usiłują rozbić tradycyjną strukturę. Mamy wśród nas piątą kolumnę bolszewików kulturowych, którzy imigrantami atakują stare wartości, po to by następnie „twórczo” budować nowy wspaniały świat. Oni wierzą, że nawet najbardziej zaciętych imigrantów w trzecim pokoleniu przerobią na papkę szarego konsumenta, element przebudowanej piramidy Novus ordo seclorum, dlatego mieszają, aby z chaosu urodziło się to, co nowe, bezpłciowe i ponadnarodowe.
Z takimi problemami mamy do czynienia. Niestety, nie jesteśmy już w stanie o nich normalnie mówić, odebrano nam słowa i myśli.
Dlatego pomysły Leitch pozostaną jedynie czkawką po resztkach zdrowego rozsądku
Andrzej Kumor
List otwarty do P.T. Czytelników „Gońca”
W jednym z ostatnich numerów „Gońca” zaprezentowano nowy, wyemitowany w 2016 roku w Polsce banknot o nominale 200 zł, na rewersie którego jest Orzeł, nasze państwowe godło, umieszczony w trumnie, z wężem oplatającym jego tors.
Pokazałam to zdjęcie moim znajomym. Pan, zrobiwszy research w Internecie, odkrył, że motyw na odwrocie banknotu widnieje także na frontonie kaplicy Zygmunta na Wawelu. Znajomi, wiedząc, że czytuję „Gońca”, więc zbrojna w jego wiedzę, jestem w stanie im wytłumaczyć, kto dopuścił, aby ten zniewolony orzeł, będący prawdopodobnie prototypem orła na banknocie, znalazł się na fasadzie kaplicy. Wyjaśniłam, że w obu przypadkach jest to dzieło panów w fartuszkach, masonów. Więcej nie wiedziałam.
Żeby sprawę doprowadzić do końca, mam do Państwa pytanie: na czyje zlecenie została zbudowana kaplica Zygmunta na Wawelu i dlaczego zleceniodawca – podejrzewam, że był to król (książę, magnat) – zaakceptował tę masońską pieczęć? Król też mason? I dlaczego do dziś tego nie usunięto?
Z poważaniem,
Ewa Pietras
Montreal, 26 sierpnia 2016
Odpowiedź redakcji: Szanowna Pani, ciekawe tropy, może ktoś w kolejne wakacje wcieli się w „Pana Samochodzika”, by je zbadać.
***
Komentarz do tekstu A. Kumora „Kwiaty w oczach”
W tekście brakuje mi trochę głębszej analizy, bo jaki jest koń, to każdy widzi...
Sprawa nie jest przecież tajemnicza, to nie oddolny ruch głupoty, to nie jakieś promienie kosmiczne narzuciły poprawność polityczną, ale konkretni ludzie realizujący konkretny plan.
Cała rzecz sprowadza się od tego, że mamy tylko pozorne rugowanie radykalizmu w ramach zwalczania przeciwników politycznych. Przeciwnicy są piętnowani jako radykałowie, władza przedstawia się jako umiarkowane centrum, a propaganda narzuca kult umiarkowania – dzięki temu opozycja jest niszczona propagandowo. Nie ma to żadnego związku z faktycznym stanem. Parafrazując słowa pewnego polityka: „kto jest ekstremistą, decyduję ja!”.
Nie ma wszak zupełnie nic umiarkowanego w promowaniu adopcji dzieci przez homoseksualistów. Nie ma nic nieumiarkowanego w haśle Polska dla Polaków (bo dla kogo?). Nie jest umiarkowanym zachowaniem masowe przebieranie chłopców za dziewczynki w ramach „warsztatów” we francuskich szkołach. Szwedzkie pomysły, by przyjmować „uchodźców” bez weryfikacji i w każdych możliwych ilościach, to fanatyzm, a nie umiarkowanie. Tak samo gej parady urządzane przez... szwedzką armię itd. itd.
Dotyczy to również polityki międzynarodowej. Gdy trzeba poprzeć wojnę o przestrzeń życiową Żydów na Bliskim Wschodzie, jakąś amerykańską wojnę proxy itp., to umiarkowanie jest odwieszane. Wszak zabijanie ludzi za pomocą bomb umiarkowane nie jest. Pańska Kanada wbrew pozorom jest AGRESYWNA i WOJOWNICZA, tam gdzie chce tego władza...
W imię „antyfaszyzmu” miłośnicy neobanderyzmu walczą z nazizmem... francuskiego Frontu Narodowego.
To, co oficjalnie walczący z nienawiścią Michnik wypisuje o Rosjanach, to wypisz wymaluj teksty propagandy niemieckiej z lat 30. Od lat Michnik obnosi się z pogardą do Polaków.
Czyli po prostu mamy monopol na nienawiść.
Polska scena polityczna jest zdominowana przez oddaną i nadgorliwą agenturę amerykańską. To w polskojęzycznych mediach uchodzi za NORMĘ. Natomiast gdy M. Piskorski pojawił się raz w studio TV w Polsce, to w 3-minutowym wstępie kilka razy użyto sformułowania „skrajnie prorosyjski”, „skrajnie prorosyjska”. SKRAJNIE – choć Piskorski nie jest aż takim entuzjastą Rosji jak Duda Izraela. Widać, że bezgraniczne poparcie dla Izraela to NORMA.
Aha. Co do muzułmanów. Trzeba ich hołubić w Europie, ale jednocześnie polityka Zachodu jest taka, by kraje muzułmańskie utrzymywać w permanentnym kryzysie cywilizacyjnym, organizując w nich wojny domowe.
Czyli nie mamy tak naprawdę promuzułmańskości. Muzułmanie są tylko narzędziem.
Tony Blair – rzeźnik Bliskiego Wschodu – jest umiarkowanym politykiem. Człowiek walczący z islamizacją Londynu – jest radykałem. Podsumowując. Umiarkowanie i radykalizm to etykietki bez związku z prawdą. Pisze Pan nieprawdę, że Sobieski był radykałem. W działaniach Sobieskiego nie było nic radykalnego. Po prostu ONI zmieniają znaczenie słów.
Robercik
Od redakcji: Zgadza się, tylko mój tekst nie miał za zadanie poważnie analizować zagadnienie „radykalizacji”, lecz je ośmieszyć, może coś mi umknęło między liniami.
Andrzej Kumor
***
Wprawdzie to nie Karaiby
czysta woda, są też ryby
cisza, spokój, dużo słońca
i lektura mego Gońca
Pozdrowienia dla Redakcji Gońca, jedynej gazety, która nie boi się pisać, jak jest, od czytelników wypoczywających nad pięknym jeziorem. Nawet ryby brały, Ewa i Zbyszek.
http://www.goniec24.com/fotogalerie/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1161#sigProId26db0fcc2a
– Bardzo dziękujemy, życzymy udanego pobytu – redakcja.